Quantcast
Channel: W obronie Wiary i Tradycji Katolickiej
Viewing all 5272 articles
Browse latest View live

Czy znasz liczne cuda i uzdrowienia za wstawiennictwem Sługi Bożego Padre Matteo da Agnone – cz. II

$
0
0

Padre Matteo

Książka znanego egzorcysty ojca Cypriana de Meo: „Matteo Losy zakonnika z Agnone”.

Fragmenty opisu cudów i uzdrowień:

matteo2

Małżonkowie Laktancjusz De Cicco i Giovannella De Tuccio z Agnone z powodu choroby swojego syna Augustyna przeżywali praw­dziwy dramat. Chłopiec cierpiał na światłowstręt i od trzech lat przebywał w ciemnym pomieszczeniu. Niemal całkowicie stracił już wzrok. Wszyscy wierzyli, że tylko ojciec Matteo mógłby zaradzić tej strasznej chorobie. Kiedy zakonnik przybył do nich, ukląkł przy łóżku chłopca i modlił się. Na­stępnie wziął mannę św. Mikołaja z Bari127 i namaścił nią jego oczy. Przed powrotem do klasztoru powiedział rodzicom: „Kochani, zaufajcie Bogu, ponieważ On jest samą Dobrocią i miłe jest Mu pocieszanie strapionych o pokornym sercu. Bóg podaruje wam upragnioną łaskę oglądania waszego syna uzdrowionego ze ślepoty”.

Tego samego dnia Augustyn przejrzał na oczy – wszystko widział jasno i wyraźnie. Trzy dni później matka z dzieckiem pojechali do klaszto­ru, żeby podziękować ojcu Matteo. On jednak przypisał całą zasługę Panu i ponownie namaścił oczy chłopca manną św. Mikołaja.

Syn Laktancjusza i Giovanelli, ciesząc się doskonałym wzrokiem, stał się potem uczniem szkoły im. Jan Dominika Totaro, prowadzonej w Agnone przez rektora kościoła św. Małgorzaty.

O tym wydarzeniu zaświadczył w 1620 roku ojciec Szymon z Osary, przełożony klasztoru kapucynów w Agnone. Augustyn osobiście opo­wiedział mu o cudzie, który miał miejsce w jego życiu sześć lat wcześniej

(127) – „Manną” wierni nazywają pachnący płyn (wydobywający się z kości św. Mikołaja z Bari) posiadający cudowne właściwości uzdrawiające (przyp. tłum.)

*****

Kiedy ojciec Matteo został przeniesiony do klasztoru w Lucerze, gdzie objął funkcję lektora, dotarła do niego wiadomość o ciężkiej cho­robie prowincjała, a zarazem jego serdecznego przyjaciela, Tomasza z Trivento. Zakonnik ten przebywał wtedy w Serracaprioli, ponieważ miał tam przeprowadzić wizytację kanoniczną. Sytuacja była tak dramatyczna, że lekarze nie dawali już Tomaszowi szans na przeżycie, a i bracia przeczuwali jego bliską śmierć. Ojciec Matteo, choć działo się to zimą, wsiadł na osiołka i ruszył do Serracaprioli. Dotarł tam wyziębiony i dygocący, ale nie zwraca­jąc na to uwagi, natychmiast pobiegł do pokoju, w którym leżał prowincjał. Uściskał ojca Tomasza serdecznie, a widząc jego ciężki stan, wziął kawałek szaty św. Karola Boromeusza, który stale przy sobie nosił jako relikwię, zanurzył go w odrobinie wody i podał choremu tę wodę do wypicia. Potem ukląkł i odmówił modlitwę. Gdy podniósł się z ziemi, stał się cud – jego przyjaciel odzyskał pełnię sił. Prowincjał osobiście opowiadał później bra­ciom, jak to łaskawy ojciec Matteo wybłagał dla niego uzdrowienie u Boga przez zasługi św. Karola


Kategoria: Pomoc duchowa Tagged: cuda Padre Matteo, Sługa Boży Padre Matteo da Agnone

Ks. Piotr Glas: Wstrząsające orędzie Jezusa Chrystusa do kapłanów

$
0
0

Ks. Piotr Glas cytuje fragmenty „Orędzi Jezusa Chrystusa do swego kapłana”, jednego z najwybitniejszych dzieł ascetyczno – mistycznych o. Josepha Schrijversa (1876-1945), belgijskiego redemptorysty. Dzieło jest wstrząsającym wezwaniem Jezusa Chrystusa do swoich kapłanów, osób duchownych – o świętość życia, o nawrócenie, o zrozumienie, jak wielka walka toczy się o każdą kapłańską duszę z siłami ciemności. Ks. Piotr przypomina prawdę zawartą w tym dziele: „Jeden nawrócony, gorliwy kapłan może pomóc w zbawieniu tysiącom dusz; jeden upadły kapłan, pociągnie za sobą wiele powierzonych sobie dusz”. Realizacja: ks. Sławomir Kostrzewa


Kategoria: Aktualności Tagged: ks. Piotr Glas, o. Joseph Schrijvers, orędzie do kapłanów

Dziś wspomnienie bł. Katarzyny Emmerich: „Widziałam, jak pomoc przyszła w chwili największego niebezpieczeństwa”

$
0
0

9 lutego – wspomnienie Błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich, dziewicy – Ewangelia dla nas

Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich – mistyczka i stygmatyczka

Proces beatyfikacyjny Anny Katarzyny Emmerich, rozpoczęty pod koniec XIX wieku, został na nowo podjęty w 1972 r. Stolica Apostolska w 2001 r. ogłosiła dekret uznający heroiczność jej cnót, a w lipcu 2003 r. – dekret o autentyczności cudu za jej wstawiennictwem, otwierając tym samym drogę do wyniesienia jej na ołtarze. Kilka miesięcy temu Ojciec Święty ogłosił, że jest jego wolą, żeby jeszcze w tym roku nastąpiła beatyfikacja tej wielkiej Mistyczki, bo – jak powiedział już wcześniej, w czasie pielgrzymki w jej ojczyste strony – „przez swoje szczególne powołanie mistyczne Anna Katarzyna Emmerich uzmysławia nam wartość ofiary i współcierpienia z ukrzyżowanym Panem” – link

Bł. Anna Katarzyna Emmerich
Wyjątki z wizji prorockich Bł. Anny Katarzyny Emmerich

[…] Ujrzałam straszne skutki działań wielkich propagatorów „światła” wszędzie tam, gdzie dochodzili oni do władzy i przejmowali wpływy albo dla obalenia kultu Bożego oraz wszelkich praktyk i pobożnych ćwiczeń, albo dla uczynienia z nich czegoś równie próżnego jak używane przez nich słowa: światło, miłość, duch. Usiłowali pod nimi ukryć przed sobą i innymi opłakaną pustkę swych przedsięwzięć, w których Bóg był niczym. (A. III 161)
Mój przewodnik poprowadził mnie wokół całej ziemi. Musiałam przemierzać bez przerwy ogromne jaskinie pogrążone w ciemności. Widziałam w nich ogromną ilość osób błąkających się wszędzie, we wszystkich kierunkach i zajętych mrocznymi dziełami. Wydawało się, że przebiegłam wszystkie zamieszkałe miejsca globu, widząc w nich tylko ludzi pełnych wad. Widywałam coraz to nowe zastępy ludzi, wpadających jak gdyby z góry w to zaślepienie nieprawością. Nie widziałam żadnej poprawy… Musiałam wchodzić w te ciemności i patrzeć wciąż na nowo na złośliwość, zaślepienie, przewrotność, zastawione zasadzki, mściwe żądze, pychę, mamienie, zazdrość, chciwość, niezgodę, zabójstwo, rozwiązłość i straszliwą bezbożność ludzi, wszystkie rzeczy, które jednak nie przynosiły im żadnej korzyści, ale czyniły ich coraz bardziej zaślepionymi, nędznymi i pogrążały ich w coraz głębszych ciemnościach. Często miałam wrażenie, że całe miasta znajdowały się na bardzo cienkiej skorupie ziemi i grozi im wkrótce stoczenie się w otchłań.
Zobaczyłam ludzi wykopujących dla innych rowy lekko zakryte: ale nie zobaczyłam dobrych ludzi w tych rowach ani nikogo, kto by do nich wpadał. Widziałam wszystkich tych złych, jak gdyby byli ogromną ciemną przestrzenią rozciągającą się od jednego krańca ziemi do drugiego. Widziałam ich w nieładzie. W hałaśliwym zamieszaniu, jak na wielkim jarmarku, zakładających różne grupy, podsycające się do zła. Ujrzałam masy ludzi, które mieszały się ze sobą, popełniając wszelkie rodzaje czynów grzesznych. Każdy grzech pociągał za sobą inny. Często wydawało mi się, że pogrążam się jeszcze głębiej w noc. Droga prowadziła stromo w dół. Była przerażająca. Oplatała całą ziemię. Widziałam ludy wszystkich ras, noszących najróżniejsze szaty, wszystkie pogrążone w tych obrzydliwościach. (A II.154)

Często budziłam się pełna przygnębienia i przerażenia. Księżyc świecił spokojnie przez okno, a ja modliłam się jęcząc, aby mi nie kazano więcej patrzeć na te przerażające sceny. Wkrótce jednak znów musiałam wejść w te straszne ciemności i patrzeć na popełniane w nich obrzydliwości. Znalazłam się raz w obrębie grzechu tak strasznego, że wydawało mi się, że jestem w piekle i zaczęłam krzyczeć i jęczeć. Wtedy mój przewodnik powiedział: ‘Jestem przy tobie, a nie może być piekła tam, gdzie ja jestem’. Wydawało mi się, że widzę miejsce bardzo rozległe, w którym więcej było światła dziennego. Było to jakby miasto należące do tej części świata, na której mieszkamy. Zostało mi tam ukazane straszliwe widowisko. Zobaczyłam ukrzyżowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Zadrżałam aż do szpiku kości, bo byli tam tylko ludzie naszej epoki. Męczeństwo Pana było straszniejsze i bardziej krwawe niż to, które wycierpiał od Żydów. (A.II.157)
Zobaczyłam z przerażeniem wielką liczbę ludzi znanych mi, nawet kapłanów. Wiele linii i ścieżek od tych ludzi, błądzących w ciemnościach, prowadziło do tego miejsca (Ukrzyżowania). (A.II.157)
Kończąc opowiadanie tej strasznej wizji, której wspomnienie przyprawiało ją o ból serca i nic nie mogło skłonić jej do przedstawienia jej w całości, Katarzyna Emmerich powiedziała:

Mój przewodnik rzekł do mnie: ‘Zobaczyłaś obrzydliwości, którym ludzie zaślepieni oddają się w ciemnościach’. Zobaczyłam niezliczony tłum prześladowanych, nieszczęśliwych, dręczonych i męczonych w naszych czasach, w różnych miejscach. I zawsze widziałam, że przez to dręczono Jezusa Chrystusa we własnej Osobie. Żyjemy w czasach godnych pożałowania, w których nie ma schronienia przed złem: gęsta mgła grzechu ciąży nad całym światem i widzę ludzi czyniących rzeczy najbardziej obrzydliwe spokojnie i obojętnie. Widziałam to wszystko w wielu wizjach, gdy moja dusza była prowadzona poprzez liczne kraje całej ziemi. (C. 89)** Potem ujrzałam męczenników nie czasu obecnego (r.1820), lecz czasów przyszłych. Jednak już widzę, jak się ich prześladuje. (A.III.112)

BURZENIE KOŚCIOŁA
Zobaczyłam ludzi z tajnej sekty podkopującej nieustannie wielki Kościół… (A. III.113) i zobaczyłam blisko nich obrzydliwą Bestię, która wyszła z morza. Miała ogon jak u ryby, pazury jak u lwa i liczne głowy, które otaczały jak korona jej największą głowę. Miała pysk szeroki i czerwony. Była w cętki jak tygrys i okazywała wielką zażyłość wobec burzących. Kładła się często pośród nich, gdy pracowali. Oni zaś często wchodzili do pieczary, w której czasami się chowała. W tym czasie widziałam tu i tam na całym świecie wielu ludzi dobrych i pobożnych przede wszystkim duchownych znieważanych, więzionych i uciskanych i miałam wrażenie, że któregoś dnia staną się męczennikami. (A. III.113)
Kościół był już w dużej mierze zburzony, tak że pozostawało jeszcze tylko prezbiterium z ołtarzem. Ujrzałam burzących, jak weszli do niego razem z bestią. Wchodząc do Kościoła z bestią burzyciele napotkali tam potężną niewiastę pełną majestatu. Zdawało się, że spodziewała się dziecka, szła bowiem powoli. Nieprzyjaciół ogarnęło przerażenie na jej widok, a bestia nie mogła postąpić nawet o jeden krok. Wyciągnęła w powietrzu najbardziej wściekłą szyję w kierunku tej niewiasty, jak gdyby chciała ją pożreć. Lecz Ona się odwróciła i upadła na twarz. Zobaczyłam wtedy bestię uciekającą w kierunku morza, a nieprzyjaciele biegli w wielkim nieładzie. (A. III.113)
Zobaczyłam Kościół św. Piotra i ogromną ilość ludzi pracującą by go zburzyć. Ujrzałam też innych naprawiających go. Linia podziału pomiędzy wykonującymi tę dwojaką pracę ciągnęła się przez cały świat. Dziwiła mnie równoczesność tego, co się dokonywało. Burzyciele odrywali wielkie kawały (budowli). Byli to w szczególności zwolennicy sekt w wielkiej liczbie, a z nimi – odstępcy. Ludzie ci, wykonując swą niszczycielską pracę, wydawali się postępować według pewnych wskazań i jakiejś zasady. Nosili białe fartuchy, obszyte niebieską wstążką i przyozdobione kieszeniami z kielniami przyczepionymi do pasa. Mieli szaty wszelkiego rodzaju. Byli pomiędzy nimi ludzie dostojni, wielcy i potężni w mundurach i z krzyżami, którzy jednak nie przykładali sami ręki do dzieła, lecz kielnią oznaczali na murach miejsca, które trzeba było zniszczyć. Z przerażeniem ujrzałam wśród nich także katolickich kapłanów. Zburzono już całą wewnętrzną część Kościoła. Stało tam jeszcze tylko prezbiterium z Najświętszym Sakramentem. (A. II. 202-203)
Kościół św. Piotra był zniszczony, z wyjątkiem prezbiterium i głównego ołtarza. (A. III. 118) Widziałam znowu atakujących i burzących Kościół św. Piotra. Zobaczyłam, że na końcu Maryja rozciągnęła płaszcz nad Kościołem i nieprzyjaciele Boga zostali przepędzeni. (A. II.414) Znowu miałam wizję tajnej sekty podkopującej ze wszystkich stron Kościół św. Piotra. Pracowali oni przy pomocy różnego rodzaju narzędzi i biegali to tu, to tam, unosząc ze sobą kamienie, które z niego oderwali. Musieli jedynie pozostawić ołtarz. Nie mogli go wynieść. Zobaczyłam, jak sprofanowano i skradziono obraz Maryi. (A. III. 556) Poskarżyłam się Papieżowi. Pytałam go, jak może tolerować, że jest tylu kapłanów wśród burzących. Widziałam przy tej okazji, dlaczego Kościół został wzniesiony w Rzymie. To dlatego, że tam jest centrum świata i że wszystkie narody są z nim na różne sposoby związane.
Zobaczyłam też, że Rzym stoi jak wyspa, jak skała pośrodku morza, gdy wszystko wokół niego obraca się w ruinę. Gdy patrzyłam na burzących, zachwycała mnie ich wielka zręczność. Posiadali wszelkie rodzaje maszyn, wszystko dokonywało się według pewnego planu. Nic nie waliło się samo. Nie robili hałasu. Na wszystko zwracali uwagę, uciekali się do wszelkich rodzajów podstępów i kamienie wydawały się często znikać w ich rękach. Niektórzy z nich ponownie budowali; niszczyli to, co było święte i wielkie, a to, co budowali było próżne, puste i powierzchowne. Np. wynosili kamienie z ołtarza i budowali z nich schody wejściowe. (A. III. 556)

CIEMNOŚĆ W KOŚCIELE
Widziałam Kościół ziemski, to znaczy społeczność wierzących na ziemi, owczarnię Chrystusa w jej stanie przejściowym na ziemi, pogrążoną w całkowitych ciemnościach i opuszczoną. (A. II. 352) Wy, kapłani, wy się nie ruszacie! Śpicie, a owczarnia płonie ze wszystkich stron! Nic nie robicie! Och! Jakże płakać będziecie nad tym dniem! Gdybyście choć wypowiedzieli jedno ‘Ojcze nasz’. Widzę tak wielu zdrajców! Nie odczuwają cierpienia, kiedy się mówi: «Źle się dzieje.» W ich oczach wszystko idzie dobrze, byle tylko doznawali chwały tego świata. (A. III. 184) Widziałam też wielu dobrych i pobożnych biskupów, lecz wątłych i słabych. Źli często brali górę. (A. II. 414) Widzę ułomności i upadek kapłaństwa, widzę też przyczyny tego i widzę przygotowane kary. (A. II. 334) Słudzy Kościoła są tak gnuśni! Nie czynią już użytku z mocy, jaką posiadają dzięki kapłaństwu. (A. II. 245)
Dla niezliczonej liczby osób dobrej woli, dojście do źródła łaski z serca Jezusa było zamknięte i utrudnione z powodu zniesienia pobożnych praktyk oraz z powodu zamknięcia i profanacji kościołów. (A. III.167) Cały ten głęboki zamęt, z powodu którego cierpieli wierni, wynikał stąd, że wielu z tych, którzy przyoblekli się w Jezusa Chrystusa, coraz bardziej zwracało się w stronę bezbożnego świata i wydawało się zapominać o cnotach i nadprzyrodzonej mocy Kapłaństwa. W tym wszystkim poznałam, że czytanie genealogii naszego Pana przed Najświętszym Sakramentem w święto Bożego Ciała zamyka w sobie wielką i głęboką tajemnicę. Poznałam bowiem, że nawet pomiędzy przodkami Jezusa Chrystusa – według ciała – liczni nie byli świętymi, a byli wśród nich nawet grzesznicy. Mimo to nie przestali być stopniami drabiny Jakubowej, po których Bóg przyszedł do ludzi. Tak więc nawet niegodni biskupi są nadal zdolni do sprawowania Najświętszej Ofiary i do udzielania sakramentu kapłaństwa wraz z wszelką mocą z nim związaną. (C. 175)

Widziałam wielką liczbę kapłanów dotkniętych ekskomuniką, którzy wydawali się tym nie przejmować, a nawet o tym nie wiedzieli. A jednak byli ekskomunikowali od chwili, gdy wzięli udział w pewnych przedsięwzięciach, gdy weszli do pewnych stowarzyszeń i przejmowali opinie, na których ciążyła klątwa. Widziałam tych ludzi w takiej mgle, że byli jakby oddzieleni murem. Widać z tego jak bardzo Bóg liczy się z dekretami, postanowieniami i zakazami głowy Kościoła i podtrzymuje je, choć ludzie się nimi nie przejmują, przeciwstawiają się im lub wyśmiewają. (A. III. 148) Widziałam, jak smutne były konsekwencje przeciwstawiania się Kościołowi. Ujrzałam, jak ono rosło, a w końcu heretycy wszelkiego rodzaju przybyli do miasta (Rzym). (A. III. 102)
Poznałam, że poganie adorowali niegdyś pokornie bóstwa odmienne od nich samych… Ich kult był lepszy niż kult tych, którzy sami siebie adorują w postaci tysiąca idoli, a pomiędzy nimi nie zostawiają żadnego miejsca Panu. (A. III. 102, 104)
Ujrzałam, jak stawało się oziębłe duchowieństwo i zapadała wielka ciemność. Widok rozszerzył się i wtedy zobaczyłam wszędzie wspólnoty katolickie prześladowane, dręczone, uciskane i pozbawione wolności. Widziałam wiele zamkniętych kościołów. Ujrzałam wojny i rozlew krwi. Wszędzie widać było lud dziki, nieuczony, walczący przemocą. To nie trwało długo. Kościół św. Piotra był podkopywany, zgodnie z planem ułożonym przez tajną sektę. W tym samym czasie uszkadzały go burze. (A. III. 103)
Źródło: http://www.voxdomini.com.pl

*******
O imigrantach (?)

Wszędzie widać było lud dziki, nieuczony, walczący przemocą. To nie trwało długo. Kościół św. Piotra był podkopywany, zgodnie z planem ułożonym przez tajną sektę.


