„ISKRA Z POLSKI”
1. Wyjście „iskry”… właśnie z Polski?
„Gdy się modliłam za Polskę – pisze św. Faustyna (Dzienniczek 1732) – usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje”.
Poddajmy teraz te dwa zdania, zapisane przez Świętą, pogłębionej refleksji.
– Słowa Pana Jezusa mogą odnosić się do dwóch odrębnych rzeczywistości: do Polski jako takiej – do jej poziomu moralnego – jak też do wyjścia z niej „iskry”. Raczej Pan Jezus nie twierdzi bezwarunkowo, że jedno zależy ściśle od drugiego: że gdyby Polska nie była posłuszna, a w konsekwencji wywyższona, nie wydałaby ze siebie „iskry”. Mogłaby być (dla przykładu) ojczyzną papieża, mogącego wypełnić rolę „iskry” (czy Jan Paweł II ją wypełnił – to inna kwestia), nawet gdyby była nieposłuszna Bogu. Takim nieposłuszeństwem jest – od okresu przedwojennego aż do dzisiaj – uporczywe odrzucanie postulowanej przez samego Pana Jezusa Jego ogólnonarodowej Intronizacji, zapomniane i lekceważone poświęcenie Kraju Najświętszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi, jak też poważne naruszanie Ślubów Jasnogórskich, chociażby tylko przez mordowanie dzieci w łonach matek w oparciu o uchwalone w Polsce „prawo”, urągające prawu Bożemu. Przyrzekaliśmy Maryi-Królowej dzielić się każdą kromką chleba, by nie było wśród nas głodujących i bezdomnych, czym więc jest pozostawanie całych milionów obywateli w nędzy, podczas gdy nieliczni wzbogacili się ich kosztem? Nie będę rozwijać tu tego tematu, zbyt obszernego…
– Powołanie „iskry” z Polski wydaje się być dla Boga czymś bardzo ważnym, a nawet (sądząc po ludzku) koniecznym, podobnie jak powołanie 72 uczniów-„robotników”, by szli przed Panem Jezusem do poszczególnych miejscowości i przygotowali tam ludzi na Jego przyjście. Także dzisiaj „żniwo jest wielkie, a robotników mało”, do takich zaś „robotników” ma należeć właśnie Polska. Jestem głęboko przekonany, że może ona w tej chwili, niezależnie od wszelkich innych uwarunkowań, dobrze wypełnić tę swoją misję, właściwie rozumianą.
2. Kto lub co może i nie może być tą „iskrą”?
– Samo słowo użyte przez Pana Jezusa mówi wiele: iskra ma być tylko iskrą, a więc czymś bardzo małym i „pokornym” – małym zarówno w oczach tych, którzy mają ją stanowić, jak i w oczach pozostałych ludzi. Ma jednak doniosłe zadanie: wzniecić „pożar”nie byle jaki, bo ogarniający cały świat.
– Skoro taki ma mieć zasięg, nie może nią być jeden człowiek, choćby największego duchowego formatu. Nie będzie nią nawet najbardziej święty papież, gdyż jako widzialna głowa Kościoła byłby usłyszany najwyżej przez część Kościoła i przez nielicznych ludzi spoza niego, a na pewno nie przez cały świat. Czyż tak nie dzieje się zwykle z wypowiedziami ostatnich papieży? Dostojnicy różnych państw chętnie składają im wizyty kurtuazyjne, czy byliby jednak skłonni uwierzyć w Powtórne Przyjście Jezusa i otworzyć Mu serce? Pytanie tym bardziej uzasadnione, że papieże pomijają ten temat milczeniem…
Co do Jana Pawła II – to prawda, że na audiencji 16 marca 1997 roku wypowiedział słowa, które musiały szokować niedowiarków, a budzić nadzieję u ludzi „oczekujących”: „Jubileusz Roku 2000 jest oczekiwaniem na Drugie Przyjście naszego Zbawiciela, kiedy to ustanowi On na zawsze swoje królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju”. Była to jednak wypowiedź odosobniona, Papież nie rozwijał tej myśli ani do niej wyraźnie nie nawiązywał. W każdym razie w Kościele na przełomie tysiącleci nie znalazła ona żadnego żywszego oddźwięku. Ja przynajmniej nie potrafię wskazać w tekstach i wypowiedziach arcypasterzy żadnego wątku, który by wskazywał na jakiekolwiek wyraźne nawiązywanie przez nich do zbliżającej się Paruzji, nie mówiąc już o przygotowaniach do niej. Nawet jeśli sam przełom tysiącleci budził u niektórych ludzi przypuszczenia i niejasne przeczucia, że „coś niezwykłego” może się wydarzyć, natrafiali na kpiny ze strony niedowiarków i na milczenie hierarchów.
– Spotkałem i takie przypuszczenie, że tą „iskrą” mogło być poświęcenie świata Bożemu Miłosierdziu w krakowskich Łagiewnikach. To prawda, że ten akt Papieża przybliżył kult Miłosierdzia katolikom wielu krajów, jednak nie ożywił go zbytnio w samej Polsce. Episkopat nie wprowadził święta Miłosierdzia w Niedzielę Przewodnią jako obowiązującego w Polsce, nie mówiąc już o Nowennie je poprzedzającej, zaczynającej się w Wielki Piątek. Wielu więc duszpasterzy uznaje do dziś ten kult za nieobowiązujący, a skoro jest dowolny, całkiem go pomija! Tymczasem Jan Paweł II tak bardzo liczył na Polaków, nas właśnie czyniąc odpowiedzialnymi za rozwój kultu w świecie… Sam akt poświęcenia nie wpłynął zbytnio na podniesienie stanu moralnego świata i na pogłębienie wierności Bogu, gdyż natrafił na mur coraz bardziej jawnych i bezczelnych działań masonerii. Od tamtej pory prawodawstwo wielu narodów stacza się coraz szybciej po równi pochyłej wprost w bagno buntu nie tylko przeciwko Bożym przykazaniom, ale nawet przeciw ludzkiej naturze.
– Nie będzie tą „iskrą” także – jak by może niektórzy chcieli – spełnienie przez nasz naród żądania Pana Jezusa, dotyczącego Jego Intronizacji jako Króla Polski. Po pierwsze dlatego, że nawet gdyby nasze władze ustawodawcze (sejm i senat) oraz wykonawcze (rząd) dogłębnie się zmieniły i okazały się przychylne tej idei, musiałaby się pod nią podpisać większość naszych biskupów, a to w tej chwili wydaje się bardzo problematyczne. Po drugie dlatego, że – co do Intronizacji – inni mają wzorować się na nas, tymczasem Polska staje się obecnie w świecie kopciuszkiem, a nie autorytetem, mogącym wpływać swoimi decyzjami i poczynaniami na większość narodów świata. Staje się śmietnikiem świata, wchłaniającym najbardziej niemoralne filmy, najbardziej demoniczne gry czy imprezy, najdalej odbiegające od Ewangelii idee i praktyki. Bo czyż nie należy do tych ostatnich np. handel w niedziele czy częsty widok sprzedających się na poboczu szos prostytutek? Upadliśmy zbyt nisko na wszystkich płaszczyznach bytu narodowego, daliśmy się ograbić i ogłupić, sterować przez obcych, wchodząc za to do ścisłej czołówki… samobójców! Nie wszyscy znają te zatrważające statystyki. Liczba tych, którzy ostatnio codziennie próbują odebrać sobie życie, jest czterokrotnie większa niż tych, którzy giną danego dnia w wypadkach drogowych (na szczęście trzy czwarte samobójców udaje się odratować). Po trzecie dlatego, że idea Intronizacji musi się zakorzenić w umysłach i sercach naszych rodaków, a to wymaga przygotowania. W innych narodach, które miałyby pójść w nasze ślady – również by go wymagała. A tymczasem czas nagli, Paruzja coraz bliżej, zaś poszczególne narody, zamiast zbliżać się do Boga, odchodzą od Niego coraz dalej, co przypomina zbiorowe opętanie! Nie wątpimy, że Polska dokona Intronizacji, ale Polska oczyszczona i odnowiona. Aby taką mogła się stać, musi nadejść, związane z Paruzją, „prześwietlenie sumień”. Wtedy inne narody, które przez nie przejdą i ocaleją, pójdą w nasze ślady. A więc chodzi o kolejność odwrotną: najpierw Paruzja, potem Intronizacja.
