Quantcast
Channel: W obronie Wiary i Tradycji Katolickiej
Viewing all 5207 articles
Browse latest View live

O potępianiu słów kilka…

$
0
0

Potępianie grzechu, zła, jest wtedy prawdziwe i przynosi owoce, gdy:
1. Jeśli potępiasz grzech, zło, (czyn) a nie potępiasz człowieka, który zgrzeszył, który ma zawsze swoją godność i sam Bóg go nie potępia.
2. Potępianie grzechu w drugim człowieku z miłością do niego samego, nigdy nie może zamykać takiego człowieka na zaproszenie zmiany, gdyż czuje się kochany jako człowiek.
3. Potępienie nie może nigdy zablokować na życie – ani tego co potępia (bo uległ nienawiści wobec osoby), ani tego w którym potępia się grzech (bo nie poczuł miłości z Twojej strony)
4. Każde potępienia zła, które niesie za sobą jasny przekaz informacji, potępiające człowieka (sprawcę złego czynu) prowadzi do śmierci duchowej zarówno potępiającego zło, jak i potępionego.
5. Nigdy nie bądź katem człowieka, ale katem złego czynu, grzechu.
6. Walcz z grzechem, nie z człowiekiem.

Nie potępiajAutor: Brat Jan Hruszowiec OFMConv (fb)


Kategoria: Aktualności, Pomoc duchowa Tagged: Brat Jan Hruszowiec OFMConv, niepotępianie grzesznika, potępianie grzechu

Czwarta tajemnica fatimska

$
0
0

Prorocka misja Fatimy nie jest jeszcze wypełniona.
Kościół w roku 2000 ujawnił zapis trzeciej i ostatniej części tajemnicy fatimskiej. Wszystko, co przekazała światu Matka Boża w Fatimie, stało się znane i dostępne dla wszystkich. Po tym wydarzeniu Siostra Łucja zwróciła się do Jana Pawła II z prośbą o pozwolenie na wydanie książki, która zawierałaby odpowiedzi na pytania, jakie przez wiele lat ludzie z całego świata kierowali do fatimskiej wizjonerki. Nie będąc w stanie indywidualnie odpowiadać na każdy list, pragnęła uczynić to poprzez książkę, która ukazała się w 2001 r. pod tytułem: „Apele Orędzia Fatimskiego”.

Konsultor Kongregacji Nauki Wiary po zweryfikowaniu jej zawartości wyraził opinię, że mamy tu do czynienia z duchowym testamentem Siostry Łucji, który można by określić mianem Ewangelii według Fatimy.

Bóg chce nas ratować
Poznaliśmy zatem nie tylko treść fatimskiego przesłania, ale również sama wizjonerka dała nam do ręki konkretną pomoc w jego zrozumieniu. Trudno oczekiwać czegoś więcej, mając już tyle, a jednak jest jeszcze coś, co można by nazwać „czwartą tajemnicą fatimską”. Wiemy – i potwierdził to Kościół – że rzeczywiście Matka Boża Różańcowa ukazała się w 1917 r. w Fatimie trójce pastuszków. Nie tylko się ukazała, ale też przekazała konkretne orędzie. Również znamy je w całości, łącznie z trzema częściami fatimskiego sekretu.

I tu pojawia się pytanie: dlaczego dziś tak wiele osób znających Fatimę zatrzymuje się na samym fakcie objawień, czy też czeka na jeszcze jakieś nowe, domniemane sensacje? Znamy pełną treść orędzia. Wskazuje ono bardzo konkretne źródło wszelkiego zła na świecie – to pierwsza część tajemnicy. Mówi ponadto, że Bóg ofiarowuje nam pomoc przez Niepokalane Serce Maryi – to druga część sekretu. Jeśli jednak dalej będziemy trwać w grzechu, jeśli nie podejmiemy wskazanej przez Niebo drogi, doświadczymy strasznego oczyszczenia i cierpienia – o czym mowa w ostatniej części tajemnicy.

Recepta na świat bez wojen
Benedykt XVI w Fatimie w 2010 roku wypowiedział słowa, które lotem błyskawicy obiegły cały świat, a mianowicie: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona”. Wypowiedź ta obudziła w wielu przekonanie, że Fatima jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, a zatem musi istnieć jeszcze inny tekst fatimskiego sekretu. I znów pojawia się pytanie: dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na kolejne zdanie Papieża w tej samej homilii, który wszystko wyjaśnia w następujący sposób: „Człowiek może rozpętać cykl śmierci i terroru, ale nie może go zatrzymać… W Piśmie Świętym często widać, że Bóg poszukuje sprawiedliwych, aby ocalić miasto ludzkie, i to samo czyni tutaj, w Fatimie, kiedy pyta: ’Czy chcecie ofiarować się Bogu, by znosić wszelkie cierpienia, które On zechce na was zesłać w akcie zadośćuczynienia za grzechy, przez które jest obrażany i jako błaganie o nawrócenie grzeszników?’”.

Prorocka misja Fatimy nie jest wypełniona – uczy Papież. Co jest jednak prorocką misją Fatimy – czy zapowiedzi katastrof i apokalipsy? Fatima przepowiada nawrócenie Rosji, czas pokoju i nadejście triumfu Niepokalanego Serca Maryi. Czy te zapowiedzi stały się faktem? Nie! Zatem Fatima nie jest wypełniona. Stanie się to jednak wówczas, gdy odpowiemy czynem na wezwanie Boga, który, tak jak czytamy w Piśmie Świętym, poszukuje sprawiedliwych. Również w Fatimie Bóg pyta i wzywa do wynagrodzenia za grzechy, do modlitwy za grzeszników.

O jakiej tu modlitwie jest mowa? Przecież Maryja w Fatimie jednoznacznie pouczyła, że Bóg, aby ratować dusze biednych grzeszników, pragnie ustanowić nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Więcej! Aby nie było wojen, głodu, prześladowań sprawiedliwych itd., wskazane zostało, w sposób niebudzący żadnych wątpliwości, konkretne lekarstwo. „Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii Świętej w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju”.

Podejmijmy wezwanie Maryi
Dlaczego tyle mówimy o Fatimie, a ciągle jeszcze nie zauważamy jednoznacznego wezwania do wynagrodzenia w pierwsze soboty miesiąca? Doniosłość tego pytania jest na tyle znacząca, że można tu, przez analogię, mówić o „czwartej tajemnicy fatimskiej”. Czekamy na kolejne „sensacje”. Niejednokrotnie zajmujemy nasze serca i umysły spekulacjami, które niby wskazują na to, iż jest jeszcze jakiś sekret. Pamiętajmy: Fatima to konkretne wezwanie! To, co jest nam znane, pozwala na działania mogące realnie zmienić świat, dokonać duchowej rewolucji. Nie dajmy się zaślepić ciekawości, ale z wiarą podejmijmy to, co już jest znane, wskazane przez Kościół, i realnie przyczyńmy się do tego, jak powiedział Benedykt XVI w Fatimie: „Oby te siedem lat, które dzielą nas od stulecia Objawień, przyspieszyło zapowiadany triumf Niepokalanego Serca Maryi ku chwale Trójcy Przenajświętszej”.

Rok 2017, setna rocznica objawień, jest już niemal na wyciągnięcie ręki. Bądźmy razem, by czynem wypełnić prośbę Maryi. Nie dajmy się zwodzić tym, którzy podsycają ludzką ciekawość. Bądźmy razem przy Niepokalanym Sercu Maryi. Pomoże nam w tym Wielka
Ks. dr Krzysztof Czapla SAC
Źródło: Nasz Dziennik

***

Z konferencji wygłoszonej dla kapłanów przez ks. Krzysztofa Czapla – dyrektor sekretariatu fatimskiego na Krzeptówkach – Zakopane.
Cz. 1

Cz. 2


Kategoria: objawienia uznane przez Kościół, Wydarzenia Tagged: Czwarta tajemnica fatimska, Fatima, siostra Łucja

ks. Antonello Cadeddu do Polaków: Krew przodków wyprasza wam Boże miłosierdzie!

$
0
0

Ks. Antonello w czasie spotkania z dziennikarzami podzielił się szczególnym proroctwem  dotyczącym naszego kraju. – Gdy byłem w Polsce po raz pierwszy, zobaczyłem w wizji Jezusa Miłosiernego, który stąd, z Polski wylewał ze swego serca promienie miłosierdzia na całą Europę – mówił misjonarz. – Widziałem także stygmaty św. o. Pio, z których wypływała krew – ciągnął dalej. – Bóg chce wylewać swoje miłosierdzie na Europę

„Polska ma bardzo ważne zadanie do spełnienia, zazdroszczę wam!” – powiedział dziennikarzom włoski misjonarz, ks. Antonello Cadeddu, który gości właśnie w naszym kraju.

– Wy Polacy macie wielką odpowiedzialność wobec Europy i świata. Ta odpowiedzialność to głoszenie orędzia o Bożym Miłosierdziu – powiedział ks. Antonello Cadeddu. Żartobliwie przyznał, że zazdrości nam tej wyjątkowej misji. Podkreślił, że nie bez przyczyny to właśnie z Polski wywodzą się św. s. Faustyna i św. Jan Paweł II – główni propagatorzy kultu Bożego Miłosierdzia.

Ks. Antonello w czasie spotkania z dziennikarzami podzielił się szczególnym proroctwem  dotyczącym naszego kraju. – Gdy byłem w Polsce po raz pierwszy, zobaczyłem w wizji Jezusa Miłosiernego, który stąd, z Polski wylewał ze swego serca promienie miłosierdzia na całą Europę – mówił misjonarz. – Widziałem także stygmaty św. o. Pio, z których wypływała krew – ciągnął dalej. – Bóg chce wylewać swoje miłosierdzie na Europę – uważa kapłan.

Cadeddu zwrócił uwagę, że Europa i świat znajdują się teraz w szczególnym punkcie historii.  Widmo rosyjskiej inwazji na kolejne państwa, a szczególnie na Polskę, jest bardzo realne. – Od tysiąca lat żyjecie w niepokoju o losy waszego kraju, który tyle razy był zagrożony – powiedział.

– Polska to ziemia cudowna, ponieważ wy, Polacy macie bardzo otwarte serca na potrzebujących. Wierzę, że to dlatego, że przez lata bardzo cierpieliście. Kto cierpi, zwykle jest bardziej otwarty na innych. To jest ziemia nasączona krwią. Ta krew woła o miłosierdzie – mówił o naszym kraju w rozmowie z portalem Fronda.pl włoski kapłan.

– Widzę, że wasz Kościół coraz bardziej stara się żyć przesłaniem o Bożym miłosierdziu – powiedział ks. Cadeddu. – Nieprzypadkowo w Roku Miłosierdzia Światowe Dni Młodzieży odbędą się właśnie w Polsce – zauważył kapłan. – Wiecie dlaczego Jezus po prawie dwóch tysiącach lat ukazał się tutaj, w Polsce św. Faustynie? Stało się to tak późno, ponieważ On musiał się wcześniej nauczyć polskiego, żeby mógł porozmawiać z s. Faustyną – zażartował nasz rozmówca.

– Tylko Boże miłosierdzie może przemienić świat i dlatego papież Franciszek rok 2016 ustanowił Rokiem Bożego Miłosierdzia- podkreślił z mocą misjonarz. – Chciałbym, abyście zwrócili uwagę na fakt, że w przyszłym roku będziemy też świętowali stulecie objawień fatimskich – mówił gość. Jego zdaniem, te okoliczności powinny skłonić wszystkich do refleksji nad losami świata i podjęcia odpowiedzialności za nie.

Po krótkiej konferencji ks. Cadeddu odpowiadał jeszcze na indywidualne pytania dziennikarzy. Zapytany o doświadczenie Bożego miłosierdzia wśród ludności której posługuje, podzielił się dwoma szczególnymi świadectwami.

– Przyszedł do mnie gangster, który zabił 33 osoby – mówi kapłan.- Gdy ów mężczyzna miał 12 lat, ojciec dał mu pistolet, by zabił człowieka. To wydarzenie rozpoczęło ciąg tragicznych wydarzeń w jego życiu. Szybko stał się uzależniony od narkotyków. Kiedy przyszedł do naszej wspólnoty, był bardzo zdesperowany, prosił, by mógł zamieszkać w naszym domu. Gdy modliłem się nad nim, miał spoczynek w Duchu Świętym. Wstając, uścisnął mnie i opowiedział o tym, co zobaczył w wizji – znalazł się w pokoju, w którym był Jezus i te 33 osoby, które zamordował. Obok Jezusa stała Maryja. Dodawała mu odwagi prosząc, by podszedł do Jezusa i do tych osób i pojednał się z nimi. Jezus otworzył szeroko swe  ramiona, aby go przytulić. Gdy położył  głowę na piersi Jezusa,  z Jego serca wylała się krew, która go  obmyła. Jezus powiedział, że wybacza mu to, czego się dopuścił. Pozostałe osoby również mu przebaczyły – opowiadał misjonarz.

Innego cudu duchowej przemiany, jaki dokonał się także w czasie spoczynku w Duchu Świętym doświadczył mężczyzna, który przez 20 lat żył w udręczeniu z powodu samobójczej śmierci swojej matki, której był świadkiem. Mimo ogromnego bogactwa jakie posiadał, przez wszystkie te lata czuł się głęboko nieszczęśliwy. – W czasie spoczynku ten człowiek zobaczył swoją mamę, która powiedziała mu, że nie powinien być zdesperowany, gdyż w momencie, gdy spadała na ziemię z ósmego piętra, prosiła Boga Ojca o wybaczenie tego, co zrobiła. Według tej wizji, była już w Niebie – mówił charyzmatyk. – Miłosierdzie Boże ratuje nas w każdej sytuacji, ono nie ma względu na osoby – podsumowuje kapłan.

Jak zaznaczył, Pan Bóg czyni cuda po to, by człowiek ogłaszał Jego miłosierdzie. Zaznaczył, że przekazicielami Dobrej Nowiny może być każdy z nas w swoim środowisku. Rola mediów jest tu zaś szczególna. – Na świat wylewa się Boże miłosierdzie dzięki temu, że Bóg posłał swego jedynego Syna, który umarł za nasze grzechy. Głosząc światu Boże miłosierdzie, dźwigamy ludzkość do życia. Zastanówcie się, ileż dobra można pokazać poprzez telewizję?! – apelował ks. Antonello.

Na konferencji w siedzibie Episkopatu była także obecna pochodząca z Brazylii s. Ana Santos, jedną z misjonarek Przymierza Miłosierdzia, która od trzech lat mieszka w Polsce. Opowiadała o swojej posłudze we wspólnocie. – Pochodzę z prostej, ubogiej rodziny, ale nigdy nie widziałam takiej wielkiej nędzy, jak w faweli w San Paulo. Gdy przyjechałam do tego miejsca, usłyszałam w sercu słowa Jezusa: „jeśli chcesz kogoś kochać, kochaj tych, ponieważ to są ci, których najbardziej kocham” – mówiła. To doświadczenie miało wpływ na decyzję s. Any o wstąpieniu do wspólnoty i zostaniu misjonarką.

Wczorajsze spotkanie z charyzmatycznym kapłanem w siedzibie Episkopatu było połączone z prezentacją publikacji ks. Antonello Cadeddu i ks. Enrique  Porcu: „Boże marzenie”, „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp”, „Spoczynek w Duchu Świętym” i „W oceanie nieskończonego Miłosierdzia”,  które ukazały się nakładem wydawnictwa Esprit. Można w nich przeczytać  o początkach wspólnoty Przymierze Miłosierdzia, znaleźć historie nawróceń i uzdrowień oraz skorzystać z zamieszczonych przez kapłanów modlitw. Autorzy chcą przez te lektury rozpropagować przekazane światu przez św. s. Faustynę Kowalską orędzie o Bożym Miłosierdziu.

Kult Bożego miłosierdzia i osoba św. s. Faustyny zajmują szczególne miejsce w posłudze wspólnoty, której ks. Cadeddu jest współzałożycielem. – Jest czymś zdumiewającym, że Pan Jezus posłużył się tą prostą kobietą, aby przekazać światu swe wielkie orędzie – powiedział o. Antonello. – Ta  chorowita dziewczyna, która całe życie spędziła w zakonie, jest dziś znana na całym świecie – wzruszył się kapłan.

Ks. Antonello Cadeddu wraz z ks. Enrique Porcu i świecką misjonarką Marią Paulą założyli w 2000 r. w Sao Paolo wspólnotę Przymierze Miłosierdzia. Ich grupy i  wspólnoty działąją obecnie w 36 miastach w Brazylii oraz w Portugalii, we Włoszech, we Francji, Belgii i w Polsce. Przymierze Miłosierdzia ma w Polsce swoje wspólnoty w Buku, Czarnkowie, Poznaniu, Szczecinie, Toruniu, Warszawie oraz w Wolsztynie.

Członkowie  Przymierza Miłosierdzia ewangelizację ubogich i wykluczonych społecznie – bezdomnych, prostytutki, więziźniów czy mieszkańców domów pomocy społecznej, prowadzą rekolekcje ewangelizacyjne. Najaktywniejszymi członkami są osoby, które złożyły przyrzeczenia życia zgodnego z charyzmatem – misjonarze. Mogą to być zarówno osoby konsekrowane, jak i świeckie. Bardzo często członkami wspólnoty zostają ci, którzy doświadczyli w niej swego nawrócenia.
Emilia Drożdż: Fronda


Kategoria: Wydarzenia Tagged: Boże Miłosierdzie, ks. Antonello Cadeddu, Św. Jan Paweł II, św. O. Pio, św. s. Faustyna

Idźcie na obrzeża, jak Jan Bosko!

$
0
0

Papież podkreślił, że oratorium Księdza Bosko zrodziło się ze spotkania z dziećmi ulicy i przez jakiś czas było wędrowaniem przez dzielnice Turynu.

Do odnajdywania dzieci i młodzieży tam, gdzie żyją: na obrzeżach metropolii, na obszarach zagrożenia fizycznego i moralnego, w takich sytuacjach społecznych, gdzie brakuje wielu rzeczy materialnych, ale przede wszystkim brakuje miłości, zrozumienia i czułości zachęca Franciszek salezjanów i salezjanki w niewygłoszonym a przekazanym przemówieniu podczas spotkania w bazylice Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Turynie.

***

Drodzy bracia i siostry,

W mojej pielgrzymce poświęconej czci Jezusa ukrzyżowanego w znaku Świętego Całunu, postanowiłem przybyć do tego miejsca, które jest sercem życia i działalności św. Jana Bosko, aby wraz z wami świętować dwusetną rocznicę jego urodzin. Razem z wami dziękuję Panu za to, że dał swojemu Kościołowi tego świętego, który wraz z wieloma innymi świętymi tego regionu jest chlubą i błogosławieństwem dla Kościoła i społeczeństwa Turynu i Piemontu, Włoch i całego świata, zwłaszcza ze względu na troskę o młodzież ubogą i zepchniętą na margines. Nie można dziś mówić o księdzu Bosko, nie widząc go otoczonym wieloma ludźmi: założoną przez niego Rodziną Salezjańską, inspirującymi się nim wychowawcami oraz oczywiście wieloma młodymi ludźmi, chłopcami i dziewczętami, ze wszystkich części ziemi, podziwiających księdza Bosko jako „ojca i nauczyciela”. O księdzu Bosko można tak wiele powiedzieć! Ale dziś chciałbym podkreślić tylko trzy rysy: ufność w Bożą Opatrzność; powołanie, aby być kapłanem młodych, zwłaszcza najuboższych; wierna i pracowita służba dla Kościoła, w szczególności dla osoby Następcy Piotra.

Ksiądz Bosko wypełnił swoją misję kapłańską aż do ostatniego tchu, wspierany niezachwianą ufnością w Boga i Jego miłość i dlatego uczynił wielkie rzeczy. Ta relacja zaufania z Panem jest również istotą życia konsekrowanego, aby służba Ewangelii i braciom nie była trwaniem w niewoli naszych poglądów, realiów tego świata, które przemijają, ale nieustannym przezwyciężaniem samych siebie, zarzucając kotwicę w rzeczywistości wiecznej i będąc pogrążonym w Panu, który jest naszą mocą i nadzieją. To także będzie naszą płodnością. Możemy dziś zastanowić się nad tą owocnością i – powiedziałbym – nad tak „dzielną” płodnością salezjańską. Czy stajemy na jej wysokości?

Innym ważnym aspektem życia księdza Bosko jest służba ludziom młodym. Wypełniał ją stanowczo i wytrwale, pośród przeszkód i trudności, z wrażliwością wielkodusznego serca. „Nie uczynił gestu, nie powiedział słowa, jeśli nie było ono dla dobra młodzieży…Naprawdę jedyną troską jego serca były dusze” (Konstytucje Salezjańskie, n. 21). Charyzmat Księdza Bosko prowadzi nas, byśmy byli wychowawcami młodzieży realizując tę pedagogikę wiary, którą można streść w następujący sposób: „ewangelizować wychowując i wychowywać ewangelizując” (Dyrektorium Ogólne Katechizacji, 147). Ewangelizować młodzież, wychowywać młodzież w pełnym wymiarze począwszy od najsłabszych i opuszczonych, proponując styl wychowania, na który składa się kształtowanie rozumu, religii i życzliwości, powszechnie ceniony jako „system prewencyjny”. To owa tak silna łagodność księdza Bosko, której z pewnością nauczył się od mamy, Małgorzaty. Mocna łagodność i czułość! Zachęcam was do wielkodusznego i ufnego kontynuowania wielu działań na rzecz nowych pokoleń: oratoriów, ośrodków młodzieżowych, instytutów zawodowych, szkół i kolegiów. Ale nie zapominając o tych, których ksiądz Bosko nazywał „dziećmi ulicy”: potrzebują oni tak bardzo nadziei, formowania do radości życia chrześcijańskiego.

Ksiądz Bosko był zawsze posłuszny i wierny Kościołowi i papieżowi, podążając za ich sugestiami i wytycznymi duszpasterskimi. Dziś Kościół zwraca się do was, duchowych synów i córek tego wielkiego świętego i konkretnie zachęca was do wyjścia, wychodzenia nieustannie na nowo, aby odnajdywać dzieci i młodzież tam, gdzie żyją: na obrzeżach metropolii, na obszarach zagrożenia fizycznego i moralnego, w takich sytuacjach społecznych, gdzie brakuje wielu rzeczy materialnych, ale przede wszystkim brakuje miłości, zrozumienia, czułości, nadziei. Trzeba iść do nich z sercem przepełnionym ojcostwem Księdza Bosko. Oratorium Księdza Bosko zrodziło się ze spotkania z dziećmi ulicy i przez jakiś czas było wędrowaniem przez dzielnice Turynu. Możecie głosić wszystkim miłosierdzie Jezusa, czyniąc „oratorium” w każdym miejscu, zwłaszcza najbardziej niedostępnym; niosąc w sercach oratoryjny styl księdza Bosko oraz dążąc do coraz szerszych horyzontów apostolskich. Z solidnych korzeni, jakie przed dwustu laty zasadził on na glebie Kościoła i społeczeństwa wyrosło wiele gałęzi: trzydzieści instytucji zakonnych żyje jego charyzmatem, aby mieć udział w niesieniu Ewangelii aż po obrzeża. Następnie Pan pobłogosławił tę posługę wzbudzając wśród was, w okresie tych dwóch wieków dużą rzeszę ludzi, których Kościół ogłosił świętymi i błogosławionymi. Zachęcam was do kontynuowania tej drogi, naśladując wiarę tych, którzy was poprzedzili.