Kategoria: Wydarzenia Tagged: bł. Anna Katarzyna Emmerich

Czy wiesz, że Ojciec Matteo sprawdza się w walce z fałszywymi cudami i objawieniami?

$
0
0

Padre Matteo da Agnone

Książka znanego egzorcysty ojca Cypriana de Meo: „Matteo Losy zakonnika z Agnone”.

Fragment:

matteo-ksiazkaDziało się to w czasie, kiedy ojciec Matteo mieszkał w klasztorze w Serracaprioli, pełniąc funkcję przełożonego (Zdarzenie miało miejsce między 1603 a 1605 rokiem, kiedy to ojciec Matteo pemit funkcję gwardiana w Serracapriola. Por. Acta Ord. 1529-1625, s. 86 (Archiwum Generalne Kapucynów). W miasteczku Chieuti rozeszły się wieści, że tamtejszy wizerunek Matki Bożej rzekomo dokonuje cudów. Zewsząd więc przybywały tłumy, aby oddać cześć obrazowi znajdującemu się w starym kościele obrządku greckiego.

Ojciec Matteo, dzięki Bożemu natchnieniu, był jednak przekonany, że cała sprawa jest mistyfikacją i chodzi w niej wyłącznie o zysk.
Rozmawiając o tym z braćmi, powiedział: „Ach, gdyby ta droga miała język i gdyby te drzewa mogły mówić, ileż to grzechów wyszłoby na jaw, popełnionych jedynie przez ciekawość ludzką, kierującą się chęcią zobaczenia fałszywych cudów, które mają miejsce za sprawą złego ducha, a nie z woli Królowej Nieba. Trzeba przeciwstawić się kusicielowi i postarać się ujawnić to oszustwo ludzi nieprawych”.

Matteo poinformował o niepokojącej sytuacji w Chieuti biskupa z Larino, ]ana Tomasza Eustachio. Hierarcha w odpowiedzi oddelegował zakonnika i kilku innych kapłanów, żeby zbadali sprawę. Kiedy ci dotarli do kościoła w Chieuti, zobaczyli tam bose kobiety, nagie dzieci, kalekich i obłąkanych. Wszyscy czekali na cud.

Kapucyn poprosił miejscowego księdza o możliwość odprawienia Mszy Świętej w obrządku łacińskim przy ołtarzu z wizerunkiem św. Fran­ciszka z Asyżu. Podczas podniesienia dwie spośród obecnych tam kobiet wydały z siebie głośne krzyki, jak gdyby były opętane, wywołując przera­żenie wśród zgromadzonych. Po zakończeniu Eucharystii ojciec Matteo poprosił, aby wszyscy podeszli do ołtarza. Nad każdym zrobił znak krzyża i kazał odmówić jedno „Zdrowaś Maryjo”. Następnie poprosił wszystkich o opuszczenie kościoła, który został zamknięty. Przeprowadzone badanie rzekomych cudów dowiodło, że były one dziełem hochsztaplerów.

Jednak ludzie nie dawali za wygraną i domagali się otwarcia świą­tyni. W tej sytuacji ojciec Matteo zwrócił się do biskupa z prośbą, by ten przyjechał do Chieuti na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, na którą miały do miejscowości ściągnąć tłumy.

Tak też się stało. Hierarcha wyjaśnił zgromadzonym, że w rzeczy­wistości te spodziewane cudowne zjawiska są zwyczajnym oszustwem mającym na celu wyłudzanie pieniędzy i pod karą ekskomuniki latae sententiae surowo zabronił zbliżania się do tego kościoła. Wiernych udało się przekonać. Wrócili do swoich domów, natomiast biskup udał się do klaszto­ru w Serracaprioli, żeby podziękować ojcu Matteo za interwencję.

*****

Osoby zainteresowane wyjazdem do Padre Matteo, Padre Pio i Św. Michała Archanioła prosimy o maile na adres: jutrzenka2012@gmail.com


Kategoria: Pomoc duchowa Tagged: fałszywe cuda, fałszywe objawienia, Padre Matteo

11 lutego – Najświętszej Maryi Panny z Lourdes, Światowy Dzień Chorego. Msza św. za chorych z Lourdes

$
0
0

Najświętsza Maryja Panna z Lourdes

VirgendeLourdesW 1858 roku, w cztery lata po ogłoszeniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża zjawiła się ubogiej pasterce, św. Bernadecie Soubirous, w Grocie Massabielskiej w Lourdes. Podczas osiemnastu zjawień (w okresie 11 lutego – 16 lipca) Maryja wzywała do modlitwy i pokuty.
11 lutego 1858 r. Bernadetta Soubirous wraz z siostrą i przyjaciółką udała się w pobliże Starej Skały – Massabielle – na poszukiwanie suchych gałęzi, aby rozpalić ogień w domu. Gdy dziewczyna została sama, usłyszała dziwny dźwięk podobny do szumu wiatru i zobaczyła światłość, z której wyłoniła się postać „Pięknej Pani” z różańcem w ręku. Odtąd objawienia powtarzały się.
Bernadetta opowiedziała o tym wydarzeniu koleżankom, te rozpowiedziały o tym sąsiadom. Rodzice strofowali Bernadettę, że rozpowiada plotki; zakazali jej chodzić do groty, w której miała jej się ukazać Matka Boża. Cofnęli jednak zakaz, gdy zobaczyli, że dziecko gaśnie na ich oczach z udręki. Dnia 14 lutego dziewczęta udały się najpierw do kościoła i wzięły ze sobą wodę święconą. Gdy przybyły do groty, było już po południu. Kiedy w czasie odmawiania różańca ponownie ukazała się Matka Boża, Bernadetta, idąc za radą towarzyszek, pokropiła tajemniczą zjawę i wypowiedziała słowa: „Jeśli przychodzisz od Boga, zbliż się; jeśli od szatana, idź precz!”. Pani, uśmiechając się, zbliżyła się aż do brzegu wylotu groty i odmawiała różaniec.
18 lutego Bernadetta udała się w pobliże groty z dwiema znajomymi rodziny Soubirous. Przekonane, że może to jest jakaś dusza czyśćcowa, poradziły Bernadecie, aby poprosiła zjawę o napisanie życzenia na kartce papieru, którą ze sobą przyniosły. Pani odpowiedziała: „Pisanie tego, co ci chcę powiedzieć, jest niepotrzebne”. Matka Boża poleciła dziewczynce, aby przychodziła przez kolejnych 15 dni. Wiadomość o tym rozeszła się lotem błyskawicy po całym miasteczku. 21 lutego, w niedzielę, zjawiło się przy grocie skał massabielskich kilka tysięcy ludzi. Pełna smutku Matka Boża zachęcała Bernadettę, aby modliła się za grzeszników. Tego dnia, gdy Bernadetta wychodziła po południu z kościoła z Nieszporów, została zatrzymana przez komendanta miejscowej policji i poddana śledztwu. Kiedy dnia następnego dziewczynka udała się do szkoły, uczące ją siostry zaczęły ją karcić, że wprowadziła tyle zamieszania swoimi przywidzeniami.
23 lutego Matka Boża ponownie zjawiła się i poleciła Bernadecie, aby udała się do miejscowego proboszcza i poprosiła go, aby tu wystawiono ku Jej czci kaplicę. Roztropny proboszcz, po pilnym przeegzaminowaniu 14-letniej dziewczynki, rzekł do Bernadetty: „Mówiłaś mi, że u stóp tej Pani, w miejscu, gdzie zwykła stawać, jest krzak dzikiej róży. Poproś Ją, aby kazała tej gałęzi rozkwitnąć”. Przy najbliższym zjawieniu się Matki Bożej Bernadetta powtórzyła słowa proboszcza. Pani odpowiedziała uśmiechem, a potem ze smutkiem wypowiedziała słowa: „Pokuty, pokuty, pokuty”.
25 lutego w czasie ekstazy Bernadetta usłyszała polecenie: „A teraz idź do źródła, napij się z niego i obmyj się w nim”. Dziewczę skierowało swoje kroki do pobliskiej rzeki, ale usłyszało wtedy głos: „Nie w tę stronę! Nie mówiłam ci przecież, abyś piła wodę z rzeki, ale ze źródła. Ono jest tu”. Na kolanach Bernadetta podążyła więc ku wskazanemu w pobliżu groty miejscu. Gdy zaczęła grzebać, pokazała się woda. Na oczach śledzącego wszystko uważnie tłumu ukazało się źródło, którego dotąd nie było. Woda biła z niego coraz obficiej i szerokim strumieniem płynęła do rzeki. Okazało się rychło, że woda ta ma moc leczniczą.Następnego dnia posłał do źródła po wodę swoją córkę niejaki Bouriette, kamieniarz, rzeźbiarz nagrobków. Stracił prawe oko przy rozsadzaniu dynamitem bloków kamiennych. Także na lewe oko widział coraz słabiej. Po gorącej modlitwie począł przemywać sobie ową wodą oczy. Natychmiast odzyskał wzrok. Cud ten zapoczątkował cały szereg innych – tak dalece, że Lourdes zasłynęło z nich jako pierwsze wśród wszystkich sanktuariów chrześcijańskich.
27 lutego Matka Boża ponowiła życzenie, aby na tym miejscu powstała kaplica. 1 marca 1858 roku poleciła Bernadecie, aby modliła się nadal na różańcu. 2 marca Matka Boża wyraziła życzenie, aby do groty urządzano procesje
Źródło i całość: Brewiarz.pl

***
Transmisja on-line z Lourdes
>>>kliknij<<<

***
Światowy Dzień Chorego

Światowy Dzień Chorego ustanowił Jan Paweł II w liście skierowanym 13 maja 1992 r. do ówczesnego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia, kard. Fiorenzo Angeliniego. Papież wyznaczył też od razu na obchody tego Dnia wspomnienie objawienia Matki Bożej w Lourdes, które przypada 11 lutego. Ogólnoświatowe obchody tego Dnia odbywają się co roku w jednym z sanktuariów maryjnych na świecie.
Ustanowienie przez Ojca Świętego Jana Pawła II Światowego Dnia Chorego stało się wezwaniem do całego Kościoła powszechnego, aby poświęcić jeden dzień w roku modlitwie, refleksji i dostrzeżeniu miejsca tych, którzy cierpią na duszy i na ciele.
Jan Paweł II we wspominanym liście zaznaczył, że „ma on na celu uwrażliwienie ludu Bożego i – w konsekwencji – wielu katolickich instytucji działających na rzecz służby zdrowia oraz społeczności świeckiej na konieczność zapewnienia lepszej opieki chorym; pomagania chorym w dowartościowaniu cierpienia na płaszczyźnie ludzkiej, a przede wszystkim na płaszczyźnie nadprzyrodzonej; włączenie w duszpasterstwo służby zdrowia wspólnot chrześcijańskich, rodzin zakonnych, popieranie coraz cenniejszego zaangażowania wolontariatu…”
Sprawom ludzi chorych Jan Paweł II, sam doświadczający licznych chorób, poświęcił wiele miejsca w swoim nauczaniu. Często spotykał się z chorymi i niepełnosprawnymi, tak w Rzymie, jak i w czasie podróży apostolskich. Chorych prosił już na samym początku pontyfikatu o wsparcie modlitewne.

Jan Paweł II pije wodę z cudownego źródełka w LourdesPo raz pierwszy Dzień Chorego obchodzono w 1993 r., a główne uroczystości odbyły się wtedy w Lourdes i – częściowo – w Rzymie. W kolejnym roku miejscem centralnych obchodów była Jasna Góra, a następnie: Jamusukro (Wybrzeże Kości Słoniowej, 1995), Guadalupe (Meksyk, 1996), Fatima (1997), Loreto (1998), Harissa (Liban, 1999), Rzym (2000, połączone z Jubileuszem Chorych), Sydney (2001), narodowe sanktuarium katolików indyjskich w Vailankamy (2002), Lourdes (2004), Jaunde w Kamerunie (2005), Adelajda w Australii (2006) i Seul w Korei Południowej (2007). W 2008 r., z racji 150. rocznicy objawień w Lourdes, Światowy Dzień Chorego obchodzono ponownie (jak w 1993 i 2004 r.) – w Lourdes.
Źródło i całość: Brewiarz.pl

***
Transmisja on-line z Lourdes
>>>kliknij<<<
Jutro, 11 lutego, o godz. 6-45 Msza św. po polsku z Lourdes

*****
Orędzie Papieża Franciszka na XXV Światowy Dzień Chorego 2017 r.

Do modlitwy o to, byśmy zawsze umieli odnosić się do chorego, jak do osoby, która nosi w sobie dar, którym powinna dzielić się z innymi, zachęca Ojciec Święty Franciszek w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Chorego. Papież podkreśla, że Dzień Chorego jest okazją do znalezienia nowego bodźca, by upowszechniać kulturę szacunku dla życia, zdrowia i środowiska. Wyraża też swoją bliskość z chorymi i ich rodzinami, a także uznanie wobec tych, którzy w różny sposób pomagają chorym.

Światowy Dzień Chorego tradycyjnie jest obchodzony we wspomnienie objawień Matki Bożej z Lourdes, 11 lutego. W tym roku obchodzimy go już po raz 25. Decyzją Ojca Świętego Franciszka, nadzwyczajne obchody tego dnia odbędą się – tak jak przed 25 laty – w Lourdes.

Treść orędzia:

„Zdumienie tym, czego dokonuje Bóg: «wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny» (Łk 1,49)”

 Drodzy Bracia i Siostry!
11 lutego przyszłego roku będzie obchodzony w całym Kościele, a zwłaszcza w Lourdes, XXV Światowy Dzień Chorego, na temat: „Zdumienie tym, czego dokonuje Bóg: «wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny» (Łk 1,49)”. Ustanowiony przez mojego poprzednika św. Jana Pawła II w 1992 roku i obchodzony po raz pierwszy właśnie w Lourdes 11 lutego 1993 roku, dzień ten jest okazją do zwrócenia szczególnej uwagi na sytuację chorych, a ogólniej rzecz biorąc cierpiących. Jednocześnie zachęca tych, którzy poświęcają się na ich rzecz, począwszy od ich rodzin, pracowników służby zdrowia i wolontariuszy, do dziękowania za otrzymane od Pana powołanie towarzyszenia chorym braciom. Ponadto obchody te odnawiają w Kościele dynamikę duchową, aby coraz lepiej wypełniać tę zasadniczą część jego misji, która obejmuje posługę ostatnim, chorym, cierpiącym, wykluczonym i usuwanym na  margines (por. JAN PAWEŁ II, Motu proprio, Dolentium hominum, 11 luty 1985, 1). Z pewnością czas modlitwy, liturgii eucharystycznej i namaszczenia chorych, dzielenie się z chorymi a także pogłębienie wiedzy bioetycznej i teologiczno-pastoralnej, które będą miały miejsce w tych dniach w Lourdes wniosą nowy ważny wkład w tę posługę.

Już teraz, stając duchowo w Grocie Massabielskiej przed wizerunkiem Niepokalanej Dziewicy, w której Wszechmocny dokonał wielkich rzeczy dla odkupienia ludzkości, pragnę wyrazić moją bliskość względem was wszystkich, bracia i siostry, którzy przeżywacie doświadczenie cierpienia oraz wobec waszych rodzin. Pragnę też wyrazić moje uznanie dla tych wszystkich, którzy w różnych funkcjach i we wszystkich placówkach służby zdrowia na całym świecie kompetentnie, odpowiedzialnie i z poświęceniem działają, by wam ulżyć, uleczyć was i zapewnić wam codzienne dobre samopoczucie. Chciałbym was wszystkich chorych, cierpiących, lekarzy, pielęgniarki, członków rodzin, wolontariuszy zachęcić do kontemplowania w Maryi, Uzdrowieniu Chorych, tej, która zapewnia czułość Boga wobec każdego człowieka i wzór powierzenia się Jego woli, a także do znajdowania zawsze w wierze karmiącej się Słowem Bożym i sakramentami mocy, by miłować Boga i braci, również w doświadczeniu choroby.

Podobnie jak na świętą Bernadetę, spogląda na nas Maryja. Pokorna dziewczyna z Lourdes opowiadała, że Dziewica, którą nazwała „Piękną Panią”, spojrzała na nią, tak jak się patrzy na osobę. Te proste słowa opisują pełnię relacji. Bernadeta uboga, niepiśmienna i chora czuje, że Maryja spogląda na nią jako na osobę. Piękna Pani mówi do niej z wielkim szacunkiem, bez politowania. Przypomina to nam, że każdy chory jest i pozostaje istotą ludzką i musi być traktowany jako taka. Ludzie chorzy, podobnie jak osoby niepełnosprawne, nawet bardzo poważnie, posiadają swoją niezbywalną godność i swoją misję w życiu i nigdy nie mogą stawać się jedynie przedmiotami, nawet jeśli czasami mogą się wydawać jedynie biernymi, choć w rzeczywistości nigdy tak nie jest.

Bernadeta po pobycie w grocie, dzięki modlitwie przekształciła swoją kruchość we wsparcie dla innych, dzięki miłości stała się zdolna do ubogacenia swego bliźniego, a przede wszystkim poświęciła swoje życie dla zbawienia ludzkości. Fakt, że Piękna Pani poprosiła ją, aby modliła się za grzeszników przypomina nam, że chorzy, cierpiący noszą w sobie nie tylko pragnienie uleczenia, ale także przeżywania po chrześcijańsku swego życia, dochodząc do oddawania go jako autentyczni uczniowie-misjonarze Chrystusa. Maryja dała Bernadecie powołanie służenia chorym i wezwała ją do tego, by stała się siostrą miłosierdzia, do misji którą wyraża Ona w stopniu tak wzniosłym, by stać się wzorem, do którego może się odnieść każdy pracownik służby zdrowia. Prośmy zatem Niepokalane Poczęcie o łaskę, byśmy umieli zawsze odnosić się do chorego jak do osoby, która z pewnością potrzebuje pomocy, czasami nawet w rzeczach najbardziej elementarnych, ale która nosi w sobie swój dar, którym powinna dzielić się z innymi.

Spojrzenie Maryi, Pocieszycielki strapionych, rozświetla oblicze Kościoła w jego codziennym zaangażowaniu na rzecz potrzebujących i cierpiących. Cenne owoce tej troski Kościoła dla świata cierpienia i choroby są powodem do dziękczynienia Panu Jezusowi, który stał się solidarny z nami, będąc posłusznym woli Ojca, aż do śmierci na krzyżu, aby ludzkość została odkupiona. Solidarność Chrystusa, Syna Bożego narodzonego z Maryi, jest wyrazem miłosiernej wszechmocy Boga, która przejawia się w naszym życiu – szczególnie gdy jest ono kruche, zranione, upokorzone, usunięte na margines, naznaczone cierpieniem – zaszczepiając w nim moc nadziei, która nas podnosi i wspiera.