– „Światowe Dni Młodzieży w Krakowie mogą być tą iskrą” – dał się słyszeć i taki głos… Nawet jeśli się odbędą, to chyba jednak młodzież nie spotka ani w Krakowie, ani w innych miastach Polski kogoś, kto by jej głosił bliskie Powtórne Przyjście Jezusa. Gdyby taki cud się stał i wszyscy uczestnicy, uwierzywszy w nie, ruszyliby w świat z tą niezwykłą wieścią, jak miałby ich głos dotrzeć do uszu 7 miliardów ludzi? Jakich musieliby użyć argumentów, żeby świat im uwierzył?
– Ktoś zapyta: a gdyby ukazały się nadzwyczajne „znaki na niebie i na ziemi”, zapowiedziane przez Pana Jezusa? Czy pod ich wpływem nie otworzyłyby się umysły i serca dla Przychodzącego? Jednak pomyślmy: nikt nie otrzymał tylu „znaków” co Żydzi, ale czy to umocniło ich w wierności Bogu? Groza wiejąca od Synaju, trzęsącego się i rozbrzmiewającego głosem trąb anielskich, nie powstrzymała ich od kultu złotego cielca. Później to właśnie oni jako naród odrzucili Jezusa. Niektórzy świadkowie największych Jezusowych cudów, np. wskrzeszenia Łazarza, wkrótce po nich naradzali się, w jaki sposób Go zabić. Tak i teraz Boże „znaki”, nawet najbardziej zatrważające, niekoniecznie otworzą Bogu ludzkie serca, choćby samych ludzi powaliły na twarz jako „bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy” (Łk 21,25). Muzułmanie nie przyjmą nawet najbardziej przekonywających argumentów ani nie wypowiedzą z miłością Najświętszego Imienia Jezus (którym w większości gardzą i za którego uczczenie ścinają chrześcijanom głowy), dopóki nie staną przed Jezusem twarzą w twarz i nie poznają Go osobiście. A tego nie da im żadna „iskra”, tylko dopiero sama Paruzja – Przyjście Pana. Są więc obecnie w swej większości „niereformowalni”, podobnie zresztą jak wyznawcy innych religii, ateiści, ludzie areligijni (obojętni), masoni czy inni czciciele szatana.
Jeden z Bożych znaków – świetlisty krzyż na niebie – zapowiada sekretarka Bożego Miłosierdzia, święta Faustyna. Dane mi było go widzieć jako dziecku, gdy pokazywano mi przyszłość. Jestem przekonany, że nie będzie on właściwie zrozumiany nawet przez niektórych chrześcijan, a cóż dopiero przez innowierców lub niewierzących. Jedni zaczną się gorliwie modlić i robić sobie rachunek sumienia, inni pobiegną do banków, by się „zabezpieczyć na wszelki wypadek”, jeszcze inni będą robić wszystko, by zjawisko to wyjaśnić w sposób naturalny, a poważnie je traktujących – wyśmiać…
– Weźmy to pod uwagę, że nie może „iskra z Polski” wykonywać swojej misji głównie w sferze zewnętrznej, nawet gdyby do akcji przystąpiły tysiące misjonarzy, święci ludzie, wykorzystujący środki przekazu o zasięgu ogólnoświatowym, głosząc Paruzję w tysiącach języków i narzeczy. Świat jest dzisiaj pogrążony w takim chaosie – na wszystkich płaszczyznach, z duchową na czele – że wszelkie akcje, nawet najbardziej wzniosłe, nie miałyby powodzenia. Poza tym Polska ma w swych granicach względnie mało ludzi (nawet wśród hierarchów Kościoła), którzy wierzą w Paruzję jako wydarzenie odrębne od przyjścia Pana Jezusa na Sąd Ostateczny, jakże więc może przygotować innych do tego, czym sama nie żyje?!
A jednak… Polska… może to uczynić! Jednak pod warunkiem, że na wszystko, co z „iskrą” związane, patrzeć będziemy w zupełnie innej perspektywie: nie od strony ziemi, lecz od strony Nieba. Na ziemi liczą się „autorytety” wraz z całą zewnętrzną otoczką ich działania, a w Niebie – przeciwnie: ludzie nic nie znaczący w oczach tych „autorytetów”, ale także we własnych oczach bardzo mali, słabi i niepozorni – ewangeliczni „maluczcy” albo (w dawnym tłumaczeniu) „prostaczkowie”. Tylko takimi może posłużyć się Bóg do swoich własnych celów, gdyż oni nie będą kraść Mu Jego chwały, lecz właśnie eksponować Jego działanie, Jego miłość i Jego wszechmoc. Gdyby wokół tej Bożej sprawy zgromadziło się zbyt wielu, jak wokół Gedeona w jego walce z Madianitami i Amalekitami (Sdz 6,33-7,22), sobie i swojej „akcji” przypisywaliby wielkie rzeczy. Dlatego spośród 32 tysięcy Izraelitów gotowych do walki Bóg wskazał Gedeonowi tylko 300 żołnierzy, do tego nawet nieuzbrojonych, i przy ich pomocy odniósł zwycięstwo. Podobnie posłużył się Dawidem i jego procą w zwycięstwie nad Goliatem, a w konsekwencji nad całym wojskiem Filistynów. A „największy z narodzonych z niewiasty”, Jan Chrzciciel, czyż nie był wielki swoim poczuciem małości i niegodności? Czy jego jakby „hasłem życiowym” nie były słowa: „Trzeba, żebym ja się umniejszał, a On żeby wzrastał” (J 3,30)?
Tak więc nie liczba odpowiadających na Boże wezwanie do tworzenia „iskry” zadecyduje o doniosłych skutkach jej oddziaływania na świat, lecz ich otwartość na potężne działanie Ducha Świętego. Jeśli dwa tysiące lat temu Pan Jezus pragnął, by Ogień Ducha już zapłonął, to w chwili obecnej, poprzedzającej Jego Powtórne Przyjście, to pragnienie Jego Serca musi być szczególnie gorące. On potrzebuje ludzi płomiennego ducha, gotowych dla Boga na wszystko! Słusznie więc wyglądamy z nieba Eliasza na wozie ognistym, „zachowanego na czasy stosowne” (Syr 48,10). Skoro przybył w osobie świętego Jana Chrzciciela przy Pierwszym Przyjściu Mesjasza (Mt 17,12), czyżby nie miał przybyć i teraz?
Tym razem rolę „proroka jak ogień” (Syr 48,1) wypełnia przede wszystkim Prorokini naszych czasów Maryja, Niewiasta obleczona w słońce, jakże często przemawiająca do nas przez swoich wybrańców, ale także przez swoje łzy, nawet krwawe. Ona sama gromadzi teraz swoje dzieci, płomieniem miłości Jej Niepokalanego Serca zapalone, w Jej matczynym łonie na tę chwilę ukształtowane. Gromadzi je nie gdzie indziej, jak na mistycznej Golgocie świata, pod krzyżem swego Boskiego Syna. Gromadzi przed Obliczem Ojca Niebieskiego przy ołtarzach mszalnych, by zjednoczone z Ofiarą Jezusa, stały się „małymi Chrystusami” dla zbawienia niepokutujących grzeszników. Jako Oblubienica Ducha Świętego oczyszcza i otwiera szeroko ich serca, by napełniła je i rozpłomieniła Moc z Wysoka.
Maryja przyjęła na Golgocie rolę duchowej Matki całej ludzkości, więc teraz Ona sama kształtuje „iskrę z Polski”, gdy ludzkość zbliża się do momentu przełomowego – do „prześwietlenia sumień”, decydującego o wiecznym zbawieniu lub potępieniu całych miliardów. Jest w pełni uzasadnione, że tworzy „iskrę” z tych swoich dzieci, które oddały się Jej w niewolę miłości, pozwalając Jej czynić ze sobą, co sama uzna za słuszne. Korzystając z ich zgody na wszystko, układa teraz ich ręce i nogi na ich codziennym krzyżu, a w ich usta wkłada najpiękniejsze ze słów – krótkie, ale streszczające Jej własną odpowiedź Bożemu posłańcowi: TAK, AMEN – jak o tym dalej będzie mowa.
3. Do czego ma „iskra” przygotować świat?
– Kto koncentruje się na użytym przez Pana Jezusa w Dzienniczku sformułowaniu: „ostateczne przyjście” – często kojarzy je sobie, zapewne, z Sądem Ostatecznym, twierdząc, że aż do niego – do końca świata – nie będzie już żadnego innego „przyjścia” Pana. Twierdzenie takie jest jednak całkowicie błędne, choćby wychodziło z ust czy spod pióra nawet najwyższych rangą „autorytetów”!