W tej bazylice, tak drogiej wam i całemu ludowi Bożemu przyzywajmy Maryi Wspomożycielki Wiernych, aby błogosławiła każdemu z członków Rodziny Salezjańskiej. Niech pobłogosławi rodzicom i wychowawcom, którzy poświęcają swe życie na rzecz rozwoju ludzi młodych. Niech pobłogosławi każdemu człowiekowi młodemu, który znajduje się w dziełach księdza Bosko, zwłaszcza tych poświęconych najuboższym, aby dzięki dobrze przyjętej i wykształconej młodzieży, dano Kościołowi i światu radość nowej ludzkości.
Źródło: Gość Niedzielny

***

Święty Jan Bosko, prezbiter

„…Nie mniejsze zasługi położył św. Jan Bosko na polu ascezy katolickiej, którą uwspółcześnił, uczynił dostępną dla najszerszych warstw wiernych Kościoła: uświęcenie się przez sumienne wypełnianie obowiązków stanu, doskonalenie się przez uświęconą pracę. Najświętsza Maryja Panna i św. Józef nie poszli w swoim życiu codziennym drogą nadzwyczajnych pokut czy też wielu godzin modlitwy. Wszystko jednak czynili dla wypełnienia woli Bożej, dla Jezusa. W ten sposób wszystkie ich czynności były aktem czci i miłości Bożej. Ta właśnie tak prosta i wszystkim dostępna asceza salezjańska wyniosła na ołtarze Jana Bosko, Michała Rua, jego następcę, Dominika Savio – jego wychowanka, Alojzego Orione – założyciela Małego Dzieła Boskiej Opatrzności (orionistów) oraz Marię Dominikę Mazzarello – współzałożycielkę Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych, a także Alojzego Versiglia, biskupa, i Kaliksta Caravario, misjonarzy i męczenników w Chinach (+ 25 lutego 1930 r.)….”

Święty Jan Bosko, prezbiter (kliknij)


Kategoria: Homilia, Papież Franciszek, Wydarzenia Tagged: Papież Franciszek, Salezjanie, św. Jan Bosko

Ks. Adam Skwarczyński: Dialog małżeński

$
0
0

Drodzy Czytelnicy!
W moim “laboratorium”, na razie w sztuczny sposób – w oparciu o moją wyobraźnię – powstał tekst comiesięcznego DIALOGU MAŁŻEŃSKIEGO, nazywanego niekiedy “zasiadaniem małżeńskim”. Nie mam żony, z którą wspólnie bym tworzył, a potem wypróbował w praktyce ten materiał… W związku z tym zwracam się więc z prośbą do małżonków – i do tych początkujących (może czekali na podobny tekst, a w internecie znajdowali tylko ogólny zarys), i do tych doświadczonych (zwłaszcza z Domowego Kościoła, któremu ta praktyka jest bliska) – o ocenę mojej propozycji, i to zarówno od strony teoretycznej, jak i praktycznej. Gdy poznam Wasze zdanie, otrzymam jakieś poprawki, dopowiedzenia lub uwagi i uwzględnię je, tekstem tym będą mogli posłużyć się ci małżonkowie, którzy na coś takiego czekali. Z góry dziękuję za pomoc!
ks. Adam Skwarczyński

***

DIALOG MAŁŻEŃSKI

A. ZASADY OGÓLNE:
– Ustalamy stały termin – jeden dzień w miesiącu. Gdyby czasami okazał się nierealny, wcześniej (im wcześniej, tym lepiej) wyjątkowo wybieramy inny.
–– Zamiast na bieżąco ostro reagować na denerwujące lub niezrozumiałe zachowania współmałżonka – zobowiązujemy się do zapisania sobie, co to było i pod jaką datą. ZAWSZE NALEŻY TAK CZYNIĆ! Czynienie tego z myślą: „Powiem ci to, wypomnę, ale na spokojnie i za… (np. za 2 tygodnie)” to sposób na unikanie konfliktów. Zapisujemy także to, co nam się podobało, co cenimy sobie u współmałżonka.
– Ogólna zasada: CHWALIĆ I DOCENIAĆ, DZIĘKOWAĆ NA BIEŻĄCO, NAWET NATYCHMIAST, ale GANIĆ I OCENIAĆ NEGATYWNIE – DOPIERO W DNIU DIALOGU.
– Osobie mówiącej nie wolno przerywać – trzeba jej spokojnie do końca wysłuchać.
– Należy przyjmować to, co współmałżonek mówi, za „dobrą monetę”, a nie słuchać go z chęcią podchwycenia go na czymś i wykazania, że się myli (unikać dyskusji i zwalczania poglądów, gdyż nie będzie to dialogiem).
– Nie ma to być sąd jednego z małżonków nad drugim, lecz odwrotnie: przyznanie się do winy jednego z bardzo oględnym, spokojnym i życzliwym dopowiedzeniem ze strony drugiego tylko tego, z czego tamten nie zdaje sobie sprawy.
– Nie ma to być planowanie nawracania współmałżonka w dniu dialogu.
– Dialog nie musi rozwiązać wszystkich problemów. Niewłaściwe będzie męczące przedłużanie go ponad miarę w duchu niezadowolenia z tego, że „jeszcze w tej sprawie niewiele wymyśliliśmy”.
– Istotą jest:
wzajemne zrozumienie (m.in. dlaczego tak a nie inaczej reaguje, zachowuje się),
wyrozumiałość wobec słabości współmałżonka zamiast agresywnego wypominania mu czegoś,
obopólna chęć poprawy i pomocy sobie nawzajem, by ta poprawa nastąpiła,
postanowienie gorętszej modlitwy za siebie nawzajem,
osiągnięcie optymizmu, a nawet radości z porozumienia się, ze zbliżenia się, z dobrych postanowień.

B. PRZYGOTOWANIE.
– Kupujemy dwa notesy.
– Każde z nas wymyśla znaczki-symbole, które pozwolą zapisywać zauważone u współmałżonka potknięcia i dobre strony bez zdradzania ich komukolwiek, zwłaszcza dzieciom, gdyby znalazły notes.

Przykłady negatywne zachowań współmałżonka:
(!) (wykrzyknik) z datą (dzień i godzina) – wybuch gniewu. Można dopisać jakieś szczegóły.
P (litera P przekreślona) – odmowa pomocy lub brak jakiejkolwiek reakcji na prośbę o nią.
Dz ! (K) – wyładowanie gniewu na dziecku (litera = jego imię).
Dz ? (K) – rozdźwięk między małżonkami: inaczej jedno, inaczej drugie reaguje na zachowanie dziecka (K – jego imię), np. jedno jest obojętne, drugie surowo karze. Albo dziecko ucieka od jednego z rodziców „pod opiekę” drugiego, by uniknąć kary (nagroda i kara muszą być zawsze jednomyślnie wymierzone!).
B ! (I) – brak reakcji współmałżonka na złe zachowanie dziecka wobec Babci (I – imię dziecka).
N ! (O) – dziecko O zasłużyło na pochwałę, a może nawet na nagrodę, a współmałżonek wcale nie zareagował, nie pochwalił.

Przykłady pozytywne: (co mi się podobało u współmałżonka):
N (K,O,I) – w niedzielę zorganiz. rozrywki dla dzieci (ich imiona literami).
K Tr – koszenie trawy
(! dz +) – spokojne zniesienie  – bez okazania gniewu – jakiegoś dziecięcego wybryku.
(! ja +) – jak wyżej wobec mnie
(! B +) – jak wyżej – chodzi o interwencję (niemiłą czy nie na czasie) innej osoby, np. Babci.

C. PRZEPROWADZENIE DIALOGU.
1). modlitwa
Może być odczytana wspólnie głośno np. taka:
Boże, nasz Ojcze, / dziękujemy Ci, że pozwalasz nam obojgu / wspólnie pielgrzymować do Nieba. / Za mieszkanie, / które już tam na nas czeka. / Dziękujemy Ci za sakrament małżeństwa, / w którym codziennie żyjemy, / a który łączy nas z Tobą i ze sobą nawzajem. / Za wielkie łaski tego sakramentu. / Za dar życia, którym obdarowałeś nasze dzieci: / z Twoich rąk wyszły ich dusze, / a z naszych ciał ich ciała. / Dziękujemy Ci za zaufanie, / jakie masz do nas / jako do wychowawców naszych dzieci. / Jeśli nadużyliśmy tego zaufania – / z głębi serca Cię przepraszamy, / zwłaszcza za zły przykład im dany / i za słowa bez miłości, / a może i za niedopilnowanie ich / tam, gdzie było to możliwe.
Przepraszamy Cię także za to, / co nas jako męża i żonę / dzieliło ostatnio z naszej winy. / Za wszelkie zło i za zaniedbanie dobra. / Daj nam w tej chwili światło, / żebyśmy umieli na to spojrzeć w sposób właściwy / i postanowić poprawę. / Daj nam odpowiednie słowa, / żebyśmy umieli spokojnie i z miłością / powiedzieć sobie nawzajem / to co czujemy i co myślimy. / Błogosław nas na tę godzinę. / Amen.     Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo…
2). (Siedząc przy stole) Pierwszy z małżonków wypunktowuje dobro, które zauważył ostatnio u drugiego, i za nie dziękuje.
3). Przyznaje się do zła przez siebie popełnionego i za nie przeprasza. Druga strona zapamiętuje lub notuje sobie punkty, pominięte (może nieświadomie) w samoocenie współmałżonka.
4). Drugi z małżonków – jak w p-cie 2), potem 3).
5). Drugi z małżonków po przeproszeniu pierwszego, będąc przy głosie, dodaje jakieś zauważone błędy i potknięcia, które nie padły z ust pierwszego z małżonków, gdy przyznawał się do winy.
6). Pierwszy z małżonków – jak w p-cie 5).
7). chwila spokojnej rozmowy na następujące tematy:
– co mi nie wychodzi i dlaczego,
– czego bardzo pragnę dla siebie,
– w czym tobie mogę pomóc,
– jak rozwiązać problem… (np. z tym dzieckiem),
– co moglibyśmy robić wspólnie?
– co postaram się zmienić w swoim postępowaniu?
– co myślisz o…? (warto to sobie wcześniej zapisać, a nie tworzyć na bieżąco, zwłaszcza gdy nie było wcześniej atmosfery do postawienia tych pytań współmałżonkowi na spokojnie, bez nerwów).

8). Modlitwa  – Może być odczytana wspólnie głośno, np. taka:
Boże nasz Ojcze, / Ty nas złączyłeś przed ołtarzem na całe życie. / Ty łączysz nas także w tej chwili./ Od Ciebie pochodzą / nasze dobre myśli, słowa i uczucia. / Dziękujemy Ci za tę godzinę szczerości, / która łączy nas z Tobą i ze sobą nawzajem. / Wiemy, że jesteśmy przed Tobą / za siebie odpowiedzialni. / Są łaski, które możemy u Ciebie wyprosić / dla siebie nawzajem. / Jeśli ich nie wyprosimy / – współmałżonek nie rozwinie się w pełni duchowo, / a może i nie wzmocni fizycznie. / Prosimy Cię więc pokornie o te łaski. / Prosimy też o przebaczenie naszych win i niedoskonałości, / które po dzisiejszym spotkaniu lepiej widzimy. / Ufamy Twojemu Miłosierdziu!
Jest przed nami wielkie dobro, / które możemy wykonać tylko wspólnie – / jako małżonkowie i jako rodzice. / Prosimy Cię więc o błogosławieństwo, / by stało się to możliwe. / We wszystkim pragniemy podobać się Tobie, / i to bardziej, niż dotychczas nam to się udawało. /Dziękujemy Ci za to, / że nam stawiasz za wzór / Najświętszych Małżonków Maryję i Józefa. / Prosimy Ich o pomoc i opiekę / nad nami i nad całą naszą rodziną. / Amen.
Pod Twoją obronę… Święty Józefie, / dopomóż nam jak najlepiej / wolę Bożą poznać i wypełnić./ Aniele Stróżu naszego małżeństwa / i wszyscy Aniołowie, / brońcie nas przed szatanem i wspomagajcie. /Wszyscy Święci i Święte Boże, /przyjdźcie nam z pomocą./ Amen.
9). serdeczne objęcie się małżonków i ich mocny uścisk na znak wzajemnego przebaczenia i życzliwości.
10). Kciukiem na czole udzielenie sobie nawzajem błogosławieństwa z głośnym wypowiedzeniem słów: NIECH CIĘ BŁOGOSŁAWI BÓG OJCIEC I SYN I DUCH ŚWIĘTY.


Kategoria: Wydarzenia

O. Daniel z Czatachowej: modlitwa uwolnienia i uzdrowienia

Ks. Dominik Chmielewski: Bóg kocha cię tam, gdzie ty siebie najbardziej nienawidzisz

$
0
0

Portal Fronda.pl: Kilkanaście lat temu bronił Ksiądz pracy dyplomowej nt komtempletarności medytacji zen z religią chrześcijańską. Po doświadczeniu przemiany duchowej w Medjugorie, przestrzega Ksiądz przed niebezpieczeństwem wschodnich sztuk walki oraz filozofii. Naprawdę te dwie drogi wykluczają się?

Ks. Dominik Chmielewski: Jako młody chłopak jeździłem do klasztoru Benedyktynów w Lubiniu gdzie poznałem o. Jana Berezę, który przekonywał, że medytacja zen jest komplementarna z modlitwą chrześcijańską, że doświadczenia mistyków buddyjskich i mistyków chrześcijańskich na tym najgłębszym poziomie medytacji są tożsame. Rozmawiając z o. Berezą i zapoznając się z jego publikacjami oraz z publikacjami innych autorów, samemu trenując wschodnie sztuki walki i praktykując medytację zen, szukałem punktów wspólnych dla uzasadnienia poglądu, że są to drogi do tego samego Boga (a przynajmniej nie wykluczające się, choć mające inne źródło). Traktowałem medytację zen uważając ją za neutralną drogę doskonalenia, którą chrześcijanin może uzupełnić  swoją duchowość. Dzisiaj moje myślenie diametralnie się zmieniło.  Sami mistrzowie buddyzmu zen mówią, że na poziomie początkowym, gdzie technika jest formą ascetycznego oczyszczenia z pewnych myśli, stanów emocjonalnych, relaksacji ciała, medytacja może być stosowana bez względu na religię. Jednak kiedy wchodzimy głębiej w medytację, nie jest możliwe pogodzenie modlitwy chrześcijańskiej z medytacją zen. Zen przede wszystkim jest formą dochodzenia do oświecenia poprzez wykluczenie jakiegokolwiek autorytetu. Dla lepszego zrozumienia tego tematu warto sięgnąć np. po korespondencję Tomasza Mertona z jednym z mistrzów zen Deitaro Suzuki nt różnic i podobieństw pomiędzy kontemplacją chrześcijańską a medytacją zen. Mistrz Suzuki wyraźnie mówi, że w zen trzeba odrzucić Boga zewnętrznego wobec świata. „Trzeba odrzucić Pismo Święte w które trzeba ślepo wierzyć, wiarę w indywidualną duszę która przez całą wieczność trwa w ekstazie nieba lub w wiecznym potępieniu piekła. Trzeba się pozbyć złudzenia, że cudza ofiara może zmazać czyjś grzech a nasze zbawienie może za nas osiągnąć Zbawiciel” –  tłumaczy mistrz Suzuki. Ostatecznym celem praktyki zen, jak pisze, jest „przebudzenie, czyli osiągnięcie zbawienia za życia, własnym wysiłkiem a nie dzięki łasce wyższej czy dzięki łasce Najwyższej Istoty. Praktykujący zen nie szuka uwolnienia w modlitwie i prośbach do Boga. Praktyka zen nie ma nic wspólnego z takim dualistycznym podejściem dlatego nigdy nie staje się dogmatyczna ani fanatyczna”.

Księdza przykład dowodzi jednak, że można jednocześnie mocno angażować się  w praktyki religijne, ćwicząc intensywnie wschodnie sztuki walki i wgłębiając się we wschodnie medytacje.

Dzięki temu, że od najmłodszych lat brałem systematyczny udział w praktykach religijnych, przystępowałem do sakramentów, Pan Bóg roztoczył nade mną parasol ochronny, dlatego nie doświadczałem zewnętrznych ani wewnętrznych negatywnych skutków praktykowania medytacji zen. W mojej rodzinie każdego dnia odmawialiśmy wspólnie dziesiątek Różańca, często kilka razy w tygodniu brałem udział we Mszy św. jako ministrant i lektor, co dwa tygodnie przystępowałem do sakramentu spowiedzi, uczestniczyłem w modlitewnych spotkaniach oazy czy Odnowy w Duchu Świętym.

Trwało to wiele lat.

Proszę zauważyć, że często propagatorami wschodnich medytacji są księża czy siostry zakonne, mnisi, którzy prowadzą bardzo intensywne życie modlitwy, które ich w jakiś sposób chroni przed doświadczaniem negatywnych skutków tych praktyk. Natomiast zdecydowana większość ludzi która zabiera się za medytację wschodu – czy to jogę czy zen, nie ma nawet fundamentalnej wiedzy na temat chrześcijaństwa, nie mówiąc już o głębokim doświadczeniu modlitwy. Medytację wschodu uważamy powszechnie za formę relaksacji psychofizycznej.

Jak odróżnić działanie Ducha Świętego od energii jaka uruchamia się w czasie medytowania zen?

W medytacji zen gdy wchodzi się coraz głębiej w doświadczenie pustki (to właśnie jest ideą medytacji zen), masz wrażenie, mówiąc kolokwialnie, że jest coraz zimniej i coraz samotniej. To jest najbardziej dojmujące doświadczenie, ale z drugiej strony bardzo  fascynujące, bo wydaje ci się, że w tej samotności doświadczasz swego najgłębszego bytu, swego „ja”. Po to, żeby za chwilę to „ja” całkowicie rozbić. Jedną z fundamentalnych praw medytacji zen jest tzw. „anatta” czyli rozbicie przekonania, że moje „ja” jest czymś prawdziwym – „ja” jako osoba jest iluzją, nie ma mnie. Jestem tylko połączeniem kilku pierwiastków, które w momencie oświecenia rozpadają się i iluzja tego że jestem osobą, jest raz na zawsze rozbita. Na szczęście medytując, do tego etapu nie doszedłem. Doświadczenie Ducha Świętego polega zaś na tym, że jest coraz cieplej i coraz bardziej kochająco w relacji miłości. Doświadczając Ducha Świętego, doświadczasz nieprawdopodobnej miłości, pokoju i radości. Doświadczasz, że to jest relacja z Kimś, kto jest osobowy, chociaż nie możesz go dotknąć. Natomiast w medytacji zen można mówić o pewnych mocach, które odbiera się np. jako energię płynącą w ciele odbieraną jako ciepło, prąd, etc. Człowiek myśli, że jest to jakiś rodzaj nieznanej, niezbadanej fizycznie energii, którą uaktywnił przez medytację. Jego doświadczenie zmienia się dopiero w momencie nawrócenia, gdy zaczyna wchodzić w relację osobową z Bogiem i doświadczać działania Ducha Świętego. Przyjmując Ducha Świętego, zaczyna się prawdziwa konfrontacja z czymś, co dotychczas odbierało się jako kosmiczną bezosobową energię, ale ta energia przy zatknięciu się z Duchem Świętym, okazuje się istotą duchową, która zdemaskowana, zaczyna Cię niszczyć. W momencie konfrontacji z Duchem Świętym, okazuje się, że to nie była jakaś tam neutralna moc. To był ktoś, kto od początku ukrywał się za nią.

Zły duch…

I wtedy u wielu osób zaczynają się jazdy! Doświadczam działania Złego jako kapłan posługujący w modlitwie o uwolnienie. Sam na szczęście nie musiałem przechodzić takich walk duchowych, bo prowadziłem bardzo intensywne życie modlitewne. Sakramenty, modlitwa małżeńska i rodzinna moich rodziców mnie bardzo ochraniały. To wielka łaska i Boże błogosławieństwo, że wychowywałem się w takiej rodzinie i szczególna ochrona Matki Bożej.

Jak spotkanie z Matką Bożą w Medjugorie wpłynęło na Księdza wiarę?

W Medjugorie doświadczyłem niesamowitej miłości Matki Bożej i Jej bliskości. Wyobraź sobie, że masz wysprzątany, ale pusty pokój i nagle do tego pokoju wprowadza się Ktoś, kto momentalnie ubogaca go swoją obecnością, tak, że ten pokój zaczyna żyć! Kiedy próbowałem łączyć modlitwę z medytacją, wchodziłem do pustej izdebki, bo nie było w niej całkowitej koncentracji na Jego obecności we mnie, ale bardziej koncentracja na samym sobie, na psychoanalizie własnego wnętrza, by potem to wszystko wyczyścić doprowadzając do stanu pustki całkowitej. Spotkanie z Matką Bożą zmieniło moją modlitwę, ale i całe moje wnętrze. To było jak nadejście gwałtownego wichru. Jeśli w moim sercu była jakaś ciemność, odeszła ona momentalnie.

Zostawił Ksiądz swoje niebezpieczne hobby bez wahania, czy było jednak trochę szkoda?

Na początku bardzo kusiło do tego, żeby jeszcze trenować wschodnie sztuki walki i medytować. Warto tu jednak zaznaczyć, że nie wszystkie sztuki walki są niebezpieczne duchowo dla chrześcijanina. Tylko te, które stają się duchową drogą życia połączoną z praktykami medytacji i innymi formami uaktywniania energii kosmicznych przez różnego rodzaju ćwiczenia. Zainteresowanych odsyłam do czasopisma „ Egzorcysta”,  gdzie omawiam szczegółowo ten problem. Jeśli chodzi o medytację zen, to dzisiaj, kiedy mam doświadczenie bogactwa chrześcijańskiej modlitwy i kontemplacji, jest dla mnie zdumiewające, że ludzie uciekają się do innych praktyk modlitewnych np. religii orientalnych. Ale to jest głównie problem nas, księży, że nie przekazujemy ludziom tego bogactwa duchowego dwóch tysięcy lat modlitwy i kontemplacji. Nie ma praktycznego uczenia modlitwy,  nie ma szkół modlitwy, medytacji i kontemplacji chrześcijańskiej przy każdej parafii.

Jaka powinna być modlitwa, żeby przemieniała życie, żeby działy się cuda?

Musisz sobie uświadomić najważniejszą rzecz – że w momencie chrztu św. stałeś się mieszkaniem Boga, Bóg mieszka w tobie przez 24h na dobę. I w związku z tym, jesteś takim minikościołem w którym dokonuje się nieustanny kult. Niesłychanie ważną praktyką jest nieustanne chodzenie w Bożej obecności. Pismo Święte w obrazowy sposób opisuje chrzest Jezusa w Jordanie. W chwili chrztu Jezusa, otwiera się nam Nim niebo. Słyszy głos Ojca: „Ty jesteś Moim Synem umiłowanym (Łk 3, 15-16.21-22)”. W momencie twego chrztu św. otworzyło się nam tobą niebo. Odtąd cała niebiańska rzeczywistość jest nieustannie nad tobą, w tobie i wokół ciebie. Nieustannie przez 24h na dobę słyszysz głos Ojca: „ty jesteś moją umiłowaną córką/ty jesteś moim umiłowanym synem. Kocham cię”. Ten czuły głos Ojca musi być przyjmowany przez ciebie nieustannie, jak oddychanie.

Wielu ludzi wierzących i zaangażowanych w praktyki religijne ma jednak problem ze zrozumieniem fundamentalnej prawdy o miłości Bożej. Dlaczego tak się dzieje?

