Mam na imię Sylwia mam 27 lat. Przeżyłam tyle lat a dopiero teraz zrozumiałam jak Pan Bóg mnie kocha i pragnę się tym podzielić, bo mimo tego wszystkiego co robiłam Bogu przez te wszystkie lata, to nie zostałam sama. Moja historia z wróżbiarstwem zaczęła się gdzieś w wieku 10 być może 13 lat. W pewnej gazecie dla pań były karty Tarota, wycięłam je, bawiłam się nimi wróżyłam koleżankom, traktowałam to jak nic złego, była dla mnie to zabawa. Karty gdzieś znikły nie pamiętam, co się z nimi stało. Ale potem w wieku 17 lat przyszły wróżby, horoskopy wiara w zabobony. Doszło do tego stopnia że popadłam w uzależnienie czytania tych wszystkich bzdur. Jednak to nie wystarczało zaczęłam sięgać po porady u wróżek po przez sms. Pytałam o miłość, zdrowie, relacje z drugim człowiekiem, czasami wierzyłam w to co powie wróżka mi ,ale zdarzało się też, że niby nie brałam tego do siebie, ale gdzieś to podświadomie zostało. Zaczęły się również porady telefoniczne bo sms już nie wystarczał. Powoli zaczęło mnie to tak uzależniać, że co ważniejsza sprawa która była w moim życiu kończyła się poradą u wróżki. Nie potrafiłam samodzielnie już myśleć, podejmować jakiekolwiek decyzje to już był trud ogromny dla mnie. Nie wspomnę o rachunkach na telefon które pożerały mi mój limit na telefon.
Gdy chciałam coś osiągnąć, wykonywałam rytuały, które mi radziły wróżki, a to jakieś palenie świec i topienie róż, czy obrazki po pościelą, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie stany depresyjne, które coraz bardziej wkradały się w moje życie, na przemian z normalnym samopoczuciem. W głowie kołatało mi się, by targnąć się na życie. Towarzystwo w szkole i poza nią nie ułatwiało mi tego. Dopiero, gdy poznałam pewnego mężczyznę, poczułam, że znalazłam w nim oparcie. Miało być dobrze, ale po ślubie ogromne problemy przytłoczyły mnie, więc znów porada u wróżki. Nie traktowałam tego jako grzech. Oprócz tego od młodego wieku doszły uzależnienia na tle intymnym i tak działo się długo, nawet gdy już byłam mężatką bliskość z mężem mi nie wystarczała, musiało być coś innego, bym czuła satysfakcję i tak babrałam się w tym błocie dobrych parę lat. W ogóle nie brałam tego pod uwagę, że to grzech.…Chodziłam do kościoła i z rodziną i później z mężem, modliłam się rzadko jak naszła mnie ochota, owszem jeździło się w święte miejsca, były to chwile niezapomniane pełne przeżyć pomagających w zbliżeniu się do Boga, jednak po powrocie nadal działo się to samo. Zrozumiałam to wszystko dopiero całkiem nie dawno, bo Pan Jezus nie pozwolił mi o Sobie zapomnieć.
Pewnie kłopoty skłoniły mnie do modlitwy, ale gdy zaczęłam się modlić czy też czytać Pismo Święte nie potrafiłam się skupić a jak się mi udało, to czułam okropny lęk nie wiedząc co się ze mną dzieje bałam się nawet modlić. Ale nie przestałam się modlić jednak bałam się nadal czegoś sama nie wiem czego.. Miałam wrażenie że ktoś koło mnie stoi, a gdy patrzyłam na obrazy Święte słowa bluźnierstw cisnęły się mi w głowie. Powstawały jakieś demoniczne wyobrażenia obrazów, zaczęłam zaglądać na strony związane z okultyzmem, z erotyzmem. To trwało jakiś czas, doszło do tego stopnia że bałam się nocą przejść z kuchni do pokoju musiałam mieć zaświecone światła i szłam ostrożnie jak bym miała kogoś za sobą, to było nie do wytrzymania, jeszcze koszmary nocne też nie dały mi wytchnienia bo były to obrazy bluźniercze przeciwko Bogu, były tak okropne że budziłam się z potem na czole i nie mogłam usnąć, bo się bałam. Ciągle czułam czyjąś obecność. Kiedy to wszystko osiągnęło Apogeum, zaczęłam błagać Pana Boga, by coś zrobił, modliłam się słowami „Panie Boże ratuj mnie!! Bo ja już nie daję rady !!” Pomógł mi. Bóg był cały czas przy mnie zaczął naprowadzać mnie na dobrą drogę poprzez czytanie artykułów katolickich oglądanie świadectw nawróconych, wtedy zrozumiałam, że mam problem, z którym sama sobie nie dam rady. Byłam oddalona już całkiem od kościoła nie chciało mi się tam chodzić, a jak szłam to z przymusu, by ludzie nie mówili, a jak już tam byłam to myśli moje były gdzieś indziej.
I gdy tak szukałam tej pomocy po omacku natknęłam się na dzienniczek Siostry Faustyny w Internecie, były to fragmenty i pomyślałam sobie, że bym sobie go przeczytała ale nie posiadam w domu całości. Upłynęło parę dni gdy mąż mi przyniósł go do domu. Okazało się że dostał go od znajomego, który był w Łagiewnikach. To był chyba dar od samego Jezusa, bym przeczytała i poznała miłosierdzie Jego. Choć wcześniej znałam Św. Faustynę nie interesowałam się za bardzo nią. Dzienniczek pozwolił mi odkryć wszystko czego potrzebowałam. Zaczęłam czuć pragnienie by się wyspowiadać, ale nie chciałam u siebie w parafii, nawiązałam kontakt z dawnym znajomym, który był księdzem, on polecił mi, bym pojechała do spowiedzi do innej miejscowości. Jednak spowiedź mnie nie zadowoliła, ksiądz mnie nie zrozumiał mojej istoty problemu. Jednak nie mam mu tego za złe, on też jest człowiekiem. Po tej spowiedzi coś jak by się uspokoiło wszystko, ale do czasu, gdy znów grzech się pojawił, to cała reszta dała znać o sobie. Dalej byłam zagubiona. Prosiłam nadal Boga, by mi pomógł.