Sąd Ostateczny obejmie mieszkańców ziemi – względnie niewielu w porównaniu z liczbą zmarłych – oraz dusze umarłych, łączące się z ciałami. Ponieważ dusze umarłych żyją już poza czasem, więc ich ciała, zmartwychwstając, zostaną wyniesione ponad czas i przestrzeń, wprowadzone do Domu Ojca albo do piekielnej otchłani, łącząc się z duszami. Tak więc Sąd Ostateczny będzie raczej pójściem ludzi do Boga, przed Jego Oblicze, a tym samym ich pełnym i ostatecznym wkroczeniem w nowe życie – już teraz wieczne, a nie przyjściem Boga-Człowieka do ludzi.
Gdyby zresztą nawet Sąd Ostateczny nazwać „przyjściem” Pana na ziemię, to na pewno Chrystus nie zamierza przebywać na niej z ludźmi na końcu świata, nawet w sposób dla nich niewidzialny. Twierdzenie, że miałby to uczynić po Sądzie Ostatecznym, brzmi szczególnie absurdalnie. W jakim celu miałby nasz Pan, przychodząc po raz ostatni, pozostawić na ziemi część ludzkości? Ziemia przestanie już być komukolwiek potrzebna – o żadnym budowaniu wtedy na niej Bożego Królestwa miłości i pokoju (także tryumfie Niepokalanego Serca Maryi) nie może być mowy! Tymczasem według słów Pana, dotyczących Jego Paruzji, spośród pracujących w polu i przy żarnach jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony (por. Mt 21, 40-41), a więc ludzkość zostanie przepołowiona. A przecież po Sądzie Ostatecznym nikt już na ziemi nie zostanie!
– W planach Bożych leży użycie bicza kataklizmów, by usunąć z ziemi nieposłusznych (ginących, niestety, razem ze świętymi). W nieujawnionej jeszcze części III Tajemnicy Fatimskiej mowa jest o tym, że ziemia w dużym stopniu opustoszeje, gdyż nawet całe narody zginą… Jan Paweł II na spotkaniu z dziennikarzami w Fuldzie zacytował zdanie z tej Tajemnicy: „Miliony ludzi umierać będą z minuty na minutę, a żywi będą zazdrościć umarłym”. Zgadza się to zresztą z zapowiedzią Pana Jezusa (wyżej cytowaną) o „narodach bezradnych wobec nawałnicy morza”. Kościół jednak ocaleje, chociaż – jak stwierdził Papież – będzie musiał oczyścić się, jak to zwykle bywało, we krwi męczenników. Po straszliwych kataklizmach (karze) ma więc on jeszcze swoją przyszłość na ziemi. Mamy więc prawo wierzyć, że nadejdą lepsze czasy, w których wiara rozkwitnie. Stanie się to właśnie w związku z Powtórnym Przyjściem Pana.
– To właśnie Przyjście – w Dzienniczku nazwane „ostatecznym”, zaś w tekstach innych osób uprzywilejowanych „powtórnym” – zbiegnie się w czasie z Tryumfem Niepokalanego Serca Maryi (Fatima), z epoką Ducha Świętego (św. Maksymilian Kolbe), z Nową Wiosną Kościoła i Nową Pięćdziesiątnicą (św. Jan Paweł II, ks. Stefan Gobbi, prawosławny teolog Sergiusz Bułgakow), z apokaliptycznym związaniem i uwięzieniem szatana-zwodziciela narodów. I niewątpliwie do tego właśnie wydarzenia „iskra z Polski” ma przygotować cały świat.
– Zastanawia mnie nieraz zarówno ignorancja, jak i w ogóle niechęć do zweryfikowania błędnych poglądów ze strony tych, którzy mają być nauczycielami i przewodnikami innych. Zdarza się, że gdy próbuję ich na to naprowadzać, zamykają się, a nawet stają się moimi wrogami. Jednak ja sam aż do „oświecenia” ok. roku 1983, mimo studiowania teologii dogmatycznej, nie miałem nawet mglistego pojęcia o tym, że Paruzja i Sąd Ostateczny mają być dwoma zupełnie różnymi i odległymi w czasie wydarzeniami eschatologicznymi. Nie dziwię się więc moim kolegom teologom, że mogą myśleć podobnie. Nie dziwię się też, że wobec postawionych im przeze mnie niektórych pytań milkną lub stają bezradni i przyznają, że nie zastanawiali się nad tym. Gdyby Pan Jezus nie pozwolił mi przeżyć Paruzji w taki sposób, jak będą ją przeżywać wkrótce wszyscy mieszkańcy ziemi – i ja dotychczas, być może, nie wychyliłbym się z szeregu tychże teologów. Teraz jednak za prawdziwość tego, o czym tu piszę, gotów jestem oddać życie. Gotów jestem także w każdej chwili przelać krew, by użyźniła sobą glebę pod jak najbujniejszy wzrost tego ziarna zaledwie kiełkującego, choć już obejmującego tysiące imion, nazwanego przez Pana Jezusa „iskrą z Polski”. I za to mojemu Panu z serca dziękuję!
Tym, którzy chcieliby w dalszym ciągu z uporem twierdzić, że przed końcem świata nie będzie żadnego przyjścia Jezusa – żadnej Paruzji – proponuję lekturę wybranych zdań z książki ks. Stefano Gobbiego, założyciela Kapłańskiego Ruchu Maryjnego. Należałem do tegoż ruchu od początku aż do końca jego istnienia w Polsce, kiedy to został zlikwidowany przez ks. kardynała Józefa Glempa. Polska jest więc jedynym krajem na świecie, w którym Ruch nie może istnieć na skalę krajową (natomiast każdy z biskupów ordynariuszy mógłby, gdyby chciał, reaktywować go w swojej diecezji). Jeśli ktoś z lekceważeniem powie: ks. Gobbi to dla mnie żaden autorytet – odpowiem mu tak: dla mnie to autorytet bardzo wysokiej rangi! Po pierwsze dlatego, że przekazuje nie swoje własne myśli, lecz orędzia otrzymane od Matki Bożej (ks. Gobbi zaczął je słyszeć w Fatimie). Po drugie dlatego, że Kapłański Ruch Maryjny zrzesza tysiące kapłanów z całego świata, z wieloma biskupami na czele, i przynosi wspaniałe duchowe owoce. Trzeci, i kto wie czy nie najważniejszy powód to fakt, że książka ks. Gobbiego przeszła przez cenzurę watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, która nie znalazła w niej najmniejszego błędu ani nieścisłości. Jedyna poprawka dotyczyła tytułu: zamiast „Matka Boża do kapłanów, swoich umiłowanych synów” brzmi on od tamtej pory: „Do kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej”. Śmiało można po tej cenzurze powiedzieć: tak Kościół i wszyscy jego członkowie mogą bezpiecznie nauczać. Jeśli więc i ja tak od lat nauczam, jestem nie „odmieńcem” albo „pomyleńcem”, lecz pozostaję w nurcie zdrowej nauki Kościoła.
Cytaty z książki opatruję datą, numerem i literą zdania lub akapitu. Podkreślenia w tekście pochodzą ode mnie. Książka jest do nabycia w wyd. Vox Domini, jest też na stronie internetowej tegoż wydawnictwa w postaci elektronicznej.