Tak wiele bogactwa humanizmu i wiary nie może zostać zmarnowane, lecz powinno nam raczej pomóc w zmierzeniu się z naszymi ludzkimi słabościami, a jednocześnie z wyzwaniami istniejącymi w dziedzinie opieki zdrowotnej i technologii. Z okazji Światowego Dnia Chorego możemy odnaleźć nowy impuls, aby przyczynić się do upowszechnienia kultury szacunku dla życia, zdrowia i środowiska; nowy impuls do walki o poszanowanie integralności i godności osoby, w tym poprzez właściwe podejście do kwestii bioetycznych, ochrony najsłabszych i troski o środowisko naturalne.

Z okazji XXV Światowego Dnia Chorego ponawiam moją modlitewną solidarność i poparcie dla lekarzy, pielęgniarek, wolontariuszy i wszystkich mężczyzn i kobiet konsekrowanych zaangażowanych w posługę chorym i cierpiącym; dla instytucji kościelnych i świeckich, które działają w tym obszarze; a także dla rodzin, które z miłością opiekują się swoimi chorymi krewnymi. Wszystkim życzę, aby byli zawsze radosnymi znakami obecności i miłości Boga, naśladując wspaniałe świadectwo tak wielu przyjaciół i przyjaciółek Boga, wśród których wspomnę św. Jana Bożego i św. Kamila de Lellis, patronów szpitali i pracowników służby zdrowia, a także świętą Matkę Teresę z Kalkuty, misjonarkę czułości Boga.

Bracia i siostry, wszyscy chorzy, pracownicy służby zdrowia i wolontariusze, razem wznieśmy naszą modlitwę do Maryi, aby Jej macierzyńskie wstawiennictwo wspierało i towarzyszyło naszej wierze   i wyjednało nam u Chrystusa, Jej Syna, nadzieję na drodze uzdrowienia i zdrowia, poczucie braterstwa i odpowiedzialności, zaangażowania na rzecz integralnego rozwoju człowieka oraz radość wdzięczności, za każdym razem, kiedy zaskakuje nas Swoją wiernością i miłosierdziem.

Maryjo, nasza Matko,
która w Chrystusie przygarniasz każdego z nas jako dziecko,
podtrzymuj ufne oczekiwanie naszych serc,
spiesz nam z pomocą w naszych chorobach i cierpieniach,
Prowadź nas do Chrystusa, Twojego Syna a naszego Brata,
i pomóż nam powierzyć się Ojcu, który dokonuje wielkich rzeczy.

Zapewniam was wszystkich o mojej stałej pamięci w modlitwie i z serca udzielam wam Apostolskiego Błogosławieństwa.
Watykan, 8 grudnia 2016, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
Franciszek
Źródło: KEP


Kategoria: Wydarzenia Tagged: Lourdes, Najświętsza Maryja Panna z Lourdes, Papież Franciszek, Św. Jan Paweł II, Światowy Dzień Chorego

Abp Henryk Hoser wysłannikiem papieża do Medjugorie

$
0
0

medjugorje

Misja ma na celu dokładniejsze poznanie potrzeb wiernych, którzy tam pielgrzymują.
– Abp Henryk Hoser cieszy się wielkim zaufaniem Ojca Świętego Franciszka, który wybrał go na swego specjalnego wysłannika do tak ważnej misji, która ma znaczenie międzynarodowe – powiedział ks. Paweł Rytel Andrianik, rzecznik Episkopatu.

abp-henryk-hoser
Publikujemy treść komunikatu watykańskiego Sekretariatu Stanu:

Nominacja Specjalnego Wysłannika Stolicy Apostolskiej do Medjugorje
Dnia 11 lutego 2017 r. Ojciec Święty zlecił ks. abp. Henrykowi Hoserowi SAC, biskupowi warszawsko-praskiemu udanie się do Medjugorje w charakterze Specjalnego Wysłannika Stolicy Apostolskiej.
Misja ma na celu dokładniejsze poznanie tamtejszej sytuacji duszpasterskiej, a zwłaszcza potrzeb wiernych, którzy tam pielgrzymują, i w oparciu o to zasugerowanie ewentualnych inicjatyw duszpasterskich na przyszłość. Będzie mieć więc ona charakter wyłącznie duszpasterski. Przewiduje się, że ks. abp Hoser, kontynuując posługę biskupa warszawsko-praskiego, zakończy tę zleconą misję latem bieżącego roku.
Źródło: Gość Niedzielny


Kategoria: Medziugorje, Wydarzenia Tagged: abp Henryk Hoser, Medziugorje, Papież Franciszek

13 lutego Msza Święta dziękczynna za ocalenie życia Pani Premier Beaty Szydło i funkcjonariusza BOR-u

$
0
0

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

msza-sw
13 lutego, jutro, o godz. 15.00 w Godzinie Miłosierdzia, odprawiona będzie Msza Święta dziękczynna za ocalenie życia Pani Premier Beaty Szydło i funkcjonariusza BOR-u. Włączmy się w to dziękczynienie.

Moje codzienne ofiarowanie się

     „Przedwieczny Ojcze, przez najczystsze ręce Maryi wkładam do kielicha, który dziś każdy kapłan podnosi nad ołtarzem, moje myśli, moją pracę, moje trudy i cierpienia, moją teraźniejszość, moją przyszłość, moją przeszłość, wszystkie moje grzechy, moich drogich bliskich, wszystkie dusze na świecie, dusze zmarłych i samą śmierć. Ofiaruję Ci każde uderzenie mego serca, każdy oddech, każdy krok, każdy głód z tym pragnieniem, by wszystkie one zostały przez Ciebie przemienione w taką samą ilość aktów miłości jako zadośćuczynienie za grzechy świata. Spraw, by mój dzień, w zjednoczeniu z Synem Twoim Jezusem Chrystusem, był nieustanną mszą, stałą ofiarą, nieprzerwaną komunią, by dać zadośćuczynienie Twej Boskiej sprawiedliwości. Amen”. (Imprimatur: Meksyk, 28 XII 1978 r.)

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


Kategoria: Aktualności Tagged: msza święta, Pani Premier Beata Szydło

Ks. egzorcysta Jan Gierlak ostrzega: Nawet dziecko może zawrzeć cyrograf z szatanem

$
0
0

Nie można pozostawać na poziomie wiary infantylnej.
To znaczy?
Tyle że z jednej strony niby ktoś wierzy, chodzi do kościoła, modli się co wieczór z całą rodziną, a jednocześnie pilnuje przestrzegania zabobonów: żeby czarny kot nie przebiegł drogi, unika decyzji 13 w piątek, idzie na egzamin z figurką słonia z trąbą do góry itp. Żyjąc pośród zła, żyjemy w Bogu. Miejmy świadomość bliskości Boga, uczmy się demaskować obecność Złego i nie szukajmy dodatkowego ubezpieczenia na szczęście poza Bogiem

ks-jan-gierlakRozmawiamy z ks. Janem Gierlakiem, egzorcystą, który dzieli się swoim doświadczeniem ze złymi duchami, podpowiada, jak z nimi walczyć, gdzie szukać pomocy.

Czy każdy kapłan może zostać egzorcystą?
Nie. Są przepisy, które określają bardzo dokładnie, kto może zostać powołany do tej funkcji. Biskup po rozeznaniu, wyznacza księdza do takiej posługi.

Skąd biorą się opętania?
Opętanie to kwestia mniej czy bardziej świadomego wyboru. Każdy ma prawo go dokonać: wybieram życie z Bogiem albo zawierzam szatanowi. Cyrograf? Jak u Twardowskiego?

Spotkał się ksiądz z takim paktem?
Tak. Choćby wtedy, kiedy przyszli do mnie rodzice nastolatka, który pojechał na wakacje, na kolonię. Któryś z kolegów przyniósł taką „nowinkę”. Chłopak podpisał dosłowną deklarację, że wyrzeka się Boga i oddaje swoje życie szatanowi. Do tego dopisał całą listę życzeń, które do niego kierował.

Może to był po prostu wygłup? Koledzy podpowiedzieli, a on poszedł za stadem.
Tylko czy wygłupem można nazwać konkretne rzeczy, których oczekiwał w zamian? Poza tym w świecie złych duchów nie ma zabawy. Z czasem dochodzi do całkowitego zniszczenia takiej osoby. Wielu wydaje się, że można być bezpiecznym, oddając życie szatanowi. Nic bardziej mylnego. Kiedy człowiek zawrze pakt z szatanem, to jest przez niego znienawidzony. Nie ma przyjaźni z diabłem.

Skądś jednak biorą się powody takiej postawy.
Słaba wiara i patrzenie na Boga jak na maszynkę do spełniania naszych życzeń. Człowiek o silnej wierze nie ucieka się do szukania pomocy u demonów, bo dzisiaj akurat Bóg jakoby nie wysłuchał jego próśb. Nie szuka oparcia w innych rzeczywistościach. Zapominamy o tym, że to my jako wierzący mamy spełniać, co Bóg chce, a nie odwrotnie. Wielu zachowuje się czasem tak, jak dziecko, które ma w ręku joystick, z którego pomocą chce kierować Bogiem: tu bądź, to mi załatw, tak zrób. A to tak nie działa…

I wtedy przychodzą podszepty Złego: zostaw Boga, a ja ci załatwię szczęśliwe życie?
Często. Zaczyna nam się wieść po myśli człowieka, wszystko idzie jak po maśle. Tylko jeszcze wtedy nie zdaje sobie sprawy, że powodzenie będzie miało swoje konsekwencje. Sięga po moce, nad którymi nie jest w stanie zapanować, za to one doskonale panują nad nim.

Tylko jak, w XXI wieku powiedzieć ludziom, że szatan istnieje…
Tak samo, jak we wszystkich stuleciach, które są za nami. On nie zniknął. Jest i śpi, działa. Te wszystkie talizmany, amulety, horoskopy, wróżby, tarot to taka forma ubezpieczenia się. Z wielu stron można słyszeć reklamę i zapewnienia: noś pierścień Atlantów, krzyż Nerona, a będzie ci się wiodło. Co więcej, takim zapewnieniem towarzyszą opowieści, jakoby ów pierścień ocalił kogoś z katastrofy, dajmy na to samolotu, podczas gdy dwieście innych osób zginęło. Gdy słabnie wiara, człowiek szuka czegoś, o co może oprzeć swoje życie. Coraz częściej dzieci zarażane są okultyzmem, a mentalność kształtowana jest przez magię i spirytyzm. Spotkałem niedawno dzieciaki w zerówce, które miały na szyjach takie właśnie talizmany. Gdy zapytałem, co to, z rozbrajającą szczerością odpowiedziały, że to indiański łapacz snów. Ponoć miał sprawić, że nie będą miały sennych koszmarów. Mama im dała.

Na pewno nie miała przy tym złych intencji.
Owszem. Zamiast pobłogosławić dzieci przed snem, znalazła im talizmany. Na jeden problem nałożyła drugi. Jestem daleki od demonizowania, nie twierdzę, że te dzieci zaczną modlić się do szatana. Trzeba mieć natomiast świadomość, że jego działanie zaczyna się od takich właśnie małych rzeczy. Przykład pierwszy z brzegu – kilka dni temu przyszli do mnie rodzice chłopca, który w prezencie dostał grę. Na pudełku jest opis, że zawiera ileś tam kart z zaklęciami, ileś z magicznymi życzeniami, dodatkowymi życiami.

Gra z gatunku fantasy. Jakich wiele dzisiaj.
Zgoda. Nie twierdzę, że z tego pudełka wyskoczy diabeł z rogami i ogonem, ale w ten sposób otwieramy dzieciom drzwi do świata magii, a to zaczyna być naprawdę niebezpieczne.

Przecież wszyscy wychowaliśmy się na bajkach. O złych czarownicach i dobrych wróżkach!
Tylko te nasze bajkowe wróżki nie używały zaklęć przypisanych okultyzmowi i czarnej magii.

Aż boję się zapytać o Harrego Pottera…
No właśnie. Harry Potter. Jak to jest, że w świecie, gdzie dzieci unikają książek, tę czytają na potęgę?

Co w niej złego?
To, że to naprawdę szkoła magii. Złej, czarnej magii. Przywoływane tam zaklęcia, są dosłownymi, powziętymi z praktyk okultystycznych. Przypominam, że kropla drąży skałę.

Skoro nie jest to tylko fikcja literacka czy po prostu scenariusz i zło istnieje, to jak je rozpoznać?
Opętanie wiąże się z wielką niechęcią do wszystkiego, co związane jest ze sferą sacrum, co jest mu poświęcone – ludziom, przedmiotom, okolicznościom. Ta niechęć może ujawniać się na wiele sposobów. Osoby opętane mogą znać fakty z życia innych ludzi, których ci nigdy im nie ujawnili, mogą wiedzieć o istnieniu przedmiotów, o których nikt nigdy im nie mówił, czy pokazywał. Mogą mówić językami, których nigdy się nie uczyli. Są też bardziej spektakularne oznaki jak choćby nadprzyrodzona siła fizyczna. Każdy przypadek jest indywidualny.

A egzorcyzmy? Czy w rzeczywistości wygląda to tak, jak na filmach, z pluciem gwoździami, łamaniem mebli?
Tak. Bardzo często, choć z klasycznym opętaniem miałem do czynienia kilka razy, natomiast zdecydowanie więcej razy miałem do czynienia z jak to nazywamy, dręczeniem przez złe duchy.

Co to znaczy?
Dręczony człowiek chciałby się modlić, ale nie może. Szatan chce, aby człowiek miał z tego powodu poczucie winy, gardził sobą, by zamknął swoje serce na pojednanie z Bogiem. Niszczy jego psychikę, która w konsekwencji wpływa na funkcjonowanie ciała. Czasem doprowadza do samobójstwa. Mogą pojawić się objawy chorób, które trudno diagnozować…

No właśnie, gdzie jest granica pomiędzy opętaniem czy dręczeniem, a po prostu chorobą psychiczną?
Granica jest cienka, ale trzeba pamiętać, że każdą chorobę psychiczną można przecież zdiagnozować. Na podstawie badań, objawów, obserwacji można ją opisać. Tego, co dzieje się z człowiekiem opętanym nie można ująć w ramy medyczne.

Jak więc egzorcysta rozpoznaje, z czym ma do czynienia?
Pierwsze pytanie, na które trzeba szukać odpowiedzi, dotyczy przyczyny takiego stanu człowieka, czy jest ona duchowa, czy psychiczna. Objawy mogą być identyczne. Jeżeli rozpoznamy przyczynę, można zastosować odpowiednie do niej środki. Każdy, kto chce iść do egzorcysty, powinien najpierw przejść konsultację psychiatryczną. Często bywa tak , że egzorcyzmy muszą iść w parze z leczeniem psychiatrycznym. Wielka odpowiedzialność jest zarówno po stronie psychiatry, jak i egzorcysty, który musi mieć doskonałe wyczucie, intuicję, ale i wiedzę, które pozwolą mu ocenić czy ma do czynienia z osobą chorą, czy też opętaną, udręczoną. Wielka jest też rola bliskich. Nie wolno bagatelizować sytuacji, gdy zauważamy zamykanie się w sobie czy poczucie beznadziei.

Gdzie ratunek?
Osoba dręczona musi przede wszystkim wyrażać wolę odwrócenia się od zła i musi walczyć. Modlitwa o uwolnienie jest wsparciem, zresztą każda modlitwa odmawiana z wiarą ma wielką moc. Na zasadzie – skoro zły duch chce udręczyć mnie, muszę tak postępować, by udręczyć jego. Z opętanymi jest trudniej. Wychodzenie z piekła, które sobie zgotowali, trwa czasem latami.

Z tego wszystkiego wynika, że zło czyha na nas wszędzie, jest dookoła.
To też błędne myślenie. Nie można popadać w skrajności, demonizować wszystkiego, co nas otacza. Można wpaść w depresję, gdy będziemy żyli z obsesją na punkcie zła. Diabeł rzuca w skrajności. Jedna skrajność to niewiara w istnienie i działanie szatana, druga skrajność to widzenie go wszędzie. Św. Jan Paweł II powtarzał, że wiara i rozum stanowią nieodłączną parę. Są jak skrzydła, na których się wznosimy. Ten, kto ma wiarę prawdziwą, nie boi się pytać i poszukiwać. Słowem, nie odrzuca rozumu. Rozum nie może być pozbawiony wiary, bo wtedy sam siebie stawia na miejscu Boga, sam tworzy prawdy, którymi się kieruje i sam wyznacza drogę, którą podąża. Potrzebujemy wiary żywej, opartej o świadomy wybór. Nie można pozostawać na poziomie wiary infantylnej.

To znaczy?
Tyle że z jednej strony niby ktoś wierzy, chodzi do kościoła, modli się co wieczór z całą rodziną, a jednocześnie pilnuje przestrzegania zabobonów: żeby czarny kot nie przebiegł drogi, unika decyzji 13 w piątek, idzie na egzamin z figurką słonia z trąbą do góry itp. Żyjąc pośród zła, żyjemy w Bogu. Miejmy świadomość bliskości Boga, uczmy się demaskować obecność Złego i nie szukajmy dodatkowego ubezpieczenia na szczęście poza Bogiem.


Kategoria: Okultyzm, Rozmowa, Wydarzenia, Zagrożenia duchowe Tagged: amulety, cyrograf, egzorcyzmy, gry, Harry Potter, horoskopy, Ks. egzorcysta Jan Gierlak, magia, okultyzm, opętania, pakt, talizmany, wróżby, Zagrożenia duchowe

Tego na pewno nie wiedziałeś o św. Ojcu Pio – niepublikowane dotąd historie z życia świętego stygmatyka

$
0
0

Dziś zaczęłam lekturę książki Luigi Peroniego „Ojciec Pio Tom I i II. Pełna biografia w 40. rocznicę śmierci”. I polecam ją każdemu czcicielowi Świętego Padre Pio. Zamieszczam kilka fragmentów, które mogą spowodować „lekki zawrót głowy” 🙂

O książce:
„Luigi Peroni stworzył biografię kompletną i bez niedomówień na temat bolesnych kolei losu tego świętego człowieka. Autor miał też odwagę przyznać prawdzie należne jej miejsce, powstrzymując się jednak od powtarzania odrażających szczegółów. Nie przemilczał on jednak ani nie pominął faktów, których brak mógłby zdeformować historię tego, przeżytego z najwyższą godnością życia. Praca ta bardzo mnie zainteresowała i chciałbym, aby została ono należycie docenione”
(P. Mondrone S.J. z Civilta Cattolica)

„Nie pozostaje mi nic innego, tylko pogratulować tak kompletnego obrazu curriculum vitae tej nadzwyczajnej postaci, od momentu narodzin aż do śmierci. Ja, który jestem, jak dobrze panu wiadomo, jedynym, który zapoznał się z dokumentacją, dotyczącą życia ojca Pio, przechowywaną w Świętym Oficjum, mogę szczerze zaświadczyć, że ta książka nie jest „zwykłą” biografią, lecz Biografią Ojca Pio, bogatą w dokumentację rzadką a może nawet unikatową”
(Monsignor Mario Crovini z Kongregacji Doktryny Wiary)

*****
Kilka fragmentów

luigiKilka słów o mamie:
(Nikt tu nie pochwala chodzenia do czarownic, wiary w zabobony i uroki, ale widać, że te błędy nie przeszkadzały św. Ojcu Pio kochać i szanować swojej mamy, a nie oskarżać jej za swoje cierpienia – moja własna uwaga, bo dziś tak często wszystko zwalamy na przodków, a my sami to tacy „święci, nieskalani”…)

Maria Giuseppa pochodziła z dobrze sytuowanej rodziny…
(…) Z szacunku dla religii Maria Giuseppa pościła nie tylko w piątki, ale również w środy i soboty. Nie była ona oczywiście wolna od drobnych niedoskonałości: wierzyła w uroki, jak zresztą prawie wszyscy mieszkańcy Pietrelciny; chodziła do miejscowej czarownicy, przekraczając wszelkie granice przyzwoitości krzyczała na Grazia (męża), kiedy on podnosił głos na dzieci, nie ustępowała też łatwo mężowi w innych sytuacjach….
(…) Jednym słowem, była to kobieta mocno stąpająca po ziemi, zakorzeniona w swoim czasie i środowisku, niepopadająca jednak w skrajności i nietracąca swego zwykłego spokoju ani godności. To niewiasta pracowita i ….
W roku 1959 pewne kobiety zapytały ojca Pio o jego mamę, zmarłą 30 lat wcześniej. Ten długo milczał, a potem jego oczy zaszkliły się. Następnie rzekł: Omnis gloria eius ab intus: jej wielkość wypływa całkowicie i wyłącznie ze wspaniałości jej duszy.