To dlatego, że nakładamy kalkę miłości ludzkiej na miłość Bożą. Już od małego dokładnie wiesz, że jeśli przynosisz ze szkoły piątki, rodzice są z ciebie dumni, chwalą się tobą. I wtedy słyszysz od swoich rodziców, którzy mówią: „ my cię kochamy” i kochają cię. Ale jak masz problemy w szkole, bijesz się, uciekasz z lekcji, palisz papierosy, to widzisz  krzyczącą groźną, surową twarz twojego ojca, widzisz matkę, która się ciebie wstydzi mówiąc często jaka jesteś beznadziejny. I taką kalkę przekładasz na Pana Boga, nabierasz przekonania, że jesteś kochana wtedy, kiedy jestem super, kiedy inni mogą być z ciebie dumni. Jeżeli dzisiaj zrobisz 20 dobrych uczynków, to masz przekonanie, że dziś Bóg cię kocha. A gdybyś dzisiaj popełniła grzech ciężki, to czujesz się ostatnim beznadziejnym grzesznikiem, uważasz, że Bóg cię nie może kochać, bo znowu Go zawiodłaś. Znowu Jego spojrzenie jest w Twojej wyobraźni spojrzeniem surowego, karzącego ojca. I nawet nie reflektujemy tego, że uczucia jakie żywimy w sercu do Boga, ten dystans i lęk przed Nim, są kalką tego, jak czuliśmy, kiedy nam nie wychodziło w różnych momentach w życiu, szczególnie w relacjach  w naszym domu rodzinnym.

Wystarczy przestawić się na inne myślenie, by doświadczać miłości Pana Boga?

Metanoia czyli nawrócenie, to przede wszystkim zmiana myślenia. Mistycy mówią, że cała walka duchowa to bitwa o nasz umysł. Dlatego, że myśl wywołuje konkretne uczucia. Jeśli myślisz o sobie, że jesteś beznadziejny i przyjmujesz tę myśl, to za tą myślą pojawi się doświadczenie emocjonalne. Odrzuć tę myśl, niech twoje myśli będą skoncentrowane na tym, że jesteś umiłowanym dzieckiem Boga, pomimo twojego grzechu. Skoncentruj się na miłości Boga do ciebie, na Jego czułości i tęsknocie, na Jego nieustannym pełnym miłosierdzia spojrzeniu na ciebie (takiego spojrzenia też stale szukamy u ludzi i tyle razy nie odnajdujemy). W momencie w którym ci nie wychodzi, szukasz spojrzenia kogoś, kto cię przytuli i powie, że twój grzech i twoja tożsamość dziecka Bożego to nie to samo. Grzech należy znienawidzić z całą mocą- zobacz co on zrobił Jezusowi na krzyżu Jezus. Ale ty jesteś umiłowanym dzieckiem Boga. Najgorszy grzech nie zmieni tego, że jesteś kimś najbardziej wartościowym we wszechświecie. I nie wychodzi się z grzechu poprzez lęk przed potępieniem. Bo jeśli boisz się piekła, to twoje nawrócenie będzie tylko tymczasowe. Natomiast prawdziwe nawrócenie zaczyna się od doświadczenia tego, że On cię tak bardzo kocha, tak inaczej, niż wszyscy inni, którzy kochają cię tylko do momentu zobaczenia prawdy o tobie. A on kocha cię tam, gdzie ty siebie najbardziej nienawidzisz. On mnie kocha zupełnie inaczej, niż ludzie, których mam wokół siebie. Gdy doświadczasz siebie jako największej nędzy, musisz zaufać, że jesteś najbardziej kochany przez Boga. Gdy głos Ojca mówi do Jezusa: „Ty jesteś moim Synem umiłowanym”, na Jezusa zstępuje Duch Święty w postaci gołębicy i ten Duch Święty już nigdy od Jezusa nie odszedł. Tu jest klucz do naszego nawrócenia: muszę być nieustannie skoncentrowany na Duchu Miłości Ojca. Jak mówił św. Paweł – mamy całkowicie koncentrować się na patrzeniu w rzeczywistości niewidzialne, które są wieczne. (2 Kor. 4,18).

I  w ten sposób należy też postrzegać praktyki pobożnościowe – mniej rytualizmu, więcej ducha…?

Ten styl życia jest propozycją w której masz dwie drogi: albo zostaniesz na poziomie rytuału, czyli wypełnienia obowiązku religijnego, albo wybierzesz drogę wchodzenia w Bożą  obecność w sakramentach. Rytualizm nie zmieni twojego życia. Św. Paweł pisał, że w czasach ostatecznych będzie panował duch Antychrysta, który będzie przybierał pozór pobożności, przy jednoczesnym wyzbyciu się mocy przemiany życia. Ludzie będą pobożnie składać rączki, będą chodzić do kościoła, nie będą jeść mięska w piątek, ale nie będą mieli siły, wewnętrznej mocy, aby zmieniać swoje życie. Natomiast ta druga droga, której początkiem jest doświadczenie obecności Boga w sakramentach, wydała mnóstwo świętych. To nie jest tak, że to „nie działa”. Tu chodzi o to, jak ja podchodzę do tego, żeby zadziałało. Jak przeżywam Mszę Św., żeby ona zmieniała moje życie? Jak przystępuję do spowiedzi św.? Jak modlę się codziennie, żeby moja modlitwa była spotkaniem z Bogiem? Dzisiaj brakuje tak bardzo szkół modlitwy, szkół chodzenia w Bożej obecności. A przecież przebogata tradycja chrześcijańskiej duchowości uczy tego od dwóch tysięcy lat. Te ogromne bogactwa nie są przekazywane ludziom na katechezie. Prowadzimy często na kazaniach teologiczne wywody, albo moralizujemy „musisz to, musisz tamto”, a nie mówimy o najważniejszych rzeczach – skąd brać siłę i moc do chrześcijańskiego życia! Kiedy prowadzę nabożeństwa o uzdrowienie, to moim celem nie jest tylko uzdrawiać ludzi mocą Jezusa, moim celem jest uczyć ludzi jak spotkać się z Jezusem w najbardziej intymny sposób. To jest najważniejsze, dopiero potem wszystko inne. Dopiero mając doświadczenie kontaktu z Żywym Bogiem, żyjąc tożsamością umiłowanej córki Boga, umiłowanego syna Boga, idąc np. na Mszę św. zaczynasz żyć. Bierzesz różaniec i żyjesz każdym słowem, które wymawiasz. Bo żyjesz w Bożej obecności, którą słowa  przywołują.

Do tego właśnie od początku objawień w Medjugorie wzywa nas Maryja.

Wszystkie te 33 lata orędzi Matki Bożej można streścić w trzech wezwaniach: „módlcie się, módlcie się, módlcie się”. Nic nie jest ważniejsze niż modlitwa. Jeśli dziś ludzie mówią, że nie mają czasu na modlitwę, sytuacja jest katastrofalna. Tacy ludzie mając 40, 50 lat nie wyszli poza poziom dziecka. Stary Testament był zamieszkiwaniem obok Boga: był Izrael, był Namiot Spotkania oraz przedstawiciel ludu – arcykapłan. By spotkać się z Bogiem, prorocy wchodzili do Namiotu Spotkania, a Izrael w tym czasie stał wokół namiotu i patrzył. Nowy Testament jest absolutną rewolucją – nie ma już Boga, który mieszka obok ciebie, jest Bóg, który mieszka w tobie! 24 h na dobę. A w związku z tym, nie ma czegoś takiego jak modlitwa rano czy wieczorem. Jest nieustanna modlitwa, ponieważ On jest nieustannie w Tobie. Szokujące są samooskarżania świętych. Maria Dominika Mazzarello, założycielka salezjanek oskarżała się o to, że przez 15 minut nie myślała o Jezusie. Dla nas 15 minut myślenia o Jezusie to wielki sukces! Jeżeli ludzie nie zrozumieją tego, że są mieszkaniem Boga, że 24 h na dobę w ich sercu odbywa się kult Boga, ten prawdziwy rytuał w Duchu i w Prawdzie, to zawsze będą mieli problem z modlitwą, modlitwa będzie tylko dodatkiem do ich życia. Taką modlitwę odkłada się na koniec dnia kiedy staje się ona często takim ochłapkiem dla Boga po całym wieczorze oglądania telewizji, siedzeniu przy komputerze będąc na maksa zmęczonym po całym dniu. Gdyby tak wyglądała twoja relacja z małżonkiem, to by się z tobą rozwiódł po miesiącu. Żyjemy na poziomie idei, że modlitwa jest rano czy wieczorem, że modlitwa nie jest najważniejsza, a modlitwa jest wszystkim! Dlatego trzeba tak zaprogramować swój dzień, by wygospodarować najlepszy czas na modlitwę.

Czy modląc się, trzeba koniecznie klęczeć ze złożonymi rękami?

Postawa może być dowolna, chciałbym tu jednak wprowadzić rozróżnienie pomiędzy dwoma kluczowymi terminami, które często się ludziom mylą – modlitwą oraz utrzymywaniem ducha modlitwy. Utrzymywanie ducha modlitwy to nieustanne staranie się żyć Bożą obecnością we mnie i wokół mnie. To jest nieustanne pamiętanie o tym, że On na  mnie patrzy, że mnie kocha. Nie muszę nic mówić. Wystarczy, że trwam, przyjmuję tę Jego miłość. W utrzymywaniu ducha modlitwy w ciągu dnia może nam pomóc np. wypowiadanie aktów strzelistych czy krótkie zatrzymywanie się nad Słowem Bożym. W różnych momentach dnia zrób sobie kilkuminutową przerwę, rozłóż  swoje ręce na kształt krzyża, zamknij oczy i po prostu przyjmuj Bożą miłość. Powiedz: „Tato, teraz jestem jedynym we wszechświecie celem Twojej miłości”. To jest utrzymywaniem ducha modlitwy. Natomiast sama modlitwa jest czasem, w którym On jest najważniejszy. Wyłączasz komórkę, telewizor, neta i nie ma już nic ważniejszego, jak tylko ty i On. Naszym zadaniem jest znaleźć jakościowo najlepszy czas, żeby być tylko z Nim, żeby nas nic nie rozpraszało.

Zaleca Ksiądz modlitwę uniżenia czyli leżenie krzyżem na znak pokuty. Jakie znaczenie ma taka praktyka?

Dziś panuje powszechny zanik świadomości grzechu. Bardzo lekko popełniamy grzechy, spowiedzi święte są takim retuszem estetycznym dla naszej duchowości. Nie doświadczamy  przerażenia się własnymi grzechami i nie mamy pragnienia zerwania z nimi, wynagrodzenia Bogu za nie z całego serca. Żal za grzechy traktujemy lekko, zadośćuczynienie traktujemy lekko, ponieważ grzech traktujemy lekko. Dlatego potrzeba mocniejszych modlitw, które pozwolą nam uświadomić sobie, czym jest grzech. Żeby tego doświadczyć oraz zrozumieć co Jezus zrobił dla nas na krzyżu, potrzebuję uniżenia. To na krzyżu Jezus dokonał największego uniżenia. Kiedy chodzimy w tej obojętności na grzech, w kompromisie z grzechem, paciorek to za mało by wyrwać nas z letargu, potrzebujemy pokuty. Matka Boża w Fatimie wzywała przez anioła: „pokuty, pokuty, pokuty”. Teraz jest czas potężnej pokuty, która ma się wylać na cały świat. Jeśli prorok Zachariasz mówi, że w czasach ostatecznych będzie wylany na całą ludzkość duch pobożności, to chodzi mu nie o to, że ludzie będą mieli pobożnie złożone rączki w czasie modlitwy, tylko że będą płakać i zawodzić z całego serca, widząc, co ich grzechy uczyniły Jezusowi na krzyżu. „Będą płakać i patrzeć na Tego, którego przebodli (Za 12,10)”. Możemy się spodziewać, że nastąpi jakieś wielkie doświadczenie przeogromnej miłości Bożej z krzyża  połączone z wylaniem na ludzkość żalu za grzechy, które doprowadziły Jezusa na krzyż. Pozycja uniżenia, gdy kładziesz się leżąc krzyżem na ziemi, jest pierwszym krokiem do przyjęcia łaski prawdziwej pokuty. Duch Święty zstępuje na ciebie i daje ci prawdziwy żal za grzechy, otwiera twoje duchowe oczy na to, czym jest naprawdę grzech. Bardzo często potrzebujemy takiego wstrząśnięcia które pokaże nam, co nasz grzech wyrządził Bogu, drugiemu człowiekowi i mnie samemu. Wszyscy święci i mistycy, którzy przechodzili drogę oczyszczenia, mieli doświadczenie nędzy, w jaką wpędza człowieka grzech. Bywało to naprawdę przerażające.  Kiedy św. Faustyna prosi Jezusa, żeby objawił jej własną nędzę, Jezus odpowiada, że pozwala jej tego doświadczyć w części, bo gdyby zobaczyła całą swoją nędzę, umarłaby z przerażenia. Możemy  żyć w samozadowoleniu, że jesteśmy dobrymi katolikami bo chodzimy do Bozi do kościółka, że nie jemy mięska w piątek etc., a Jezus może żyć wśród nas w totalnej samotności przez 24 h. Modlitwa uniżenia nie jest niczym innym, jak proszeniem o ducha pokuty. Sam nie wywołasz w sobie łez ani żalu za grzechy.

Sama modlitwa jest bardzo prosta. Najważniejsza na modlitwie jest właśnie prostota. Kładziesz się krzyżem na pięć minut i w tym czasie przepraszasz Boga za swoje grzechy osobiste, swojego małżeństwa czy rodziny. Wołaj do Ducha Świętego: „pokaż mi mój grzech i daj mi łaskę znienawidzenia go, łaskę prawdziwego oderwania się od tego grzechu, łaskę prawdziwego przeproszenia za ten grzech”.

Jak współpracować z łaską nawrócenia? Sama Matka Boża uczy, że wszelkie praktyki pobożnościowe są po to, by pomagać w realizacji naszego życiowego powołania. Niestety, z jego rozeznaniem sporo młodych ludzi ma dziś problem.

Pierwszą rzeczą po nawróceniu jest poproszenie o kierownictwo duchowe, towarzyszenie duchowe lub stałe spowiednictwo. Jeśli nie masz kogoś takiego, wstąp do jakiejś wspólnoty, która jest kierowana przez kapłana. Nie można zostać samemu, dlatego że wtedy różnego rodzaju zwodzenia, oszustwa, kłamstwa religijne mają do ciebie duży dostęp. Szczególnie przy nagłych nawróceniach. Także swoje powołanie warto rozeznawać ze spowiednikiem. A twoim najważniejszym powołaniem jest miłość. Zostaliśmy stworzeni z miłości przed założeniem świata, aby być świętymi i nieskalanymi przed Jego obliczem (Ef 1,4). Żyjąc na ziemi masz się troszczyć o świętość. A świętość, to jest nic innego, jak przepełnienie miłością do Boga i do człowieka. Pismo Święte mówi, że naszym największym zadaniem i powołaniem jest kochać Boga z całych sił, z całej duszy, z całej swojej mocy. A bliźniego swego jak siebie samego (Mt 22,37-40). To jest twoje powołanie. Musisz tylko rozeznać, gdzie będziesz je realizować. W małżeństwie? W kapłaństwie? Nie ma powołania do samotności w rozumieniu do bycia starym kawalerem czy starą panną. Jedyny sens mojego życia mogę odnaleźć tylko wtedy, gdy poświęcę się dla kogoś z miłości. Więc jeśli nie mam męża czy żony, nie jestem księdzem czy siostrą zakonną, to pytam Boga, komu mogę oddać swoje życie z miłości? Może będę pracować z bezdomnymi, może będę pracować z ludźmi pogubionymi, którzy umierają w swojej samotności? Bardzo często jest tak, że Pan Bóg nas wyrywa z ciągłego kręcenia wokół siebie pokazując nam nasze powołanie, a my tego w ogóle nie widzimy. Jesteśmy tak zapatrzeni w siebie, w swoje potrzeby i oczekiwania, a Pan Bóg stawia nam na drodze ludzi, dzieła, wspólnoty i mówi: tutaj nauczysz się kochać. Kochać takich jakimi są, biednymi grzesznikami. A ludzie, tak zapatrzeni w siebie, z miesiąca na miesiąc z roku na rok coraz bardziej zawyżają poprzeczkę, że na dobrą sprawę sam Jezus by się nie zmieścił w ich oczekiwaniach jako kandydat na męża czy żonę. A potem jęczymy że nie ma nikogo, modlimy się o męża, żonę, a nie widzimy że wzrastamy już w takich naszych słabościach i wadach, że nikt by z nami nie wytrzymał dłużej niż miesiąc! Chłopaków którzy mi mówią, że chcieliby znaleźć dobrą żonę, modlą się o nią, pytam: jak się do tego przygotowujesz? Małżeństwo jest całkowitym poświęceniem się dla tego, kogo kocham. Jeśli ty po powrocie z pracy siedzisz przed komputerem cztery godziny, później idziesz z kolegami na browca czy na siłkę i tak wygląda twój dzień, to powiedz mi, jak ty jesteś przygotowany do tego, by poświęcić się dla twojej żony, dla twojego dziecka?! Myślisz, że jak urodzi się dziecko, twoja żona będzie wstawała do dziecka a ty będziesz spał? Zacznij przygotowywać się do bycia małżonkiem, pokaż Bogu że jesteś gotowy na to, żeby On ci dał swoją córkę za żonę. Zacznij np. wstawać w nocy co drugi dzień na 30 minut i módl się o twoją przyszłą żonę, o twoje przyszłe dziecko. Mówisz: modlę się o męża. Narzekasz, gderasz, kłócisz się non stop, potępiasz, krytykujesz. Który facet z tobą wytrzyma? Pokaż Bogu że się przygotowujesz do małżeństwa, zacznij naprawdę pracować nad swoim charakterem, nad swoimi różnymi kobiecymi wadami, które powodują to, że faceci po prostu odsuwają się od ciebie po miesiącu znajomości. Pracuj nad swoją emocjonalności – która u kobiet często jest  zdefektowana, tak jak u mężczyzn zdefektowana jest seksualność. Pokaż Bogu, że przygotowujesz się do pięknego małżeństwa. Pytaj Jezusa, jakie są moje zranienia, skoro jestem tylko z tym, kto spełnia moje oczekiwania? Jeśli przestaje je spełniać, odchodzę. To są konkretne pytania, które trzeba sobie zadawać w kontekście powołania. Bo może ten, którego Bóg mi przeznaczył już dawno czeka na mnie, tylko ja nie jestem gotowa? Zacznij pracować nad swoim charakterem, zacznij pracować nad swoją emocjonalnością, zacznij pracować nad swoją seksualnością. Pytaj się każdego dnia, na ile poświęciłeś/aś się w miłości dla drugiego człowieka, bo kiedyś tym drugim człowiekiem będzie twoja żona, twój mąż, twoje dziecko. Jak dzisiaj nie potrafisz poświęcić się dla drugiego człowieka, to nie poświęcisz się nagle dla swojej rodziny.

A jak rozumieć krzyż w życiu? Pan Bóg chce naszego szczęścia i często uzdrawia z chorób, ale przecież święci, zbliżając się do Boga, przechodzili najróżniejsze cierpienia…

To jest kłamstwo szatana, że oddając się Bogu, będziesz cierpieć. Myśląc tak, znów nakładamy na Boga kalkę srogiego rodzica. Jakbyś się czuł jako rodzic, gdyby twoje dziecko powiedziało ci: „nie ufam ci. Bo jak ci zaufam, to mnie skrzywdzisz”. Szatan chce nam wcisnąć kłamstwo, że Bóg kochając nas mówi: „teraz dostaniesz cierpienie”. A Bóg mówi: „oddając mi siebie, dostaniesz błogosławieństwo. Czyli wszystko, co należy do Mojego Syna Jezusa,  będzie teraz też twoje!”.

Także krzyż…

Ale krzyż trwał trzy godziny! Trzeba zrozumieć różnicę pomiędzy przyjęciem cierpienia, a życiem w cierpiętnictwie. My żyjemy często w cierpiętnictwie, użalając się nad sobą, zapominając, że krzyż jest tylko bramą do zmartwychwstania. Naszym celem jest życie w zmartwychwstaniu, a nie wiszenie na krzyżu całe życie. Są pewne osoby, wybrane przez Boga, tzw. dusze ofiarne, np. stygmatycy, którzy otrzymują tak wielką miłość Bożą, że dosłownie będąc nią przepełnionymi, godzą się na cierpienie które Pan Bóg im daje.  Chodzi o to, że w miłości wybiera się podobieństwo, zbliżenie na maksa do tego, którego się kocha. I w środku tego cierpienia oni dostają jeszcze więcej miłości i czułości Bożej. To jest ze sobą tak związane, bo nieraz szokują nas  wyznania świętych: „chcę jeszcze więcej cierpienia!” To nie jest masochizm. Oni tak wołają, bo wraz z łaską cierpienia otrzymują niesamowitą łaskę miłości Bożej. My natomiast robimy coś absurdalnego: nie mając doświadczenia Bożej miłości, wchodzimy w cierpienie, które nas po prostu zabija. Tak jakbyś poszedł na Kalwarię, dał się przybić od krzyża, wcześniej nie idąc na Tabor, by usłyszeć: „jesteś moją umiłowaną córką, jesteś moim umiłowanym synem”. My nie mając doświadczenia nieprawdopodobnej Bożej miłości wchodzimy w cierpienie które powoduje, że buntujemy się przeciwko Bogu i mówimy Mu: „jak możesz mnie kochać, skoro mam takie okropne życie?!”. I wtedy stajemy się oskarżycielami Boga, szatanem dla Boga. Musimy wiedzieć, że Pan Bóg chce nam zawsze błogosławić. I chce, abyśmy zmartwychwstawali każdego dnia z każdego zła. I pokonywali cierpienie mocą miłości! Cierpienie samo w sobie nie jest dobre, jest złem. Ale też warto tu podkreślić z całą mocą, że Bóg jest tak niesamowity z wydobywania nieprawdopodobnego dobra z najgorszego zła, że my po prostu założyliśmy, że On wręcz chce zła, żeby wydobyć z niego jakieś  dobro. Nie, On nie chce zła dla ciebie. Kocha Cię, jesteś Jego najdroższym dzieckiem. Zaufaj Mu i przestań się Go bać. O jest nieskończenie dobry dla ciebie.

Rozmawiała Emilia Drożdż
Za: fronda.pl


Kategoria: Aktualności, Pomoc duchowa Tagged: chrześcijaństwo, ks. Dominik Chmielewski SDB, medytacje, nawrócenie, objawienia w Medziugorje, zły duch

Pomóż mi św. Michale Archaniele – zbieram intencje na mszę św. o uzdrowienie ciała i duszy i o uwolnienie

$
0
0

„Pomóż mi św. Michale” – taki napis widnieje na dole figury św. Michała Archanioła. Stąd pomysł na wpis i na takie westchnienie modlitewne każdego Czytelnika.
W dniu dzisiejszym, jutro oraz pojutrze podczas nawiedzenia figury św. Michała Archanioła z Gargano w moim mieście na Mszach św. oraz podczas nabożeństw będę polecać Bogu Najwyższemu w Trójcy Świętej  Jedynemu przez wstawiennictwo św. Michała Archanioła Was wszystkich i Wasze intencje.