Vacallo (Szwajcaria), 4.06.1995, Uroczystość Zesłania Ducha Świętego
546. Języki ogniste
c W duchowym Wieczerniku Mojego Niepokalanego Serca powinno obecnie dokonać się cudowne wydarzenie drugiej Pięćdziesiątnicy, której wzywacie i oczekujecie.
d Na nowo zstąpią na Kościół i całą ludzkość cudowne ogniste języki.
e Języki Boskiego ognia przyniosą ciepło i życie ludzkości, która stała się obecnie zlodowaciała z powodu egoizmu i nienawiści, przemocy i wojen. Wysuszona ziemia otworzy się przez to na tchnienie Bożego Ducha. On przemieni ją w nowy i cudowny ogród, w którym Najświętsza Trójca ustanowi Swoją stałą siedzibę pośród was.
f Języki ognia zstąpią, aby oświetlić i uświęcić Kościół, który przeżywa mroczną godzinę Kalwarii; na Kościół, uderzony w swoich pasterzach; na Kościół zraniony w swoim stadzie, opuszczony i zdradzony przez swoje dzieci; wystawiony na gwałtowny wiatr błędów; ogarnięty utratą wiary i odstępstwem.
g Boski ogień Ducha Świętego uzdrowi go z wszelkiej choroby, oczyści z wszelkiej plamy i wszelkiej niewierności, przyoblecze nowym pięknem, okryje blaskiem w taki sposób, że będzie on mógł odnaleźć całą swą jedność i świętość. Wtedy Kościół da światu świadectwo o Jezusie – pełne, powszechne i doskonałe.
h Języki ognia zstąpią na was wszystkich, Moje biedne dzieci, tak zwiedzione i oszukane przez szatana i przez wszystkie złe duchy, które w tych latach odniosły swój największy tryumf. Zostaniecie oświeceni tym Bożym światłem i ujrzycie samych siebie w zwierciadle Bożej prawdy i świętości.
i Będzie to jakby sąd w pomniejszeniu, który otworzy wasze serca na przyjęcie wielkiego daru Bożego Miłosierdzia.
j Wtedy Duch Święty dokona nowego cudu powszechnej przemiany w sercach i w życiu wszystkich: grzesznicy się nawrócą, słabi zostaną podtrzymani, chorzy zostaną uzdrowieni, oddaleni powrócą do domu Ojca, ofiary podziału i rozdzielenia odnajdą pełnię jedności.
k Dokona się tak cud drugiej Pięćdziesiątnicy. Nadejdzie on poprzez tryumf Mojego Niepokalanego Serca w świecie.
l To dopiero wtedy ujrzycie, jak ogniste języki Ducha Miłości będą odnawiać cały świat, który zostanie całkowicie przemieniony przez największe ujawnienie się Bożego Miłosierdzia.
**********
554. 7.10.1995
k Otwieram Panu nowe drogi na Jego powrót, którego oczekuje On z całą Swą ojcowską miłością.
l Wzywam Moje małe dzieci do stania się narzędziami zbawienia dla wszystkich. I tak cicho i pokornie przygotowuję codziennie i rozszerzam pośród was Królestwo Boże.
m Moje całkowite zwycięstwo dokona się poprzez tryumf Mojego Niepokalanego Serca na świecie. Cud Bożego Miłosierdzia odnowi wtedy oblicze tej ziemi i stanie się ona pachnącym i pięknym ogrodem, w którym Najświętsza Trójca przejrzy się z upodobaniem i otrzyma od całego stworzonego Wszechświata największą chwałę.
*********
Vacallo, 26.05.1996, Uroczystość Zesłania Ducha Świętego
574. Druga Pięćdziesiątnica
c – Druga Pięćdziesiątnica nadejdzie, aby przynieść ludzkości – która stała się ponownie pogańska i żyje pod potężnym wpływem Złego – pełną komunię życia z jej Panem, który ją stworzył, odkupił i ocalił. Cudowne i duchowe języki ognia oczyszczą serca i dusze wszystkich, którzy ujrzą samych siebie w Światłości Bożej i zostaną przeszyci ostrym mieczem Bożej Prawdy.
d – Druga Pięćdziesiątnica przyjdzie, aby poprowadzić cały Kościół na szczyt Jego wielkiego blasku. Duch Mądrości poprowadzi go do doskonałej wierności Ewangelii; Duch Rady będzie mu towarzyszył i pocieszy go w jego uciskach; Duch mocy poprowadzi go do dawania codziennego, heroicznego świadectwa Jezusowi. Przede wszystkim Duch Święty udzieli Kościołowi drogocennego daru jego pełnej jedności i największej świętości. To dopiero wtedy Jezus przyniesie mu Swe Królestwo chwały.
e – Druga Pięćdziesiątnica ogarnie serca, aby je przemienić i uczynić wrażliwymi i otwartymi na miłość, pokornymi i miłosiernymi, wolnymi od wszelkiego egoizmu i wszelkiej złośliwości. Wtedy Duch Święty przemieni serca kamienne w serca z ciała.
f – Druga Pięćdziesiątnica spali ogniem Boskiej miłości grzechy, które zaciemniają piękno waszych dusz. W ten sposób na nowo powrócą one do pełnej wspólnoty życia z Bogiem, staną się uprzywilejowanym ogrodem Jego obecności. W tym świetlistym ogrodzie rozkwitną wszystkie cnoty, pielęgnowane ze szczególną troską przeze Mnie, waszą niebieską Ogrodniczkę.
g – […] Narody staną się wtedy częścią jednej wielkiej rodziny, zgromadzonej i pobłogosławionej obecnością Pana pomiędzy wami.
**********
Marsylia (Francja), 18.05.1997, Uroczystość Zesłania Ducha Świętego
595. W światłości Jego prawdy
b Duch Święty da Swoje doskonałe świadectwo.
c To świadectwo Ducha przekona świat o grzechu.
d W świetle Jego Prawdy cała ludzkość zrozumie przepaść, w którą pozwoliła się wprowadzić przez szatana pragnącego w niej i przez nią powtórzyć gest pychy swego odrzucenia Boga i Jego Prawa.
f [Ludzkość] przez Boski ogień Ducha Świętego zostanie całkowicie oczyszczona, by mógł powrócić ten ogród, w którym Najświętsza Trójca otrzyma Swą największą chwałę.
g To świadectwo Ducha odnowi dogłębnie Kościół.
h W świetle Jego Prawdy Kościół zobaczy siebie samego w całej swej ludzkiej słabości i zostanie uleczony ze swego kryzysu wiary, uwolniony z zasadzek błędów, które rozszerzyły w nim głęboką ranę odstępstwa i niewierności.
i Odnowiony przez Boski ogień Ducha Świętego cały Kościół będzie odzwierciedlać chwałę swego Pana i stanie się Oblubienicą wierną i czystą, całą piękną, bez skazy i zmarszczki, na podobieństwo swej Niebieskiej Mamy.
j To świadectwo Ducha doprowadzi was do zrozumienia całej Prawdy.
k W świetle Jego Prawdy wszystkim ukaże się zbawcza moc Ewangelii Jezusa, który wszędzie rozszerzy Swój Boski blask. I tak będzie się słuchać Jezusa w Jego słowie, pójdzie się drogami przez Niego wyznaczonymi, będzie się naśladować Jego życie i uwielbiać Jego Osobę.
l Nadeszła godzina, w której wszyscy powinni uwielbić Mojego Syna Jezusa. Przez cud Drugiej Pięćdziesiątnicy ludzkość uzna na nowo Jezusa Chrystusa za swojego Odkupiciela i za swojego jedynego Zbawiciela.
m Wtedy Duch Święty otworzy serca i dusze na przyjęcie Chrystusa, który powróci do was w blasku Swojej Boskiej chwały.
n Tak Moje Niepokalane Serce odniesie w końcu Swój wielki tryumf.
**********
Rubbio (Vicenza), 6.08.1997, Święto Przemienienia Pańskiego
597. Król wiecznej chwały
b Jak przed trzema apostołami – Piotrem, Janem i Jakubem – [Jezus] przemienił się na górze Tabor, tak i wam się ukaże w blasku Swojej Boskiej chwały, gdy ze Mną wstąpicie na świętą górę pokory i małości, miłości i czystości, milczenia i modlitwy.
j Król wiecznej chwały. Gdy Jezus powróci w Swej Boskiej chwale i ukaże się całej ludzkości, każdy będzie wezwany do przeżycia takiego samego doświadczenia, jakie Piotr, Jakub i Jan przeżyli na górze Tabor. Jezus bowiem ukaże się w Swoim blasku i ludzkość zostanie całkowicie przekształcona przez największą wspaniałość Jego Boskości.
k Cały świat ogłosi wtedy Jezusa Chrystusa Synem Bożym, obrazem doskonałym Ojca, Słowem, które stało się człowiekiem, jednym i jedynym Zbawicielem – Tym, przez którego wszystko się stało i który ma potęgę podporządkować Sobie wszystko. Jezus przyniesie Swe królestwo na świat i nastanie królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.
**********
Sale (Aleksandria), 21.11.1997, Ofiarowanie N.M.P.