Kilka słów o tacie:
(…) Kiedy kum Grazio wpadał w prawdziwą furię, to nie było takich, którzy mogliby powściągnąć jego gniew. Pewnego dnia będąc akurat w posępnym nastroju, wyruszył z Pietrelciny do Ojca Pio (który właśnie otrzymał widzialne stygmaty), aby się przed nim wyżalić. Musiał mu opowiedzieć, jak to Michele (drugi syn) wydał pewną sumę pieniędzy na zakup mięsa, a on jest rozgniewany, ponieważ wydaje mu się, że ten interes nie jest dla nich zbyt korzystny.  Dotarł do klasztoru, zapukał do celi nr 5 i kiedy tylko syn mu otworzył, bez ceregieli zaczął wylewać swoje żale. Francesco odpowiedział, rozumując logicznie, że cała sprawa nie jest tak tragiczna, jak to się ojcu wydaje. Nie powinien był tego mówić! Kum Grazio zakrzyknął impulsywnie: „Ach! Braciszkowie…zmówiliście się… Łotry jeden w drugiego…! i wybiegł, nie żegnając się ani z synem, ani z innymi zakonnikami. Kiedy wrócił do domu, do Pietrelciny, musiał wykrzyczeć wszystko to, cmu leżało na wątrobie: „Dzieci Wszystkie jednakowe… Święty, a jak się zachowuje? I kto mi teraz uwierzy?  A ten drugi… On jest moim synem, a ja nie jestem ojcem świętych… Znam dobrze moje dzieci, wszystkie to łotry…”

******
Jak tato rzucił małym Franceskiem na łóżko krzycząc:
„Przecież to mały diabeł mi się urodził a nie chrześcijanin…”

Francesco Forgione urodził się w Pietrelcinie, w środę 25 maja 1887 roku. (…) Rodzice dali mu na imię Francesco, ku czci wielkiego kalabryjskiego świętego, Franciszka di Paola, czczonego szczególnie na południu Włoch Zakonnik z Gargano, zarówno swoim zachowaniem i obejściem, jak i prostotą życia oraz intensywnością modlitwy, bardzo przypominał cudotwórcę Franciszka di Paola, o którym mawiano, że „to cud, kiedy nie czyni cudów”.

(…) Mały Francesco dał się wkrótce poznać okolicznym mieszkańcom, gdyż płakał „nieprzerwanie, prawie przyprawiając swoich rodziców o desperację”.
Istotnie, czasami płacz małego Francesca był doprawdy nie do zniesienia,tak, że którejś nocy jego dzielny tata „nie mógł już dłużej wytrzymać”. Rozgniewany wyjął owinięte w pieluszki dziecko i z furią rzucił na łóżko, krzycząc: „Przecież to mały diabeł mi się urodził, a nie chrześcijanin!” Niemowlę przetoczyło się przez łóżko i spadło na podłogę po jego drugiej stronie. Maria Giuseppa widząc syna na ziemi i sądząc, że nie żyje, wrzasnęła: „Zabiłeś naszego syna” i podbiegła, żeby go podnieść. Nie tylko, że był żywy, ale nie miał nawet najmniejszego zadrapania. Od tej pory dziecko już nie płakało.

Dlaczego jednak mały Francesco płakał? Kika lat później on sam wyjaśnił tę kwestię: „Kiedy moja mama gasiła światło, pojawiało się wokół mnie mnóstwo potworów i wtedy płakałem. Gdy na nowo zapalała światło, ja przestawałem płakać, gdyż potwory znikały. Ona więc gasiła światło, a ja znów zaczynałem płakać, bo widziałem potwory….


Kategoria: Wydarzenia Tagged: Luigi Peroni, Pełna Biografia w 40. rocznicę śmierci, św. O. Pio

Tego na pewno nie wiedziałeś o św. Ojcu Pio – jak bardzo o. Pio nienawidził przekleństw i wulgaryzmów!!

$
0
0

luigiKsiążka Luigi Peroniego „Ojciec Pio Tom I i II. Pełna biografia w 40. rocznicę śmierci”. Polecam ją każdemu czcicielowi Świętego Padre Pio.

Jak bardzo ojciec Pio nienawidził przekleństw
i wulgaryzmów!

Pewnego razu cztero- lub pięcioletni Francesco, który nienawidził przekleństw, słysząc je, schował się wzburzony w domu i tam płakał ukryty za drzwiami. Wstręt, jaki odczuwał słysząc wulgarne wyrazy, towarzyszył całemu jego życiu: „Wolałbym umrzeć lub przynajmniej stać się głuchy, niż słuchać tych wszystkich obelg, którymi ludzie znieważają Boga….

Francesco lubił się bawić (…) Jednak, kiedy nadarzała się okazja, żeby na dworze ćwiczyć z kolegami walki wręcz,Francesco nie zostawał wcale w tyle.

Jednak któregoś fatalnego dnia przeciwnik Francesco zaklął. „W czasie walki – opowiada on – upadliśmy i zostałem przygwożdżony, leżąc plecami do ziemi. Chciałem przewrócić Francesca i zmienić sytuację na swoją korzyść. Jednak wszystkie moje wysiłki szły na próżno. W pewnym momencie wyrwało mi się brzydkie słowo. Było to niczym uderzenie pioruna Francesco odskoczył, jakby wyrzucony sił jakiejś wewnętrznej eksplozji, po czym zaczął uciekać najszybciej jak potrafił, jakby chciał rosnącą odległością od przeklinającego wymazać tę ciężką obrazę Boga.

*****
Z innego źródła:
Demon jest blisko ludzi, którzy przeklinają.

W hotelu St. Giovanni Rotondo odpoczynek był niemożliwy, zarówno podczas dnia jak również i w nocy, z powodu opętanej dziewczynki, która wrzeszczała siejąc strach. Matka przyprowadzała ją każdego dnia do kościoła. Miała nadzieję, że Ojciec Pio uwolni jej dziecko od złego ducha. Również w kościele jej dziecko robiło wiele hałasu. Pewnego dnia, Ojciec Pio zakończył spowiadanie kobiet, przechodził przed dzieckiem, gdy ono przerażająco wyło. Było ono trzymane przez dwóch czy trzech mężczyzn. Święty, który był zirytowany całą tą wrzawą, uderzył nogą w kierunku dziecka a następnie dosięgnął głowy dziecka i powiedział: „Przestań! Wystarczy!”

Dziecko opadło na podłogę jakby było śpiące. Ojciec Pio powiedział do lekarza, który był tam obecny, aby przyprowadził je do Michała Archanioła, na Górze Świętego Archanioła. Kiedy grupa wraz z dzieckiem osiągnęła cel przeznaczenia, weszli do groty, gdzie ukazywał się Michał Archanioł. Dziecko podźwignięto, lecz nikomu nie udało się przyprowadzić dziewczynki do ołtarza Archanioła. W trakcie wielkiego zamieszania, zakonnik wziął rękę dziecka i dotknął ołtarza. Wówczas dziewczynka opadła ponownie na ziemię z odczuciem ulgi. Po kilku minutach wstała i jak gdyby nic się nie stało zapytała swoją mamę: „Czy mogłabyś kupić mi lody?”

Po tym zdarzeniu grupa ludzi powróciła do St. Giovanni Rotundo, aby poinformować oraz podziękować Ojcu Pio. Na co Ojciec Pio powiedział do jej matki: „Powiedz swojemu mężowi, aby więcej nie przeklinał, inaczej demon powróci.”


Kategoria: Wydarzenia Tagged: demon przekleństw, wulgaryzmy, św. O. Pio

Świadectwo księdza katolickiego – po zastosowaniu olejku św. O. Pio moja brązowa narośl zniknęła

$
0
0

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

olej-padre-pioJestem księdzem katolickim. Żeby uniknąć zbędnego zamieszania, zachowam anonimowość.

Od wielu lat na lewym przedramieniu miałem powiększającą się brązową narośl wielkości monety jednogroszowej. Nie ukrywam, było to źródłem niepokoju. Wielokrotnie nakładałem błogosławiony olej prosząc św. Ojca Pio o pomoc. Najpierw skutecznie zdołałem wyrwać z korzonkami tę narośl, a potem na otwartą rankę z wiarą ten olejek nakładałem. Rana się zagoiła. Pozostał widoczny ślad w miejscu, w którym była narośl. Dziękuję Panu Bogu za te łaskę i św. Ojcu Pio za wstawiennictwo w opisanej dolegliwości.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


Kategoria: Aktualności, Świadectwa Tagged: św. O. Pio, świadectwo księdza W.

Święty Ojciec Pio i diabeł – niesamowite ataki piekła na tego świętego kapłana

$
0
0

Diabeł istnieje dziś tak samo jak w przeszłości.  Nadal kusi człowieka do grzechu.  Postawa wyznawcy Chrystusa w konfrontacji z szatanem musi zatem być uważna i silna.  Nikomu nie może być obojętna kwestia istnienia szatana.  Jak się wydaje, w mentalności współczesnych ludzi szatan odpływa w sferę mitologii i folkloru.  Baudelaire słusznie stwierdza, że „Majstersztykiem szatana w nowoczesności” jest przekonanie ludzi o swoim nieistnieniu.  Dla wielu zatem nie jest łatwe wyobrazić sobie niedawne pojawienia się szatana, przybywającego wprost z piekła, aby walczyć z Ojcem Pio.  Walki te miały czasem całkiem krwawy charakter, jak opisane jest to w wielu listach które Ojciec Pio wysłał do swoich Ojców Duchowych.

*****

O. Pio ze stygmatamiJeden z pierwszych przypadków kontaktu Ojca Pio z tym księciem zła zdarzył się w roku 1906. Pewnej nocy Ojciec Pio wrócił do konwentu Św. Elia del Panisi i nie mógł zasnąć ze względu na niezwykły letni upał.  Usłyszawszy czyjeś kroki dochodzące z pobliskiego pokoju, pomyślał: “Chyba brat Anastasio również nie może zasnąć”.  Pomyślał aby zawołać do niego i zaprosić go na pogawędkę.  Podszedł do okna i chciał zawołać, lecz nie mógł wydobyć głosu.  Na parapecie pobliskiego okna siedział pies monstrualnej wielkości.  Ojciec Pio opowiadał później z przerażeniem w głosie:  “Widziałem jak ogromny pies wszedł przez okno, a z pyska jego unosił się dym.  Upadłem na łóżko, i usłyszałem głos z głębi psa: “to on, to ten.”  Podczas gdy ciągle leżałem na łóżku, zwierzę skoczyło na parapet, stamtąd na dach, i znikło”.

*****

Diabeł atakował Ojca Pio licznymi kuszeniami.  Również Ojciec Agostino potwierdził że diabeł ukazywał mu się pod różnymi postaciami.  „Diabeł pojawiał się już to jako młode tańczące nago dziewczyny, już to jako krucyfiks, jako młody przyjaciel zakonników, jako Ojciec Duchowy, jako Ojciec Prowincjał, jako papież Pius X, Anioł Stróż, Św. Franciszek czy też jako Najświętsza Maria.”  Diabeł objawiał się również w swoich okropnych postaciach w asyście armii duchów piekielnych. W innych przypadkach diabeł nachodzący Ojca Pio nie przybierał żadnej postaci. Męczył go ogłuszającym hałasem lub pokrywając plwocinami, itd.  Ojciec Pio uwalniał się z tych opresji przywołując imię Jezusa.

*****

Walka Ojca Pio z szatanem stała się trudniejsza po tym jak Ojciec Pio uwalniać zaczął opętanych przez diabła.  Ojciec Tarcisio z Cervinary mówił, że niejeden raz diabeł tuż przed opuszczeniem opętanego ciała krzyczał: „Ojcze Pio, przysparzasz nam więcej kłopotów niż Św. Michał” albo „Ojcze Pio, zostawimy cię w spokoju jeśli zaprzestaniesz wykradać nam te ciała”.

Ojciec Pio opisywał te diabelskie napaści w wielu listach wysłanych
do swoich Ojców Duchowych

W jednym z listów do Ojca Agostino, datowanym 18 stycznia 1912 r., stwierdza: „Diabeł nie chce przegrać tej walki.  Przybiera wiele postaci.  Od szeregu dni pojawia się ze swymi braćmi uzbrojonymi w pałki i różne żelastwo.  Jedna z trudności polega na tym, że oni pojawiają się w różnych przebraniach.   Szereg razy wywlekali mnie z łóżka i wyciągali z sypialni.  Ja jednak jestem cierpliwy i wiem, że Pan Jezus, Matka Boska, mój Anioł Stróż, Św. Józef i Św. Franciszek są zawsze przy mnie.”

*****

(List do Ojca Augustyna z 5. listopada, 1912 r.)  „Drogi Ojcze, jest to, za sprawą łaski bożej, mój drugi list do Ciebie i będzie podobny do pierwszego.  Jestem pewien, iż Ojciec Ewangelista poinformował Cię już o wojnie, którą przeciw mnie wytoczyli nieczyści apostołowie, demony.  Ojcze mój, oni nie są w stanie ze mną wygrać ze względu na mą lojalność.  Muszę opisać Ci pułapki, które na mnie zastawili i pokusy, mające na celu zignorowanie Twych sugestii.  Twoje listy wpływają na mnie kojąco i dziękuję Bogu, że jednocześnie ich zbijają z tropu.  Nie jestem w stanie Ci opisać jak ostro jestem przez nich atakowany.  Czasami zdaje mi się, że umrę.  W sobotę myślałem, że naprawdę chcą mnie zabić – nie wiedziałem, którego świętego błagać o pomoc. Zwróciłem się do mojego anioła lecz on celowo się spóźniał.  W końcu przyleciał do mnie śpiewając Bogu hymny swoim anielskim głosem.  Wtedy zdarzyło się to, co zwykle:  ostro zganiłem go za jego zwłokę, kiedy tak żarliwie wołałem go o pomoc.  Aby go ukarać umyślnie nie stanąłem z nim twarzą w twarz, chcąc utrzymać go w dystansie.  Biedak w końcu zwrócił moją uwagę swym płaczem i kiedy stanąłem blisko przed nim zrozumiałem, że chciał mnie przeprosić.”

*****

(List do Ojca Augustyna z 18 listopada, 1912 r.)  „Wróg mnie nie opuszcza; atakuje mnie nieustannie.  Próbuje zatruć moje życie swoimi piekielnymi zasadzkami.  Jest na mnie zły, że Ci przekazuję te fakty i sugeruje, że powinienem je zatrzymać do własnej wiadomości, jako moją i jego tajemnicę.  Każe mi opisywać Ci tylko te miłe wizyty; mówi mi, że tylko takie opowieści sprawiają Ci przyjemność.  Pastor został poinformowany o bitwie, którą toczę i jeśli chodzi o Twoje listy, zasugerował, żebym otwierał je tylko w jego obecności.  Tak więc po przybyciu Twojego pierwszego listu udałem się do jego kancelarii aby tam go otworzyć.  Ale kiedy tylko go otworzyłem, zobaczyliśmy razem z pastorem, że był cały zamazany tuszem.  Czy była to zemsta diabła?  Nie chce mi się wierzyć, iż wysłałbyś mi list w takim stanie, zwłaszcza że wiesz, że słabo widzę.  Z początku nie mogliśmy przeczytać tego listu lecz później położyliśmy na nim krzyż i byliśmy w stanie przeczytać pewne fragmenty.”

*****

(List do Ojca Augustyna z 13 lutego, 1913 r.)  „Minęły już dwadzieścia dwa dni od czasu, kiedy Jezus pozwolił aby diabły wyładowywały swą złość na mnie.  Ojcze, całe moje ciało jest sine od nieustającego bicia naszych wrogów trwającego do dziś.  Kilka razy zdarzyło się nawet, że zerwali ze mnie koszulę aby móc mnie bić po nagim ciele.”

*****

(List do Ojca Benedetto z 18 marca, 1913 r.)  „Demony nie przestają mnie bić, ostatnio nawet zaczęli zwalać mnie z łóżka.  Zdzierają ze mnie koszulę, żeby więcej bolało.  Ale teraz się już ich nie boję.  Wiem, że Jezus mnie kocha albowiem często podnosi mnie z ziemi i kładzie z powrotem na łóżku.”

*****

Szatan przekroczył wszelką miarę kiedy udał się do Ojca Pio podając się za pokutnika. Oto relacja zdarzeń Ojca Pio: „Pewnego dnia podczas prowadzenia spowiedzi podszedł do mojego konfesjonału mężczyzna.  Był wysoki, przystojny, elegancko ubrany i wyrażał się w sposób miły i uprzejmy.  Zaczął spowiadać się ze swoich grzechów, które były wszelkiego rodzaju: przeciw Bogu, przeciw człowiekowi i przeciw zasadom moralnym. Wszystkie jego grzechy były wstrętne.  Byłem zdezorientowany tymi wszystkimi grzechami, o których mi opowiedział lecz odpowiedziałem mu słowem bożym, przykładem Kościoła i moralnością Świętych.  Wtedy ten enigmatyczny pokutnik odpowiedział mi, podając uzasadnienia wszystkich swych grzechów, zawsze z tą samą zręcznością i grzecznością.  Usprawiedliwił wszystkie grzechy, których się dopuścił przedstawiając je jako normalne i naturalne czyny ludzkości. Tak samo wytłumaczył się z ciężkich grzechów przeciw Bogu, Naszej Pani i Świętym ciągle używając znieważających, okrężnych argumentów.  Postąpił tak nawet w obliczu najohydniejszych grzechów jakie mogłyby zrodzić się w głowie największego grzesznika. Zdumiały mnie jego odpowiedzi, podane w tak subtelny sposób i z taką złą wolą.  Zastanawiałem się, kim też on może być.  Z jakiego świata pochodzi?  Próbowałem przyjrzeć mu się, aby móc cokolwiek wyczytać z jego twarzy.  Jednocześnie koncentrowałem się nad każdym jego słowem, usiłując odgadnąć jego tożsamość.  Nagle poprzez silne, jasne, wewnętrzne światło poznałem go.  Silnym, nakazującym tonem powiedziałem do niego: „Powiedz „Niech żyje Chrystus, niech żyje Maryja.””  Kiedy tylko wypowiedziałem te wspaniałe, potężne imiona, szatan natychmiast znikł w błysku ognia zostawiając po sobie straszliwy odór.”  (Don Pierino, będący obecnym przy tym zdarzeniu, jest księdzem i jednym z synów kościoła Ojca Pio.)