św. Michal 2
Jutro mamy uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela oraz 34 rocznicę objawień NMP na wzgórzu Podbrdo w Medziugorje.
U nas będą   odmawiane  Godzinki ku czci św. Michała Archanioła a także Różaniec święty i Koronka do Bożego Miłosierdzia połączona z Adoracją Najświętszego Sakramentu, będą sprawowane Msze św. – oddzielna
za osoby chore, oddzielna o uzdrowienie i uwolnienie, postanowiłam zabrać Was i Wasze intencje na te msze św. oraz na Różaniec św. i Koronkę również – chcę modlić się za moich bliskich, krewnych, przyjaciół oraz za rodzinę „wowitową”.

św. Michał wezwaniaKto chce – może wpisać intencje, ale może też mieć je w sercu. Warto pomodlić się Koronką Uwielbienia Boga ze Świętym Michałem Archaniołem i Chórami Aniołów.


Kategoria: Aktualności, Pomoc duchowa Tagged: msza św. o uzdrowienie i uwolnienie, rocznica objawień w Medziugorje, św. Jan Chrzciciel, św. Michał Archanioł

W 34-rocznicę objawień w Medziugorje – Kongregacja ds. Nauki i Wiary uzna Medjugorie za miejsce wiary, modlitwy i kultu

$
0
0

Kongregacja ds. Nauki i Wiary uzna Medjugorie za miejsce wiary, modlitwy i kultu. Dopóki nie skończą się objawienia Matki Bożej, nie będzie oświadczenia co do ich charakteru donosi „Il Giornale”.

Za: gosc.pl


Kategoria: Aktualności Tagged: Medziugorje

Konferencja Episkopatu Polski w sprawie głosowania nad in vitro: posłowie zlekceważyli głos papieża i Episkopatu!

$
0
0

Oświadczenie KEP po głosowaniu Sejmu RP nad rządowym projektem ustawy „o leczeniu niepłodności”

Warszawa, 25 czerwca 2015 r.

Prezydium Konferencji Episkopatu Polski z wielkim smutkiem i rozczarowaniem przyjmuje wynik dzisiejszego głosowania Sejmu nad rządowym projektem ustawy „o leczeniu niepłodności”. W marcowym apelu biskupi wyrazili szereg zastrzeżeń do tego projektu, opierając się na wynikach naukowych badań medycznych. Prosili też o przyjęcie takiego prawa, które poprawi obecną sytuację, a nie ograniczy się do zalegalizowania bez zastrzeżeń praktyk stosowanych w klinikach in vitro.

Biskupi wskazali wówczas, w jakich sprawach rządowy projekt winien zostać poprawiony i wyliczyli 8 rozwiązań projektu, które są nie do zaakceptowania (m.in. selekcję zarodków, umożliwianie klonowania człowieka, mrożenie embrionów, a także możność powoływania do życia dzieci po śmierci dawcy komórek rozrodczych). Prezydium Episkopatu wyraziło również nadzieję na przyjęcie przez Sejm poprawek do projektu. Niestety, wszystkie zgłaszane przez posłów poprawki, mające na celu poprawę projektu, zostały odrzucone w głosowaniach.

Posłowie popierający projekt ustawy „o leczeniu niepłodności” w wersji rządowej pozostają w niezgodzie z nauczaniem papieża Franciszka, który apelował do lekarzy: „Waszym obowiązkiem jest wyrażać sprzeciw sumienia przy aborcji, in vitro i eutanazji!” Ojciec Święty prosił, by nie eksperymentować i nie igrać z życiem człowieka. Wynikiem dzisiejszego głosowania zostały również zlekceważone oceny etyczno-moralne projektu ze strony biskupów. Ponad 260 parlamentarzystów odcięło się swoim głosem od poglądów wielu swoich wyborców.

Prezydium Episkopatu Polski wyraża nadzieję na poprawienie proponowanej ustawy w Senacie RP. Biskupi ufają, że do sumień parlamentarzystów dotrze głos nie tylko Papieża, Konferencji Episkopatu Polski, ale także organizacji rodzinnych, ruchów obrońców życia oraz specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa, którym drogie jest życie ludzkie.

Abp Stanisław Gądecki
Metropolita Poznański
Przewodniczący KEP

Abp Marek Jędraszewski
Metropolita Łódzki
Zastępca Przewodniczącego KEP

Bp Artur G. Miziński
Sekretarz Generalny KEP


Kategoria: Aktualności Tagged: In vitro, KEP

Krótka informacja dla uczestników rekolekcji

$
0
0

Rekolekcje rozpoczynają się w Szczecinie w dniu 6 lipca 2015 r. o godz. 18:00 kolacją, a ich zakończenie planowane jest 11 lipca 2015 r. o godz. 9:00 śniadaniem.
Adres: Dom Rekolekcyjny przy Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szczecinie, ul. Rydla 61 http://www.fatima.szczecin.pl/
Dom rekolekcyjny: kliknij
Ojciec prowadzący: o. Jan Paweł (Maciej Bagdziński)
Osoby, które wpłaciły zaliczkę (p. Maria z Niemiec – całość za 2 osoby) jadą i zgłaszają się w recepcji.
Ja nie będę mogła Wam pomóc, ponieważ mnie nie będzie.
Proszę za to – westchnijcie modlitewnie za mną…


Kategoria: Aktualności Tagged: rekolekcje 2015

Gloria Polo o Papieżu, kapłanach i osobach konsekrowanych oraz o aborcji i o stosowaniu spirali

$
0
0

Całym sercem i całą duszą wdzięczna jestem w imieniu Jezusa Chrystusa Papieżowi, Jego zastępcy na ziemi, kapłanom i osobom konsekrowanym Kościoła Rzymskokatolickiego. Ślepo słucham ich wszystkich, gdyż takie było właśnie polecenie naszego Pana Jezusa Chrystusa, gdy pozwolił mi powrócić do ziemskiego życia.
Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu – ja, niegodna i nędzna służebnica Pańska – mogę odczuwać szczęście i rozkoszować się prawdziwym pokojem oraz prawdziwą miłością stanowiącymi przedsmak Nieba.
Zapraszam serdecznie wszystkich wierzących w Jezusa Chrystusa, aby – zanim będą się źle i nienawistnie wyrażać oraz pisać o Kościele Katolickim – dokładniej i lepiej poznali ów Kościół Rzymskokatolicki, aby pojęli, że jest on ustanowionym przez Pana strażnikiem prawdziwej wiary. Zachęcam wszystkich, aby czcili naszego Pana i Boga! Ten, kto codziennie odwiedza naszego Pana Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie i tym samym czci Go, nigdy nie zwątpi ani nie odejdzie od prawdziwej wiary, gdyż sam Pan Bóg wszczepia każdemu stworzeniu miłość i wdzięczność wobec Świętej Matki Kościoła, to jest Kościoła Katolickiego.
Wszystkich was kocham i pozdrawiam
w Miłości naszego Pana Jezusa Chrystusa. Gloria Polo

Fragment książki o aborcji

Aborcja jest najcięższym grzechem, najstraszliwszym grzechem ze wszystkich. Za każdym razem, gdy jest przelewana krew dziecka – niewinnego dziecka – składamy szatanowi ofiarę całopalną, a jego moc w świecie powiększa się. Zrozpaczona dusza krzyczy o pomoc, ale nikt nie może jej usłyszeć, albo raczej nikt nie chce jej usłyszeć! Powtarzam wam jeszcze raz: ta dusza jest dojrzała i dorosła. Chociaż nie ma jeszcze wykształconego i uformowanego ciała, to jest ona już w pełni ukształtowana, tak jak w pestce jabłka zawarte jest już wszystko, co stanowi o dużym, rozłożystym drzewie. Ciało musi się wpierw uformować i urosnąć, ale dusza jest gotowa. A ów krzyk, jaki wydaje młode życie, gdy się je zabija, sprawia, że Niebo drży. Także w piekle rozlega się krzyk, ale – tryumfu, porównywalny z okrzykiem na stadionie piłki nożnej, gdy ktoś strzelił gola. Piekło jest takim stadionem, ogromnym, nie dającym się ogarnąć wzrokiem boiskiem pełnym demonów, diabłów, które – odniósłszy tryumf – krzyczą jak szalone. Demony wylały na mnie krew mojego dziecka, którą miałam na sumieniu oraz krew dzieci osób, które zachęcałam i podżegałam do dokonania aborcji.

Moją początkowo jasną duszę ogarnęła nieprzenikniona ciemność. Po aborcji utraciłam wszelkie poczucie grzechu. Naprawdę uważałam, że nie miałam grzechów. Pan jednak ukazał mi jeszcze więcej, a mianowicie to, jak przez tak zwane „planowanie rodziny” przyczyniałam się do kolejnych aborcji. Założono mi miedzianą spiralę jako środek antykoncepcyjny. Od 16 roku życia używałam tego środka. Nosiłam ją do dnia, gdy trafił we mnie piorun. Usuwałam ją jedynie wtedy, gdy chciałam zajść w ciążę. Chciałabym powiedzieć wszystkim kobietom, że skutkiem stosowania spirali jest aborcja. Zapłodnione jajo nie może się zagnieździć i ginie. Jest spędzane. Wiem, że wiele kobiet w czasie okresu zauważa w krwi coś na kształt skrzepu i odczuwa wielkie bóle, większe niż zwykle. Idą do lekarza, on zaś nie poświęca temu szczególnej uwagi, przepisuje środek przeciwbólowy, a gdy ból staje się nieznośny, daje zastrzyk.

Wiecie, jakie jest naprawdę działanie spirali? Mikroaborcja. Tak, spirala powoduje mikroaborcję, gdyż zapłodniona komórka jajowa chce się zagnieździć w macicy i nie może z powodu spirali, jak wam już to wcześniej powiedziałam. Te zapłodnione komórki jajowe to są już ludzie. Mają już duszę, w pełni wykształconą duszę, a nie pozwala się im żyć. Straszną rzeczą było przyglądać się, jak wiele takich zapłodnionych komórek – a więc w pełni zdolnych do życia ludzi – zostało w ten sposób spędzonych. Te słońca, „boskie iskry” są gaszone, mordowane, a krzyki dzieci wstrząsają fundamentami Nieba.

(…) Bóg stwarza ją już całkowicie ukształtowaną. Zaraz po tym, kiedy dochodzi do połączenia plemnika z komórką jajową, tworzy się nieskończenie piękny, świetlisty promień. Światło to wygląda jak słońce, które wychodzi z świetlistego blasku Boga Ojca i Jego nieskończonej Miłości. W tym samym momencie ta stworzona przez Niego dusza jest już dojrzała i dorosła. Jest doskonała, jest obrazem Boga. To młode życie jest zatopione w Duchu Świętym, który pochodzi z Bożego Serca. Łono kobiety, które poczęło, pełne jest tego światła, blasku zjednoczenia Pana z tą nowo stworzoną duszą.

Jak bardzo walczy o życie ta maleńka istota, gdy mordercy – personel klinik aborcyjnych – chwytają dziecko obcęgami i rozczłonkowują je. Zobaczyłam, jak Pan drżał i wzdrygał się, gdy wyrywali z Jego rąk tę duszę. Gdy zabija się takie dziecko, ono tak głośno krzyczy, że drży całe Niebo. W moim przypadku, gdy pozwoliłam uśmiercić dziecko, słyszałam jego głośny i rozdzierający serce krzyk. Słyszałam także, jak Jezus jęczał i cierpiał na Krzyżu z powodu tej duszy i wszystkich dusz dzieci zabijanych przez aborcję, którym odmawia się prawa do życia. Spojrzenie Pana na Krzyżu było tak pełne bólu! Nie da się opisać, jakie cierpienia musiał znosić z tego powodu! Gdybyście mogli to zobaczyć, nikt nie odważyłby się dokonać aborcji[12].

Pobierz : Świadectwo_Glorii_Polo[1]

lub posłuchaj
OD ZŁUDZENIA DO PRAWDY

«Trafiona przez piorun stałam u bram Nieba i piekła…»


Kategoria: Aktualności Tagged: aborcja, Gloria Polo, grzech, papież, posłuszeństwo, spirala, trafiona przez piorun

„Oczami Jezusa” o aborcji. Widziałem, jak Szatan nie przestaje się śmiać. Czułem ból i słyszałem krzyki wszystkich zabitych nienarodzonych dzieci

$
0
0

Nagle usłyszałem głos wołający: „Pomóż mi, pomóż”, który dochodził z pobliskiej kępy drzew. Podszedłem, świadomy tego, co ma się wydarzyć. Przy drzewach siedziała młoda kobieta z nowo narodzonym dzieckiem. Przyciskając je do piersi, przestraszona powtarzała: „Pomóż mi, pomóż”.

– Cały czas krwawię – skarżyła się. Siadłem obok i pogładziłem ją po twarzy. Z powodu utraty krwi wyglądała naprawdę krucho i bezbronnie.

– Jeśli umrę, proszę, zajmij się moim dzieckiem – płakała.

– Córeczko, obiecuję, że zajmę się wami – odparłem, ocierając pot z jej twarzy. Wiedziałem, że nie pozostało jej wiele życia, zapytałem więc:

– Gdzie jest twoja rodzina?

– W mieście, niedaleko – odparła i z wysiłkiem wskazała kierunek, w którym poprzedniego dnia udali się Moi uczniowie.

– Dlaczego jesteś tu sama? – zapytałem łagodnie, gładząc ją po włosach.

– Chcieli, abym zabiła swojego syna, ale nie mogłam tego zrobić – szlochała. – Jest piękny, prawda? – zapytała.

– Dlaczego to zrobili? – dociekałem

– Mój ojciec… mój ojciec jest ojcem mojego dziecka – wciąż szlochała – więc rodzina zadecydowała, że będzie lepiej, jeśli dziecko umrze jeszcze przed narodzeniem. Dlatego uciekłam – odparła, po czym dodała wyzywająco: – To moje dziecko, moje… Nikomu nie wolno go zabijać.

Ujrzałem w niej szacunek dla życia. Szacunek, którego brakowało wielu ludziom.

– Zaopiekujesz się nim dla mnie, prawda? – zapytała słabym głosem.

– Tak, obiecuję – odpowiedziałem, trzymając w ramionach ją i dziecko. Kołysałem się delikatnie w przód i w tył, po czym dodałem: – Teraz oboje jesteście bezpieczni.

Matka wydała ostatnie tchnienie. Siedziałem tam przez jakiś czas, trzymając w ramionach ją oraz dziecko, które, z czego kobieta nie zdawała sobie sprawy, urodziło się martwe. Szczerze płakałem nad tym, jak mało znaczyło życie dla niektórych ludzi. Inni jednak, na przykład ta młoda kobieta, byli warci tego, aby je dla nich poświęcić. Patrząc na twarze matki i dziecka, powiedziałem:

– Zostaliście połączeni za życia, a teraz połączyła was śmierć, abyście żyli w miłości wiecznej.

Siedziałem tam przez jakiś czas, przytulając ich do siebie i rozmyślając o ich miłości.

– Jakubie, Janie, chodźcie tutaj! – krzyknąłem, wiedząc, że na pewno za Mną szli, a są teraz niedaleko. Obaj wyszli z krzaków nieopodal, a zobaczywszy nas, rozpłakali się.

– Pomóżcie Mi ich pochować – poprosiłem. Jakub padł na kolana, zanosząc się płaczem.

– Są tacy piękni – powiedział. Jan położył mu rękę na ramieniu, aby go pocieszyć, ale sam również nie mógł powstrzymać płaczu.

Jakiś czas później zebraliśmy wszystkie przyniesione przez kobietę rzeczy i umieściliśmy je w wykopanym grobie. Pogrzebaliśmy ciała, cały czas modląc się do Ojca, prosząc Go, by się nimi zaopiekował. Wracając do obozu, milczeliśmy, dopóki nie odezwał się Jan:

– Jak rodzina może tak potraktować córkę!

– Jej rodzina zapomniała, czym jest miłość – odparłem, po czym znów pogrążyliśmy się w ciszy, rozmyślając o tym, co się wydarzyło.

JEZUS 4 STYCZNIA 1997
(kontynuacja)

Usiadłem w milczeniu i zjadłem kilka owoców. Jakub z Janem spoczęli obok mnie, ale nic nie jedli. Pozostali uczniowie patrzyli na nas, ale nikt się nie odzywał. Wszyscy pragnęli zachować milczenie przez jakiś czas.

Po kilku minutach odezwał się Judasz:

– Co tak cicho? Można by pomyśleć, że ktoś umarł.

Jakub rozpłakał się, a Jan nadal milczał.

– Czy powiedziałem coś niewłaściwego? dopytywał się Judasz.

– Przyjacielu, posiedźmy chwilę w ciszy i zastanówmy się nad tym, jak cenne jest życie – zaproponowałem.

Tak też zrobiliśmy. Czułem ból i słyszałem krzyki wszystkich nienarodzonych dzieci, które zostaną zabite w przyszłości. Widziałem, jak zaślepieni grzechem ludzie pozwalają na to. Widziałem, jak Szatan nie przestaje się śmiać, patrząc, jak ludzie niszczą własną przyszłość. Jakub zaczął śpiewać spokojną pieśń żałobną i prosił Boga, aby ten przyjął do siebie zmarłych. Rozmyślałem nie tylko o spotkanej tego dnia dziewczynie i jej dziecku, ale też o jej rodzicach, braciach i siostrach, którzy zapomnieli, czym jest miłość.

Kiedy Jakub skończył śpiewać, powiedziałem ze smutkiem:

– Przykro Mi, że ludzie potrafią tak źle traktować bliskich. Dla niektórych dziecko oznacza tylko niewygodę czy kłopot, którego chcą się jak najszybciej pozbyć. Szkoda, że ludzie grzeszą w tak okropny sposób, przekonani, że… że to od nich zależy, kto powinien żyć, a kto umrzeć. Szkoda, że słabych i bezbronnych tak często traktuje się, jakby byli nic niewarci. Ludzie skwapliwie przyjmują zło i grzeszą… w tak rażący, niedwuznaczny sposób. Tak było kiedyś, tak będzie w przyszłości.

Pomyślałem o dzieciach zabitych przez Heroda, kiedy pojawiłem się na ziemi. Jakże szczęśliwy był gdy dowiedział się o ich śmierci. W ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ciężki popełnił grzech. Następnie ujrzałem wielu ludzi, którzy w przyszłości będą potępiać Heroda, podczas gdy sami zabijają własne nienarodzone jeszcze dzieci, nie przyjmując do wiadomości, że robią coś złego. Wręcz przeciwnie, będą się cieszyć, że pozbyli się niepotrzebnego ciężaru.

Zaślepienie grzechem przechodzi z jednego pokolenia na drugie. Potem jednak zobaczyłem dobrych, kochających ludzi, którzy zaufają Bogu i docenią dar, jakim jest życie. Widziałem, że to umiłowanie życia także zostanie przekazane pokolenie następnym pokoleniom, a pewnego dnia cała ludzkość pozbędzie się grzechu, jeśli tylko przyjmie Moją miłość…..


Kategoria: Wydarzenia Tagged: aborcja, C.A. Ames, kazirodztwo, nienawiść, Oczami Jezusa, szatan, śmierć

Homilia ks. Jana Pęzioła: błądzących pouczać, z miłością ale w Prawdzie

Ks. Adam Skwarczyński: “ISKRA Z POLSKI” – ZAPROSZENIE DO UDZIAŁU I DO APOSTOLSTWA

$
0
0

„ISKRA Z POLSKI”

1. Wyjście „iskry”… właśnie z Polski?
„Gdy się modliłam za Polskę – pisze św. Faustyna (Dzienniczek 1732) – usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje”.
Poddajmy teraz te dwa zdania, zapisane przez Świętą, pogłębionej refleksji.
– Słowa Pana Jezusa mogą odnosić się do dwóch odrębnych rzeczywistości: do Polski jako takiej – do jej poziomu moralnego – jak też do wyjścia z niej „iskry”. Raczej Pan Jezus nie twierdzi bezwarunkowo, że jedno zależy ściśle od drugiego: że gdyby Polska nie była posłuszna, a w konsekwencji wywyższona, nie wydałaby ze siebie „iskry”. Mogłaby być (dla przykładu) ojczyzną papieża, mogącego wypełnić rolę „iskry” (czy Jan Paweł II ją wypełnił – to inna kwestia), nawet gdyby była nieposłuszna Bogu. Takim nieposłuszeństwem jest – od okresu przedwojennego aż do dzisiaj – uporczywe odrzucanie postulowanej przez samego Pana Jezusa Jego ogólnonarodowej Intronizacji, zapomniane i lekceważone poświęcenie Kraju Najświętszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi, jak też poważne naruszanie Ślubów Jasnogórskich, chociażby tylko przez mordowanie dzieci w łonach matek w oparciu o uchwalone w Polsce „prawo”, urągające prawu Bożemu. Przyrzekaliśmy Maryi-Królowej dzielić się każdą kromką chleba, by nie było wśród nas głodujących i bezdomnych, czym więc jest pozostawanie całych milionów obywateli w nędzy, podczas gdy nieliczni wzbogacili się ich kosztem? Nie będę rozwijać tu tego tematu, zbyt obszernego…
– Powołanie „iskry” z Polski wydaje się być dla Boga czymś bardzo ważnym, a nawet (sądząc po ludzku) koniecznym, podobnie jak powołanie 72 uczniów-„robotników”, by szli przed Panem Jezusem do poszczególnych miejscowości i przygotowali tam ludzi na Jego przyjście. Także dzisiaj „żniwo jest wielkie, a robotników mało”, do takich zaś „robotników” ma należeć właśnie Polska. Jestem głęboko przekonany, że może ona w tej chwili, niezależnie od wszelkich innych uwarunkowań, dobrze wypełnić tę swoją misję, właściwie rozumianą.