601. Podobni do Jezusa Ukrzyżowanego
c Podobni do Jezusa Ukrzyżowanego w waszej codziennej kapłańskiej posłudze. Nadeszły czasy kiedy wy, Moi najmilsi synowie, powinniście wypić aż do dna gorzki kielich, przygotowany wam przez Ojca Niebieskiego. Wzrastają wewnętrzne cierpienia, wywołane waszymi własnymi ograniczeniami, ludzką nędzą, przez to, że odczuwacie w waszym życiu ciężar waszej tak wielkiej słabości. Głębokie cierpienia wzrastają też z powodu niezrozumienia i odsuwania was na bok, co często was dotyka. Proszę was, żebyście skosztowali bolesnej godziny w Getsemani. d Podobni do Jezusa Ukrzyżowanego szczególnie w licznych cierpieniach zewnętrznych. Potrzebuję waszego kapłańskiego cierpienia. Także dla każdego z was przygotowałam chwilę osobistego ukrzyżowania.
f Upodabniam was do Mojego Ukrzyżowanego Syna zwłaszcza poprzez cierpienia fizyczne, jakie znosicie ulegle i z miłością. Ja zaś jestem przy was z tą samą macierzyńską troskliwością, z jaką trwałam przy boku Jezusa w chwilach Jego krwawej Męki i ofiary na Krzyżu.
h Odwagi! Podejmijcie na nowo drogę ufnie i z nadzieją. Zbliżacie się do chwil łaski, w których ujrzycie spływające na świat potoki Bożego Miłosierdzia. Świat zostanie wtedy oczyszczony przez Boski ogień Miłości i będzie całkowicie odnowiony, ażeby Jezus mógł przynieść wam Swe Królestwo Łaski i świętości, sprawiedliwości, miłości i pokoju.
**********
Vacallo (Szwajcaria), 8.12.1997 Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
602. Otwórzcie drzwi Chrystusowi
k Otwórzcie drzwi Chrystusowi. Otwórzcie drzwi życia Chrystusowi, gdy powróci w blasku Swej chwały. Życie chrześcijańskie powinno być zawsze ukierunkowane na to oczekiwanie. Dlatego też zaprasza was do życia w ufności i wielkiej nadziei. Z dziecięcym oddaniem pozwólcie się nieść w ramionach Ojca Niebieskiego. l Wtedy każdy dzień tego bolesnego czasu przeżyjecie pogodnie i radośnie. Cierpienia bowiem chwili obecnej nie są porównywalne z oczekującą was chwałą, kiedy Chrystus ukaże się i kiedy ujrzycie Go takim jakim jest, w całym oślepiającym blasku Jego Boskiego piękna.
4. Rozwiązanie tajemnicy „iskry z Polski”.
Jak widzimy, Matka Boża, Prorokini Końca Czasów (nie końca świata!), przybliża nam dość szczegółowo zarówno same wydarzenia, które składają się na pojęcie Powtórnego Przyjścia Jezusa albo Jego Paruzji, jak też ich klimat duchowy oraz cel, który stawia sobie Bóg: doprowadzić dusze ludzkie i otaczający nas świat do stanu doskonałości. Nie nastąpi to bez udziału i zaangażowania całego Kościoła. Ofiarę dzieci Kościoła jego Matka porównuje do tej na Kalwarii, zaś moment przełomowy – spotkanie osobiste każdego z Jezusem – ma mieć najwyraźniej podwójny charakter: ekstazy Taboru, ale także bolesnego sądu. Wszyscy „ujrzą samych siebie w Światłości Bożej i zostaną przeszyci ostrym mieczem Bożej Prawdy”.
Matko Najświętsza, nasza Nauczycielko, a co z Polską…? Gdzie tu miejsce dla naszej „iskry”?
– Wydarzenia, które wam zapowiedziałam – taką wyobrażam sobie odpowiedź Maryi – będą wstrząsem dla całej ludzkości, zupełnie do nich nieprzygotowanej. Czyż Mój Boski Syn nie zapowiadał, że przyjdzie niespodziewanie – jak złodziej w nocy, jak oblubieniec powracający z wesela, jak gospodarz po długiej podróży? Jego przyjście będzie się wiązało z oczyszczeniem ziemi nie tylko z grzechu, ale także z grzeszników, zamykających przed Nim serca, chociaż mieli czuwać i oczekiwać Go z miłością. Ewangeliści zapisali Jego słowa budzące grozę, gdyż mówił o ciemnościach zalegających ziemię i o morskiej nawałnicy, wdzierającej się na lądy. A czy Ja sama nie ostrzegałam was, że całe nieposłuszne narody zginą, a żywi będą zazdrościć umarłym? W tylu miejscach objawień naświetlałam te wydarzenia!
Mój Boski Syn, w oparciu o swoje przypowieści, wielokrotnie kierował do swoich słuchaczy, ale także do całej ludzkości wszystkich czasów, jakże mocne i znamienne wezwanie: „Czuwajcie!” Pierwsi chrześcijanie czekali na Jego powrót tak intensywnie i w takim napięciu, że sprzedawali majątki, nie chcieli zawierać małżeństw czy nawet podejmować pracy. Za to teraz prawie wszyscy ignorują to Jego wezwanie, i to nawet tym wyraźniej, im bliżej jest Jego przyjście! Dlatego przychodzę do Polski – do tego kraju, który od dawna sama wybrałam na swoje królestwo; przychodzę z nadzieją, że Moje najmniejsze (takimi też są we własnych oczach) dzieci odpowiedzą na Moje wezwanie.
Wiecie, jak z dzieci-pastuszków ukształtowałam sobie w Fatimie mężnych apostołów: najpierw pokazałam im piekło, w którego istnienie wątpią dzisiaj ludzie. Gdy dzieci przejęły się strasznym losem potępionych na wieki (chociaż trudno im było pojąć nieskończoność tej męki), zapragnęły ratować od piekła kogo się tylko da, i to nawet za bardzo wysoką cenę. Niektóre ich umartwienia Mnie ofiarowane byłyby zbyt trudne nawet dla dorosłych.
Wiem, że i wy przejmujecie się strasznym losem żyjących w grzechach ciężkich, a często macie ich nawet w gronie swoich najbliższych. Nie wymagam od was wielkich umartwień, ale przede wszystkim przyjęcia tych trudów, doświadczeń i niewielkich cierpień, które miłujący Bóg na was dopuszcza. Jeśli je przyjmiecie bez buntu, to już wiele, ale to jeszcze nie wszystko. W pełni staną się one waszym krzyżem, a więc i narzędziem apostolstwa na rzecz tych zagrożonych, gdy je nie tylko przyjmiecie, ale i ofiarujecie Ojcu Niebieskiemu dla uratowania tamtych.
To prawda, że jesteście bardzo niedoskonali, a więc towarzyszy wam świadomość, że i wasza ofiara ma niewielką wartość. Przekonanie to powiększa piekielny przeciwnik, który wam to wmawia, a ponadto straszy was nadmiernym ciężarem krzyża, który mógłby was „przywalić”. On wie doskonale, ile traci dusz, nad których zdobyciem pracował całymi latami, więc chce was zniechęcić do tego dzieła. Mówię wam jednak, że od waszej ofiary Bóg uzależnił zbawienie wielu i dlatego nie możecie Go zawieść! On sam nadaje wartość waszym niedoskonałym ofiarom, gdy jednoczycie się z Jego Synem, patrzy na was przez Jego otwarte rany. On przyjmuje maleńką kroplę waszej ofiary i łączy ją z oceanem Najświętszej Ofiary, a wtedy ta kropla staje się oceanem. Jako żertwy ofiarne, rozpięte na codziennym krzyżu, możecie w sposób niepozorny, a nawet nieznany ani wam samym, ani innym ludziom, dokonać najwspanialszej w całym waszym ziemskim życiu rzeczy: pomóc się zbawić choćby jednemu człowiekowi… a nawet… całej ludzkości! To właśnie wasze zjednoczenie z Jezusem nadaje wartość waszym apostolskim czynom, do których – jak widzicie w Fatimie – zdolne są nawet małe dzieci. Powołuję więc was, którzy to zaczynacie rozumieć, do utworzenia „iskry”, zapowiedzianej przez Mojego Boskiego Syna. Mogę was powoływać, gdy tylko zaczyna was przenikać Boski Ogień, uzdalniający was do bycia żertwą ofiarną.