I stało się coś nie oczekiwanego Bóg pozwolił mi zażegnać pewien konflikt, który wydawał mi się przegrany już dawno. Do tego natknęłam się w Internecie na świadectwo dziewczyny która była uwolniona i znalazłam kontakt do księdza, który się nad nią modlił. Zastanawiałam się czy pisać do niego ale zebrałam się na odwagę. Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że muszę napisać, choć były trudności – mój komputer szwankował, nie chciał wysłać mojej wiadomości, próbowałam kilka razy i wiem czyja to sprawka .. ale się udało.
Opisałam mu całą sytuację i zapytałam go czy powinnam się udać do egzorcysty czy do psychiatry bo ja już nie wiem co robić. Ksiądz odpisał, że będzie akurat w moich stronach i mogę się z nim spotkać, wyspowiadać i pomodlić. Byłam zaskoczona gdyż on był z daleka, ale Bóg tak sprawił, że znalazł się na urlopie niedaleko mnie. Umówiłam się z nim, choć nie byłam pewna czy pojadę bo wiele spraw mi się na głowę zwaliło, ale dotarłam.
Pierwszy raz w życiu się tak żarliwie wyspowiadałam, powiedziałam wszystko. Kapłan pomodlił się nade mną, dziwne uczucie mi towarzyszyło podczas tej modlitwy miałam powiedzieć by już przestał, lecz wytrwałam do końca, przeżegnawszy się. Dostałam zalecenia po spowiedzi, które zmieniły mnie.
Ksiądz powiedział że to było zniewolenie, zły duch nie chciał, abym się modliła, chodziła do kościoła, czytała Pismo Święte. To była sprawka szatana, on odciągał mnie od Boga a otworzyłam mu drzwi poprzez wróżby, tarot ,okultyzm i erotyka to wszystko się nawarstwiło tak, że nie mogłam normalnie funkcjonować.
Sięgnęłam również po Voodoo, niby dla zabawy ale też i z zemsty na innej osobie, dopiero po latach zrozumiałam, co tak naprawdę zrobiłam i jakie konsekwencje to ze sobą niesie.. ta osoba chorowała dokładnie w tym miejscu gdzie wbiłam szpilę w lalce, gdyby nie łaska od Pana Boga, nigdy bym sobie o tym nie przypomniała po latach, podczas intensywnej modlitwy poznałam z czego powinnam się wyspowiadać. To było już po moim nawróceniu.
Wiem też, że Pan Bóg ciągle przy mnie był choć ja tego nie widziałam, wiem, że postawił na mojej drodze wielu ludzi którzy w jakiś sposób mi pomogli.
Zaczęła się moja własna walka o czystość serca i umysłu,, modlę się, czytam Pismo Święte, chodzę do kościoła do spowiedzi i przyjmuję Komunię Świętą. Czuję, że Jezus jest ze mną, czuję obecność. Mam w sobie taką wewnętrzną euforię wielbiącą Pana Boga, wiem że ON mnie nie zostawił i że nadal będzie ze mną mimo tego, że wiele głupstw narobiłam. Czasem upadam, ale jestem tylko człowiekiem, lecz wiem że muszę nad sobą pracować. Zauważyłam zmianę w swoim zachowaniu, chcę rozmawiać o Jezusie, nawet mój mąż to zauważył. Mam takie pragnienie, które mnie nagli w sercu, by wstąpić do jakiejś wspólnoty by pogłębiać swoją wiarę.
Jedyne co mnie bardzo boli, to fakt, że ludzie nie biorą moich słów na poważnie.. Bliskie osoby powiedziały mi, że jestem nie normalna itd. Inni się śmieją, jest to przykre, ale wolę mówić, że to prawda niż kłamać. Wybaczyłam również tym, którzy mnie w jakiś sposób skrzywdzili i mnie wyszydzili, cóż każdy ma prawo myśleć inaczej. Poza tym chciałabym uświadomić młodych i starszych ludzi, co mogą przynieść takie praktyki. Wiem że trudno ludziom to zrozumieć, wielu z nich uważa że takie zdarzenia nie mają miejsca, bo co ma w tym wspólnego jakieś czytanie horoskopów czy też oglądanie porad wróżek w telewizji. Ja wiem na swoim przykładzie, że jest inaczej. Ale ja się nie poddaję idę swoją drogą, która nie jest łatwa, ale Bóg wymaga od nas też poświęcenia. Ja kocham Jezusa i zawierzam się Jemu i Maryi, która też jest moją obrończynią. Nie potrafię opisać jak się teraz czuję widząc, co się dzieje w moim sercu, chciałabym, żeby inni też to czuli. Jest to taka ogromna miłość i ufność, że będzie dobrze bo mam najlepszych opiekunów na świecie!!
P.s.
Teraz dzieje się wiele pozytywnych rzeczy i spraw, choć trud też mi towarzyszy bo zły przeszkadza, wiem, że nie może tego ścierpieć, że idę w inną stronę do Pana Boga, że powierzyłam się Maryi, naszej Mamusi. Wiem, że Duch Święty działa w moim życiu i ciągle mnie zadziwia, ale to już inna historia, może kiedyś opiszę ..
Pan Mój i Bóg Mój ! Szczęść Boże !! Sylwia
Kategoria:
Wydarzenia