2. Kto lub co może i nie może być tą „iskrą”?
– Samo słowo użyte przez Pana Jezusa mówi wiele: iskra ma być tylko iskrą, a więc czymś bardzo małym i „pokornym” – małym zarówno w oczach tych, którzy mają ją stanowić, jak i w oczach pozostałych ludzi. Ma jednak doniosłe zadanie: wzniecić „pożar”nie byle jaki, bo ogarniający cały świat.
– Skoro taki ma mieć zasięg, nie może nią być jeden człowiek, choćby największego duchowego formatu. Nie będzie nią nawet najbardziej święty papież, gdyż jako widzialna głowa Kościoła byłby usłyszany najwyżej przez część Kościoła i przez nielicznych ludzi spoza niego, a na pewno nie przez cały świat. Czyż tak nie dzieje się zwykle z wypowiedziami ostatnich papieży? Dostojnicy różnych państw chętnie składają im wizyty kurtuazyjne, czy byliby jednak skłonni uwierzyć w Powtórne Przyjście Jezusa i otworzyć Mu serce? Pytanie tym bardziej uzasadnione, że papieże pomijają ten temat milczeniem…
Co do Jana Pawła II – to prawda, że na audiencji 16 marca 1997 roku wypowiedział słowa, które musiały szokować niedowiarków, a budzić nadzieję u ludzi „oczekujących”: „Jubileusz Roku 2000 jest oczekiwaniem na Drugie Przyjście naszego Zbawiciela, kiedy to ustanowi On na zawsze swoje królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju”. Była to jednak wypowiedź odosobniona, Papież nie rozwijał tej myśli ani do niej wyraźnie nie nawiązywał. W każdym razie w Kościele na przełomie tysiącleci nie znalazła ona żadnego żywszego oddźwięku. Ja przynajmniej nie potrafię wskazać w tekstach i wypowiedziach arcypasterzy żadnego wątku, który by wskazywał na jakiekolwiek wyraźne nawiązywanie przez nich do zbliżającej się Paruzji, nie mówiąc już o przygotowaniach do niej. Nawet jeśli sam przełom tysiącleci budził u niektórych ludzi przypuszczenia i niejasne przeczucia, że „coś niezwykłego” może się wydarzyć, natrafiali na kpiny ze strony niedowiarków i na milczenie hierarchów.
– Spotkałem i takie przypuszczenie, że tą „iskrą” mogło być poświęcenie świata Bożemu Miłosierdziu w krakowskich Łagiewnikach. To prawda, że ten akt Papieża przybliżył kult Miłosierdzia katolikom wielu krajów, jednak nie ożywił go zbytnio w samej Polsce. Episkopat nie wprowadził święta Miłosierdzia w Niedzielę Przewodnią jako obowiązującego w Polsce, nie mówiąc już o Nowennie je poprzedzającej, zaczynającej się w Wielki Piątek. Wielu więc duszpasterzy uznaje do dziś ten kult za nieobowiązujący, a skoro jest dowolny, całkiem go pomija! Tymczasem Jan Paweł II tak bardzo liczył na Polaków, nas właśnie czyniąc odpowiedzialnymi za rozwój kultu w świecie… Sam akt poświęcenia nie wpłynął zbytnio na podniesienie stanu moralnego świata i na pogłębienie wierności Bogu, gdyż natrafił na mur coraz bardziej jawnych i bezczelnych działań masonerii. Od tamtej pory prawodawstwo wielu narodów stacza się coraz szybciej po równi pochyłej wprost w bagno buntu nie tylko przeciwko Bożym przykazaniom, ale nawet przeciw ludzkiej naturze.
– Nie będzie tą „iskrą” także – jak by może niektórzy chcieli – spełnienie przez nasz naród żądania Pana Jezusa, dotyczącego Jego Intronizacji jako Króla Polski. Po pierwsze dlatego, że nawet gdyby nasze władze ustawodawcze (sejm i senat) oraz wykonawcze (rząd) dogłębnie się zmieniły i okazały się przychylne tej idei, musiałaby się pod nią podpisać większość naszych biskupów, a to w tej chwili wydaje się bardzo problematyczne. Po drugie dlatego, że – co do Intronizacji – inni mają wzorować się na nas, tymczasem Polska staje się obecnie w świecie kopciuszkiem, a nie autorytetem, mogącym wpływać swoimi decyzjami i poczynaniami na większość narodów świata. Staje się śmietnikiem świata, wchłaniającym najbardziej niemoralne filmy, najbardziej demoniczne gry czy imprezy, najdalej odbiegające od Ewangelii idee i praktyki. Bo czyż nie należy do tych ostatnich np. handel w niedziele czy częsty widok sprzedających się na poboczu szos prostytutek? Upadliśmy zbyt nisko na wszystkich płaszczyznach bytu narodowego, daliśmy się ograbić i ogłupić, sterować przez obcych, wchodząc za to do ścisłej czołówki… samobójców! Nie wszyscy znają te zatrważające statystyki. Liczba tych, którzy ostatnio codziennie próbują odebrać sobie życie, jest czterokrotnie większa niż tych, którzy giną danego dnia w wypadkach drogowych (na szczęście trzy czwarte samobójców udaje się odratować). Po trzecie dlatego, że idea Intronizacji musi się zakorzenić w umysłach i sercach naszych rodaków, a to wymaga przygotowania. W innych narodach, które miałyby pójść w nasze ślady – również by go wymagała. A tymczasem czas nagli, Paruzja coraz bliżej, zaś poszczególne narody, zamiast zbliżać się do Boga, odchodzą od Niego coraz dalej, co przypomina zbiorowe opętanie! Nie wątpimy, że Polska dokona Intronizacji, ale Polska oczyszczona i odnowiona. Aby taką mogła się stać, musi nadejść, związane z Paruzją, „prześwietlenie sumień”. Wtedy inne narody, które przez nie przejdą i ocaleją, pójdą w nasze ślady. A więc chodzi o kolejność odwrotną: najpierw Paruzja, potem Intronizacja.
– „Światowe Dni Młodzieży w Krakowie mogą być tą iskrą” – dał się słyszeć i taki głos… Nawet jeśli się odbędą, to chyba jednak młodzież nie spotka ani w Krakowie, ani w innych miastach Polski kogoś, kto by jej głosił bliskie Powtórne Przyjście Jezusa. Gdyby taki cud się stał i wszyscy uczestnicy, uwierzywszy w nie, ruszyliby w świat z tą niezwykłą wieścią, jak miałby ich głos dotrzeć do uszu 7 miliardów ludzi? Jakich musieliby użyć argumentów, żeby świat im uwierzył?
– Ktoś zapyta: a gdyby ukazały się nadzwyczajne „znaki na niebie i na ziemi”, zapowiedziane przez Pana Jezusa? Czy pod ich wpływem nie otworzyłyby się umysły i serca dla Przychodzącego? Jednak pomyślmy: nikt nie otrzymał tylu „znaków” co Żydzi, ale czy to umocniło ich w wierności Bogu? Groza wiejąca od Synaju, trzęsącego się i rozbrzmiewającego głosem trąb anielskich, nie powstrzymała ich od kultu złotego cielca. Później to właśnie oni jako naród   odrzucili   Jezusa.   Niektórzy   świadkowie   największych Jezusowych cudów, np. wskrzeszenia Łazarza, wkrótce po nich naradzali się, w jaki sposób Go zabić. Tak i teraz Boże „znaki”, nawet najbardziej zatrważające, niekoniecznie otworzą Bogu ludzkie serca, choćby samych ludzi powaliły na twarz jako „bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy” (Łk 21,25). Muzułmanie nie przyjmą nawet najbardziej przekonywających argumentów ani nie wypowiedzą z miłością Najświętszego Imienia Jezus (którym w większości gardzą i za którego uczczenie ścinają chrześcijanom głowy), dopóki nie staną przed Jezusem twarzą w twarz i nie poznają Go osobiście. A tego nie da im żadna „iskra”, tylko dopiero sama Paruzja – Przyjście Pana. Są więc obecnie w swej większości „niereformowalni”, podobnie zresztą jak wyznawcy innych religii, ateiści, ludzie areligijni (obojętni), masoni czy inni czciciele szatana.
Jeden z Bożych znaków – świetlisty krzyż na niebie – zapowiada sekretarka Bożego Miłosierdzia, święta Faustyna. Dane mi było go widzieć jako dziecku, gdy pokazywano mi przyszłość. Jestem przekonany, że nie będzie on właściwie zrozumiany nawet przez niektórych chrześcijan, a cóż dopiero przez innowierców lub niewierzących. Jedni zaczną się gorliwie modlić i robić sobie rachunek sumienia, inni pobiegną do banków, by się „zabezpieczyć na wszelki wypadek”, jeszcze inni będą robić wszystko, by zjawisko to wyjaśnić w sposób naturalny, a poważnie je traktujących – wyśmiać…
– Weźmy to pod uwagę, że nie może „iskra z Polski” wykonywać swojej misji głównie w sferze zewnętrznej, nawet gdyby do akcji przystąpiły tysiące misjonarzy, święci ludzie, wykorzystujący środki przekazu o zasięgu ogólnoświatowym, głosząc Paruzję w tysiącach języków i narzeczy. Świat jest dzisiaj pogrążony w takim chaosie – na wszystkich płaszczyznach, z duchową na czele – że wszelkie akcje, nawet najbardziej wzniosłe, nie miałyby powodzenia. Poza tym Polska ma w swych granicach względnie mało ludzi (nawet wśród hierarchów Kościoła), którzy wierzą w Paruzję jako wydarzenie odrębne od przyjścia Pana Jezusa na Sąd Ostateczny, jakże więc może przygotować innych do tego, czym sama nie żyje?!
A jednak… Polska… może to uczynić! Jednak pod warunkiem, że na wszystko, co z „iskrą” związane, patrzeć będziemy w zupełnie innej perspektywie: nie od strony ziemi, lecz od strony Nieba. Na ziemi liczą się „autorytety” wraz z całą zewnętrzną otoczką ich działania, a w Niebie – przeciwnie: ludzie nic nie znaczący w oczach tych „autorytetów”, ale także we własnych oczach bardzo mali, słabi i niepozorni – ewangeliczni „maluczcy” albo (w dawnym tłumaczeniu) „prostaczkowie”. Tylko takimi może posłużyć się Bóg do swoich własnych celów, gdyż oni nie będą kraść Mu Jego chwały, lecz właśnie eksponować Jego działanie, Jego miłość i Jego wszechmoc. Gdyby wokół tej Bożej sprawy zgromadziło się zbyt wielu, jak wokół Gedeona w jego walce z Madianitami i Amalekitami (Sdz 6,33-7,22), sobie i swojej „akcji” przypisywaliby wielkie rzeczy. Dlatego spośród 32 tysięcy Izraelitów gotowych do walki Bóg wskazał Gedeonowi tylko 300 żołnierzy, do tego nawet nieuzbrojonych, i przy ich pomocy odniósł zwycięstwo. Podobnie posłużył się Dawidem i jego procą w zwycięstwie nad Goliatem, a w konsekwencji nad całym wojskiem Filistynów. A „największy z narodzonych z niewiasty”, Jan Chrzciciel, czyż nie był wielki swoim poczuciem małości i niegodności? Czy jego jakby „hasłem życiowym” nie były słowa: „Trzeba, żebym ja się umniejszał, a On żeby wzrastał” (J 3,30)?
Tak więc nie liczba odpowiadających na Boże wezwanie do tworzenia „iskry” zadecyduje o doniosłych skutkach jej oddziaływania na świat, lecz ich otwartość na potężne działanie Ducha Świętego. Jeśli dwa tysiące lat temu Pan Jezus pragnął, by Ogień Ducha już zapłonął, to w chwili obecnej, poprzedzającej Jego Powtórne Przyjście, to pragnienie Jego Serca musi być szczególnie gorące. On potrzebuje ludzi płomiennego ducha, gotowych dla Boga na wszystko! Słusznie więc wyglądamy z nieba Eliasza na wozie ognistym, „zachowanego na czasy stosowne” (Syr 48,10). Skoro przybył w osobie świętego Jana Chrzciciela przy Pierwszym Przyjściu Mesjasza (Mt 17,12), czyżby nie miał przybyć i teraz?
Tym razem rolę „proroka jak ogień” (Syr 48,1) wypełnia przede wszystkim Prorokini naszych czasów Maryja, Niewiasta obleczona w słońce, jakże często przemawiająca do nas przez swoich wybrańców, ale także przez swoje łzy, nawet krwawe. Ona sama gromadzi teraz swoje dzieci, płomieniem miłości Jej Niepokalanego Serca zapalone, w Jej matczynym łonie na tę chwilę ukształtowane. Gromadzi je nie gdzie indziej, jak na mistycznej Golgocie świata, pod krzyżem swego Boskiego Syna. Gromadzi przed Obliczem Ojca Niebieskiego przy ołtarzach mszalnych, by zjednoczone z Ofiarą Jezusa, stały się „małymi Chrystusami” dla zbawienia niepokutujących grzeszników. Jako Oblubienica Ducha Świętego oczyszcza i otwiera szeroko ich serca, by napełniła je i rozpłomieniła Moc z Wysoka.
Maryja przyjęła na Golgocie rolę duchowej Matki całej ludzkości, więc teraz Ona sama kształtuje „iskrę z Polski”, gdy ludzkość zbliża się do momentu przełomowego – do „prześwietlenia sumień”, decydującego o wiecznym zbawieniu lub potępieniu całych miliardów. Jest w pełni uzasadnione, że tworzy „iskrę” z tych swoich dzieci, które oddały się Jej w niewolę miłości, pozwalając Jej czynić ze sobą, co sama uzna za słuszne. Korzystając z ich zgody na wszystko, układa teraz ich ręce i nogi na ich codziennym krzyżu, a w ich usta wkłada najpiękniejsze ze słów – krótkie, ale streszczające Jej własną odpowiedź Bożemu posłańcowi: TAK, AMEN – jak o tym dalej będzie mowa.

3. Do czego ma „iskra” przygotować świat?
– Kto koncentruje się na użytym przez Pana Jezusa w Dzienniczku sformułowaniu: „ostateczne przyjście” – często kojarzy je sobie, zapewne, z Sądem Ostatecznym, twierdząc, że aż do niego – do końca świata – nie będzie już żadnego innego „przyjścia” Pana. Twierdzenie takie jest jednak całkowicie błędne, choćby wychodziło z ust czy spod pióra nawet najwyższych rangą „autorytetów”!
Sąd Ostateczny obejmie mieszkańców ziemi – względnie niewielu w porównaniu z liczbą zmarłych – oraz dusze umarłych, łączące się z ciałami. Ponieważ dusze umarłych żyją już poza czasem, więc ich ciała, zmartwychwstając, zostaną wyniesione ponad czas i przestrzeń, wprowadzone do Domu Ojca albo do piekielnej otchłani, łącząc się z duszami. Tak więc Sąd Ostateczny będzie raczej pójściem ludzi do Boga, przed Jego Oblicze, a tym samym ich pełnym i ostatecznym wkroczeniem w nowe życie – już teraz wieczne, a nie przyjściem Boga-Człowieka do ludzi.
Gdyby zresztą nawet Sąd Ostateczny nazwać „przyjściem” Pana na ziemię, to na pewno Chrystus nie zamierza przebywać na niej z ludźmi na końcu świata, nawet w sposób dla nich niewidzialny. Twierdzenie, że miałby to uczynić po Sądzie Ostatecznym, brzmi szczególnie absurdalnie. W jakim celu miałby nasz Pan, przychodząc po raz ostatni, pozostawić na ziemi część ludzkości? Ziemia przestanie już być komukolwiek potrzebna – o żadnym budowaniu wtedy na niej Bożego Królestwa miłości i pokoju (także tryumfie Niepokalanego Serca Maryi) nie może być mowy! Tymczasem według słów Pana, dotyczących Jego Paruzji, spośród pracujących w polu i przy żarnach jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony (por. Mt 21, 40-41), a więc ludzkość zostanie przepołowiona. A przecież po Sądzie Ostatecznym nikt już na ziemi nie zostanie!
– W planach Bożych leży użycie bicza kataklizmów, by usunąć z ziemi nieposłusznych (ginących, niestety, razem ze świętymi). W nieujawnionej jeszcze części III Tajemnicy Fatimskiej mowa jest o tym, że ziemia w dużym stopniu opustoszeje, gdyż nawet całe narody zginą… Jan Paweł II na spotkaniu z dziennikarzami w Fuldzie zacytował zdanie z tej Tajemnicy: „Miliony ludzi umierać będą z minuty na minutę, a żywi będą zazdrościć umarłym”. Zgadza się to zresztą z zapowiedzią Pana Jezusa (wyżej cytowaną) o „narodach bezradnych wobec nawałnicy morza”. Kościół jednak ocaleje, chociaż – jak stwierdził Papież – będzie musiał oczyścić się, jak to zwykle bywało, we krwi męczenników. Po straszliwych kataklizmach (karze) ma więc on jeszcze swoją przyszłość na ziemi. Mamy więc prawo wierzyć, że nadejdą lepsze czasy, w których wiara rozkwitnie. Stanie się to właśnie w związku z Powtórnym Przyjściem Pana.
– To właśnie Przyjście – w Dzienniczku nazwane „ostatecznym”, zaś w tekstach innych osób uprzywilejowanych „powtórnym” – zbiegnie się w czasie z Tryumfem Niepokalanego Serca Maryi (Fatima), z epoką Ducha Świętego (św. Maksymilian Kolbe), z Nową Wiosną Kościoła i Nową Pięćdziesiątnicą (św. Jan Paweł II, ks. Stefan Gobbi, prawosławny teolog Sergiusz Bułgakow), z apokaliptycznym związaniem i uwięzieniem szatana-zwodziciela narodów. I niewątpliwie do tego właśnie wydarzenia „iskra z Polski” ma przygotować cały świat.
– Zastanawia mnie nieraz zarówno ignorancja, jak i w ogóle niechęć do zweryfikowania błędnych poglądów ze strony tych, którzy mają być nauczycielami i przewodnikami innych. Zdarza się, że gdy próbuję ich na to naprowadzać, zamykają się, a nawet stają się moimi wrogami. Jednak ja sam aż do „oświecenia” ok. roku 1983, mimo studiowania teologii dogmatycznej, nie miałem nawet mglistego pojęcia o tym, że Paruzja i Sąd Ostateczny mają być dwoma zupełnie różnymi i odległymi w czasie wydarzeniami eschatologicznymi. Nie dziwię się więc moim kolegom teologom, że mogą myśleć podobnie. Nie dziwię się też, że wobec postawionych im przeze mnie niektórych pytań milkną lub stają bezradni i przyznają, że nie zastanawiali się nad tym. Gdyby Pan Jezus nie pozwolił mi przeżyć Paruzji w taki sposób, jak będą ją przeżywać wkrótce wszyscy mieszkańcy ziemi – i ja dotychczas, być może, nie wychyliłbym się z szeregu tychże teologów. Teraz jednak za prawdziwość tego, o czym tu piszę, gotów jestem oddać życie. Gotów jestem także w każdej chwili przelać krew, by użyźniła sobą glebę pod jak najbujniejszy wzrost tego ziarna zaledwie kiełkującego, choć już obejmującego tysiące imion, nazwanego przez Pana Jezusa „iskrą z Polski”. I za to mojemu Panu z serca dziękuję!
Tym, którzy chcieliby w dalszym ciągu z uporem twierdzić, że przed końcem świata nie będzie żadnego przyjścia Jezusa – żadnej Paruzji – proponuję lekturę wybranych zdań z książki ks. Stefano Gobbiego, założyciela Kapłańskiego Ruchu Maryjnego. Należałem do tegoż ruchu od początku aż do końca jego istnienia w Polsce, kiedy to został zlikwidowany przez ks. kardynała Józefa Glempa. Polska jest więc jedynym krajem na świecie, w którym Ruch nie może istnieć na skalę krajową (natomiast każdy z biskupów ordynariuszy mógłby, gdyby chciał, reaktywować go w swojej diecezji). Jeśli ktoś z lekceważeniem powie: ks. Gobbi to dla mnie żaden autorytet – odpowiem mu tak: dla mnie to autorytet bardzo wysokiej rangi! Po pierwsze dlatego, że przekazuje nie swoje własne myśli, lecz orędzia otrzymane od Matki Bożej (ks. Gobbi zaczął je słyszeć w Fatimie). Po drugie dlatego, że Kapłański Ruch Maryjny zrzesza tysiące kapłanów z całego świata, z wieloma biskupami na czele, i przynosi wspaniałe duchowe owoce. Trzeci, i kto wie czy nie najważniejszy powód to fakt, że książka ks. Gobbiego przeszła przez cenzurę watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, która nie znalazła w niej najmniejszego błędu ani nieścisłości. Jedyna poprawka dotyczyła tytułu: zamiast „Matka Boża do kapłanów, swoich umiłowanych synów” brzmi on od tamtej pory: „Do kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej”. Śmiało można po tej cenzurze powiedzieć: tak Kościół i wszyscy jego członkowie mogą bezpiecznie nauczać. Jeśli więc i ja tak od lat nauczam, jestem nie „odmieńcem” albo „pomyleńcem”, lecz pozostaję w nurcie zdrowej nauki Kościoła.
Cytaty z książki opatruję datą, numerem i literą zdania lub akapitu. Podkreślenia w tekście pochodzą ode mnie. Książka jest do nabycia w wyd. Vox Domini, jest też na stronie internetowej tegoż wydawnictwa w postaci elektronicznej.

Vacallo   (Szwajcaria),   4.06.1995,   Uroczystość   Zesłania   Ducha Świętego
546. Języki ogniste
c W duchowym Wieczerniku Mojego Niepokalanego Serca powinno obecnie dokonać się cudowne wydarzenie drugiej Pięćdziesiątnicy, której wzywacie i oczekujecie.
d Na nowo zstąpią na Kościół i całą ludzkość cudowne ogniste języki.
e Języki Boskiego ognia przyniosą ciepło i życie ludzkości, która stała się obecnie zlodowaciała z powodu egoizmu i nienawiści, przemocy i wojen. Wysuszona ziemia otworzy się przez to na tchnienie Bożego Ducha. On przemieni ją w nowy i cudowny ogród, w którym Najświętsza Trójca ustanowi Swoją stałą siedzibę pośród was.
f Języki ognia zstąpią, aby oświetlić i uświęcić Kościół, który przeżywa mroczną godzinę Kalwarii; na Kościół, uderzony w swoich pasterzach; na Kościół zraniony w swoim stadzie, opuszczony i zdradzony przez swoje dzieci; wystawiony na gwałtowny wiatr błędów; ogarnięty utratą wiary i odstępstwem.
g Boski ogień Ducha Świętego uzdrowi go z wszelkiej choroby, oczyści z wszelkiej plamy i wszelkiej niewierności, przyoblecze nowym pięknem, okryje blaskiem w taki sposób, że będzie on mógł odnaleźć całą swą jedność i świętość. Wtedy Kościół da światu świadectwo o Jezusie – pełne, powszechne i doskonałe.
h Języki ognia zstąpią na was wszystkich, Moje biedne dzieci, tak zwiedzione i oszukane przez szatana i przez wszystkie złe duchy, które w tych latach odniosły swój największy tryumf. Zostaniecie oświeceni tym Bożym światłem i ujrzycie samych siebie w zwierciadle Bożej prawdy i świętości.
i Będzie to jakby sąd w pomniejszeniu, który otworzy wasze serca na przyjęcie wielkiego daru Bożego Miłosierdzia.
j Wtedy Duch Święty dokona nowego cudu powszechnej przemiany w sercach i w życiu wszystkich: grzesznicy się nawrócą, słabi zostaną  podtrzymani,  chorzy  zostaną  uzdrowieni,  oddaleni powrócą do domu Ojca, ofiary podziału i rozdzielenia odnajdą pełnię jedności.
k Dokona się tak cud drugiej Pięćdziesiątnicy. Nadejdzie on poprzez tryumf Mojego Niepokalanego Serca w świecie.
l To dopiero wtedy ujrzycie, jak ogniste języki Ducha Miłości będą odnawiać cały świat, który zostanie całkowicie przemieniony przez największe ujawnienie się Bożego Miłosierdzia.

**********

554. 7.10.1995
k Otwieram Panu nowe drogi na Jego powrót, którego oczekuje On z całą Swą ojcowską miłością.
l Wzywam Moje małe dzieci do stania się narzędziami zbawienia dla wszystkich. I tak cicho i pokornie przygotowuję codziennie i rozszerzam pośród was Królestwo Boże.
m Moje całkowite zwycięstwo dokona się poprzez tryumf Mojego Niepokalanego Serca na świecie. Cud Bożego Miłosierdzia odnowi wtedy oblicze tej ziemi i stanie się ona pachnącym i pięknym ogrodem, w którym Najświętsza Trójca przejrzy się z upodobaniem i otrzyma od całego stworzonego Wszechświata największą chwałę.