Wiem, że wielu z was już wcześniej weszło na tę drogę. Składaliście swoje ofiarki – jak to obrazowo ujął Mój ukochany syn, święty Ludwik Grignion – na złotej „tacy” Mojego Niepokalanego Serca, bym mogła zanieść je przed tron Boga. Na tej „tacy” – pisał on – nawet nieforemna marchewka ubogiego rolnika jest przez Boga przyjęta jako cenny dar. Teraz bądźcie przekonani, że wasz dar nabiera większej wartości, niż kiedykolwiek dotychczas. Potrzebny jest całej zagrożonej ludzkości. Powiedziałam o tym Mojej ukochanej córce, ukrytej zakonnicy węgierskiej, już 60 lat temu. Dałam wam przez nią także wspaniałe obietnice. Oto Moje słowa:
„Moje dzieci, cały świat jest w niebezpieczeństwie – pokój, moralność, miłość, wiara. Wzywam więc was do apostolstwa – was, wybranych – żeby Bóg za cenę waszej ofiary, ochoczo złożonej z życia, wylał strumień swego Miłosierdzia. Możecie uratować od potępienia niezliczoną liczbę dusz, jeśli cierpliwie nieść będziecie cząsteczkę krzyża Mojego Boskiego Syna, którą On wam ofiarował.
Wkrótce świat ujrzy tyle śmierci, cierpienia i spustoszenia, jakiego nigdy nie było od początku czasów. Proszę was, pomóżcie Mi zbawić Moje dzieci. Sama nie mogę ich uratować – potrzebuję waszych rąk, waszych serc, waszej współpracy, waszych ofiar i cierpień za te dzieci. Złóżcie siebie w ofierze zadośćuczynienia, żeby wiele dusz zostało uratowanych przed nadejściem na świat utrapień. Co mam uczynić, żebyście zrozumieli, że godzina już wybiła, a kto nie jest przygotowany do uczty, będzie usunięty na zawsze bez nadziei przebaczenia?! Proszę was o pomoc, o ostatni wysiłek na te niezwykłe czasy. Pomóżcie Mi, waszej Matce, wyrwać z rąk szatana synów rozproszonych i przewrotnych. Co to za ból!!!… PrzecieżJezus przelał za nich swoją Krew, a oni wyrzekają się wiecznego szczęścia, wybierając piekło!!! Bądźcie gotowi, bo Bóg, Sędzia Sprawiedliwy, przychodzi sądzić i otworzyć Królestwo Miłości.
Pięć obietnic dla dusz-ofiar:
1. Imię ich zostanie zapisane w miłością gorejącym Sercu Jezusa i Niepokalanym Sercu Maryi.
2. Przez swoją ofiarę, zjednoczoną z zasługami Jezusa, uratują wiele dusz od wiecznego potępienia. Zasługi ich ofiar rozciągną się na dusze aż do końca świata.
3. Nikt z członków ich rodzin nie zostanie potępiony, i to nawet wtedy, gdyby zewnętrzne pozory na to wskazywały: zanim ich dusza odłączy się od ciała, uzyskają łaskę żalu doskonałego.
4. W dniu, w którym złożą siebie Bogu w ofierze, zostaną uwolnieni z czyśćca członkowie ich rodzin.
5. W godzinie ich śmierci będę ich wspierać i towarzyszyć im – z pominięciem Czyśćca – [przed oblicze] Chwalebnej Trójcy Przenajświętszej, gdzie zajmą miejsce przygotowane im przez Pana i będą razem ze Mną szczęśliwi”.
Idąc tą drogą apostolstwa, wypełnicie swoje powołanie kapłańskie. Wynika ono nie ze święceń, lecz z Chrztu i z Bierzmowania, a polega na składaniu Bogu w ofierze samego siebie. O takim powołaniu, niezmiernie wzniosłym, mówił Mój Boski Syn tejże wybrance na Węgrzech: „Moje dzieci, każda poszczególna dusza, która z miłości do Mnie i do bliźniego składa siebie na tym ołtarzu ofiarnym, pomnaża stokrotnie chwałę Mojego Ojca i radość Mojej Matki. Zbudźcie się, Moje dzieci, i napełniajcie się coraz większą gorliwością! Mój Kościół święty jeszcze nigdy nie potrzebował tylu bezinteresownych ofiar co teraz. W miejsce wielu niewiernych kapłanów powołałem do życia Moich rybaków dusz (domyślne: dusze-ofiary, a więc osoby konsekrowane i ludzi świeckich). Ci są kapłanami Serc Jezusa i Maryi, powołanymi przez Pana, by w ciszy pracowali dla chwały Bożej i zbawiania dusz. Waszym serdecznym aktem strzelistym niech będą słowa:
Przyjdź Duch u Święty i przy gotuj serca na panowanie płomiennej miłości Dwóch Najświętszych Serc ”.
5. „Iskra z Polski”… już wykrzesana…? Moje świadectwo.
Jeśli całą moją powyższą argumentację – za i przeciw „iskrze” – uzna ktoś za logicznie uzasadnioną i to uzasadnienie trafi mu do przekonania – pozostaje mu ostatni krok: uznać, że ta „iskra” już zaistniała, a teraz musi tylko w pełni rozbłysnąć i ogarnąć wszystkie serca do niej powołane przez Boga. Mamy prawo sądzić, że gdy to nastąpi, Pan Jezus przyjdzie na ziemię, by ustanowić na niej swoje Królestwo!
Gdy ktoś w internetowej wyszukiwarce wpisze: iskra z Polski, będzie mógł obejrzeć amatorski film z mojej kaplicy, może niezbyt doskonały, ale na pewno „historyczny”. Widać na nim (20 grudnia 2014 roku, na zakończenie Mszy świętej z homilią, poruszającą apostolstwo „iskry”), jak pierwszych kilkanaście osób, odważnie rozkrzyżowując ręce, wypowiada przed ołtarzem słowa ofiarowania się Bogu za ludzkość w obliczu zbliżającej się Paruzji. Osoby te były kształtowane od lat w „Szkole Krzyża”, co roku w Wielki Piątek ponawiały swoją ofiarę, więc były do tego przygotowane. Nowością było „maksymalne podniesienie poprzeczki”: objęcie własną ofiarą całej ludzkości. Od tamtej pory wiele osób wkroczyło na tę drogę, odpowiadając na mój apel, zamieszczony w internecie na stronie „wobroniewiaryitradycji”, lecz ich liczbę zna tylko Bóg.
W książce „W Szkole Krzyża”, wydanej przez Michalineum, odpowiadam (w tomie I) na wiele pytań i wątpliwości, związanych z naszym krzyżem, np. czy niesie go ten, kto nie cierpi, albo jak to jest z leczeniem, gdy ktoś swoją chorobę ofiarował Bogu jako krzyż. W tomie II zamieszczam m.in. wstrząsającą modlitwę, której nauczył nasz Pan włoską mistyczkę Marię Valtortę: „Dzięki Ci, Panie, za dar bólu” (str. 167). Tak modli się schorowana kobieta, która apostołuje w swoim łóżku, uważając się za duszę-ofiarę. Nie jest prawdą, że to obraz „ponury”, gdyż Maria jest wspierana nieznanymi nam łaskami i darami Bożymi, niosącymi jej pociechę, moc wewnętrzną, radość. Łask nigdy nie zabraknie żadnej z dusz-ofiar, możemy być tego pewni. Te dzielne szeregi walczących o Boże Królestwo na pierwszej linii frontu obejmuję swoim kapłańskim błogosławieństwem codziennie o 15-tej, w Godzinie Miłosierdzia, wspieram także swoją modlitwą w każdej Mszy świętej.
Pytającym, jak przyłączyć się do naszej „iskry”, wyjaśniam, że zawsze, nawet przy grupowym poświęceniu się Bogu za ludzkość, chodzi o akt osobisty (tekst zamieszczę na końcu), który równie dobrze może być odczytany w ciszy własnego domu. Gdyby ktoś nie odczytał zaproponowanych tu słów, lecz posłużył się własnymi i potwierdził je – choćby bardzo krótkie – swoim „Amen”, na pewno jego ofiara będzie przez Boga przyjęta. Będzie też go obowiązywać kroczenie tą drogą aż do ewentualnego wyraźnego odwołania. Tak jest: w każdej chwili jest wolny i może się wycofać, mówiąc o tym Bogu. Mogłoby to nastąpić np. wtedy, gdyby codzienny krzyż uznał za zbyt ciężki i jako takiego nie chciałby go dłużej nieść. Gdyby później ujrzał go w innym świetle, zawsze może na tę drogę powrócić.
Niech nikt nie wątpi, że to piękne, choć na co dzień ukryte, powołanie nabiera właśnie teraz szczególnego znaczenia. Świadczą o tym chociażby wyżej cytowane słowa Pana Jezusa z orędzi na Węgrzech: „Mój Kościół święty jeszcze nigdy nie potrzebował tylu bezinteresownych ofiar co teraz”. Nie obawiajmy się: ta „akcja ratunkowa” nie potrwa długo, gdyż wkrótce doczekamy świata odnowionego, szczęśliwego, jakby „rajskiego”, bez dzisiejszych problemów. A przede wszystkim cieszmy się tym, że możemy pomóc innym w drodze do Nieba, dzięki czemu będziemy przez całą wieczność radować się także ich szczęściem, a z nami całe Niebo. Bo czyż nie jest „większa radość w Niebie z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z 99 sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”?