*****

Brat Perino opowiada taką historię: “Pewnego dnia Ojciec Pio był w konfesjonale, za kotarą. Nie była one zaciągnięta do końca i mogłem go widzieć przez szparę.  Kolejka mężczyzn ustawiła się z jednej strony, zgodnie z rezerwacjami.  Z mojego miejsca, czytając brewiarz, spoglądałem na Ojca od czasu do czasu.  W pewnej chwili bocznymi drzwiami wszedł do kościółka jakiś mężczyzna. Był przystojny, miał małe czarne oczy, ciemne, lekko szpakowate włosy, ubrany w czarną marynarkę i spodnie w paseczki. Nie zainteresował mnie szczególnie, więc nadal recytowałem brewiarz, ale jakiś wewnętrzny głos powiedział mi: „Przerwij i spójrz!” Spojrzałem w stronę Ojca Pio. Ów człowiek przechadzał się tam i z powrotem, a potem zatrzymał się na wprost przed konfesjonałem w momencie gdy poprzedni spowiadający się odszedł, i nie czekając na swoją kolej wtargnął do środka między zasłonami stając przed Ojcem Pio. Potem ów ciemnowłosy mężczyzna zniknął mi z oczu.  Po kilku minutach ujrzałem go znowu, leżącego na podłodze w rozkroku.  Na krześle w konfesjonale ujrzałem już nie Ojca Pio, ale Jezusa. Był młodym, przystojnym blondynem. Spoglądał na człowieka który upadł na podłogę.  Potem zobaczyłem znowu Ojca Pio, wracającego aby zająć swoje miejsce.  Jego postać zaczęła się łączyć z postacią Jezusa, i po chwili widziałem znów jedynie Ojca Pio. I zaraz usłyszałem jego głos, mówiący „No, pospieszcie się”. Nikt nie zauważył tego zdarzenia!  Spowiedź postępowała dalej zgodnie z kolejnością.

Za: http://www.padrepio.catholicwebservices.com


Kategoria: Pomoc duchowa, Święci Tagged: ataki szatańskie, diabeł, egzorcyzmy, św. Ojciec Pio

Zapraszamy na marcowy wyjazd na rekolekcje pokutne z Padre Matteo i Padre Pio – jest jeszcze kilka wolnych miejsc

$
0
0

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Informacja z ostatniej chwili!!!

Informujemy, że w związku ze zmianą środka transportu mamy jeszcze 10 wolnych miejsc na rekolekcje pokutne, które odbędą się w dniach 10.03-17.03 w San Giovanni Rotondo (u św. Ojciec Pio) i w Serracapriola (u Padre Matteo) we Włoszech.
Ewentualne zgłoszenia na adres e-mail: padre.pio@wp.pl
W sprawie oleju i obrazków z Padre Matteo piszemy na: jutrzenka2012@gmail.com

Pielgrzymowanie ze świętym Ojcem Pio
do grobu Servo di Dio Padre Matteo de Agnone

padre-pio-padre-matteo

 10 – 17.03.2017r. (8 dni)
1 Dzień – Częstochowa
Od godz. 9.30 pakowanie bagaży i przygotowanie do wyjazdu.
11.00 Msza św. w Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze.
12.15 Wyjazd z Częstochowy z parkingu przy Jasnej Górze. Przejazd przez Czechy, Austrię do Włoch {prowiant własny}

2 Dzień  – Loreto
7.00 Śniadanie
W godzinach porannych Msza Święta w Domku Matki Bożej w Loreto, Litania Loretańska i Różaniec św.

  • Zwiedzanie z przewodnikiem Sanktuarium
  • Anioł Pański w Sanktuarium Słowa Wcielonego
  • Przejazd do San Givanni Rotondo. W drodze Różaniec św. i Godzina Miłosierdzia.
  • Zakwaterowanie w Domu św. Marty.

18.00 Obiadokolacja
20.45 Różaniec św. w Sanktuarium św. Ojca Pio
22.00 Nocleg

3 Dzień – U Św. Ojca Pio
7.00 Wspólny modlitwa w Kaplicy domowej
7.30 Śniadanie
9.30 Różaniec Święty w kościółku Antycznym
11.00 Msza święta w kościółku Antycznym
12.30 Zwiedzanie z przewodnikiem Sanktuarium św. Ojca Pio
16.00 Obiad w klasztorze klauzurowym
17.30 Adoracja Przenajświętszego Sakramentu
19.45 Różaniec przy grobie św. Ojca Pio
21.30 Powrót na nocleg

4 Dzień – U Św. Michała Archanioła
7.00 Wspólna modlitwa w Kaplicy domowej
7.30 Śniadanie
9.00  Monte Sant Angelo

  • Msza święta, Adoracja Najświętszego Sakramentu, Akt oddania świętemu Michałowi Archaniołowi siebie i swoich rodzin
  • Koronka do Chórów Anielskich, czas wolny
  • powrót do San Giovanni Rotondo

16.30 Obiadokolacja w klasztorze klauzurowym
18.00 Modlitwy wieczorne w klasztorze klauzurowym
19.45 Różaniec Święty przy grobie św. Ojca Pio
21.30 Powrót na nocleg

5 Dzień
DZIEŃ POKUTNY – wskazane milczenie

7.00 Wspólna modlitwa w kaplicy domowej
7.30 Śniadanie
9.30 Msza święta w Kościółku Antycznym
11.15 Droga Krzyżowa
13.00 Adoracja Najświętszego Sakramentu

  • modlitwa uniżenia {leżenie krzyżem}
  • oddanie siebie i swoich rodzin w opiekę Panu Jezusowi – Królowi Miłosierdzia 
  • uroczyste przyjęcie do duchowej rodziny  św. Ojca Pio
  • indywidualne błogosławieństwo Przenajświętszym Sakramentem

16.30 obiadokolacja czas wolny
– proponowane nawiedzenie grobu rodziców św. Ojca Pio i jego kierownika duchowego oraz przyjaciół
19.45 Różaniec przy grobie świętego Ojca Pio
21.30 Powrót na nocleg

6 Dzień –  U Servo di Dio Padre Matteo da Agnone
5.00 Wspólna modlitwa w kaplicy domowej
5.30 Śniadanie
6.15 Wyjazd do Sierracapriolle do relikwi Servo di Dio Padre  Matteo da Agnone.

  • Msza   Święta pod przewodnictwem Kapucyna ,Ojca Cipriano de Meo –  egzorcysty
  • indywidualne błogosławieństwo Ojca Cipriano
  • modlitwa przy relikwiach Padre Matteo
  • oddanie siebie i swojej rodziny Matce Bożej Wniebowziętej  w modlitwie różańcowej

14.00 Powrót do San Giovanni Rotondo
14.30 Obiad
– czas wolny
19.45 Różaniec święty przy grobie świętego Ojca Pio
21.30 Powrót na nocleg

7 Dzień – z San Giovanni Rotondo do Manopello
6.00 Wspólna modlitwa w kaplicy domowej
6.30 Śniadanie
8.30 Msza Święta w Kościółku Antycznym
11.00 Wyjazd z San Giovanni Rotondo do Manoppello
14.00 Msza Święta  w Sanktuarium Volto Santo di Manoppello
16.00 Wyjazd do Polski

8 Dzień – U Mamy na Jasnej Górze
8.00 Planowany powrót do Polski
10.00 Msza Święta w Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


Kategoria: Aktualności

Bł. ks. Michale Sopoćko – módl się za nami!

$
0
0

Dzisiaj Kościół wspomina bł. ks. Michała Sopoćko, spowiednika sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Siostra Faustyna Kowalska była jego penitentką od maja 1933 r. Był inspiratorem powstania jej Dzienniczka Duchowego, a on za jej przyczyną stał się czcicielem Miłosierdzia Bożego i stworzył podstawy teologiczne tego kultu. W Dzienniczku siostra Faustyna zapisała obietnicę Pana Jezusa, dotyczącą jej spowiednika, ks. Michała Sopoćki, który pomagał jej przekazać prawdę o Miłosierdziu Bożym:

Tyle koron będzie w koronie jego, ile dusz się zbawi przez dzieło to.
Nie za pomyślność w pracy, ale za cierpienie nagradzam (Dzienniczek, 90).

ks-michal-2
Modlitwa za wstawiennictwem bł. ks. Michała Sopoćko

Miłosierny Boże, Ty uczyniłeś sługę swego Ks. Michała Sopoćko apostołem Twego nieograniczonego Miłosierdzia i żarliwym czcicielem Maryi, Matki Miłosierdzia.
Spraw, abym dla rozsławienia Twego Miłosierdzia i rozbudzenia ufności w Twoją ojcowską dobroć, otrzymał(a) łaskę… za jego wstawiennictwem, o którą Cię proszę, przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Ojcze nasz ….. Zdrowaś Maryjo….. Chwała Ojcu …..

*****
Bł. ks. Michał Sopoćko w Dzienniczku
(opracowanie dla potrzeb portalu WoWiT – ks. W.)

1238.
SOPOĆKO ODWIEDZIŁ KRAKOWSKI KLASZTOR I ROZMAWIAŁ ZE ŚW. FAUSTYNĄ

Dziś widziałam się z ks. dr. Sopoćką, który przejeżdżając przez Kraków, wstąpił na chwilę. Pragnęłam się z nim widzieć, Bóg spełnił moje pragnienie. Kapłan ten, to wielka dusza, która po brzegi wypełniona Bogiem. Radość moja była wielka, podziękowałam Bogu za tę wielką łaskę, gdyż dla większej chwały Bożej pragnęłam się z nim widzieć.(Dz 1238)

1252.
ŚW. FAUSTYNA ROZMAWIAŁA Z KS. SOPOĆKO

+25.VIII.1937. Dziś przyjechał do nas ks. dr Sopoćko i zamieszkał do 30-go., Ucieszyłam się niezmiernie, bo Bogu tylko wiadomo, jak bardzo pragnęłam się widzieć z nim dla dzieła tego, które Bóg przez niego dokonywuje. Chociaż odwiedziny te były połączone z pewnymi przykrościami.(Dz 1252)

1253.
PAN JEZUS BŁOGOSŁAWIŁ KS. SOPOĆCE ODPRAWIAJĄCEMU MSZĘ ŚW.

+ Kiedy odprawiał Mszę św. widziałam w czasie przed Podniesieniem Pana Jezusa ukrzyżowanego, Który odrywał prawą rękę od krzyża i światło, które wychodziło z Rany, dotykało ramienia jego; powtórzyło się to w trzech Mszach św., zrozumiałam, że Bóg da mu moc do spełnienia dzieła tego, pomimo trudności i przeciwności; Dusza ta, miła Bogu, jest ukrzyżowana wielorakimi cierpieniami, ale nie dziwię się wcale temu, bo tak Bóg postępuje z tymi, których szczególnie miłuje.(Dz 1253)

1254-1255.
SOPOĆKO PRZYWIÓZŁ ŚW. FAUSTYNIE DOBRE WIADOMOŚCI ZWIĄZANE Z DZIEŁEM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
+Dziś 29, otrzymałam pozwolenie na dłuższą rozmowę z ks. dr Sopoćko. Dowiedziałam się, że aczkolwiek są trudności, dzieło to jednak postępuje naprzód i że święto to wielkiego miłosierdzia już jest daleko posunięte i nie wiele pozostaje do jego urzeczywistnienia, ale jednak trzeba się jeszcze wiele modlić, aby ustąpiły pewne trudności.
A teraz co do Siostry, to dobrze, że Siostra jest w takiej obojętności co do woli Bożej i więcej zrównoważona i proszę się o tę równowagę starać. A teraz co się tyczy tych wszystkich rzeczy, to Siostra ściśle zależy od Ojca Andrasza, ja się całkowicie z nim zgadzam. Niech Siostra nic na swoją rękę nie robi, ale we wszystkim niech się zawsze porozumie ze swym kierownikiem. Proszę we wszystkim zachować równowagę i jak największy spokój. – Jeszcze jedno – dałem do druku tę koroneczkę, która ma być na odwrotnej kartce tego obrazka i także te wezwania, które są w podobieństwie do litanii, także na odwrotnej stronie tego obrazka. I  jeszcze jeden większy obrazek, a przy nim parę kartek z tą nowenną do miłosierdzia: Niech się Siostra modli, aby to było zatwierdzone.(Dz 1254-1255)

1257-1258.
SPOTKANIE Z KS. SOPOĆKA ŚW. FAUSTYNA POPRZEDZIŁA NOWENNĄ

Aby się widzieć z nim odprawiłam nowennę, lecz nawet jej nie skończyłam, a Bóg mi udzielił tej łaski.
O Jezu mój, mało skorzystałam z tej łaski, ale nie ode mnie to Zależało, chociaż z drugiej strony bardzo wiele.(Dz 1257-1259)

1259.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE DUSZĘ KS. SOPOĆKO

+ Podczas rozmowy poznałam jego duszę udręczoną. Ta dusza ukrzyżowana, podobna do Zbawiciela. Tam gdzie słusznie spodziewa się pociechy, znajduje krzyż; żyje wśród wielu przyjaciół, a nie ma nikogo prócz Jezusa. Tak Bóg ogałaca duszę, którą szczególnie miłuje.(Dz 1259)

1272.
ŚW. FAUSTYNA WIDZIAŁA CIERPIENIA SWEGO SPOWIEDNIKA

14.IX.[37] Podwyższenie Krzyża św. Dziś poznałam jak kapłan ten doznaje wielkich przeciwności w całej tej sprawie. Sprzeciwiają mu się nawet dusze pobożnej gorliwe o chwałę Bożą, a że się nie zniechęca, jest to tylko wyłączna łaska Boża.(Dz 12172)

1308.
DUSZĄ ŚW. FAUSTYNY KIEROWAŁ PAN JEZUS ZA POŚREDNICTWEM JEJ SPOWIEDNIKA

+ Jezu, spostrzegłam, jakobyś się mną mniej zajmował. Tak, dziecię Moje, zastawiam się kierownikiem twoim, on się tobą zajmuje według woli Mojej, każde jego słowo szanuj, jako Moje własne, on Mi jest zasłoną, pod którą się ukrywam. Kierownik twój i Ja jedno jesteśmy, jego słowa są słowami Moimi.(Dz 1308)

1390.
SOPOĆKO BYŁ SZCZEGÓLNIE PRZEZ BOGA WYBRANYM KAPŁANEM
Widzę księdza Sopoćko, jak umysł jego jest zajęty i pracuje w sprawie Bożej, wobec dostojnych Kościoła, aby przedłożyć życzenia Boże. Za jego staraniem nowe światło zajaśnieje w Kościele Bożym dla pociechy dusz. Choć na razie dusza jego jest przepełniona goryczą, jakoby nagroda za wysiłki dla Boga, ale nie tak będzie. – Widzę radość jego, której nic uszczerbku nie sprawi, udzieli mu Bóg i części tej radości już tu na ziemi. Takiej wierności dla Boga, jaką się ta dusza odznacza, nie spotkałam.(Dz 1390)

1408.
PAN JEZUS ZAPEWNIŁ ŚW. FAUSTYNĘ, ŻE KIEROWAŁ MYŚLAMI KS. SOPOĆKO

Msza św., którą odprawiał ks. Sopoćko. – Byłam na niej obecna, podczas której ujrzałam małego Jezusa, Który dotykając jednym paluszkiem czoła tego kapłana, rzekł do mnie: myśl jego jest ściśle złączona z myślą Moją, a więc bądź spokojna o dzieło Moje, nie dam mu się pomylić, a ty nic nie czyń bez jego pozwolenia – napełniając duszę moją wielkim spokojem o całość dzieła tego.(Dz 1408)

1547.
KAPŁAN ZAANGAŻOWANY W SZERZENIE DZIEŁA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO DOŚWIADCZAŁ WIELU PRZECIWNOŚCI

Dziś ujrzałam wysiłki tego kapłana w sprawie Bożej. Serce jego zaczyna kosztować tego, czym było przepojone Serce Boże w czasie tego ziemskiego żywota. Za wysiłki ­niewdzięczność… lecz gorliwość jego wielka jest o chwałę Bożą…(Dz 1547)

1586.
ŚW. FAUSTYNA MIAŁA WIELKĄ WDZIĘCZNOŚĆ WOBEC KS. SOPOĆKO

O Jezu mój, Ty widzisz, jak wielką mam wdzięczność dla ks. Sopoćko, który tak daleko posunął dzieło Twoje. Ta dusza tak pokorna, umiała wytrzymać wszystkie burze i nie zniechę­ciła się przeciwnościami, ale wiernie odpowiedziała wezwa­niu Bożemu.(Dz 1586)

 


Kategoria: Wydarzenia Tagged: bł. ks. Michał Sopoćko, Dzienniczek, św. s. Faustyna

Byłem masonem – rozmowa z Burkhardtem Gorissenem

$
0
0

Byłem masonem
Z Burkhardtem Gorissenem rozmawia Stefan Meetschen

Kiedy oficjalnie przyłączył się Pan do masonów?
Zostałem przyjęty na członka masonerii 22 stycznia 1997 r – . w Kolonii. Wcześniej uczęszczałem na spotkania masonów, aby zapoznać się z ich działalnością, słuchając obowiązkowych wykładów o „Magicznym flecie” Mozarta (będącej muzycznym katechizmem masonów). Już wtedy zaobserwowałem nieporozumienia i kłótnie między braćmi z różnych lóż, niemniej jednak były tam też interesujące osobowości, więc postanowiłem się do nich przyłączyć.

Jaki był powód, dla którego wstąpił Pan do masonów?
Byłem typowym katolickim dzieckiem mojego pokolenia. Spoglądałem na moich rodziców i dziadków z intelektualną dumą i czułem swą wyższość wobec ich religijności. Przyszedłem do masonów jako osoba poszukująca nowego duchowego domu. Nie negowałem istnienia Boga. Poszukiwałem również ciekawych przyjaźni i rozmów. Hasło masonów: „Rozpoznaj siebie” było dla mnie pewnego rodzaju wyzwaniem.

Jakiego pokroju ludzi można spotkać w loży masońskiej?
Należy rozróżnić znanych masonów z przeszłości od przeciętnych masonów z teraźniejszości. Patrząc w przeszłość, znajdziemy w kręgach masońskich Mozarta, Goethego, Jerzego Waszyngtona, Robespierre’a, Saint-Exupery’ego, Walta Disney’a. Obecnie znani masoni to rzadkość. Jest za to wielu małostkowych ludzi. Jednakże nie można zaprzeczyć temu, że masoni nadal odgrywają ogromną rolę w tym, co dzieje się na świecie, a ich nauczanie ma negatywny wpływ na ducha i duszę wielu ludzi.

Jaka jest treść masońskiego przesłania? Czy masoneria to religia oparta na humanizmie, tolerancji i tajemniczej symbolice?
Masoni oficjalnie zaprzeczają, jakoby masoneria była religią. Ale na spotkaniach masonów odbywają się rytuały, które mają charakter pewnego rodzaju konsekracji. Masoni często wspominają „Wielkiego Budowniczego wszystkich światów”. Dla mnie ów Budowniczy jest pewnego rodzaju gnostyckim bogiem. Będąc masonem, nie trzeba bezpośrednio negować Jezusa Chrystusa, ale traktując Go na poziomie Buddy, Mahometa, Zaratustry czy Pitagorasa, w konsekwencji ignoruje się Jego wymiar Syna Bożego. Wchodząc na 32. poziom, nazywa się Jezusa „Wielkim Mistrzem”, ale tak samo nazywa się Konfucjusza, Platona i Sokratesa. Na koniec tego rytuału, mówi się: „A ja jestem mistrzem jutra i noszę ich (Jezusa, Platona, Sokratesa, etc.) we mnie”. Taką deklarację można odnieść do Antychrysta.

Czy masoni dobrze znają swoje historyczne korzenie?
To czysta spekulacja. Wiemy, że masoni wzięli swój początek od średniowiecznych kamieniarzy. Do tego dołączył się silny wpływ ezoteryzmu w XVIII i XIX wieku poprzez różokrzyżowców i inne magiczne zakony. Słynny niemiecki dramaturg Lessing stwierdził: „Masoneria istniała od zawsze”.