*********

Vacallo, 26.05.1996, Uroczystość Zesłania Ducha Świętego
574. Druga Pięćdziesiątnica
c – Druga Pięćdziesiątnica nadejdzie, aby przynieść ludzkości – która stała się ponownie pogańska i żyje pod potężnym wpływem Złego – pełną komunię życia z jej Panem, który ją stworzył, odkupił i ocalił. Cudowne  i  duchowe  języki  ognia  oczyszczą   serca   i  dusze wszystkich, którzy ujrzą samych siebie w Światłości Bożej i zostaną przeszyci ostrym mieczem Bożej Prawdy.
d – Druga Pięćdziesiątnica przyjdzie, aby poprowadzić cały Kościół na szczyt Jego wielkiego blasku. Duch Mądrości poprowadzi go do doskonałej wierności Ewangelii; Duch Rady będzie mu towarzyszył i pocieszy go w jego uciskach; Duch mocy poprowadzi go do dawania codziennego, heroicznego świadectwa Jezusowi. Przede wszystkim Duch Święty udzieli Kościołowi drogocennego daru jego pełnej jedności i największej świętości. To dopiero wtedy Jezus przyniesie mu Swe Królestwo chwały.
e – Druga Pięćdziesiątnica ogarnie serca, aby je przemienić i uczynić wrażliwymi i otwartymi na miłość, pokornymi i miłosiernymi, wolnymi od wszelkiego egoizmu i wszelkiej złośliwości. Wtedy Duch Święty przemieni serca kamienne w serca z ciała.
f – Druga Pięćdziesiątnica spali ogniem Boskiej miłości grzechy, które zaciemniają piękno waszych dusz. W ten sposób na nowo powrócą one do pełnej wspólnoty życia z Bogiem, staną się uprzywilejowanym ogrodem Jego obecności. W tym świetlistym ogrodzie rozkwitną wszystkie cnoty, pielęgnowane ze szczególną troską przeze Mnie, waszą niebieską Ogrodniczkę.
g – […] Narody staną się wtedy częścią jednej wielkiej rodziny, zgromadzonej i pobłogosławionej obecnością Pana pomiędzy wami.

**********

Marsylia   (Francja),   18.05.1997,   Uroczystość   Zesłania   Ducha Świętego
595. W światłości Jego prawdy
b Duch Święty da Swoje doskonałe świadectwo.
c To świadectwo Ducha przekona świat o grzechu.
d W świetle Jego Prawdy cała ludzkość zrozumie przepaść, w którą pozwoliła się wprowadzić przez szatana pragnącego w niej i przez nią powtórzyć gest pychy swego odrzucenia Boga i Jego Prawa.
[Ludzkość]   przez  Boski  ogień  Ducha  Świętego   zostanie całkowicie oczyszczona, by mógł powrócić ten ogród, w którym Najświętsza Trójca otrzyma Swą największą chwałę.
g To świadectwo Ducha odnowi dogłębnie Kościół.
h W świetle Jego Prawdy Kościół zobaczy siebie samego w całej swej ludzkiej słabości i zostanie uleczony ze swego kryzysu wiary, uwolniony z zasadzek błędów, które rozszerzyły w nim głęboką ranę odstępstwa i niewierności.
i Odnowiony przez Boski ogień Ducha Świętego cały Kościół będzie odzwierciedlać chwałę swego Pana i stanie się Oblubienicą wierną i czystą, całą piękną, bez skazy i zmarszczki, na podobieństwo swej Niebieskiej Mamy.
j To świadectwo Ducha doprowadzi was do zrozumienia całej Prawdy.
k W świetle Jego Prawdy wszystkim ukaże się zbawcza moc Ewangelii Jezusa, który wszędzie rozszerzy Swój Boski blask. I tak będzie się słuchać Jezusa w Jego słowie, pójdzie się drogami przez Niego wyznaczonymi, będzie się naśladować Jego życie i uwielbiać Jego Osobę.
l Nadeszła godzina, w której wszyscy powinni uwielbić Mojego Syna Jezusa. Przez cud Drugiej Pięćdziesiątnicy ludzkość uzna na nowo Jezusa Chrystusa za swojego Odkupiciela i za swojego jedynego Zbawiciela.
m Wtedy Duch Święty otworzy serca i dusze na przyjęcie Chrystusa, który powróci do was w blasku Swojej Boskiej chwały.
n Tak Moje Niepokalane Serce odniesie w końcu Swój wielki tryumf.

**********

Rubbio (Vicenza), 6.08.1997, Święto Przemienienia Pańskiego
597. Król wiecznej chwały
b Jak przed trzema apostołami – Piotrem, Janem i Jakubem – [Jezus] przemienił się na górze Tabor, tak i wam się ukaże w blasku Swojej Boskiej chwały, gdy ze Mną wstąpicie na świętą górę pokory i małości, miłości i czystości, milczenia i modlitwy.
j Król wiecznej chwały. Gdy Jezus powróci w Swej Boskiej chwale i ukaże się całej ludzkości, każdy będzie wezwany do przeżycia takiego samego doświadczenia, jakie Piotr, Jakub i Jan przeżyli na górze Tabor. Jezus bowiem ukaże się w Swoim blasku i ludzkość zostanie całkowicie przekształcona przez największą wspaniałość Jego Boskości.
k Cały świat ogłosi wtedy Jezusa Chrystusa Synem Bożym, obrazem doskonałym Ojca, Słowem, które stało się człowiekiem, jednym i jedynym Zbawicielem – Tym, przez którego wszystko się stało i który ma potęgę podporządkować Sobie wszystko. Jezus przyniesie Swe królestwo na świat i nastanie królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

**********

Sale (Aleksandria), 21.11.1997, Ofiarowanie N.M.P.
601. Podobni do Jezusa Ukrzyżowanego
c Podobni do Jezusa Ukrzyżowanego w waszej codziennej kapłańskiej posłudze. Nadeszły czasy kiedy wy, Moi najmilsi synowie, powinniście wypić aż do dna gorzki kielich, przygotowany wam przez Ojca Niebieskiego. Wzrastają wewnętrzne cierpienia, wywołane waszymi własnymi ograniczeniami, ludzką nędzą, przez to, że odczuwacie w waszym życiu ciężar waszej tak wielkiej słabości. Głębokie cierpienia wzrastają też z powodu niezrozumienia i odsuwania was na bok, co często was dotyka. Proszę was, żebyście skosztowali bolesnej godziny w Getsemani. d Podobni do Jezusa Ukrzyżowanego szczególnie w licznych cierpieniach zewnętrznych. Potrzebuję waszego kapłańskiego cierpienia. Także dla każdego z was przygotowałam chwilę osobistego ukrzyżowania.
f Upodabniam was do Mojego Ukrzyżowanego Syna zwłaszcza poprzez cierpienia fizyczne, jakie znosicie ulegle i z miłością. Ja zaś jestem przy was z tą samą macierzyńską troskliwością, z jaką trwałam przy boku Jezusa w chwilach Jego krwawej Męki i ofiary na Krzyżu.
h Odwagi! Podejmijcie na nowo drogę ufnie i z nadzieją. Zbliżacie się do chwil łaski, w których ujrzycie spływające na świat potoki Bożego Miłosierdzia. Świat zostanie wtedy oczyszczony przez Boski ogień Miłości i będzie całkowicie odnowiony, ażeby Jezus mógł przynieść wam Swe Królestwo Łaski i świętości, sprawiedliwości, miłości i pokoju.

**********

Vacallo    (Szwajcaria),    8.12.1997    Uroczystość    Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
602. Otwórzcie drzwi Chrystusowi
k Otwórzcie drzwi Chrystusowi. Otwórzcie drzwi życia Chrystusowi, gdy powróci w blasku Swej chwały. Życie chrześcijańskie powinno być zawsze ukierunkowane na to oczekiwanie. Dlatego też zaprasza was do życia w ufności i wielkiej nadziei. Z dziecięcym oddaniem pozwólcie się nieść w ramionach Ojca Niebieskiego. l Wtedy każdy dzień tego bolesnego czasu przeżyjecie pogodnie i radośnie. Cierpienia bowiem chwili obecnej nie są porównywalne z oczekującą was chwałą, kiedy Chrystus ukaże się i kiedy ujrzycie Go takim jakim jest, w całym oślepiającym blasku Jego Boskiego piękna.

4. Rozwiązanie tajemnicy „iskry z Polski”.
Jak widzimy, Matka Boża, Prorokini Końca Czasów (nie końca świata!), przybliża nam dość szczegółowo zarówno same wydarzenia, które składają się na pojęcie Powtórnego Przyjścia Jezusa albo Jego Paruzji, jak też ich klimat duchowy oraz cel, który stawia sobie Bóg: doprowadzić dusze ludzkie i otaczający nas świat do stanu doskonałości. Nie nastąpi to bez udziału i zaangażowania całego Kościoła. Ofiarę dzieci Kościoła jego Matka porównuje do tej na Kalwarii, zaś moment przełomowy – spotkanie osobiste każdego z Jezusem – ma mieć najwyraźniej podwójny charakter: ekstazy Taboru, ale także bolesnego sądu. Wszyscy „ujrzą samych siebie w Światłości Bożej i zostaną przeszyci ostrym mieczem Bożej Prawdy”.
Matko Najświętsza, nasza Nauczycielko, a co z Polską…? Gdzie tu miejsce dla naszej „iskry”?
– Wydarzenia, które wam zapowiedziałam – taką wyobrażam sobie odpowiedź Maryi – będą wstrząsem dla całej ludzkości, zupełnie do nich nieprzygotowanej. Czyż Mój Boski Syn nie zapowiadał, że przyjdzie niespodziewanie – jak złodziej w nocy, jak oblubieniec powracający z wesela, jak gospodarz po długiej podróży? Jego przyjście będzie się wiązało z oczyszczeniem ziemi nie tylko z grzechu, ale także z grzeszników, zamykających przed Nim serca, chociaż mieli czuwać i oczekiwać Go z miłością. Ewangeliści zapisali Jego słowa budzące grozę, gdyż mówił o ciemnościach zalegających ziemię i o morskiej nawałnicy, wdzierającej się na lądy. A czy Ja sama nie ostrzegałam was, że całe nieposłuszne narody zginą, a żywi będą zazdrościć umarłym? W tylu miejscach objawień naświetlałam te wydarzenia!
Mój Boski Syn, w oparciu o swoje przypowieści, wielokrotnie kierował do swoich słuchaczy, ale także do całej ludzkości wszystkich czasów, jakże mocne i znamienne wezwanie: „Czuwajcie!” Pierwsi chrześcijanie czekali na Jego powrót tak intensywnie i w takim napięciu, że sprzedawali majątki, nie chcieli zawierać małżeństw czy nawet podejmować pracy. Za to teraz prawie wszyscy ignorują to Jego wezwanie, i to nawet tym wyraźniej, im bliżej jest Jego przyjście! Dlatego przychodzę do Polski – do tego kraju, który od dawna sama wybrałam na swoje królestwo; przychodzę z nadzieją, że Moje najmniejsze (takimi też są we własnych oczach) dzieci odpowiedzą na Moje wezwanie.
Wiecie, jak z dzieci-pastuszków ukształtowałam sobie w Fatimie mężnych apostołów: najpierw pokazałam im piekło, w którego istnienie wątpią dzisiaj ludzie. Gdy dzieci przejęły się strasznym losem potępionych na wieki (chociaż trudno im było pojąć nieskończoność tej męki), zapragnęły ratować od piekła kogo się tylko da, i to nawet za bardzo wysoką cenę. Niektóre ich umartwienia Mnie ofiarowane byłyby zbyt trudne nawet dla dorosłych.
Wiem, że i wy przejmujecie się strasznym losem żyjących w grzechach ciężkich, a często macie ich nawet w gronie swoich najbliższych. Nie wymagam od was wielkich umartwień, ale przede wszystkim przyjęcia tych trudów, doświadczeń i niewielkich cierpień, które miłujący Bóg na was dopuszcza. Jeśli je przyjmiecie bez buntu, to już wiele, ale to jeszcze nie wszystko. W pełni staną się one waszym krzyżem, a więc i narzędziem apostolstwa na rzecz tych zagrożonych, gdy je nie tylko przyjmiecie, ale i ofiarujecie Ojcu Niebieskiemu dla uratowania tamtych.
To prawda, że jesteście bardzo niedoskonali, a więc towarzyszy wam świadomość, że i wasza ofiara ma niewielką wartość. Przekonanie to powiększa piekielny przeciwnik, który wam to wmawia, a ponadto straszy was nadmiernym ciężarem krzyża, który mógłby was „przywalić”. On wie doskonale, ile traci dusz, nad których zdobyciem pracował całymi latami, więc chce was zniechęcić do tego dzieła. Mówię wam jednak, że od waszej ofiary Bóg uzależnił zbawienie wielu i dlatego nie możecie Go zawieść! On sam nadaje wartość waszym niedoskonałym ofiarom, gdy jednoczycie się z Jego Synem, patrzy na was przez Jego otwarte rany. On przyjmuje maleńką kroplę waszej ofiary i łączy ją z oceanem Najświętszej Ofiary, a wtedy ta kropla staje się oceanem. Jako żertwy ofiarne, rozpięte na codziennym krzyżu, możecie w sposób niepozorny, a nawet nieznany ani wam samym, ani innym ludziom, dokonać najwspanialszej w całym waszym ziemskim życiu rzeczy: pomóc się zbawić choćby jednemu człowiekowi… a nawet… całej ludzkości! To właśnie wasze zjednoczenie z Jezusem nadaje wartość waszym apostolskim czynom, do których – jak widzicie w Fatimie – zdolne są nawet małe dzieci. Powołuję więc was, którzy to zaczynacie rozumieć, do utworzenia „iskry”, zapowiedzianej przez Mojego Boskiego Syna. Mogę was powoływać, gdy tylko zaczyna was przenikać Boski Ogień, uzdalniający was do bycia żertwą ofiarną.
Wiem, że wielu z was już wcześniej weszło na tę drogę. Składaliście swoje ofiarki – jak to obrazowo ujął Mój ukochany syn, święty Ludwik Grignion – na złotej „tacy” Mojego Niepokalanego Serca, bym mogła zanieść je przed tron Boga. Na tej „tacy” – pisał on – nawet nieforemna marchewka ubogiego rolnika jest przez Boga przyjęta jako cenny dar. Teraz bądźcie przekonani, że wasz dar nabiera większej wartości, niż kiedykolwiek dotychczas. Potrzebny jest całej zagrożonej ludzkości. Powiedziałam o tym Mojej ukochanej córce, ukrytej zakonnicy węgierskiej, już 60 lat temu. Dałam wam przez nią także wspaniałe obietnice. Oto Moje słowa:
„Moje dzieci, cały świat jest w niebezpieczeństwie – pokój, moralność, miłość, wiara. Wzywam więc was do apostolstwa – was, wybranych – żeby Bóg za cenę waszej ofiary, ochoczo złożonej z życia, wylał strumień swego Miłosierdzia. Możecie uratować od potępienia niezliczoną liczbę dusz, jeśli cierpliwie nieść będziecie cząsteczkę krzyża Mojego Boskiego Syna, którą On wam ofiarował.
Wkrótce świat ujrzy tyle śmierci, cierpienia i spustoszenia, jakiego nigdy nie było od początku czasów. Proszę was, pomóżcie Mi zbawić Moje dzieci. Sama nie mogę ich uratować – potrzebuję waszych rąk, waszych serc, waszej współpracy, waszych ofiar i cierpień za te dzieci. Złóżcie siebie w ofierze zadośćuczynienia, żeby wiele dusz zostało uratowanych przed nadejściem na świat utrapień. Co mam uczynić, żebyście zrozumieli, że godzina już wybiła, a kto nie jest przygotowany do uczty, będzie usunięty na zawsze bez nadziei przebaczenia?! Proszę was o pomoc, o ostatni wysiłek na te niezwykłe czasy. Pomóżcie Mi, waszej Matce, wyrwać z rąk szatana synów rozproszonych i przewrotnych. Co to za ból!!!… PrzecieżJezus przelał za nich swoją Krew, a oni wyrzekają się wiecznego szczęścia, wybierając piekło!!! Bądźcie gotowi, bo Bóg, Sędzia Sprawiedliwy, przychodzi sądzić i otworzyć Królestwo Miłości.

Pięć obietnic dla dusz-ofiar:
1.  Imię ich zostanie zapisane w miłością gorejącym Sercu Jezusa i Niepokalanym Sercu Maryi.
2.  Przez swoją ofiarę, zjednoczoną z zasługami Jezusa, uratują wiele dusz od wiecznego potępienia. Zasługi ich ofiar rozciągną się na dusze aż do końca świata.
3.  Nikt z członków ich rodzin nie zostanie potępiony, i to nawet wtedy, gdyby zewnętrzne pozory na to wskazywały: zanim ich dusza odłączy się od ciała, uzyskają łaskę żalu doskonałego.
4.  W dniu, w którym złożą siebie Bogu w ofierze, zostaną uwolnieni z czyśćca członkowie ich rodzin.
5.  W godzinie ich śmierci będę ich wspierać i towarzyszyć im – z pominięciem Czyśćca – [przed oblicze] Chwalebnej Trójcy Przenajświętszej, gdzie zajmą miejsce przygotowane im przez Pana i będą razem ze Mną szczęśliwi”.
Idąc tą drogą apostolstwa, wypełnicie swoje powołanie kapłańskie. Wynika ono nie ze święceń, lecz z Chrztu i z Bierzmowania, a polega na składaniu Bogu w ofierze samego siebie. O takim powołaniu, niezmiernie wzniosłym, mówił Mój Boski Syn tejże wybrance na Węgrzech: „Moje dzieci, każda poszczególna dusza, która z miłości do Mnie i do bliźniego składa siebie na tym ołtarzu ofiarnym, pomnaża stokrotnie chwałę Mojego Ojca i radość Mojej Matki. Zbudźcie się, Moje dzieci, i napełniajcie się coraz większą gorliwością! Mój Kościół święty jeszcze nigdy nie potrzebował tylu bezinteresownych ofiar co teraz. W miejsce wielu niewiernych kapłanów powołałem do życia Moich rybaków dusz (domyślne: dusze-ofiary, a więc osoby konsekrowane i ludzi świeckich). Ci są kapłanami Serc Jezusa i Maryi, powołanymi przez Pana, by w ciszy pracowali dla chwały Bożej i zbawiania dusz. Waszym   serdecznym   aktem   strzelistym   niech   będą   słowa:
Przyjdź Duch u Święty i przy gotuj serca na panowanie płomiennej miłości Dwóch Najświętszych Serc ”.