Jeśli przyjąć, że „Iskrę z Polski” tworzy każdy, kto ofiaruje się za ludzkość i jej nawrócenie, moja osoba przestaje tu mieć już teraz jakiekolwiek znaczenie. Sama idea podjęcia i ofiarowania Bogu osobistego krzyża jest w Kościele od dawna znana i nie kwestionowana, chyba że przez Lutra i jego współwyznawców. Nie muszę więc podejmować podróży na inny kontynent, by ją głosić. Chyba pozostaje mi tylko to, co nadal uważam za swój obowiązek: wspierać duchowo szeregi apostołów, i to niezależnie od tego gdzie będę. Jestem przekonany, że jedni drugim przekażą to, co sami uznali za ważne i cenne, że „nie zakopią skarbu w ziemi”, lecz będą dobrze z niego korzystać. Bóg będzie wzrastał w życiu tych osób tym wyraźniej, im bardziej będzie malał Jego sługa, zgodnie z „regułą”, sformułowaną przez świętego Jana Chrzciciela (J 3,30). Nie mam żadnego powodu do przypisywania sobie czegokolwiek. Patron dnia dzisiejszego (26 czerwca), Escrivá de Balaguer, słusznie mnie poucza: „Nie zapominaj, że jesteś… koszem na śmieci. Toteż jeśli zdarzy się, że Boski Ogrodnik […] napełni cię wspaniałymi kwiatami – ani ich woń, ani barwy upiększające twoją brzydotę nie powinny wbijać cię w dumę […]. Jesteś pojemnikiem na odpadki” („Droga” 592).
Mimo wszystko czuję, że na samym końcu ta „śmietniczka” powinna jeszcze się odezwać…! Z zażenowaniem odważam się na zakończenie powierzyć Czytelnikom garść osobistych wspomnień. Przed laty mój spowiednik, profesor seminarium zmarły w opinii świętości, sugerował mi opisanie mojej drogi życiowej – działania Boga w mojej duszy – jednak wówczas nie byłem w stanie tego wykonać. Teraz uczynię to fragmentarycznie ze względu na zadanie, które mi Bóg powierzył.
Nikt z mojej rodziny nie miał pojęcia, że prowadzę „podwójne życie”: to zwykłe, codzienne, podlegające naturalnemu rozwojowi, i duchowe, wykraczające znacznie ponad mój wiek, będące pod kontrolą mieszkańców Nieba. Jest pewne, że jako trzylatek wiedziałem z całkowitą pewnością, że będę kapłanem, choć nikt z dorosłych o tym ze mną nie rozmawiał. Bardzo możliwe, że mogłem już wtedy mieć za sobą przeżycie, które teraz opiszę.
Od początku któregoś roku liczyłem w napięciu kolejne miesiące – widzę do dzisiaj tę tarczę kalendarza, podobną do tarczy zegara z przesuwającą się wskazówką, jak też zmieniające się pory roku. Nie mogłem doczekać się chwili, zapowiedzianej mi przez kogoś z Nieba. Miało to być osobiste spotkanie z Bogiem. Pamiętam nie tylko napięcie, ale coś więcej: wewnętrzne wyciszenie, radość, a zarazem świadomość powagi czy doniosłości zbliżającego się wydarzenia.
Nadszedł wreszcie oczekiwany dzień. Najświętsza Maryja Dziewica wzięła mnie na ręce – tak zwyczajnie, jak matka swoje małe dziecko – i zaniosła wprost przed Oblicze Boga. Słowo „Oblicze” jest tu chyba właściwsze niż „tron”, chociaż Bóg rzeczywiście siedział na tronie. Była to Postać, której nie pamiętam wyglądu, a tylko kolosalną wielkość. Maryja, jakby unosząc się w przestrzeni, trzymała mnie na wprost Bożego Oblicza. Obecny był chyba cały Dwór Niebieski – otaczali mnie Aniołowie i Święci, jakoś uczestniczący w tym wydarzeniu, jakże mali w porównaniu z Siedzącym na Tronie.
Pewno padły jakieś słowa, których nie pamiętam, w każdym razie powierzona mi została ważna misja, która zapisała się w mojej podświadomości. Później wiele razy byłem duchem porywany „na niebo”, a unosząc się jakby w stanie nieważkości, chłonąłem różne tajemnicze pouczenia Boże. Charakterystyczne dla nich było to, że mnie zachwycały i pociągały, budząc gorące pragnienie „zanurzenia się” w nich jeszcze głębiej, a za chwilę doświadczałem cichego żalu, że ani nie mogę się w nich dalej „zanurzać”, ani sformułować w ziemskim języku, który by mi pozwolił je zapamiętać i przekazać innym. Pozostawało jednak głębokie przeświadczenie, że to co poznałem nigdy nie przeminie i jest moim skarbem, z którego będę mógł i umiał czerpać w przyszłości, o co sam Bóg się zatroszczy.
I chyba tak właśnie nieraz bywa: używam rozumu, zastanawiając się nad jakimś zagadnieniem czy prawdą, „dostrajam odbiornik duchowy”, i w pewnym momencie nagle przychodzi olśnienie: przecież to takie proste i jasne! Bardzo możliwe, że już kiedyś ktoś mi tę prawdę naświetlił, a teraz tylko wpadłem na jej trop i mogłem ją rozpoznać. Dotyczy to, być może, także zagadnienia w tej chwili poruszanego: „iskry z Polski”.
Przy okazji wspomnę, że nocami, lecz już w oparciu o wyobraźnię i pamięć wyobrażeniową, bywałem jako dziecko przenoszony w różne miejsca. Niektóre z nich widziałem takimi, jakimi były w tamtej chwili, a potem przyszłą ich przemianę, i to niekiedy tak uderzającą, że aż mnie szokowała. I tak, na przykład, wieś w której się wychowałem, liczącą wówczas dwadzieścia domów, widziałem jako dzielnicę miasta: zabudowane pola i ugory (te były wtedy placami naszych zabaw), a zamiast piaszczystych dróg z wyżłobionymi przez wozy konne koleinami – wyasfaltowane ulice… Bywałem także w miejscach zupełnie sobie nieznanych, które później, na przestrzeni lat, rozpoznałem po charakterystycznych szczegółach.
Zapamiętałem również miejsca z dalszej (wówczas) przyszłości, z których emanowało to piękno i ta atmosfera, którą próbowałem nieudolnie oddać w swojej powieści „Z Aniołem do Nowego Świata”. Jestem przekonany, że wkrótce ci mieszkańcy ziemi, których Bóg uzna za godnych życia w tym „Nowym Świecie”, będą mogli zweryfikować to co opisałem, a za czym – jak niektórzy z czytelników mi powiedzieli – już dzisiaj tęsknią…
Ostatnie z serii moich najbardziej wzniosłych spotkań z Bogiem miało miejsce w czasie nocnej modlitwy w kościele, w którym byłem proboszczem, około 1983 roku. Było to przeżycie Powtórnego Przyjścia Jezusa. Doświadczyłem go w sposób tak realistyczny, że wyszedłem z kościoła z głębokim przekonaniem, że w tej chwili podobne doświadczenie stało się udziałem wszystkich mieszkańców ziemi. Powoli i z trudem uświadamiałem sobie, że ponieważ nikt się nie obudził – świadkiem Paruzji byłem tylko ja sam, ale wkrótce będzie nim cała ludzkość.
Teraz wiem, co znaczą słowa aniołów z Góry Oliwnej: „Ten Jezus, wzięty od was do Nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do Nieba” (Dz 1,11). „Tak samo” znaczy: w swojej chwale, w ogromnym blasku, w mesjańskim majestacie. Będzie to chwała przyćmiona, a blask na tyle stonowany, by mogły go oglądać nasze ziemskie oczy. Przyjdzie nasz Pan w otoczeniu aniołów. Będzie to dla ludzi jakby krótka ekstaza, i to także dla tych, którzy Jezusa nie znali, a nawet Go odrzucili. Ekstaza polegająca na tym, że na chwilę stracą świadomość istnienia świata zewnętrznego, a zatoną w przeżywaniu wizji o charakterze czysto duchowym.