Co Pan myśli o wpływie masonów na współczesne społeczeństwa?
Masoni zawsze utrzymywali kluczową pozycję w europejskich i amerykańskich społeczeństwach. Pomogło im to w kształtowaniu głównych prądów czasu. Współczesne zsekularyzowane społeczeństwa nie muszą być manipulowane, by stać się społeczeństwami masońskimi, gdyż już i tak funkcjonują w duchu masonerii. Dzieje się to w bardzo subtelny sposób, tak iż większość ludzi nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.

Czy to przypadek, że w większość współczesnych rewolucji byli zaangażowani masoni?
W istocie rewolucja francuska została zaplanowana i zrealizowana przez masonów, jak również tak zwana walka o wolność w Italii, potem najbardziej zagorzali przeciwnicy małych wizjonerów z Fatimy byli masonami, a patrząc na rewolucję bolszewicką – jej spiritus movens Trocki był również masonem. Rewolucje te zawsze charakteryzowały się duchem antyklerykalnym. Rewolucjoniści francuscy mordowali księży, bolszewicy mordowali duchowieństwo, włoscy bojownicy o wolność usunęli papieża z Watykanu. Włoski mason i laureat nagrody-Nobla w dziedzinie literatury Carducci napisał „Hymn do szatana”. W hymnie tym szatan opiewany jest jako rebeliant, który obala korony i mitry. Czy takie wersety można interpretować jedynie jako metaforę? Prowadziłoby to do schizofrenii. Ale być może myślenie masonów jest schizofreniczne. Masoński prezydent USA Harry S. Truman dał rozkaz zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki: czy to nie największa sprzeczność wobec masońskiego ideału tolerancji i humanizmu?

Czy myśli Pan, że obecnie masoni prowadzą aktywną walkę z Kościołem Katolickim?
W 1917 r., włoscy masoni zorganizowali wielką demonstrację przed Watykanem. Wznosili plakaty z wizerunkiem szatana zwyciężającego Archanioła Michała i śpiewali hymn Carducciego. Obecnie masoni wykorzystują bardziej subtelne podejście. Mówią, że masoni i katolicy są braćmi. Stosują takie podejście w celu stworzenia jednej światowej religii, obejmującej chrześcijaństwo, ale bez Jezusa Chrystusa.

Jakie metody wchodzą w skład tego nowego podejścia?
Masoni nie organizują już demonstracji na europejskich ulicach, krzycząc, aby krzyże były usunięte z miejsc publicznych. Pojawiają się jedynie polecenia z anonimowego aparatu biurokratycznego. Masoni nie organizują happeningów domagających się aborcji. Ale są młode kobiety, które głośno krzyczą o swoje prawa. Masoni nie opowiadają się publicznie za eutanazją. Ale są takie państwa, jak Belgia czy Holandia, które w swoim prawodawstwie otwierają się na tę praktykę. Wiemy, że masoni wspierają finansowo kliniki aborcyjne i są członkami organizacji „Dignitas”. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że dyktatura niekoniecznie musi występować w formie brutalnego reżimu. Dyktatura relatywizmu korumpuje ludzi w bardzo subtelny sposób.

Czy ekskomunika papieża Klemensa XII z 1738 r., która zakazywała katolikom przynależenia do lóż masońskich, jest nadal uzasadniona?
Oczywiście. Nawet jeśli masoni w bardzo inteligentny sposób ukrywają swoje antychrześcijańskie cechy. Podam jeden przykład. Jeśli mason podnoszony jest do stopnia „Mistrza”, umieszczany jest w trumnie, owijany suknem, prezentując tym samym zmarłego Mistrza Hirama. Nie jest to jedynie rytualne doświadczenie śmierci, ale również obrzęd spirytualistyczny.

Od 1983 r. masoneria nie jest dla katolików organizacją zabronioną?
Nieżyjący już arcybiskup Wiednia kardynał Franz Kónig byt za usunięciem masonerii z katalogu organizacji zabronionych dla katolików. Jednak kardynał Joseph Ratzinger postulował silnie w owym czasie utrzymanie tego punktu na zakazanej liście. Dla kardynała Ratzingera relatywizm masonów nie może iść w parze z katolicyzmem.

W swojej książce opisuje Pan własne doświadczenia z wykładów katolickich profesorów Hansa Kiinga i Herberta Vorgrimmlera podczas masońskich okazji.
Zastanawiam się, jak pewni teologowie mogą pogodzić katolicką świadomość i ideę nowej religii światowej. Nie chcę stawiać się w pozycji sędziego, jako że sam byłem na złej drodze, ale z moich osobistych doświadczeń mogę powiedzieć, że masoneria jest religią prezentującą się jako humanistyczna, jednakże w swej substancji jest antyludzka.

Czy masoni próbują przemycić swoje nauczanie do Kościoła? Czy przestrzegają Dekalogu?
Odpowiem stwierdzeniem zaczerpniętym z rytuału 30. stopnia, tak zwanego stopnia zemsty. Napisane jest: „Na wzór templariuszy masz prowadzić świętą wojnę. Mścimy się za Jakuba z Molay (ostatni wielki mistrz zakonu templariuszy – przyp. red.), walcząc zawsze i wszędzie z nadużyciem władzy i przemocy. Dniem naszej zemsty był ten, kiedy wbrew woli rządzących, zostały proklamowane prawa człowieka”. Czy to nie dziwne, aby postrzegać prawa człowieka w kontekście zemsty? Ale przecież dzisiaj nawet aborcja postrzegana jest jako prawo człowieka. Czy nie lepiej byłoby po prostu przestrzegać Dekalogu jako przewodnika naszych poczynań?

Udało się Panu opuścić szeregi masonów z pomocą dwóch przyjaciół, chrześcijan. Także pielgrzymka do sanktuarium maryjnego w Kevelaer, w Niemczech była istotna dla Pańskiego powrotu do Kościoła katolickiego.
Bóg zawsze o sobie przypomina w naszym wnętrzu. Ale bardzo często nie chcemy Go słuchać. Uciekamy w różnorakie informacje, tak iż jedynie wstrząsające wydarzenia mogą otworzyć nas na Niego. Przeszedłem w szpitalu bardzo bolesną operację i pierwszą rzeczą jaką po niej zrobiłem było udanie się do kościoła, w którym przystąpiłem do pierwszej Komunii św. W tym samym kościele modliły się moja matka i babcia. Moja babcia w czasie drugiej wojny światowej codziennie przychodziła do tego kościoła, aby modlić się przed figurą „Pięty”. Przez długi czas nie miała żadnych wiadomości o swoim mężu, a w chwili kiedy straciła już wszelką nadzieję, ujrzała ponoć jak poruszają się usta Matki Bożej z „Pięty” i już następnego dnia nadeszła wiadomość od jej męża. Zawsze się z tego śmiałem, ale być może staliśmy się zbyt racjonalni w naszym sposobie myślenia i życia. Dotarłem do takiego momentu w moim życiu, w którym musiałem podjąć decyzję. Jasne opowiedzenie się za Jezusem Chrystusem jako moim Zbawicielem.

Czy doświadczył Pan walki ciemności ze światłem w Pana życiu?
Oczywiście. Wyraziło się to również w bólu fizycznym. Potrzeba było bardzo dużo modlitwy odmawianej za mnie i przeze mnie. Nadal potrzebuję wsparcia od Boga, jako że zło porusza się drogami, które niekiedy trudno rozpoznać.

Czy nie bal się Pan opublikować swojej książki, zawierającej Pańskie wewnętrzne doświadczenia?
Nigdy się nie bałem. Można mi odebrać tylko to, co posiadam i być może moje życie. Ale nikt nie może mi zabrać mojej duszy i mojej świadomości bycia w Jezusie Chrystusie.

Czy nie otrzymuje Pan gróźb ze strony masonów, z którymi był Pan w jednej loży?
Tak, otrzymuję groźby drogą pocztową i mailową. Niektórzy moi byli bracia masoni oświadczyli, że moja książka zostanie zniszczona przez negatywne recenzje i rzeczywiście pojawiły się takowe. Jednak prawdą jest również, iż jest już drugie wydanie tej książki. A więc jest coś silniejszego niż nienawiść. Byłem atakowany w czasie publicznej prezentacji książki za pomocą negatywnych pytań prawdopodobnie zadawanych przez masonów. Muszę przyznać, że szkoda mi tych ludzi, którzy najwidoczniej nie mogą zaakceptować tego, iż odkryłem drogę pójścia za Jezusem jako jedyną prawdziwą. Modlę się za nich, zwłaszcza iż wiem, że między masonami jest wielu ludzi o dobrych intencjach.

Czy nie jest trudno iść za Jezusem podczas obecnej kampanii pedofilskiej wymierzonej w Kościół?
Ofiary wykorzystywania seksualnego zasługują na nasze najgłębsze współczucie i wyrazy solidarności. Papież już się zdecydowanie wypowiedział w tym względzie, a biskupi niemieccy zareagowali w stosowny sposób. Tym czego nie da się jednak zaakceptować, jest to, że większa część mediów próbuje teraz postawić cały Kościół w stan oskarżenia. Czasem wydaje się, że te biedne ofiary nadużyć seksualnych są obecnie wykorzystywane przez pewne kręgi, tak iż po raz drugi padają czyjąś ofiarą. Jeśli biskup pomocniczy Hamburga Hans Jaschke publicznie wyraża swoje wątpliwości co do celibatu, to nie widzę w tym żadnego sensu, jako że – co podają również naukowcy – nie ma związku między pedofilią i celibatem. Z mojego punktu widzenia, jako świeckiego katolika, zdaje się, iż niektórzy ludzie znajdują interes w przejęciu władzy od Watykanu. Ci ludzie chcą nie tylko pozbyć się celibatu, ale w dalekosiężnych planach chcą pozbyć się Mszy Św., którą na przykład wspomniany Vorgrimmler w swoim wykładzie opisał jako folklor. Mogę sobie wyobrazić, że w najbliższej przyszłości pojawi się jakiś charyzmatyczny ksiądz i będzie nauczać, że Kościół winien pozwalać na wszystko.

Co może zrobić Kościół, aby się przed tym bronić?
Modlić się i jeszcze raz modlić się. Dawać osobiste świadectwo. Moim zdaniem jest to podstawa, aby żaden światowy reżim nigdy nie zniszczył mistycznego Ciała Chrystusa. Obecnie nie walczymy z nazizmem czy komunizmem. Dzisiaj Kościół walczy z pozornymi demokratami, którzy w imię humanizmu i tolerancji legalnie próbują zniszczyć chrześcijańską Europę. Jest to dokładnie ten sam cel, który zawsze propagowali masońscy rewolucjoniści. Nie powinno nas to zniechęcać. Jeśli w dyktaturze relatywizmu miałyby się rozpocząć masowe prześladowania chrześcijan, musimy pamiętać o dyktaturze komunizmu w Europie wschodniej. Polska może być naszym jaśniejącym przykładem, w jaki sposób pokonać dyktaturę. Dzięki polskim katolikom, cały zły system komunizmu upadł.
Źródło: Adonai


Kategoria: Rozmowa, Wydarzenia, Zagrożenia duchowe Tagged: Burkhardt Gorissenem, masoneria, Zagrożenia duchowe

Książka ks. J. Schrijversa z 1935 r. „Orędzie Jezusa do swego Kapłana”, której fragmenty czyta ks. Piotr Glas

$
0
0

Jeden nawrócony, gorliwy kapłan może pomóc w zbawieniu tysiącom dusz; jeden upadły kapłan, pociągnie za sobą wiele powierzonych sobie dusz

Ks. Piotr Glas cytuje fragmenty „Orędzi Jezusa Chrystusa do swego kapłana”, jednego z najwybitniejszych dzieł ascetyczno – mistycznych o. Josepha Schrijversa (1876-1945), belgijskiego redemptorysty. Dzieło jest wstrząsającym wezwaniem Jezusa Chrystusa do swoich kapłanów, osób duchownych – o świętość życia, o nawrócenie, o zrozumienie, jak wielka walka toczy się o każdą kapłańską duszę z siłami ciemności.
Ks. Piotr przypomina prawdę zawartą w tym dziele: „Jeden nawrócony, gorliwy kapłan może pomóc w zbawieniu tysiącom dusz; jeden upadły kapłan, pociągnie za sobą wiele powierzonych sobie dusz”

oredzia-do-kaplanaimprimatur-oredzi

Pobierz książkę klikając na link:
ks. J. Schrijvers – Orędzie Jezusa do swego Kapłana

lub na zdjęcie, na którym ks. Piotr czyta tę książkę

ks-piotr-czyta-oredzie-do-kaplana


Kategoria: Wydarzenia Tagged: ks. J. Schrijvers - Orędzie Jezusa do swego Kapłana, ks. Piotr Glas

Święty Ojciec Pio i uzdrowienia –świadectwa

$
0
0

Najpierw sam został uzdrowiony z raka płuc

Ojciec Pio ze szczególną serdecznością odnosił się do Matki Bożej, zwąc Ją czule „Mamusią”. Wszyscy dobrze znający go zakonnicy zgodnie potwierdzili, iż bardzo często ukazywała mu się Maryja. (…) W liście z 13 sierpnia tegoż roku, pisanym do jednego ze swych synów duchowych, Ojciec Pio potwierdził, iż zawdzięcza swe nagłe, cudowne wyzdrowienie Matce Bożej Fatimskiej. «Podziękuj w moim imieniu Przenajświętszej Dziewicy – pisał – gdyż akurat w dzień Jej wyjazdu od nas poczułem się dobrze»”
Więcej: czy-wiesz-ze-matka-boza-fatimska-uzdrowila-sw-ojca-pio-z-raka-pluc

A potem wstawiał się za innymi i wypraszał cud uzdrowienia

padre-pio-ostia-altare-043-1024x701
Pewien pan z Foggii we Włoszech w 1919 roku miał 62 lata i chodził podpierając się dwoma laskami. Wypadł kiedyś z wozu i złamał obydwie nogi. Lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Po spowiedzi Ojciec Pio powiedział mu: „Wstań i idź! Wyrzuć te laski.” Mężczyzna posłuchał go i ku zdumieniu obecnych tam ludzi zaczął chodzić samodzielnie.

*****

Inne niezwykłe zdarzenie miało miejsce w 1919 roku w San Giovanni Rotondo. Pewien młody człowiek miał wtedy 14 lat. W wieku czterech lat zachorował na tyfus, co, jako efekt uboczny, wywołało skrzywienie kręgosłupa. Po spowiedzi Ojciec Pio dotknął go swoimi świętymi rękoma. Nagle chłopiec wstał a zniekształcenie kręgosłupa znikło.

*****

Grazia byłą 29-cio letnią chłopką niewidomą od urodzenia. Chodziła do kościoła w klasztorze aby spotykać Ojca Pio. Pewnego razu Ojciec Pio zapytał ją czy chciałaby widzieć. „Oczywiście!” odpowiedziała, „ale nie za cenę czyjejś szkody.” „Wyzdrowiejesz!” powiedział Ojciec Pio, i wysłał ją do Bari, gdzie mieszkał świetny okulista, będący mężem znajomej Ojca Pio. Niestety, lekarz po zbadaniu oczu pacjentki powiedział swojej żonie: ”Nie ma szans na wyleczenie tej dziewczyny! Ojciec Pio może wyleczy ją jakimś cudem, ale muszę wysłać ją z niczym.” Żona jego jednak uparcie prosiła: „Jeżeli Ojciec Pio przysłał ją do ciebie spróbuj przynajmniej zoperować jej jedno oko.” Lekarz uległ i zoperował obydwoje oczu. Operacja okazała się sukcesem, Grazia przejrzała! Gdy wróciła do San Giovanni Rotondo pobiegła do klasztoru i uklęknęła przed Ojcem Pio. Zakonnik rozkazał jej wstać, ona zaś powiedziała „pobłogosław mnie Ojcze”. Pio pobłogosławił ją, lecz ona ciągle nie wstawała. Gdy była niewidoma, Ojciec Pio błogosławił ją znakiem krzyża kreślonym na czole, więc Ojciec Pio powiedział: „Jakże mam cię błogosławić? Wiadrem wody wylanym na głowę?”

*****

Pewna kobieta opowiadała: W 1947 roku miałam 38 lat i chorowałam na raka jelita. Nowotwór został rozpoznany na prześwietleniu i lekarze zdecydowani byli na operację. Zanim poszłam do szpitala chciałam odwiedzić San Giovanni Rotondo by spotkać się z Ojcem Pio. Mój mąż, córka i jej przyjaciółka zabrali mnie do niego. Pragnęłam się wyspowiadać i porozmawiać z Ojcem Pio o swojej chorobie, lecz okazało się to niemożliwe. Mąż powiedział o moim problemie jednemu z zakonników. Ten był tak poruszony, że obiecał przekazać wszystko Ojcu Pio. Wkrótce powiedziano mi abym udała się do korytarza, którym będzie przechodził Ojciec Pio. Przeszedł on przez tłum ludzi, ale jego uwaga skupiona była na mnie. Zapytał dlaczego jestem tak zdenerwowana i powiedział że chirurg, którego wybrałam postąpi słusznie w moim przypadku. Potem dodał mi otuchy i obiecał że będzie się modlić za mnie. Byłam niezmiernie zaskoczona. Nie znał on mojego chirurga i nikt nie mówił mu z kim rozmawiać o mojej sprawie. Ojciec Pio zachowywał się jednak jakby dobrze znał zarówno mnie jak i mojego lekarza. Udałam się na operację spokojna i pełna nadziei. To właśnie lekarz był pierwszym, który wspomniał o cudzie. Wyciął mi wyrostek robaczkowy nie znajdując śladów nowotworu wyraźnie widocznego na wcześniejszych zdjęciach rentgenowskich. Chirurg ten nie wierzył w Boga, ale od tego czasu powiesił krzyże w każdym pomieszczeniu szpitala. Dalsze badania nie wykazywały śladów raka. Po krótkiej rekonwalescencji powróciłam do San Giovanni Rotondo by znów zobaczyć Ojca Pio. Świątobliwy zakonnik przechodził właśnie do zachrystii, gdy nagle zatrzymał się i uśmiechnął do mnie mówiąc: Któż by się spodziewał? Znów tu jesteś! i podał mi rękę, którą ucałowałam z oddaniem

*****

Pewien pan opowiada: Moje lewe kolano było spuchnięte i czułem silny ból w tej części nogi. Lekarz powiedział że to poważna sprawa i przepisał długą serię zastrzyków. Zanim rozpocząłem kurację chciałem zobaczyć Ojca Pio. Po spowiedzi powiedziałem mu o moim kolanie i poprosiłem o modlitwę. Gdy wyjeżdżałem z San Giovanni Rotondo tego popołudnia nie czułem już bólu. Zacząłem przyglądać się kolanu i nie mogłem znaleźć opuchlizny. Obie nogi funkcjonowały znakomicie, więc pobiegłem do Ojca Pio by mu podziękować. Powiedział: „Nie dziękuj mnie, lecz Bogu! i dodał z uśmiechem: „Poradź swojemu lekarzowi, żeby sam wziął te zastrzyki.