5. „Iskra z Polski”… już wykrzesana…? Moje świadectwo.
Jeśli całą moją powyższą argumentację – za i przeciw „iskrze” – uzna ktoś za logicznie uzasadnioną i to uzasadnienie trafi mu do przekonania – pozostaje mu ostatni krok: uznać, że ta „iskra” już zaistniała, a teraz musi tylko w pełni rozbłysnąć i ogarnąć wszystkie serca do niej powołane przez Boga. Mamy prawo sądzić, że gdy to nastąpi, Pan Jezus przyjdzie na ziemię, by ustanowić na niej swoje Królestwo!
Gdy ktoś w internetowej wyszukiwarce wpisze: iskra z Polski, będzie mógł obejrzeć amatorski film z mojej kaplicy, może niezbyt doskonały, ale na pewno „historyczny”. Widać na nim (20 grudnia 2014 roku, na zakończenie Mszy świętej z homilią, poruszającą apostolstwo „iskry”), jak pierwszych kilkanaście osób, odważnie rozkrzyżowując ręce, wypowiada przed ołtarzem słowa ofiarowania się Bogu za ludzkość w obliczu zbliżającej się Paruzji. Osoby te były kształtowane od lat w „Szkole Krzyża”, co roku w Wielki Piątek ponawiały swoją ofiarę, więc były do tego przygotowane. Nowością było „maksymalne podniesienie poprzeczki”: objęcie własną ofiarą całej ludzkości. Od tamtej pory wiele osób wkroczyło na tę drogę, odpowiadając na mój apel, zamieszczony w internecie na stronie „wobroniewiaryitradycji”, lecz ich liczbę zna tylko Bóg.
W książce „W Szkole Krzyża”, wydanej przez Michalineum, odpowiadam (w tomie I) na wiele pytań i wątpliwości, związanych z naszym krzyżem, np. czy niesie go ten, kto nie cierpi, albo jak to jest z leczeniem, gdy ktoś swoją chorobę ofiarował Bogu jako krzyż. W tomie II zamieszczam m.in. wstrząsającą modlitwę, której nauczył nasz Pan włoską mistyczkę Marię Valtortę: „Dzięki Ci, Panie, za dar bólu” (str. 167). Tak modli się schorowana kobieta, która apostołuje w swoim łóżku, uważając się za duszę-ofiarę. Nie jest prawdą, że to obraz „ponury”, gdyż Maria jest wspierana nieznanymi nam łaskami i darami Bożymi, niosącymi jej pociechę, moc wewnętrzną, radość. Łask nigdy nie zabraknie żadnej z dusz-ofiar, możemy być tego pewni. Te dzielne szeregi walczących o Boże Królestwo na pierwszej linii frontu obejmuję swoim kapłańskim błogosławieństwem codziennie o 15-tej, w Godzinie Miłosierdzia, wspieram także swoją modlitwą w każdej Mszy świętej.
Pytającym, jak przyłączyć się do naszej „iskry”, wyjaśniam, że zawsze, nawet przy grupowym poświęceniu się Bogu za ludzkość, chodzi o akt osobisty (tekst zamieszczę na końcu), który równie dobrze może być odczytany w ciszy własnego domu. Gdyby ktoś nie odczytał zaproponowanych tu słów, lecz posłużył się własnymi i potwierdził je – choćby bardzo krótkie – swoim „Amen”, na pewno jego ofiara będzie przez Boga przyjęta. Będzie też go obowiązywać kroczenie tą drogą aż do ewentualnego wyraźnego odwołania. Tak jest: w każdej chwili jest wolny i może się wycofać, mówiąc o tym Bogu. Mogłoby to nastąpić np. wtedy, gdyby codzienny krzyż uznał za zbyt ciężki i jako takiego nie chciałby go dłużej nieść. Gdyby później ujrzał go w innym świetle, zawsze może na tę drogę powrócić.
Niech nikt nie wątpi, że to piękne, choć na co dzień ukryte, powołanie nabiera właśnie teraz szczególnego znaczenia. Świadczą o tym chociażby wyżej cytowane słowa Pana Jezusa z orędzi na Węgrzech: „Mój Kościół święty jeszcze nigdy nie potrzebował tylu bezinteresownych ofiar co teraz”. Nie obawiajmy się: ta „akcja ratunkowa” nie potrwa długo, gdyż wkrótce doczekamy świata odnowionego, szczęśliwego, jakby „rajskiego”, bez dzisiejszych problemów. A przede wszystkim cieszmy się tym, że możemy pomóc innym w drodze do Nieba, dzięki czemu będziemy przez całą wieczność radować się także ich szczęściem, a z nami całe Niebo. Bo czyż nie jest „większa radość w Niebie z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z 99 sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”?
Jeśli przyjąć, że „Iskrę z Polski” tworzy każdy, kto ofiaruje się za ludzkość i jej nawrócenie, moja osoba przestaje tu mieć już teraz jakiekolwiek znaczenie. Sama idea podjęcia i ofiarowania Bogu osobistego krzyża jest w Kościele od dawna znana i nie kwestionowana, chyba że przez Lutra i jego współwyznawców. Nie muszę więc podejmować podróży na inny kontynent, by ją głosić. Chyba pozostaje mi tylko to, co nadal uważam za swój obowiązek: wspierać duchowo szeregi apostołów, i to niezależnie od tego gdzie będę. Jestem przekonany, że jedni drugim przekażą to, co sami uznali za ważne i cenne, że „nie zakopią skarbu w ziemi”, lecz będą dobrze z niego korzystać. Bóg będzie wzrastał w życiu tych osób tym wyraźniej, im bardziej będzie malał Jego sługa, zgodnie z „regułą”, sformułowaną przez świętego Jana Chrzciciela (J 3,30). Nie mam żadnego powodu do przypisywania sobie czegokolwiek. Patron dnia dzisiejszego (26 czerwca), Escrivá de Balaguer, słusznie mnie poucza: „Nie zapominaj, że jesteś… koszem na śmieci. Toteż jeśli zdarzy się, że Boski Ogrodnik […] napełni cię wspaniałymi kwiatami – ani ich woń, ani barwy upiększające twoją brzydotę nie powinny wbijać cię w dumę […]. Jesteś pojemnikiem na odpadki” („Droga” 592).
Mimo wszystko czuję, że na samym końcu ta „śmietniczka” powinna jeszcze się odezwać…! Z zażenowaniem odważam się na zakończenie powierzyć Czytelnikom garść osobistych wspomnień. Przed laty mój spowiednik, profesor seminarium zmarły w opinii świętości, sugerował mi opisanie mojej drogi życiowej – działania Boga w mojej duszy – jednak wówczas nie byłem w stanie tego wykonać. Teraz uczynię to fragmentarycznie ze względu na zadanie, które mi Bóg powierzył.
Nikt z mojej rodziny nie miał pojęcia, że prowadzę „podwójne życie”: to zwykłe, codzienne, podlegające naturalnemu rozwojowi, i duchowe, wykraczające znacznie ponad mój wiek, będące pod kontrolą mieszkańców Nieba. Jest pewne, że jako trzylatek wiedziałem z całkowitą pewnością, że będę kapłanem, choć nikt z dorosłych o tym ze mną nie rozmawiał. Bardzo możliwe, że mogłem już wtedy mieć za sobą przeżycie, które teraz opiszę.
Od początku któregoś roku liczyłem w napięciu kolejne miesiące – widzę do dzisiaj tę tarczę kalendarza, podobną do tarczy zegara z przesuwającą się wskazówką, jak też zmieniające się pory roku. Nie mogłem doczekać się chwili, zapowiedzianej mi przez kogoś z Nieba. Miało to być osobiste spotkanie z Bogiem. Pamiętam nie tylko napięcie, ale coś więcej: wewnętrzne wyciszenie, radość, a zarazem świadomość powagi czy doniosłości zbliżającego się wydarzenia.
Nadszedł wreszcie oczekiwany dzień. Najświętsza Maryja Dziewica wzięła mnie na ręce – tak zwyczajnie, jak matka swoje małe dziecko – i zaniosła wprost przed Oblicze Boga. Słowo „Oblicze” jest tu chyba właściwsze niż „tron”, chociaż Bóg rzeczywiście siedział na tronie. Była to Postać, której nie pamiętam wyglądu, a tylko kolosalną wielkość. Maryja, jakby unosząc się w przestrzeni, trzymała mnie na wprost Bożego Oblicza. Obecny był chyba cały Dwór Niebieski – otaczali mnie Aniołowie i Święci, jakoś uczestniczący w tym wydarzeniu, jakże mali w porównaniu z Siedzącym na Tronie.
Pewno padły jakieś słowa, których nie pamiętam, w każdym razie powierzona mi została ważna misja, która zapisała się w mojej podświadomości. Później wiele razy byłem duchem porywany „na niebo”, a unosząc się jakby w stanie nieważkości, chłonąłem różne tajemnicze pouczenia Boże. Charakterystyczne dla nich było to, że mnie zachwycały i pociągały, budząc gorące pragnienie „zanurzenia się” w nich jeszcze głębiej, a za chwilę doświadczałem cichego żalu, że ani nie mogę się w nich dalej „zanurzać”, ani sformułować w ziemskim języku, który by mi pozwolił je zapamiętać i przekazać innym. Pozostawało jednak głębokie przeświadczenie, że to co poznałem nigdy nie przeminie i jest moim skarbem, z którego będę mógł i umiał czerpać w przyszłości, o co sam Bóg się zatroszczy.
I chyba tak właśnie nieraz bywa: używam rozumu, zastanawiając się nad jakimś zagadnieniem czy prawdą, „dostrajam odbiornik duchowy”, i w pewnym momencie nagle przychodzi olśnienie: przecież to takie proste i jasne! Bardzo możliwe, że już kiedyś ktoś mi tę prawdę naświetlił, a teraz tylko wpadłem na jej trop i mogłem ją rozpoznać. Dotyczy to, być może, także zagadnienia w tej chwili poruszanego: „iskry z Polski”.
Przy okazji wspomnę, że nocami, lecz już w oparciu o wyobraźnię i pamięć wyobrażeniową, bywałem jako dziecko przenoszony w różne miejsca. Niektóre z nich widziałem takimi, jakimi były w tamtej chwili, a potem przyszłą ich przemianę, i to niekiedy tak uderzającą, że aż mnie szokowała. I tak, na przykład, wieś w której się wychowałem, liczącą wówczas dwadzieścia domów, widziałem jako dzielnicę miasta: zabudowane pola i ugory (te były wtedy placami naszych zabaw), a zamiast piaszczystych dróg z wyżłobionymi przez wozy konne koleinami – wyasfaltowane ulice… Bywałem także w miejscach zupełnie sobie nieznanych, które później, na przestrzeni lat, rozpoznałem po charakterystycznych szczegółach.
Zapamiętałem również miejsca z dalszej (wówczas) przyszłości, z których emanowało to piękno i ta atmosfera, którą próbowałem nieudolnie oddać w swojej powieści „Z Aniołem do Nowego Świata”. Jestem przekonany, że wkrótce ci mieszkańcy ziemi, których Bóg uzna za godnych życia w tym „Nowym Świecie”, będą mogli zweryfikować to co opisałem, a za czym – jak niektórzy z czytelników mi powiedzieli – już dzisiaj tęsknią…
Ostatnie z serii moich najbardziej wzniosłych spotkań z Bogiem miało miejsce w czasie nocnej modlitwy w kościele, w którym byłem proboszczem, około 1983 roku. Było to przeżycie Powtórnego Przyjścia Jezusa. Doświadczyłem go w sposób tak realistyczny, że wyszedłem z kościoła z głębokim przekonaniem, że w tej chwili podobne doświadczenie stało się udziałem wszystkich mieszkańców ziemi. Powoli i z trudem uświadamiałem sobie, że ponieważ nikt się nie obudził – świadkiem Paruzji byłem tylko ja sam, ale wkrótce będzie nim cała ludzkość.
Teraz wiem, co znaczą słowa aniołów z Góry Oliwnej: „Ten Jezus, wzięty od was do Nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do Nieba” (Dz 1,11). „Tak samo” znaczy: w swojej chwale, w ogromnym blasku, w mesjańskim majestacie. Będzie to chwała przyćmiona, a blask na tyle stonowany, by mogły go oglądać nasze ziemskie oczy. Przyjdzie nasz Pan w otoczeniu aniołów. Będzie to dla ludzi jakby krótka ekstaza, i to także dla tych, którzy Jezusa nie znali, a nawet Go odrzucili. Ekstaza polegająca na tym, że na chwilę stracą świadomość istnienia świata zewnętrznego, a zatoną w przeżywaniu wizji o charakterze czysto duchowym.
Ten pierwszy moment spotkania z Panem będzie piękny i podniosły, jednak inaczej przeżyją go ci, którzy Jezusa kochali i dla Niego żyli, a inaczej pozostali. Pierwsi z radością przylgną do Niego i będą sycić się Jego miłością, drudzy natomiast będą onieśmieleni, a niektórzy wręcz przestraszeni. Jest zrozumiałe, że gdy dziecko chce ofiarować swojemu tacie „cenny skarb”, by sprawić mu radość, zachowuje się inaczej niż to dziecko, które w czymś zawiniło i dlatego opuszcza przed nim ze wstydem głowę, a nawet ucieka od niego jak najdalej w obawie przed karą.
Za chwilę całkowicie zmieni się charakter wizji: wszyscy mieszkańcy ziemi będą oglądać całe swoje życie od czasu, gdy jako dzieci nauczyli się odróżniać dobro od zła. Ogląd ten będzie zasadniczo różnił się od naszego zwykłego rachunku sumienia, gdyż pozwoli nam spojrzeć na każdy szczegół przeszłego życia oczyma samego Boga. Bóg odsłoni przed nami nie tylko same czyny wraz z większym lub mniejszym stopniem udziału w nich naszego rozumu i woli, ale coś więcej: konsekwencje naszych czynów, sięgające daleko w przyszłość, w życie innych ludzi.
Chyba nic nie naświetli nam lepiej tego czekającego nas wydarzenia jak opis tego, co przeżyła Gloria Polo, autorka książki „Trafiona przez piorun”. Ta boliwijska lekarka nazywana była przez swoje otoczenie „świętą” ze względu na to, że pomagała wielu osobom, choć nie zawsze do dobrego. Uwierzywszy w swoją „świętość”, przeżyła ogromny szok, gdy będąc w śmierci klinicznej, zobaczyła nie tylko całe swoje życie, ale także miejsce wiecznego potępienia, na które sobie zasłużyła. Poznała, w jak wielkim stopniu łamała kolejne Boże przykazania i jak przez nią cierpieli i grzeszyli inni.
To Powtórne Przyjście Pana związane więc będzie z „małym sądem”, jak można go nazwać w odróżnieniu od Sądu Ostatecznego. Będzie to zarazem „ostrzeżenie” dla idących błędną drogą, gdy zobaczą, dokąd ona zmierza. Znalezienie się twarzą w twarz przed Jezusem może być strasznie trudne i bolesne dla tych właśnie ludzi, którzy w owym momencie może by i chcieli wrócić do Boga, lecz zabraknie im ufności w Boże Miłosierdzie, a ponadto siły, odwagi, determinacji – podobnie jak owadowi schwytanemu w sieć pająka. Jest bardzo możliwe, że ci, którzy wtedy będą umierać, mogą być pogrążeni w rozpaczy i buncie przeciwko Bogu, którego w ziemskim życiu znać nie chcieli. W momencie ich śmierci właśnie „iskra z Polski” może być dla nich ratunkiem, a więc ci, którzy już od dzisiaj ofiarowują za nich swój codzienny krzyż.
Uważam, że to przeżycie z 1983 roku było jakby klamrą, spinającą wizytę w Niebie we wczesnym dzieciństwie z całym moim późniejszym życiem. Zainspirowało mnie ono do odczytania na nowo Apokalipsy świętego Jana oraz innych ksiąg Pisma Świętego, zwłaszcza Ewangelii, Psalmów, „apokalipsy” Proroków Starego Testamentu. Owocem tej lektury jest „Litania Oczekujących Powrotu swego Pana”, wydrukowana po raz pierwszy przez wydawnictwo Michalineum w mojej książce „Z błogosławionymi Hiacyntą i Franciszkiem w XXI wiek” w roku 2000. Składa się ona z trzech równych części, opartych na bazie: I – Pisma Świętego Starego Testamentu, II – Nowego Testamentu oraz III – Maryjnych objawień charyzmatycznych, uznanych przez Kościół za nadprzyrodzone, połączonych ze sformułowaniami znanych mistyków i świętych.
Zdobyłem się także na wiele odważnych i zdecydowanych wypowiedzi na temat bliskiej już Paruzji, ustnych i pisemnych, do których należy „wywiad” dla TV Gloria z Barcelony (latem 2012 roku), zatytułowany „Widziałem Nowy Świat”, obecny na You Tube po polsku i po angielsku. Ponadto spotkanie z przychodzącym w Paruzji Jezusem dało mi siłę do znoszenia drwin, zwłaszcza ze strony księży, nazywających mnie „głosicielem końca świata”. Nikt z tych prześmiewców do dzisiaj nie potrafi odróżnić „końca świata” od „końca czasów”, a przecież to drugie określenie funkcjonuje już od dawna w objawieniach Maryjnych, uznanych przez Kościół za prawdziwe i nadprzyrodzone. Z myślą o tych źle poinformowanych rozpocząłem ostatnio wielką pracę nad wyodrębnieniem z Pisma Świętego zdań, wyraźnie odnoszących się czy to do powtórnego, czy to do ostatecznego (na Sąd Ostateczny) przyjścia Jezusa, wątpię jednak, czy będzie mi dane ją kontynuować, a cóż dopiero ukończyć…
Jeśli Bóg chce się kimś posłużyć do swoich własnych celów, musi go najpierw oczyścić z pychy, która należy do najgłębszych naszych ran, wyniesionych z Raju. Oczyszczenie to bywa zwykle bolesne i rozciągnięte w czasie. Tym bardziej bolesne, im bardziej ambitny jest dany człowiek, im bardziej uzdolniony i obdarowany. Na szczęście Miłosierny Bóg mnie nie oszczędzał, dopuszczając nieraz dotkliwe upokorzenia. Jestem Mu za to niezmiernie wdzięczny! Teraz, gdy naprowadził mnie na trop „iskry z Polski”, wydaje mi się, że na ziemi nie będę już Mu potrzebny i może mnie zabrać. Choć tęsknię za przepięknym „Nowym Światem”, w którym dane mi było bywać duchem, jednak bardziej tęsknię za Niebem. Mam nadzieję, że dana mi będzie wielka łaska użyźnienia swoją krwią ziemi pod zasiew Bożego ziarna, jak to miałem ukazane we wczesnym dzieciństwie. Czuwam więc i każdego dnia wołam: MARANA TA – PRZYJDŹ JEZU, PANIE, W SWEJ CHWALE DO NAS ZEJDŹ. MARANA TA – USŁYSZ WOŁANIE, BO SIĘ SPEŁNIŁY WIEKI.

Akt dla przyłączających się do „iskry z Polski”.
Może być zastąpiony własnymi słowami.
Warto go ponawiać w rocznicę przyłączenia się,
jak też w Wielki Piątek w zjednoczeniu z Jezusem-Ofiarą.

Ojcze Przedwieczny, / zbliża się godzina / Powtórnego Przyjścia na świat Twojego Syna, / związana z „Ostrzeżeniem”, / „małym sądem”, / „prześwietleniem sumień”. / Zanurzam więc wszystkich mieszkańców ziemi / w Najświętszej Krwi Jezusa, / ofiarowanej Tobie na ołtarzach świata. / Zanurzam ich w krwawych łzach, / płynących z figur i obrazów / Najświętszej Maryi Dziewicy oraz Świętych. /Zanurzam ich w trudzie i cierpieniach własnych, / składających się na mój codzienny krzyż. / Przez wszystkie dni, / dzielące nas jeszcze od Przyjścia Jezusa, / jednoczę swój krzyż z Jego Krzyżem, / a swoje serce z Jego Sercem. / Płomień swojej miłości / łączę z Ogniem Ducha Świętego, / rzuconym na ziemię przez Twojego Syna. / Jako ofiara za nawrócenie grzeszników ziemi / rozkrzyżowuję przed Tobą moje ręce / i tymi słowami oddaję się Tobie, mój Ojcze: / OTO JESTEM! / ŚWIĘTY BOŻE, / ŚWIĘTY MOCNY, / ŚWIĘTY NIEŚMIERTELNY, / ZMIŁUJ SIĘ NAD NAMI I NAD CAŁYM ŚWIATEM. / AMEN.

ks. Adam Skwarczyński
R., 27 czerwca 2015 r.

Pobierz:
1)  “Iskra” do czytania z ekranu
2)  “Iskra” do druku A4
3) “Iskra” druk broszury PDF


Kategoria: Wydarzenia Tagged: Iskra z Polski, ks. Adam Skwarczyński

Matko Boża Kębelska – módl się za nami!

$
0
0

Zgodnie z tym, co napisałam wcześniej i co przekazałam przez Monikę – w dniu dzisiejszym nawiedzając Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy, w intencjach wszystkich Czytelników odmówiłam Koronkę do Bożego Miłosierdzia, Różaniec Święty i przyjęłam Komunię Św.
Dziś jest uroczystość, to Msza św. była sprawowana nie w kaplicy ale w kościele (w kaplicy jest w dni powszednie)

0Później po Koronce, w rozmowie ze mną, ks infułat Jan Pęzioł (egzorcysta naszej lubelskiej diecezji) powiedział mi, że te wszystkie intencje, z którymi przyjechałam od soboty – włączy do Różańca świętego o godz. 17-30, który sam osobiście poprowadzi.
Po Różańcu św. była Msza św. (z elementami łaciny, co widać wyżej na zdjęciu), a po Mszy św. – wystawienie Najświętszego Sakramentu i nabożeństwo czerwcowe z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz z błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.
Później dostąpiłam łaski asysty przy egzorcyzmie i mogę napisać tyle, że po dwóch godz. najgorszy z możliwych odszedł. Chwała Panu!

8Dziś spotkała mnie jeszcze jedna łaska – spotkałam tu drugiego egzorcystę, księdza z czasów mojej młodości, (pierwsze lata szkoły średniej) – księdza Krzysztofa S.
Ksiądz Krzysztof to bardzo Boży kapłan, odbyliśmy dłuższą rozmowę – ile wspomnień, radości, zapewnień o wspólnej  modlitwie. Odkryliśmy, że i ja i ten kapłan zwalczamy te same sekty i że w jednej z tych sekt działa wspólnie nam znana osoba (w tym miejscu proszę o modlitwę za nią – bezosobowo, z wiadomych względów) 
Dając coś innym – często dla siebie też zyskujemy wiele (choćby tylko w wymiarze duchowym).
Dziś usłyszałam też z ust kapłana, że „jestem bardzo, ale to bardzo bogata…bo posiadam prawdziwą wiarę”.
Bogu niech będą dzięki!
Zamówiłam też kilka Mszy św. w Wąwolnicy.
Jestem szczęśliwa, że mogłam się modlić za Was (a to nie koniec) i że mogłam złożyć za pośrednictwem kapłana przez ręce i Serce NMP Wasze intencje Panu naszemu  Jezusowi Chrystusowi

Click to view slideshow.
Kategoria: Aktualności Tagged: godne zachowanie i ubiór w kościele, modlitwa, Różaniec Św., Wąwolnica

Czarnuszka leczy wszystko oprócz śmierci – poczytaj i zacznij używać

$
0
0

Coś, o czym wiedzieli nasi przodkowie dzisiejsi naukowcy potwierdzają licznymi badaniami (na dzień dzisiejszy ponad 700 badań): czarnuszka w istocie stanowi panaceum na wiele dolegliwości.

Oto 20 powodów dla których czarnuszkę oraz jej olej warto pokochać:

czarnuszka1. Ma działanie immunoprotekcyjne. Zawarte w niej związki wzmacniają układ odpornościowy, pobudzając m.in. syntezę interferonu czy wzrost ilości limfocytów i makrofagów stojących na straży naszego zdrowia. Warto sięgnąć po czarnuszkę szczególnie teraz, na przełomie sezonów, aby wzmocnić organizm.
2. Poprawia samopoczucie alergikom. Regularne przyjmowanie oleju z czarnuszki przez 6-8 tygodni powoduje znaczną poprawę symptomów. Czarnuszka – podobnie jak witamina C – jest świetnym antyhistaminikiem.
3. Pomocna dla astmatyków. Po kilku tygodniach stosowania oleju z czarnuszki uzyskano znaczącą poprawę u 80% badanych (szczególnie pozytywnie odpowiadały dzieci): poprawiła się wydolność płuc, ustąpił świszczący oddech i można było zmniejszyć dawki konwencjonalnych farmaceutyków (inhalatorów).
4. Pomoże uporać się z anemią. W wielu badaniach wykazano, iż regularne stosowanie oleju z czarnuszki podnosiło poziom hemoglobiny i erytrocytów. Naprawdę nie jest konieczne jadanie martwych tkanek zwierzęcych, skoro można używać czarnuszki. Jednak doktorzy uparcie przepisują żelazo i każą „jeść dużo mięsa” przy anemii. Jak widać nie jest to jedyny sposób aby pożegnać anemię
5. Ma silne działanie antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybicze. Naukowcy podejrzewają, że stoi za tym spora zawartość tymochinonu. Podanie czarnuszki powodowało w ciągu 3-10 dniowej kuracji zahamowanie wzrostu patogenów, w tym również Candida Albicans. W dobie powszechnego zagrzybienia jak również zbliżającego się przełomu sezonów skutkującego jak zwykle wzrostem  przeziębień, gryp, infekcji zatok, oskrzeli itd. – warto o tym fakcie pamiętać. W czarnuszce siła!
6. Ma również działanie przeciwpasożytnicze. Olej z czarnuszki wykazał w badaniach działanie przeciwtasiemcowe u dzieci chorujących na tasiemczycę. Czarnuszkowa kuracja okazała się też skuteczna w przypadku zakażeń przywrą, nie powodując przy tym żadnych działań ubocznych. Czarnuszka dzięki poprawie funkcji układu immunologicznego skutecznie zwalcza również owsiki, blastocytozę, a nawet włośnia krętego. Pod tym kątem olej z czarnuszki ma działanie silniejsze nawet od oleju czosnkowego.
7. Czarnuszka chroni przed skutkami promieniowania. W badaniach czarnuszka zapobiegała uszkodzeniom wywołanym promieniowaniem jonizującym w radioterapii. To ważna informacja dla tych, którzy poddawani są naświetlaniom promieniami w radioterapii chorób nowotworowych.
8. Pomaga pozbyć się nadciśnienia. Czarnuszka nie tylko obniża ciśnienie krwi i zmniejsza ryzyko powstawania zakrzepów, ale również chroni przed wzrostem homocysteiny, prowadzącej do rozwoju miażdżycy.
9. Przeciwdziała tworzeniu się kamieni nerkowych. Obniża stężenie szczawianów w moczu i hamuje formowanie kamieni nerkowych.
10. Działa przeciwwrzodowo na żołądek. Olej z czarnuszki powoduje wzrost ilości mucyny w błonie śluzowej żołądka. Czarnuszka ma również udowodnioną skuteczność przeciwko bakteriom Helicobacter pylori. Przynosi ulgę w przypadku symptomów refluksu żołądkowo-przełykowego.
11. Ma działanie cytotoksyczne – przeciwnowotworowe.
Hamuje angiogenezę i metastazę komórek nowotworowych, stymuluje syntezę cytokin: interleukin, TNF-α oraz interferonu, immunoglobulin skierowanych przeciwko antygenom rakowym. Czarnuszka ma też zdolność wywołania apoptozy (zaprogramowanej śmierci) komórek rakowych – działa silnie antyutleniająco. Badania były robione w stosunku do licznych rodzajów nowotworów, między innymi białaczki, nowotworów okrężnicy, płuc, macicy, prostaty, piersi, jelita grubego, wątroby, mózgu czy nawet wyjątkowo niebezpiecznego i podstępnego raka trzustki. Czarnuszka nie czyni przy tym szkody komórkom zdrowym.
12. Pomaga opanować zmiany skórne. Olej z czarnuszki jest tradycyjnie stosowany w przypadkach trądziku, łuszczycy, przy atopowym zapaleniu skóry, grzybicy skóry, wysypek, zmianach wywołanych zakażeniem bakteryjnym lub poparzeniem słonecznym. To ostatnie mogę potwierdzić własnym niedawnym doświadczeniem: kiedy w środku lata podczas prac w ogródku nieopatrznie spiekłam sobie odsłonięty kark, prosiłam następnie męża aby kilkukrotnie w ciągu dnia smarował mi obolałe miejsce olejem z czarnuszki (nie miałam akurat w domu kapsułek z witaminą E) i w ciągu najbliższej doby miejsce to było wyleczone z oparzenia słonecznego – naskórek był w doskonałym stanie, ból zniknął, złuszczenie naskórka nie nastąpiło. Doskonałe remedium!
13. Ma działanie antycukrzycowe. Reguluje poziom cukru we krwi: działa  ochronnie na trzustkę sprzyjając jej regeneracji i proliferacji wysp trzustkowych beta odpowiedzialnych za produkcję insuliny.
14. Chroni przed uszkodzeniami wątrobę i nerki. Zarówno gdy czynnikami szkodliwymi są metale ciężkie czy też dostające się do ustroju ksenobiotyki (np. leki) czarnuszka chroni te dwa ważne narządy: oczyszcza ustrój z toksyn i przywraca prawidłowe poziomy markerów stresu oksydacyjnego.
15. Chroni przed osteoporozą. Zwiększa gęstość mineralną kości dzięki zwartości kwasów tłuszczowych oraz silnemu działaniu antyutleniającemu i antyzapalnemu.
16. Działa kojąco na ośrodkowy układ nerwowy. Stwierdzono działanie antydepresyjne, sedatywne (uspokajające) i anksjolityczne (przeciwlękowe) czarnuszki. Można powiedzieć, że działa jak adaptogen zwiększając naszą odporność na stres, przeciwdziałając stanom depresyjnym i/lub lękowym i poprawiając samopoczucie. Obiecująco przestawia się czarnuszka również jako oręż w zwalczaniu symptomów epilepsji czy choroby Parkinsona.
17. Pomocna w przypadku chorób autoimmunologicznych. Znowu kłaniają się niezwykłe właściwości antyzapalne, antyhistaminowe i zmniejszające stres oksydacyjny, dzięki którym czarnuszka przynosi chorym poprawę samopoczucia w postaci zmniejszenia symptomów.
18. Doskonała na problemy z włosami. Przeciwdziała łysieniu, hamuje wypadanie włosów, pozwala pozbyć się łupieżu i spowodowanego stanem zapalnym swędzenia, pobudza porost włosów i zwiększa gęstość czupryny.
19. Przyspiesza gojenie się ran. Owrzodzenia, skaleczenia, rozpadliny, zmiany ropne itd. zagoją się szybciej dzięki czarnuszce.
20. Wpływa pozytywnie na układ rozrodczy. Reguluje miesiączkowanie, wspomaga laktację u matek karmiących, podnosi u mężczyzn poziom testosteronu.