Ten pierwszy moment spotkania z Panem będzie piękny i podniosły, jednak inaczej przeżyją go ci, którzy Jezusa kochali i dla Niego żyli, a inaczej pozostali. Pierwsi z radością przylgną do Niego i będą sycić się Jego miłością, drudzy natomiast będą onieśmieleni, a niektórzy wręcz przestraszeni. Jest zrozumiałe, że gdy dziecko chce ofiarować swojemu tacie „cenny skarb”, by sprawić mu radość, zachowuje się inaczej niż to dziecko, które w czymś zawiniło i dlatego opuszcza przed nim ze wstydem głowę, a nawet ucieka od niego jak najdalej w obawie przed karą.
Za chwilę całkowicie zmieni się charakter wizji: wszyscy mieszkańcy ziemi będą oglądać całe swoje życie od czasu, gdy jako dzieci nauczyli się odróżniać dobro od zła. Ogląd ten będzie zasadniczo różnił się od naszego zwykłego rachunku sumienia, gdyż pozwoli nam spojrzeć na każdy szczegół przeszłego życia oczyma samego Boga. Bóg odsłoni przed nami nie tylko same czyny wraz z większym lub mniejszym stopniem udziału w nich naszego rozumu i woli, ale coś więcej: konsekwencje naszych czynów, sięgające daleko w przyszłość, w życie innych ludzi.
Chyba nic nie naświetli nam lepiej tego czekającego nas wydarzenia jak opis tego, co przeżyła Gloria Polo, autorka książki „Trafiona przez piorun”. Ta boliwijska lekarka nazywana była przez swoje otoczenie „świętą” ze względu na to, że pomagała wielu osobom, choć nie zawsze do dobrego. Uwierzywszy w swoją „świętość”, przeżyła ogromny szok, gdy będąc w śmierci klinicznej, zobaczyła nie tylko całe swoje życie, ale także miejsce wiecznego potępienia, na które sobie zasłużyła. Poznała, w jak wielkim stopniu łamała kolejne Boże przykazania i jak przez nią cierpieli i grzeszyli inni.
To Powtórne Przyjście Pana związane więc będzie z „małym sądem”, jak można go nazwać w odróżnieniu od Sądu Ostatecznego. Będzie to zarazem „ostrzeżenie” dla idących błędną drogą, gdy zobaczą, dokąd ona zmierza. Znalezienie się twarzą w twarz przed Jezusem może być strasznie trudne i bolesne dla tych właśnie ludzi, którzy w owym momencie może by i chcieli wrócić do Boga, lecz zabraknie im ufności w Boże Miłosierdzie, a ponadto siły, odwagi, determinacji – podobnie jak owadowi schwytanemu w sieć pająka. Jest bardzo możliwe, że ci, którzy wtedy będą umierać, mogą być pogrążeni w rozpaczy i buncie przeciwko Bogu, którego w ziemskim życiu znać nie chcieli. W momencie ich śmierci właśnie „iskra z Polski” może być dla nich ratunkiem, a więc ci, którzy już od dzisiaj ofiarowują za nich swój codzienny krzyż.
Uważam, że to przeżycie z 1983 roku było jakby klamrą, spinającą wizytę w Niebie we wczesnym dzieciństwie z całym moim późniejszym życiem. Zainspirowało mnie ono do odczytania na nowo Apokalipsy świętego Jana oraz innych ksiąg Pisma Świętego, zwłaszcza Ewangelii, Psalmów, „apokalipsy” Proroków Starego Testamentu. Owocem tej lektury jest „Litania Oczekujących Powrotu swego Pana”, wydrukowana po raz pierwszy przez wydawnictwo Michalineum w mojej książce „Z błogosławionymi Hiacyntą i Franciszkiem w XXI wiek” w roku 2000. Składa się ona z trzech równych części, opartych na bazie: I – Pisma Świętego Starego Testamentu, II – Nowego Testamentu oraz III – Maryjnych objawień charyzmatycznych, uznanych przez Kościół za nadprzyrodzone, połączonych ze sformułowaniami znanych mistyków i świętych.
Zdobyłem się także na wiele odważnych i zdecydowanych wypowiedzi na temat bliskiej już Paruzji, ustnych i pisemnych, do których należy „wywiad” dla TV Gloria z Barcelony (latem 2012 roku), zatytułowany „Widziałem Nowy Świat”, obecny na You Tube po polsku i po angielsku. Ponadto spotkanie z przychodzącym w Paruzji Jezusem dało mi siłę do znoszenia drwin, zwłaszcza ze strony księży, nazywających mnie „głosicielem końca świata”. Nikt z tych prześmiewców do dzisiaj nie potrafi odróżnić „końca świata” od „końca czasów”, a przecież to drugie określenie funkcjonuje już od dawna w objawieniach Maryjnych, uznanych przez Kościół za prawdziwe i nadprzyrodzone. Z myślą o tych źle poinformowanych rozpocząłem ostatnio wielką pracę nad wyodrębnieniem z Pisma Świętego zdań, wyraźnie odnoszących się czy to do powtórnego, czy to do ostatecznego (na Sąd Ostateczny) przyjścia Jezusa, wątpię jednak, czy będzie mi dane ją kontynuować, a cóż dopiero ukończyć…
Jeśli Bóg chce się kimś posłużyć do swoich własnych celów, musi go najpierw oczyścić z pychy, która należy do najgłębszych naszych ran, wyniesionych z Raju. Oczyszczenie to bywa zwykle bolesne i rozciągnięte w czasie. Tym bardziej bolesne, im bardziej ambitny jest dany człowiek, im bardziej uzdolniony i obdarowany. Na szczęście Miłosierny Bóg mnie nie oszczędzał, dopuszczając nieraz dotkliwe upokorzenia. Jestem Mu za to niezmiernie wdzięczny! Teraz, gdy naprowadził mnie na trop „iskry z Polski”, wydaje mi się, że na ziemi nie będę już Mu potrzebny i może mnie zabrać. Choć tęsknię za przepięknym „Nowym Światem”, w którym dane mi było bywać duchem, jednak bardziej tęsknię za Niebem. Mam nadzieję, że dana mi będzie wielka łaska użyźnienia swoją krwią ziemi pod zasiew Bożego ziarna, jak to miałem ukazane we wczesnym dzieciństwie. Czuwam więc i każdego dnia wołam: MARANA TA – PRZYJDŹ JEZU, PANIE, W SWEJ CHWALE DO NAS ZEJDŹ. MARANA TA – USŁYSZ WOŁANIE, BO SIĘ SPEŁNIŁY WIEKI.
Akt dla przyłączających się do „iskry z Polski”.
Może być zastąpiony własnymi słowami.
Warto go ponawiać w rocznicę przyłączenia się,
jak też w Wielki Piątek w zjednoczeniu z Jezusem-Ofiarą.
Ojcze Przedwieczny, / zbliża się godzina / Powtórnego Przyjścia na świat Twojego Syna, / związana z „Ostrzeżeniem”, / „małym sądem”, / „prześwietleniem sumień”. / Zanurzam więc wszystkich mieszkańców ziemi / w Najświętszej Krwi Jezusa, / ofiarowanej Tobie na ołtarzach świata. / Zanurzam ich w krwawych łzach, / płynących z figur i obrazów / Najświętszej Maryi Dziewicy oraz Świętych. /Zanurzam ich w trudzie i cierpieniach własnych, / składających się na mój codzienny krzyż. / Przez wszystkie dni, / dzielące nas jeszcze od Przyjścia Jezusa, / jednoczę swój krzyż z Jego Krzyżem, / a swoje serce z Jego Sercem. / Płomień swojej miłości / łączę z Ogniem Ducha Świętego, / rzuconym na ziemię przez Twojego Syna. / Jako ofiara za nawrócenie grzeszników ziemi / rozkrzyżowuję przed Tobą moje ręce / i tymi słowami oddaję się Tobie, mój Ojcze: / OTO JESTEM! / ŚWIĘTY BOŻE, / ŚWIĘTY MOCNY, / ŚWIĘTY NIEŚMIERTELNY, / ZMIŁUJ SIĘ NAD NAMI I NAD CAŁYM ŚWIATEM. / AMEN.
ks. Adam Skwarczyński
R., 27 czerwca 2015 r.
Pobierz:
1) “Iskra” do czytania z ekranu
2) “Iskra” do druku A4
3) “Iskra” druk broszury PDF
Kategoria:
Wydarzenia Tagged:
Iskra z Polski,
ks. Adam Skwarczyński