*****

Inna kobieta mówi: Byłam w ciąży w 1952 roku i wszystko wyglądało normalnie do połogu, kiedy zaczęły się problemy. Mój syn urodził się z komplikacjami, a ja potrzebowałam transfuzji. W pośpiechu pracownicy szpitala podali mi niewłaściwą krew. Mam grupę zero, lecz dano mi grupę A. Konsekwencje były bardzo poważne: Silna gorączka, konwulsje i przewężenie dróg oddechowych. Zawołano nawet księdza by dał mi ostatnie namaszczenie i komunię musiał podać mi z wodą bo nie byłam w stanie już przełykać. Gdy moja rodzina odprowadzała księdza przez chwilę zostałam sama. Ukazał mi się wtedy Ojciec Pio ze stygmatami na dłoniach. Powiedział: „Jestem Ojciec Pio, nie umrzesz! Powiedzmy teraz razem „Ojcze nasz” a w przyszłości przyjedź do San Giovanni Rotondo by się ze mną spotkać”. Kilka minut wcześniej byłam na pograniczu śmierci a w rezultacie tego objawienia wstałam z łóżka. Gdy moi bliscy wrócili zastali mnie pogrążoną w modlitwie. Poprosiłam ich żebyśmy pomodlili się razem i powiedziałam im o swojej wizji. Zaczęliśmy się modlić i czułam się coraz lepiej. Wszyscy lekarze uświadomili sobie że miał tam miejsce cud. Po kilku miesiącach pojechałam do San Giovanni Rotondo by podziękować Ojcu Pio. Spotkałam się z nim i podał mi dłoń do ucałowania. Gdy dziękowałam mu poczułam aromat, z którego słynął.  Powiedział: „Otrzymałaś cud w darze lecz nie dziękuj mnie. Święte Serce Jezusa posłało mnie bym cię uratował ponieważ poświęciłaś się Mu w modlitwie i uczestniczyłaś w dziewięciu mszach pierwszopiątkowych.

*****

Jeden pan z Puglii w południowych Włoszech był znanym w okolicy ateistą. Sławna była jego zaciekłość w zwalczaniu religii katolickiej. Jego żona była katoliczką, lecz zabronił jej chodzić do kościoła i wspominać o Bogu ich dzieciom. W 1950 roku zachorował. Lekarze postawili diagnozę – dwa nowotwory: mózgu i skóry za uchem. Nie pozostawiono mu żadnej nadziei, tak mówił: “Wzięto mnie do szpitala w Bari, bardzo bałem się bólu i myślałem o śmierci. Strach spowodował, że zacząłem się modlić. Nie modliłem się od dziecka. Przeniesiono mnie ze szpitala w Bari do Mediolanu na operację. Lekarz, który mnie odwiedził powiedział, że operacja będzie trudna i może się nie powieść. W nocy, gdy leżałem w mediolańskim szpitalu przyśnił mi się Ojciec Pio. Podszedł by dotknąć mojej głowy i powiedział: “Nie martw się, wyzdrowiejesz.” Następnego ranka czułem się lepiej! Lekarze nie mogli uwierzyć w poprawę mojego samopoczucia i byli przekonani, że operacja jest nadal potrzebna. Ze swojej strony, byłem przerażony operacją i uciekłem ze szpitala dosłownie kilka minut przed zabraniem mnie na salę operacyjną. Ukryłem się w domu członka rodziny mieszkającego w Mediolanie, gdzie nocowała moja żona. Kilka dni później poczułem ból i wróciłem do szpitala. Lekarze z niechęcią wzięli mnie z powrotem pod opiekę. Zdecydowali że konieczne jest powtórzenie badań przed operacją. Po analizie wyników byli niezmiernie zdumieni nie znajdując śladów nowotworu. Ja byłem zdumiony z innego powodu – podczas testów czułem zapach fiołków i wiedziałem, że to znak obecności Ojca Pio. Zanim opuściłem szpital poprosiłem o rachunek za usługi lekarskie, ale doktor powiedział: “Nic nie zrobiłem żeby cię uleczyć, więc nie ma za co płacić.” Po powrocie do domu wybrałem się do San Giovanni Rotondo by podziękować Ojcu Pio. Byłem pewny, że to on mnie uzdrowił. Gdy dotarłem do klasztoru znów poczułem ból, był tak silny, że zemdlałem! Dwóch ludzi przeniosło mnie pod konfesjonał Ojca Pio. Gdy go zobaczyłem powiedziałem “Mam pięcioro dzieci i jestem bardzo chory, ratuj mnie ojcze, ratuj moje życie.” On odpowiedział – “Nie jestem Bogiem czy Jezusem Chrystusem, jestem zwykłym zakonnikiem, nie lepszym niż inni zakonnicy, może nawet gorszym. Nie czynię cudów!” Ja nadal rozpaczałem: “Proszę ojcze, ratuj mnie.” Ojciec Pio zwrócił oczy ku niebu i zobaczyłem że jego usta poruszają się w modlitwie. W tym momencie poczułem ten sam zapach fiołków co w szpitalu. Ojciec Pio powiedział: Idź do domu i módl się! Ja też się za ciebie pomodlę! Wyzdrowiejesz!  Wróciłem do domu ból zniknął na zawsze.

Więcej świadectw: www.padrepio.catholicwebservices.com

*****
Kilka słów o oleju św. Ojca Pio

olej-padre-pioJest to oliwa z oliwek z Włoch, błogosławiona w San Giovanni Rotondo przy trumnie z ciałem Świętego Padre Pio a następnie tak jak obrazki z Padre Matteo przyłożona do Grobu Padre Matteo da Agnone w Serracapriola.

Księża, którzy jeżdżą mniej więcej co miesiąc do San Giovanni Rotondo i do Serracapriola, przywożą poświęcony olej i obrazki. Każdego ostatniego dnia miesiąca od 31 X 2016 do 31 X 2017 jest odprawiana w naszych (czcicieli św. O. Pio i Padre Matteo) intencjach Msza Święta. Teraz też będzie odprawiona 28 lutego, potem 31 marca itd.  

I to chyba wszystko – ludzie składają liczne świadectwa, olej pomaga, Padre Matteo i św. O. Pio wstawiają się za nami i za naszymi bliskimi z Nieba.
Otrzymujemy bardzo dużo świadectw na maile, czy tu w komentarzach na portalu i cieszymy się wraz ze wszystkimi, którzy doświadczają błogosławionych owoców stosowania oleju oraz zanoszonych modlitw do św. Ojca Pio i do Sługi Bożego Padre Matteo z Agnone.
Osoby zainteresowane olejem mogą napisać maila na adres administratora portalu: jutrzenka2012@gmai.com


Kategoria: Pomoc duchowa Tagged: olej św. Ojca Pio, Sługa Boży Padre Matteo da Agnone, uzdrowienia, św. Ojciec Pio, świadectwa

Ks. Serafino Falvo: kilka słów na temat szatana, aby otworzyć oczy tym, którzy w niego nie wierzą

$
0
0

Jeżeli ktoś zaczyna nienawidzić swoich rodziców, zaczyna przeklinać, to znaczy, że znalazł się pod wpływem złego ducha, który go niepokoi. Rodzice mają moc, aby w imię Jezusa wypędzić precz złego ducha z domu i od swego dziecka. Pamiętajcie, aby używać często Imienia Jezusa, ponieważ tylko Jezus usuwa lęk.

ks-serafino-falvoChciałbym poruszyć bardzo trudny problem, który dotyczy zarówno Europy jak i Ameryki. W obu tych regionach coraz powszechniejsze jest zjawisko pojawiania się sekt: satanistycznych, świadków Jehowy, sekt wywodzących się z religii wschodu (np. buddyzmu) oraz innych religii, które nie akceptują w Jezusie Boga i egzystują poza Prawdą. Powszechny staje się również ateizm, już nie filozoficzny, ale praktyczny. Ludzie żyją dziś pieniądzem i seksem, które stały się „bogami” dnia dzisiejszego.

Istnieją także organizacje, które za cel stawiają sobie szkalowanie Kościoła katolickiego. Także w samym Kościele daje się zauważyć znaczną obojętność wobec spraw wiary. Zbyt dużo mówi się w nim o problemach socjalnych, za to coraz częściej pomijany jest problem grzechu oraz jego przyczyn. Poznałem także pewnego kapłana, który nie wierzy w istnienie złego ducha, widać więc, że nawet niektórzy księża negują istnienie diabła. Ale jeśli znamy Ewangelię, wiemy, że szatan istnieje naprawdę – Ewangelia mówi o nim aż 55 razy. Święty Jan nazywa szatana tym, który od początku jest zabójcą, zaś w Pierwszym Liście św. Piotra został on określony lwem ryczącym, kłamcą, kusicielem, tym, który sprzeciwia się Bogu. Zły to „bóg tego świata”, oskarżyciel braci, Apokalipsa natomiast mówi o nim jako o Bestii.

Chciałbym powiedzieć kilka słów na temat szatana, aby otworzyć oczy tym, którzy w niego nie wierzą. Zobaczmy, co czyni zły duch w Ludzie Bożym oraz jakie są jego sposoby działania i cele.

TECHNIKI SZATANA

Szatan posługuje się pewnymi „narzędziami”, a są to: kłamstwo, hipokryzja, oszczerstwo, gniew, zemsta, zazdrość, jak również grzech ciężki. Ten, kto żyje w takim grzechu, jest we władaniu złego ducha. Albo znajdujemy się w łasce Bożej, albo znajdujemy się po stronie grzechu, ale gdy trwamy w grzechu – panuje nad nami duch zły. Jak więc możemy walczyć z szatanem? Jedynie poprzez życie w łasce Bożej, ponieważ trwając w niej nosimy w sobie niebo, gdy zaś tkwimy w grzechu, panuje w nas pustka. Aby jej uniknąć, powinniśmy karmić się Słowem Bożym – Biblią. Jest to księga natchniona przez Ducha Świętego, jej słowa są słowami Ducha Świętego.

Zapraszam was więc do czytana Słowa Bożego, szczególnie Nowego Testamentu: czterech Ewangelii, Dziejów Apostolskich, Listów św. Pawła i Apokalipsy. Musimy ubrać się w zbroję Bożą. Jezus powiedział: „Ja daję wam moc, aby zwyciężyć wszelkie dzieła złego, i nikt nie może uczynić wam nic złego” (por. Mk 16,17-18). Święty Paweł mówi, że nie walczymy przeciwko krwi i ciału (czyli człowiekowi), ale przeciwko złym duchom. Aby zwyciężyć złego, powinniśmy wzywać imienia „Jezus”. Kiedy wypowiadamy głośno imię Jezusa – zły duch ucieka, bo nie może znieść brzmienia imienia Jezusa.

MOC MODLITWY

Jestem egzorcystą. Pewnego razu, podczas egzorcyzmu powiedziałem: „W imię Jezusa Chrystusa nakazuję ci, zły duchu, odejdź precz!”. Szatan jednak odpowiedział: „Jeżeli nie przestaniesz wzywać tego imienia, zabiję cię”. Zacząłem więc mówić: „Jezu, Jezu, Jezu” i tamten… uciekł! Tak więc, wzywajcie imienia Jezus, jeżeli coś wam się w życiu nie układa, jeśli w waszym domu panuje kryzysowa sytuacja – pamiętajcie, że jest to atak złego, który chce was nastraszyć.

Aby wypędzić go, używajcie przede wszystkim charyzmatów, tych, które otrzymaliście przy chrzcie. Jednym z nich jest charyzmat uwolnienia. Różni się on od egzorcyzmu. Egzorcyzmu mogą dokonywać tylko niektórzy kapłani, a modlitwą o uwolnienie możecie modlić się wszyscy i wszędzie: w domu, w pracy, w drodze. W modlitwie tej mówimy: W imię Jezusa nakazuję wszystkim złym duchom, aby odeszły precz od mojej pracy, od mojego domu, od mojego samochodu, z miejsca, w którym jestem. Tę moc mamy od Jezusa. On powiedział: w imię moje złe duchy będą wyrzucać (Mk 15,17). Nie mówcie: „Panie, Panie…”, ale: „Jezu, Jezu…”, bo to imię przegania wszelkie lęki i strach.

Pamiętajcie również, aby nie przesadzać i nie mówić o złym duchu zbyt często, bo w ten sposób rozsławiamy jego imię. Musimy zawsze jednak być świadomi, że on istnieje.

ANTYMORALNOŚĆ SZATANA

Szatan ma również swoją własną „moralność”, jest nią: niesprawiedliwość, wykorzystanie, kradzież, zemsta, niemoralność – np. cudzołóstwo, które stało się obecnie powszechne i wręcz modne. Dziś niektórzy się żenią, a po kilku miesiącach rozwodzą, znajdując innego partnera – to jest właśnie cudzołóstwo. Pamiętajcie, że małżeństwo jest święte i nic nie może go przerwać.

Inną formą cudzołóstwa jest nieczystość. Dotyczy ona par, które nie są związane węzłem małżeńskim, ale żyją razem i czynią to, co jest dozwolone tylko w małżeństwie. Wszechobecna staje się również pornografia.

Inne grzechy inspirowane przez szatana to: czynny homoseksualizm, zażywanie narkotyków, negatywne myślenie i nieustanne roztrząsanie problemów… To smutne, ale grzech staje się dla wielu rzeczą normalną również dlatego, iż niektórzy kapłani przestali o nim mówić.

Zły duch ma dostęp do człowieka poprzez nienawiść, magię, spirytyzm, okultyzm, wiarę w gusła. Często zdarza się, iż problemy związane ze złym duchem przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Jeżeli ktoś z naszych przodków zajmował się okultyzmem, skutki tego grzechu możemy odczuwać także i my. Pewne miejsca, np.: domu, sklepy, biura – mogą znajdować się pod wpływem złego. W tych miejscach w zadziwiający sposób króluje grzech.

UWOLNIENIE

Przypominam sobie pewną historię z czasów, gdy pełniłem posługę kapelańską w Marynarce. Gościliśmy wtedy na Wyspach Dziewiczych. Zostałem poproszony o pobłogosławienie pewnego domu, ponieważ właścicielom bardzo trudno było go sprzedać. Kiedy wszedłem do niego, poczułem szatańską opresję i straszny odór. Podjąłem się więc egzorcyzmu. Powiedziałem: „Złe duchy – jakiegokolwiek rodzaju, w jakiejkolwiek liczbie tu jesteście – w przechwalebne imię Jezusa nakazuję wam, abyście odeszły stąd precz”. Po chwili w domu tym można już było swobodnie oddychać, a po kilku dniach został sprzedany.

Ponieważ zły duch może przejąć we władanie miejsca, również w waszych domach módlcie się o uwolnienie. Mówcie rano i wieczorem: “W imię Jezusa nakazuję złym duchom, aby odeszły z mojego domu i od mojej rodziny”. Powtarzajcie często te słowa, szczególnie wtedy, kiedy wasze życie się nie układa lub pojawiają się nieuleczalne choroby.

Działanie złego ducha może przejawiać się również w opętaniu wewnętrznym. Polega to na zawarciu paktu ze złem. Miałem do czynienia z uwolnieniem takich osób, które zawarły pakt z demonem. Powiedziały mu wtedy: „Powierzam ci swoją duszę, jeżeli pozwolisz mi pojąć za żonę tę kobietę” (lub: „Jeżeli będę posiadał daną rzecz”). Znałem pewnego człowieka, który zawarł pakt z diabłem w zamian za poślubienie kogoś i za posiadanie pieniędzy. Szatan rzeczywiście dał mu wszystko, o co prosił. Kilka dni po ślubie jednak rozeszli się, a człowiek ten stracił wszystkie pieniądze.

Na pewno słyszeliście też o czarnych mszach, odprawianych przez sekty satanistyczne. Zaproszenie na takie msze bardzo często rozpoczyna się od obietnicy rzeczy materialnych. Kiedy usłyszycie takie zaproszenie – uważajcie! Szatan jest zawsze żywy i nie śpi nawet w nocy. Pamiętajcie jednak o mocy, która została wam udzielona w sakramencie chrztu. Ta moc pozwala wypędzać złe duchy. Może wam w tym również pomóc woda święcona lub poświęcone przedmioty. Jeśli np. powiesicie obraz Matki Bożej na ścianie przy waszym łóżku, możecie być pewni, że demon nie będzie mógł znieść jego widoku. Kilka razy szatan powiedział: „Nie mogę na Nią patrzeć, bo Ona mnie przepędza i zgniata mi głowę”. Pamiętajmy o tej mocy!

Dzięki niej możemy także uwalniać z choroby i od złego. Osoba, której chcemy pomóc, musi przyjąć sakrament pokuty i Eucharystii, oraz wybaczyć nieprzyjaciołom. Musi odciąć się od swoich przodków, jeżeli zdaje sobie sprawę z tego, iż ktoś z rodziny zajmował się okultyzmem, ponieważ demon po śmierci takiego człowieka przechodzi na jego dzieci. Ponadto sami musimy odciąć się od zła, które w nas tkwi. Pamiętajmy jednak, że nie wolno nam myśleć, iż w każdej sprawie kryje się szatan…

Musimy mieć odwagę powiedzieć duchowi złemu: precz, i odesłać go daleko od naszych rzeczy i z naszych domów. Nie bójcie się – szatan już przegrał, jego siła rodzi się z naszego lęku. Jeżeli go poniżamy i odrzucamy precz, wtedy ucieka od nas. Mamy być ponad wszelkimi wpływami złego, więc nie bójcie się.

OZNAKI OBECNOŚCI DUCHA ZŁEGO

Jeżeli ktoś zaczyna nienawidzić swoich rodziców, zaczyna przeklinać, to znaczy, że znalazł się pod wpływem złego ducha, który go niepokoi. Rodzice mają moc, aby w imię Jezusa wypędzić precz złego ducha z domu i od swego dziecka. Pamiętajcie, aby używać często imienia Jezusa, ponieważ tylko Jezus usuwa lęk. Wszyscy jesteśmy cenni w oczach Bożych, a im lepiej i pobożniej dana osoba stara się żyć, tym bardziej szatan będzie ją niepokoić. Ale mamy do dyspozycji Bożą moc, mamy imię Jezusa, mamy Eucharystię, Ducha Świętego i Słowo Boże! Kiedy odprawiam egzorcyzm, używam Biblii – kładę ją na głowie osoby uciemiężonej przez szatana. Zaledwie jednak ją tam położę, osoba ta zaczyna krzyczeć: „Weź ode mnie ten ciężar, bo mnie przygniata!”. To naprawdę jest Słowo Boże, a nie książka… Zabierzcie więc Słowo Boże do tych domów, w których nie ma zgody, gdzie jest dużo nerwów i chorób. Spacerując po pokojach czytajcie Słowo Boże, a szatan ucieknie.

Pewna mama poprosiła mnie o modlitwę w intencji swojej córki, której od pewnego czasu nie mogła poznać: córka przeklinała, rzucała się po ziemi – jakby była inną osobą. Rozpoznałem złego ducha, więc powiedziałem do niego: „Zostaw to stworzenie Boże, nakazuję ci to w imię Jezusa”. Odpowiedział mi: „Nie mogę pójść, ponieważ mój szef mnie przysłał tutaj i mogę wyjść z niej dopiero wtedy, kiedy ją zabiję”. Powiedziałem: „Nikogo nie zabijesz, jeszcze raz nakazuję ci iść precz”. Kiedy dziewczyna obudziła się, zapytałem: „Ktoś chciał cię zabić, bo został nasłany na ciebie zły duch, który miał to zrobić”. Ona odpowiedziała: „Zrozumiałam, że to pewna dziewczyna, która chce mi zabrać mojego narzeczonego”. Okazało się, że tamta poszła do człowieka zajmującego się magią, który sprawił to zło, zapewniając, że chłopak nigdy nie poślubi swej narzeczonej. Jednak po tym egzorcyzmie dziewczyna bez przeszkód wyszła za swojego ukochanego…

JEZUS ZWYCIĘŻYŁ!