Jak stosować czarnuszkę?
Czarnuszkę można stosować zarówno zewnętrznie (na skórę, włosy i paznokcie) jak i wewnętrznie. Używa się albo ziarenek (całych, utłuczonych w moździerzu lub zmielonych w młynku do kawy) albo oleju tłoczonego na zimno. W krajach Bliskiego Wschodu wierzy się w to, że żucie profilaktycznie „dla zdrowotności”  10 ziarenek czarnuszki dziennie trzyma z dala wszelkie choroby. To dobry pomysł, na pewno lepszy niż żucie toksycznych konwencjonalnych gum do żucia.
 w kuchni profilaktycznie, jako przyprawa: zmielona czarnuszka doskonale zastępuje pieprz. W przeciwieństwie do niego nie drażni jednak przewodu pokarmowego ani nie zakwasza organizmu (pieprz jest przyprawą zakwaszającą). Warto wypełnić swoją pieprzniczkę zmieloną czarnuszką zamiast tradycyjnego pieprzu. Całe lub zmielone ziarenka można dodawać do pieczenia chleba (do ciasta oraz jako posypkę na wierzch), do zup, sałatek, kanapek, do bigosu i innych duszonych warzyw, przy wyrobie domowego sera, wina czy przy kiszeniu warzyw.
– w postaci naparu: parzymy jak herbatkę czyli zalewamy wrzątkiem 1 łyżkę zmielonych nasionek, parzymy ok. 20 minut i odcedzamy. Taki napar można osłodzić miodem. Stosować zewnętrznie do przemywania zmienionej chorobowo skóry, jak płukankę do włosów oraz wewnętrznie (pijemy 1/2 szklanki naparu 2-3 razy dziennie).
– w postaci oleju: do stosowania zewnętrznie na skórę lub włosy oraz wewnętrznie (łyżeczka oleju 2-3 razy dziennie, dzieci połowę tego). Olej z czarnuszki jest dostępny również w kapsułkach, jednak wtedy wychodzi sporo drożej niż ten zakupiony w buteleczce. Pamiętajmy, aby kupować tylko olej z czarnuszki tłoczony na zimno. Po otwarciu przechowujemy go w lodówce.
– w postaci nalewki: pół szklanki zmielonej czarnuszki zalać szklanką alkoholu 40% i odstawić na co najmniej tydzień, po czym przefiltrować przez watę. Można używać zewnętrznie jak i wewnętrznie, podobnie jak olej. W przypadku zakażeń o charakterze grzybiczym (np. candida) nalewka na bazie alkoholu jest bardziej skuteczna niż napar.
– w postaci ziołomiodu: na każdą łyżkę miodu dać łyżeczkę zmielonej czarnuszki i utrzeć razem na papkę, bardzo pomocną przy przeziębieniu (podobnie zresztą jak mieszanka miodu i cejlońskiego cynamonu): działa wykrztuśnie, łagodzi kaszel i ból gardła. Papkę można też stosować zewnętrznie na skórę w postaci maseczki, a jeśli zmielimy nasionka nieco grubiej to peelingu.

 Bezpieczeństwo czarnuszki
Jako przyprawa czarnuszka była stosowana przez naszych przodków od niepamiętnych czasów, nie ma przeciwwskazań do stosowania czarnuszki jako przyprawy – nawet w czasie ciąży. Podobnie jak innych ostrzejszych w smaku przypraw małym dzieciom nie podaje się czarnuszki przed ukończeniem 1 roku życia. Jeśli zaś spożywamy leczniczo olej lub nasiona, to w czasie ciąży i karmienia nie zaleca się regularnego spożywania.  Nie stwierdzono skutków ubocznych czarnuszki lub jej oleju pod warunkiem stosowania zalecanych dawek. Jak ze wszystkimi ziołami stosowanymi terapeutycznie zaleca się też robić krótkie przerwy w stosowaniu raz na jakiś czas.
Źródło: Fronda


Kategoria: Aktualności Tagged: Czarnuszka

Lipiec miesiącem szczególnej czci Krwi Chrystusa – zanurzenie we Krwi Zbawiciela!

$
0
0

Zanurzenie we Krwi Jezusa Chrystusa

Krew Chrystusa

„Jezu, zanurzam w Twojej Przenajdroższej Krwi cały rozpoczynający się dzień, który jest darem Twojej nieskończonej miłości.
– Zanurzam w Twojej Krwi wszystkie osoby, które dziś spotkam, o których pomyślę czy w jakikolwiek sposób czegokolwiek się o nich dowiem.
– Zanurzam moich bliskich i osoby powierzające się mojej modlitwie.
– Zanurzam w Twojej Krwi, Panie, wszystkie sytuacje, które dziś zaistnieją, wszystkie sprawy, które będę załatwiać, rozmowy, które będę prowadzić, prace, które będę wykonywać, i mój odpoczynek.
– Proszę, aby Twoja Krew przenikała te osoby i sprawy, przynosząc według Twojej woli uwolnienie, oczyszczenie, uzdrowienie i uświęcenie.
– Niech dziś zajaśnieje chwała Twojej Krwi i objawi się Jej moc.
– Przyjmuję wszystko, co mi dziś ześlesz, ku chwale Twojej Krwi, ku pożytkowi Kościoła świętego i jako zadośćuczynienie za moje grzechy, składając to wszystko do „banku” Twojej Krwi na „konto” Maryi, zawierzając Jej moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, bez warunków i bez zastrzeżeń.
– Jezu, rozpalaj moje serce miłością do Ciebie;
– stawaj się Centrum mojego życia na każdej jego płaszczyźnie i w każdym wymiarze;
– przemieniaj moje myślenie, patrzenie, słuchanie;
– wypełniaj i uzdrawiaj moją przeszłość; moją wolę, pamięć, rozum i uczucia;
– Kieruj moim TERAZ, by było zgodne z Twoją wolą.
– Chcę mówić to co Ty chcesz, a resztę przemilczeć.
– Chcę czynić to co Ty chcesz, a resztę zostawić.
– Chcę iść tam gdzie Ty chcesz, a resztę ogarniać modlitwą.
– Chcę cieszyć się tym co Ciebie cieszy, być pociechą w Twoim smutku;
– cierpieć co Ty chcesz i otwartym sercem przyjmować z wdzięcznością to, co Ty mi w każdym momencie zsyłasz.
– Chcę słuchać Twego słowa i wypełniać je;
– kochać tych, których Ty kochasz;
– troszczyć się o tych, których mi dajesz;
– widzieć w ludziach to co Ty chcesz i służyć im tak, jak Ty chcesz.
– Bądź Wola Twoja – zawsze i we wszystkim. Amen

Lipiec – miesiąc szczególnej czci Krwi Chrystusa

Zgodnie z tradycją Kościoła, miesiąc lipiec to czas poświęcony szczególnej czci Najświętszej Krwi Chrystusa (święto zostało usunięte z kalendarza Kościoła w 1969 r.). Pierwsze wzmianki o czczeniu Krwi znajdziemy we wczesnochrześcijańskich hymnach i dziełach Ojców Kościoła. Św. Jan Chryzostom widział w Niej m. in. skuteczny środek umocnienia w walce ze złem: „Odeszliśmy od stołu niczym lwy ziejące płomieniami. Staliśmy się postrachem dla demona, myśląc o tym, Kim jest nasz Wódz i jak niezmiernie nas miłuje… Ta Krew, gdy godnie przyjęta, oddala demony, przywołuje aniołów, a nawet samego Pana aniołów… Ta Krew wylana oczyszcza świat cały… Ona jest ceną wszechświata, za którą Chrystus odkupił Kościół…”.

Kult Przenajdroższej Krwi związany jest z tajemnicą Krzyża i Eucharystii i kult reli­kwii Krwi Chrystusa opiera się na dwóch ich „odna­le­zie­niach”, które miały miej­sce w 804 i 1048r. Pierwsze zostało odnotowane w „Annałach Królewskich Franków”, a drugie opisane w dwóch źródłach: „O odnalezieniach Krwi Pańskiej” i w „Kronikach” szwedzkiego mnicha Hermana di Reichenau. Na podstawie tych źródeł znana jest historia rzymskiego żołnierza Longina, który na Golgocie przebił włócznią bok Jezusa. Po nawróceniu Longin przywiózł do Mantui ziemię z Kalwarii zbroczoną Krwią Chrystusa oraz gąbkę, którą pojono konającego Jezusa. W 1053 r. papież Leon IX przybył do Mantui, oddał cześć relikwii i potwierdził jej autentyczność.

Przez wieki papieże troszczyli się o rozwój kultu. Papież Benedykt XIV polecił ułożyć Mszę św. i oficjum ku czci Boskiej Krwi. Pius IX dekretem Redempti sumus (1849 r.) wprowadził obchody święta Krwi Chrystusa w całym Kościele. Pius X zatwierdził datę święta na 1 lipca. Papież Jan XXIII, wielki czciciel Przenajdroższej Krwi, który swoje nabożeństwo do Ceny Zbawienia wyniósł z rodzinnego domu mówił: to nabożeństwo zostało mi wpojone już w życiu rodzinnym, od wczesnych lat mojego dzieciństwa. Pozostaje mi w pamięci żywe wspomnienie moich sędziwych rodziców, recytujących w dniach miesiąca lipca litanię do Najdroższej Krwi”, zatwierdził Litanię do Krwi Chrystusa w całym Kościele, o czym mówi w liście apostolskim Inde a PrimisO kulcie Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa – 30.06.1960 r.. Ogromny wpływ na rozwój czci Krwi Jezusa miały cuda Eucharystyczne np. w Lanciano i Orvieto (Włochy).

Powrót kultu Krwi Chrystusa (po kryzysie w epoce odrodzenia) nastąpił w epoce napoleońskiej, kiedy ataki na Kościół były wzmożone. W 1808 r. w bazylice San Nicola in Carcere w Rzymie, gdzie znajdowały się relikwie Krwi Chrystusa powstało Bractwo Przenajdroższej Krwi. Jego założyciel, ks. Franciszek Albertini, pragnął przez „Koronkę Przenajdroższej Krwi” mobilizować ludzi do walki z ówczesnymi problemami – bezrobociem, demoralizacją czy alkoholizmem. Apostołem Krwi Chrystusa był w XIX stuleciu także rzymski kapłan św. Kasper del Bufalo założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa. Obecnie w Częstochowie pod opieką Misjonarzy znajduje się jedyne w Polsce sanktuarium Przenajdroższej Krwi, gdzie od 1998 r. czczone są relikwie Krwi Chrystusa z Mantui – dar Sióstr Przenajdroższej Krwi z Schellenbergu (Księstwo Lichtenstein).

Również Jan Paweł II w rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański dnia 1 lipca 2001 r. przypomniał, że:lipiec, to miesiąc, który zgodnie z ludową tradycją poświęcony jest kontemplacji Najświętszej Krwi Chrystusa, niezgłębionej tajemnicy miłości i miłosierdzia. Krew Chrystusa jest ceną, którą Bóg zapłacił, aby wyzwolić ludzkość z niewoli grzechu i śmierci. Jest niezbitym dowodem miłości niebieskiego Ojca do każdego człowieka, bez żadnego wyjątku. To Krew, której jedna kropla może wybawić cały świat od wszelkiej winy”.

Jan Paweł II w encyklice „Evengalium Vitae” naucza:Krew Chrystusa objawia, jak wielka jest miłość Ojca, a zarazem ukazuje, jaki cenny jest człowiek w oczach Boga i jak ogromna jest wartość jego życia. (…) Właśnie kontemplując drogocenną krew Chrystusa, znak Jego ofiarowania się z miłości (por. J 13,1), człowiek wierzący uczy się dostrzegać i cenić niemalże Boską godność każdej osoby i może wołać pełen wdzięczności i radosnego zdumienia: „Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro „zasłużył na takiego i tak potężnego Odkupiciela” (por. Exsultet z Wigilii Paschalnej), skoro „Bóg Syna swego Jednorodzonego dał”, ażeby on, człowiek, „nie zginął, ale miał życie wieczne” (por. J 3,16)!”.

Duchowość Krwi Jezusa to szczególne zaproszenie, by w codziennym zmaganiu z trudnościami, w dobie cywilizacji śmierci, neopogaństwa, demoralizacji, szerzącego się okultyzmu, deptania ludzkiej godności „zbierać” Drogocenną Krew Baranka i obmywać świat, by usłyszeć „krzyk Krwi” we wszelkich biedach dotykających drugiego człowieka, w ciemnościach ludzkiej duszy.

Bazylika kon­ka­te­dralna p.w. Św. Andrzeja Apostoła w Mantui cie­szy się przy­wi­le­jem prze­cho­wy­wa­nia do dzi­siaj cen­nej reli­kwii Krwi Chrystusa…
Więcej czytaj na: Kliknij

Litania do Najdroższej Krwi Chrystusa

Kyrie, eleison, Chryste, eleison, Kyrie, eleison.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Krwi Chrystusa, Jednorodzonego Syna Ojca Przedwiecznego,
wybaw nas (powtarza się),
Krwi Chrystusa, wcielonego Słowa Bożego,
Krwi Chrystusa, nowego i wiecznego Przymierza,
Krwi Chrystusa, przy konaniu w Ogrójcu spływająca na ziemię,
Krwi Chrystusa, tryskająca przy biczowaniu,
Krwi Chrystusa, brocząca spod cierniowej korony,
Krwi Chrystusa, przelana na Krzyżu,
Krwi Chrystusa, zapłato naszego zbawienia,
Krwi Chrystusa, bez której nie ma przebaczenia,
Krwi Chrystusa, którą w Eucharystii poisz i oczyszczasz dusze,
Krwi Chrystusa, zdroju miłosierdzia,
Krwi Chrystusa, zwyciężająca złe duchy,
Krwi Chrystusa, męstwo Męczenników,
Krwi Chrystusa, mocy Wyznawców,
Krwi Chrystusa, rodząca Dziewice,
Krwi Chrystusa, ostojo zagrożonych, .
Krwi Chrystusa, ochłodo pracujących,
Krwi Chrystusa, pociecho płaczących,
Krwi Chrystusa, nadziejo pokutujących,
Krwi Chrystusa, otucho umierających;
Krwi Chrystusa, pokoju i słodyczy serc naszych,
Krwi Chrystusa, zadatku życia wiecznego,
Krwi Chrystusa, wybawienie dusz z otchłani czyśćcowej,
Krwi Chrystusa, wszelkiej chwały i czci najgodniejsza,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami.

L:Odkupiłeś nas, Panie, Krwią swoją.
W:I uczyniłeś nas Królestwem Boga naszego.

MÓDLMY SIĘ

Wszechmogący, wieczny Boże,
któryś Jednorodzonego Syna Swego ustanowił Odkupicielem
świata i Krwią Jego dał się przebłagać,
daj nam, prosimy, godnie czcić zapłatę naszego
zbawienia i dzięki niej doznawać obrony od zła
doczesnego na ziemi, abyśmy radowali się
wiekuistym szczęściem w niebios:
Przez tegoż Chrystusa Pana naszego. Amen.

Za: kliknij


Kategoria: Aktualności Tagged: modlitwa zanurzenia we Krwi Jezusa, Przenajdroższa Krew Pana Jezusa, s. Gertruda Bociąg MSC

Ks. prof. Oko: Homoseksualiści nie poprzestaną na legalizacji małżeństw

$
0
0

Kolejnymi etapami będzie próba doprowadzenia do akceptacji kazirodztwa, poligamii, poliamorii. Lobby homoseksualne zawsze w ten sposób postępuje. To są kolejne etapy. Oni nie zatrzymają się; chcą przeprowadzić rewolucję totalną – podkreśla ks. prof. Dariusz Oko.

Ksiądz profesor na antenie Radia Maryja podkreśla, że wyrok amerykańskich sędziów jest wynikiem niewiedzy dotyczącej skutków homoseksualizmu.

– Ludzie, którzy wydają takie wyroki, nie mają elementarnej wiedzy na temat tego, czym jest homoseksualizm. Kierują się propagandą, a nie prawdą – obiektywną, naukową. Propaganda homoseksualna jest tak olbrzymia, tak wspomagana przez wszelkie ośrodki ateistyczne, do tego stopnia zasłania rzeczywistość, ogłupia ludzi. Sędziowie nie mają elementarnej wiedzy i kierują się propagandą – wyjaśnia ksiądz profesor i przywołuje dane statystyczne dotyczące związków homoseksualnych.
– Trwają zwykle ok. 1,5 roku. Geje średnio mają w życiu ponad 500 partnerów seksualnych. Czyli niestety nie chodzi raczej o małżeństwo, tylko o forsowanie swoich celów. Do 40 proc. przypadków pedofilii ma naturę homoseksualną, w USA ponad 60 proc. chorych na AIDS to geje. Podobnie jest z innymi chorobami wenerycznymi. A oni stanowią ok. 1 proc. społeczeństwa. Więc jeżeli na grupę społeczną stanowiącą ok. 1 proc. przypada ponad 60 proc. chorych na AIDS, inne choroby weneryczne, do 40 proc. przypadków pedofilii, skoro te osoby mają średnio – statystycznie – ponad 500 partnerów seksualnych, to jest to grupa, która zachowuje się w sposób zaburzony i potrzebuje pomocy – podobnie jak narkomani – a nie propagowania tego stylu życia – wyjaśnia ks. prof. Oko i przestrzega:
„Jeżeli ktoś da się tak ogłupić, że akceptuje ideologię homoseksualną, to później, „na drugi dzień”, będzie zmuszony do zaakceptowania kazirodztwa, poligamii, poliamorii – takie są konsekwencje. Lobby homoseksualne zawsze w ten sposób postępuje. To są kolejne etapy. Oni nie zatrzymają się; chcą przeprowadzić rewolucję totalną.”
– Ponieważ ich zachowania są zaburzone, nienormalne, to żeby czuć się dobrze, chcą przekonać, że to osoby normalne są nienormalne, że to zachowania homoseksualne są normalne. Taki jest cel ich strategii. Niestety wiele ludzi pod wpływem propagandy w to wierzy – dodaje ksiądz profesor.
Zauważa on także, że głównym elementem zalegalizowania we wszystkich stanach małżeństw jednopłciowych była właśnie propaganda i dezinformacja. Wyjaśnił także, że bardzo długo ośrodki opiniotwórcze, media, kultura pracowały nad uznaniem uwielbienia homoseksualizmu.
Wyjaśnia jednocześnie, że nie skoro Sąd Najwyższy czy prezydent USA pozwalają na aborcje przez częściowy poród to nic dziwnego, że popierają legalizację i narzucanie całemu społeczeństwu legalizacji związków homoseksualnych.
– Ten sam Sąd Najwyższy czy prezydent pozwala na aborcję przez częściowy poród. A polega ona na tym, że nawet dziecko 9-miesięczne, jest tak abortowane, że jego główkę wyprowadza się (wywołuje się sztuczny poród) poza łono matki, kiedy tułów jest jeszcze w środku, i tę główkę się miażdży. Tak zabija się dziecko. Nazywają to „aborcja”, bo dziecko jeszcze niecałkowicie wyszło z łona matki. Trzeba wiedzieć, że w Stanach Zjednoczonych takie rzeczy się dzieją – przy tym sam Sąd Najwyższy, sam prezydent całym sercem stoją za taką formą mordowania dzieci w Stanach Zjednoczonych. Nie ma się co więc tutaj dziwić – jeżeli Sąd Najwyższy, sędziowie najwyżsi, prezydent są za mordowaniem dzieci w ten sposób, to mogą też popierać przymus legalizacji, narzucanie całemu społeczeństwu legalizacji związków homoseksualnych – konkluduje ks. prof. Dariusz Oko
Źródło: kliknij


Kategoria: Aktualności Tagged: homoseksualizm, kazirodzcwo, ks. prof. Dariusz Oko, Lobby homoseksualne, poligamia

Pielgrzym Mariusz zbiera nasze intencje do Medziugorje

$
0
0

Nasz „wowitowy” pielgrzym Mariusz pisze:

Medziu1
Szczęść Boże! Witam wszystkich!
Jeżeli taka będzie wola Pana Boga to odwiedzę jako pielgrzym w lipcu Medjugorie. Zawiozę chętnie wasze wszystkie dziękczynienia, intencje, prośby. Jak zwykle, proponuję składać intencje tylko na maile wymienione niżej:
ojciec.pio.2013@gmail.com
ojciec.pio.2014@gmail.com
Intencje przesyłajcie do 6 lipca do godz. 21-00.
Wzorem lat ubiegłych wszystkie intencje zbiorę w plik, wydrukuję i złożę kopie we wszystkich odwiedzanych miejscach. Żadnych kosztów dostarczenia intencji oczywiście nie ma. Z Bożą pomocą zawiozę je do naszej Matki Maryi. Po powrocie i spotkaniu z Panem Jezusem na stadionie narodowym, napiszę relację.
Pielgrzymuję z Sercanami
Pozdrawiam Wszystkich; Jezus jest Panem! Marana Tha!

Liban

Liban

Mariusz (fotka wyżej Gospa w Libanie)
http://profeto.pl/blog,102.html


Kategoria: Aktualności Tagged: intencje, Mariusz, Medziugorje, Pielgrzymka
Viewing all 5207 articles
Browse latest View live