Szatan istnieje i czyni swoje dzieła, aby przeszkadzać dzieciom Bożym. Jednak nie lękajcie się, św. Paweł mówi: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8,31). Przypominam sobie pewne spotkanie charyzmatyczne w Turynie, na którym gościło 25 tys. ludzi. Mówiło się tam o szatanie, ponieważ w Turynie jest bardzo wiele osób zajmujących się magią. Powiedziałem do obecnych: „Jeżeli jeden z was, charyzmatyków, jest przepełniony Duchem Świętym, może wyrzucić precz z Turynu tysiące demonów!”. Teraz zaś mówię wam: Nie bójcie się i nie lękajcie się. Jeżeli będziecie używali imienia Jezusa i uczestniczyli w sakramentach, zły nie może wam nic złego uczynić. Jezus już zwyciężył szatana na krzyżu! Alleluja!
ks. Serafino Falvo
Za: http://www.odnowa.domchleba.com/?p=1453


Kategoria: Pomoc duchowa Tagged: dręćzenia złego ducha, ks. Serafino Falvo, zniewolenia

Ks. Sławomir Kostrzewa: Trudna sztuka odpoczywania

$
0
0

Trzeba odpoczywać, nie tylko pracować Chorobą naszych czasów jest pracoholizm. Wielu ludzi pracę uczyniło bożkiem i nie potrafi odpoczywać. Niektórzy rodzice swoją postawę w stosunku do pracy przenoszą na dzieci – w czasie ferii i wakacji zapisują je na rozmaite zajęcia i intensywne kursy, które mają polepszyć ich pozycję w szkole. Dzieci wracają do szkoły z nowymi umiejętnościami, ale często bez ochoty do pracy, gdyż zabrakło czasu na odpoczynek i zabawę. Poważne szkody duchowe wyrządzają rodzice swoim dzieciom także wtedy, gdy łamią niedzielny i świąteczny nakaz powstrzymywania się od niekoniecznej pracy i przymuszają do niej swoje pociechy. Takie dzieci będą w przyszłości miały poważny problem z właściwą postawą w stosunku do III przykazania: „Będziesz dzień święty święcił”.

***

Niezaplanowany starannie czas wolny będzie czasem zmarnowanym.
Ferie zimowe w pełni. To dobry czas, aby zastanowić się, jak mądrze przeżywać z dziećmi czas wolny i jak wychowywać je do odpoczynku. Właściwe wykorzystanie czasu wolnego to umiejętność równie ważna jak wychowywanie do pracy. Czas wolny może być okazją dla dziecka, aby nabrało sił do pracy, zbliżyło się do rodzeństwa i rodziców, ale też do Boga.

Problemowy czas wolny
Statystyki wykazują, że zdecydowana większość dzieci w Polsce spędza czas wolny – ferie, wakacje – w domu rodzinnym. Popularne są także kilkudniowe wyjazdy do najbliższej rodziny. Pewien procent dzieci i młodzieży korzysta z ofert spędzania czasu wolnego na zorganizowanych obozach w kraju lub za granicą. Dzieci, zapytane, jak spędzają czas w domu, najczęściej odpowiadają, że grają w gry komputerowe, oglądają telewizję, nadrabiają szkolne zaległości, pomagają w obowiązkach domowych, czytają lektury, bawią się z kolegą, koleżanką lub rodzeństwem. Aktywności pozadomowe ograniczają się do wypadów do marketów w miastach i krótkotrwałych spacerów. Na pytanie, czy ktoś organizuje im czas wolny, odpowiadają, że przeważnie mają wolną rękę w wyborze tego, co chcą robić, a kontrola lub wpływ rodziców na to, co robią ich dzieci, są stosunkowo niewielkie.
Powyższe dane pokazują, że większość dzieci w Polsce przeżywa swój czas wolny w sposób niezorganizowany. Nie potrafią jednoznacznie wskazać, jakie formy spędzania wolnego czasu nie sprzyjają wypoczynkowi ani fizycznemu, ani duchowemu. Wchodzą w dorosłość z nawykiem marnowania czasu wolnego, którego z roku na rok będą miały coraz mniej. Nie ucząc się planować i organizować czasu na odpoczynek w dzieciństwie, będą miały z tym poważne problemy w dojrzałym wieku.
Na skutek tych zaniedbań znaczna część dzieci i młodzieży wraca do szkół po weekendach, feriach i wakacjach zmęczona nie bardziej niż w dniu, w którym rozpoczynały czas wolny. Efektywność ich funkcjonowania jest znikoma, a nauczycielom z wielką trudnością przychodzi ponowne wdrożenie ich w szkolne obowiązki. Niektórzy alarmują: dzieciaki nie dość, że marnują czas wolny, to także właśnie wtedy mają kontakt z zagrożeniami, które je niszczą. Są to niewłaściwe gry komputerowe, programy telewizyjne lub filmy w kinie; przejadanie się, brak ruchu. W opinii nauczycieli, winę za to ponoszą głównie rodzice, którzy przede wszystkim chcą mieć święty spokój i wiedząc, że dziecko spędzi więcej czasu niż zwykle w domu, pozwalają mu robić to, na co ma ochotę, byleby tylko nie zakłócało spokoju rodziców. Jak zatem wychować dzieci do mądrego wykorzystania czasu wolnego?

Przykład rodzica
Sposób, w jaki dzieci spędzają swój wolny czas, w znacznej mierze uzależniony jest od tego, jak odpoczywają rodzice. Jeśli ich wypoczynek polega na spędzaniu większości dnia przed telewizorem albo na rodzinnych wypadach do marketów, nie dadzą dziecku dobrego przykładu. Dzieci zwierzają się, że temat wspólnych wakacji, wyjazdów bywa często przedmiotem kłótni między rodzicami. Dzieci nie cieszą się wtedy na wspólne spędzanie czasu, bo przedtem doświadczyły podziału między rodzicami. Rodzice powinni wszelkie rozbieżności co do tego tematu rozstrzygać poza dziećmi, a w ich obecności zachować radość i szczerą jedność. Najlepsza forma regeneracji sił to umiejętne połączenie aktywności fizycznej na świeżym powietrzu z możliwością poznawania nowych miejsc. Do takich aktywności trzeba się jednak przygotować, dlatego istotną rolę w wychowaniu do mądrego wykorzystania wolnego czasu będzie pełnić planowanie.

Właściwe planowanie
Źle zaplanowana praca to praca zmarnowana. Podobna zasada obowiązuje w przypadku wypoczynku – niezaplanowany, nieprzygotowany, będzie czasem zmarnowanym. Rodzice nie powinni pozwalać dzieciom na improwizację w tej materii. Jest niemal pewne, że dzieci źle wykorzystają ten czas – a ze skutkami przyjdzie zmierzyć się rodzicom. Dziecko, samodzielnie decydując o tym, na co ma ochotę, zbyt łatwo ulega rozmaitym popędom, które nie podlegają głębszej refleksji. Ponadto warto włączyć dzieci w planowanie czasu wolnego. Można zapytać dzieci, jakie miałyby pomysły – można wręcz pokusić się o zorganizowanie w gronie rodzinnym konkursu na najciekawsze, najbardziej oryginalne sposoby spędzenia wolnego czasu. Dzieci uczą się planować, ale i przy okazji uczą się kreatywnie realizować swoje marzenia i pomysły.

Rodzicu, dzieci pragną spędzać czas wolny z Tobą!
Choć coraz bardziej popularne są różnego rodzaju wyjazdy dla dzieci, obozy i tzw. zielone szkoły, zdecydowana większość dzieci opowiada się za spędzaniem wolnego czasu w gronie rodzinnym. Wspomnienia z wypoczynku z rodzicami uznają za najbardziej cenne i wyjątkowe. Czas wolny jest okazją, aby wynagrodzić dzieciom brak czasu w ciągu tygodnia czy roku pracy, ale także okazją, by rozmawiać z nimi, by lepiej poznać je i ich problemy.

Szansa na pogłębienie wiary
Nie ma czasu wolnego i odpoczynku bez Pana Boga – taka zasada winna przyświecać chrześcijańskim rodzinom. Atrakcyjną formą spędzania wolnego czasu są wspólne pielgrzymki, także piesze, do różnych sanktuariów, zwiedzanie zabytków sztuki sakralnej, miejsc związanych z życiem świętych i błogosławionych. Coraz więcej wspólnot organizuje rekolekcje dla całych rodzin – zarówno weekendowe w ciągu roku, jak i dłuższe w czasie wakacji. Tego rodzaju formy spędzania wolnego czasu są cenną inwestycją w życie duchowe dzieci. Jeśli dzieci spędzają wolne w domu, warto zadbać o to, by znalazł się czas na modlitwę, czytanie wartościowej, religijnej lektury bądź obejrzenie filmu o tematyce religijnej – są one łatwo dostępne w wielu sklepach z dewocjonaliami.

Trzeba odpoczywać, nie tylko pracować
Chorobą naszych czasów jest pracoholizm. Wielu ludzi pracę uczyniło bożkiem i nie potrafi odpoczywać. Niektórzy rodzice swoją postawę w stosunku do pracy przenoszą na dzieci – w czasie ferii i wakacji zapisują je na rozmaite zajęcia i intensywne kursy, które mają polepszyć ich pozycję w szkole. Dzieci wracają do szkoły z nowymi umiejętnościami, ale często bez ochoty do pracy, gdyż zabrakło czasu na odpoczynek i zabawę. Poważne szkody duchowe wyrządzają rodzice swoim dzieciom także wtedy, gdy łamią niedzielny i świąteczny nakaz powstrzymywania się od niekoniecznej pracy i przymuszają do niej swoje pociechy. Takie dzieci będą w przyszłości miały poważny problem z właściwą postawą w stosunku do III przykazania: „Będziesz dzień święty święcił”.
Źródło: Nasz Dziennik


Kategoria: Aktualności, Pomoc duchowa Tagged: ferie, ks. Sławomir Kostrzewa, odpoczynek, wakacje

Pan Jezus do siostry Mary Ephrem: Biada rodzicom, którzy dają zły przykład dzieciom! Straszny będzie ich sąd!

$
0
0

Biada rodzicom, którzy dają zły przykład dzieciom! Straszny będzie ich sąd. Będę wymagał dokładnego rozliczenia z każdej duszy powierzonej ich opiece. Biada rodzicom, którzy uczą swoje dzieci, jak osiągać zysk materialny na tym świecie, a zaniedbują przygotowanie ich do przyszłego świata!
Biada dzieciom, które są nieposłuszne i nie szanują swoich rodziców!

Matka Boża Ameryki

matka-boza-amerykiPoniższy tekst został napisany przez siostrę Mary Ephrem (Mildred Neuzil), w jej zakonnej celi. Przyjęła ona śluby zakonne w 1933 r.
W zewnętrznych przejawach życia zakonnego siostra Mary Ephrem była bardzo podobna do innych sióstr w Zgromadzeniu, próbując żyć w wierności regule i religijnym praktykom w zakonie. Otrzymywała wyznaczone prace w różnych domach zgromadzenia, głównie zajęcia gospodarcze. W latach 1951 do 1954 uczyła w klasach przedszkolnych szkoły parafialnej i praca z małymi dziećmi sprawiała jej wielką radość.

Około 1938 r. zaczęła doświadczać mistycznych zdarzeń. Można by je określić jako wzloty ducha, wewnętrzne słyszenia (lokucje), itp. Doświadczenia te ani nie wzbudzały w niej niepokoju, ani jej nie przerażały. Co więcej, jak sama przyznała, sądziła, że takie rzeczy zdarzają się wszystkim siostrom zakonnym.

W 1948 r. te swoje doznania zgłosiła spowiednikowi. Ten roztropnie zalecił jej, aby była bardzo ostrożna, gdyż może to być przypadek nadmiernie aktywnej wyobraźni. Doświadczenia mistyczne nasilały się i odbierane znaki były coraz wyrazistsze. Rozważała bardzo poważnie swoje zamknięcie za klauzurową furtą, sądząc, że tam osiągnie wypełnienie przez siebie woli Bożej. Jednakże różne wydarzenia nie sprzyjały temu. Ostatecznie, jej macierzyste zgromadzenie ustanowiło klauzurę grupy sióstr, oprócz innych o regule otwartej, i w maju 1958 r. otrzymała zezwolenie na wstąpienie do tego klasztoru.

Te nadprzyrodzone zdarzenia, wspomniane wyżej, dotyczyły wyłącznie jej samej i jej życia duchowego: zaślubiny z Chrystusem, określenie „mały biały gołąbek”, i inne. Natomiast nie było żadnych zewnętrznych oznak, które wyróżniałyby ją spośród innych sióstr zgromadzenia.

Po latach zaczęła zapisywać zdarzenia podczas tych okazji szczególnej łączności z Bogiem. Jej notatki były czytane przez księży, których prosiła o kierownictwo duchowe, i nie znaleźli oni tam nigdy niczego przeciw wierze i moralności, ani niczego, co wskazywałoby na chorobę umysłową. Przeciwnie, pewne ujęcia, szczególnie dotyczące Trójcy Przenajświętszej, ukazały teologiczne zrozumienie wykraczające ponad to, co siostra mogła otrzymać podczas swej nauki religii.

Od 1954 roku otrzymywane objawienia przyjęły formę specjalnego nabożeństwa do Maryi, którego głoszenie zostało siostrze polecone. Była przekonana, że Maryja chce, aby Jej wskazania były właśnie przez nią wypełnione, dlatego spisała to przesłanie Maryi, w którym przedstawia Ona siebie jako Matka Boża Ameryki.
Siostra Mary Ephrem (Mildred Neuzil) zmarła 10 stycznia 2000 roku w miejscowości Fostoria, w stanie Ohio.

Nihil Obstat: +Daniel Pilarczyk, S.T.D.
Imprimatur: +Bp Paul Leibold, V.G.
Cincinnati, OH – January 25, 1963

MATKA BOŻA AMERYKI

Pan Jezus, mówił często do mnie w przeszłości, a już we wczesnych latach 1940. wiedziałam z moich wewnętrznych objawień, że moim zadaniem będzie głoszenie potrzeby uświęcenia rodziny. W tym czasie nie otrzymałam dokładniejszych wskazówek, w jaki sposób ma się to dokonywać.

Jednak w roku 1954 Pan Jezus skierował do mnie następujące słowa. Są one zgodne z przesłaniem Maryi dotyczącym duchowego odnowienia duszy, dlatego umieściłam je na początku tego rękopisu.

Słowa Pana Jezusa, 22 maja 1954: …Ja jestem Zmartwychwstaniem i Życiem, a jeśli dusze nie będą szukać życia we Mnie, znajdą tylko śmierć i zniszczenie.
Ludzie boją się urządzeń mogących powodować śmierć, ale przecież destrukcja jest w nich samych. Człowiek niszczy siebie przez zło, które jest w nim samym. Urządzenia militarne zabijają to co zewnętrzne, ciało. Człowiek zabija to, co jest wewnątrz – bez urządzeń, a jednak zabija.
Bóg jest światłem, a człowiek ciemnością; jeśli człowiek nie przyjdzie do światła, będzie na zawsze z ciemnością.

Głos Mojego Serca jest głosem Miłosierdzia. Jeśli człowiek nie będzie go słuchał, nie mogę nic więcej zrobić, bo wiąże on Moje ręce.

29 maja 1954:

Moje Serce bije ze współczuciem dla płaczącego człowieka. Och, jakże chętnie pomógłbym mu nieść ciężar jego strasznego krzyża, zgotowanego, w największym stopniu, przez jego własne winy! Lecz niestety, nie można mu pomóc. Jestem zmuszony stanąć przy drodze i patrzeć na jego beznadziejną walkę w agonii.
O, człowieku, cóż Ja ci uczyniłem, że odtrącasz Moją pomoc?

Mój mały biały gołąbku, czy wiesz czego najbardziej brakuje dzisiaj światu? WIARY. Tak mało jest dusz, które wierzą we Mnie i w Moją miłość. Ludzie wprawdzie wyznają swoją wiarę i swoją miłość, ale nie żyją tą wiarą. Ich serca są zimne, bo bez wiary nie może być miłości.
Módl się i ofiaruj swoje wyrzeczenia, aby wiara mogła znów znaleźć drogę do serca człowieka.

11 lipca 1954:

Moja córko, nie jestem darzony miłością w domach ludzkich. A ponieważ Ja nie jestem tam kochany, to Trójca Święta nie chce tam również przebywać.
Dzieci nie są uczone miłości do Mnie, ponieważ ci, którym są powierzone, nie mają czasu i cierpliwości, aby dbać o to.
Moje Serce boleje nad dziećmi na świecie. Ich serca są odciągane coraz dalej ode Mnie. Nie będą one również słuchać Mojej Matki, bo nie były nigdy uczone słuchania.

Jestem żebrakiem proszącym o miłość, a tak niewielu oddaje Mi swoje zasoby, które mogłyby zaspokoić Moje Boskie łaknienie. Pragnę miłości od Moich, a otrzymuję jedynie okruszyny, które nie zadowoliłyby nikogo.

Mój Ojciec jest zagniewany. Jeżeli Moje dzieci nie będą słuchały Mojego serca, głosu miłości i pouczenia, kara nadejdzie szybko i nic nie będzie w stanie jej powstrzymać. Miłosierdzie Mojego serca powstrzymuje Bożą sprawiedliwość, bliską zstąpienia na niewdzięczne i grzeszne pokolenie.

Biada rodzicom, którzy dają zły przykład dzieciom! Straszny będzie ich sąd. Będę wymagał dokładnego rozliczenia z każdej duszy powierzonej ich opiece.
Biada rodzicom, którzy uczą swoje dzieci, jak osiągać zysk materialny na tym świecie, a zaniedbują przygotowanie ich do przyszłego świata!

Biada dzieciom, które są nieposłuszne i nie szanują swoich rodziców!
‘Czcij ojca swego i matkę swoją.’ Według tego będą sądzeni najbardziej surowo.

12, 13, 14 lipca 1954:

Błogosławione rodziny, które oddają cześć Mojemu Imieniu i Imieniu Mojego Ojca.
Błogosławione domy, w których jestem kochany, albowiem mieszka w nich Trójca Święta.
Błogosławieni rodzice i dzieci, którzy mają dom dla Boga w swych sercach.
Mała sekretarko Mego serca, zapisuj te pouczenia dla uświęcenia Moich ludzi.
Dom Mojego Ojca jest domem modlitwy, a wy uczyniliście go jaskinią zbójców.

Moje dzieci, każdy dom i każda dusza jest domem Mego Ojca, ponieważ On je stworzył i one są Jego. Ale wiele z nich nie jest już uświęcone przez Jego Obecność. Złodzieje wtargnęli do nich i zawładnęli Bożą świątynią modlitwy. To wy, Moje dzieci, pozwoliłyście na to. Jeśli, Moje dzieci, oczyścicie te świątynie, Mój Ojciec powróci i przyjdziemy i uczynimy nasze wspólne mieszkanie z wami.

Powróć Mój ludu, bo Moje serce łaknie i pragnie twojej miłości. Jeśli nie wrócisz, sprawiedliwy gniew Mego Ojca spadnie na ciebie. Co wolisz – Moją miłość czy gniew Mojego Ojca? Wybieraj, a co wybierzesz, tak się też spełni. Nie będę przemagał twojej wolnej woli, bo jest ona na twój użytek, zgodnie z twoim życzeniem. (…)

W wigilię święta Matki Boskiej z Lourdes, 11 lutego 1958 r.:

Moje Niepokalane Serce na końcu zwycięży, a Duch Chrystusa zamieszka w sercach ludzi. Ci, którzy tego Ducha nie odnajdą, będą skazani na wieczny ogień piekielny.

Bardzo ważne słowa Matki Bożej Ameryki z 22 sierpnia 1957r.

„Co ja mam czynić, dziecko mego serca, gdy moje dzieci odwracają się ode mnie? Fałszywy pokój tego świata wabi je i w końcu je zniszczy. One myślą, że trzeba tylko poświęcić siebie mojemu Niepokalanemu Sercu. To nie wystarczy. To, o co proszę i co jest najważniejsze, nie zostało spełnione. To, o co proszę, prosiłam, i będę prosić, to jest odnowa życia (!!!)

Całość: http://www.michaeljournal.org/matkabozaameryki.htm


Kategoria: Pomoc duchowa Tagged: Matka Boża Ameryki, odpowiedzialność rodziców za swoje dzieci, siostra Mary Ephrem
Viewing all 5272 articles
Browse latest View live