Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Na wieki wieków. Amen!
Drodzy Czciciele św. Ojca Pio z Pietrelciny, w niedzielę 23 kwietnia 2017 r., w Święto Miłosierdzia Bożego, w Łagiewnikach o godz. 10.00 zostanie odprawiona Msza Święta dziękczynna za łaski, które otrzymujemy za wstawiennictwem naszego św. Ojca Pio. Cały dzień trwajmy w dziękczynieniu. Zachętą do jeszcze serdeczniejszego dziecięcego przywiązania do naszego św. Ojca niech będą dzieje uzdrowienia Matteo.
W tym opisie odnajdujemy swoistego rodzaju „KATOLICKĄ INSTRUKCJĘ” sposobu zwracania się do Trójcy Przenajświętszej o potrzebne nam i naszym bliźnim łaski, za pośrednictwem Matki Najświętszej i naszych Świętych:
Pierwszym i zarazem podstawowym warunkiem jest odprawienie spowiedzi świętej, a co za tym idzie STAN ŁASKI UŚWIĘCAJĄCEJ.
Drugim warunkiem jest uczestniczenie we Mszach Świętych i przyjmowanie Komunii Świętej, także zamawianie Mszy Świętych.
Trzecim warunkiem jest wytrwałe przyzywanie orędownictwa Matki Najświętszej w Modlitwie Różańcowej.
Czwartym warunkiem jest przyzywanie pomocy konkretnych Świętych, połączone z uczczeniem ich relikwii, także jeśli to możliwe udział w pielgrzymkach do ich grobów.
Piątym warunkiem jest zaangażowanie w te pobożne praktyki duchowe jak najliczniejszego grona osób pobożnych, które ufnie wołać będą o Boże Miłosierdzie.
Tę drogę podjęli rodzice chorego Matteo i ich przyjaciele świeccy i duchowni.
„Cud kanonizacyjny Ojca Pio
Uzdrowienie Matteo – relacja matki”
„Niezwykły i bolesny przypadek Matteo rozegrał się w ciągu około czterdziestu dni, niczym Wielki Post. Wieczorem 20 stycznia 2000 r. (pogrubienia czcionki redakcja „wobroniewiary”) został przyjęty na oddziale pediatrii Domu Ulgi w Cierpieniu, (w San Govanni Rotondo) gdzie natychmiast przeniesiono go na II oddział reanimacyjny. Miesiąc wcześniej Matteo skończył siedem lat.
Następnego ranka nadeszły chwile najbardziej dramatyczne: na ekstremalny stan składały się obrzęk płuc, wstrzymanie akcji serca, saturacja tlenu 18 procent, a potem dziecko zapadło w śpiączkę polekową, co dla niego oznaczało jedenaście dni snu, a dla nas bezgranicznego bólu.
W dniu 31 stycznia Matteo przebudził się, 12 lutego opuścił oddział reanimacyjny, a 26 lutego wyszedł ze szpitala”.
(w: Maria Lucia Ippolito, Cud kanonizacyjny Ojca Pio, Uzdrowienie Matteo – relacja matki, przekład Irena Burchacka, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 2003, s. 35)
„Niedziela, 23 stycznia
Zakrystianka Tiziana umówiła nas na spotkanie z bratem Modestino w południe. Chwilę czekamy w starej zakrystii, wreszcie brat nadchodzi. Oboje z Antonim wybuchamy płaczem, lecz brat Modestino mówi nam swoim niewyraźnym językiem, na poły po włosku, na poły w dialekcie: „Ufajcie, ufajcie. Nie buntujcie się przeciwko woli Pana, lecz módlcie się. I powiedzcie Panu Bogu zwyczajnie: Ty nam go dałeś i Ty musisz go nam przywrócić do zdrowia. Nie buntujcie się przeciwko woli Pana. Módlcie się! Ja ofiarowuję Panu Bogu za Matteo moje życie i cierpienie”.
Potem brat Modestino bierze krucyfiks otrzymany od Ojca Pio, podając nam do ucałowania i błogosławi nas, mówiąc: „Ufajcie, ufajcie, nie buntujcie się przeciwko woli Bożej. Powiedziałem Ojcu Pio, módl się za Matteo, módl się za Matteo, spraw, by to był cud potrzebny do twej kanonizacji. Potrzebny ci cud, żeby zostać świętym, dopomóż Matteo, wstąp na ołtarze razem z nim. Jestem pewien, że tak się stanie, że Matteo wyzdrowieje i wyniesie Ojca Pio na ołtarze”.
Żegnamy brata i wychodzimy na korytarz obok starego kościoła, gdzie przez całe lata Ojciec Pio przyjmował rzesze wiernych. Tam, umocniona słowami brata Modestino, proszę w milczeniu Ojca, by urzeczywistnił krzepiące słowa tego pokornego braciszka i wyprosił Boże Miłosierdzie.
W tym czasie jakiś niepowstrzymany impuls kazał mi iść do spowiedzi i do Komunii Świętej, a także prosić moich braci, bratowe, rodziców, teściową i jedenastoletniego syna Alessandro, by zrobili tak samo, gdyż jestem przekonana, że Eucharystia, będąca szczytowym momentem Mszy Świętej, zjednoczeniem z Panem Bogiem, jest także chwilą, kiedy najłatwiej prosić Pana Boga – przez Mękę Jego umiłowanego Syna Jezusa Chrystusa – o Jego łaski. Czuję, że Eucharystia to najlepszy sposób na otrzymanie łask i że stan łaski uświęcającej to nieodzowny warunek, by błagać o Bożą pomoc.
W niedzielę wieczorem znowu przychodzę z mężem do krypty, żeby znaleźć trochę spokoju. Zatrzymujemy się przy schodach i prosimy o modlitwę ojca Terenzia, wiekowego już brata o silnej osobowości, który pociesza nas w podobny sposób: „Ufajcie, módlcie się, bądźcie w stanie łaski, ja ze swej strony ofiaruję Panu Bogu pokutę, co wieczór zamiast jeść z braćmi kolację, będę przychodził tutaj, żeby modlić się za Matteo. Prośmy Pana Boga, aby to mógł być cud, która Ojca Pio uczyni świętym, wyniesie go do chwały ołtarzy”. (w: jw. s. 55-56)
31 stycznia
To ważna data, dzisiaj jest św. Cyrusa i zawsze będę pamiętać ten dzień jako drugie urodziny Matteo.
Pierwszy telefon otrzymuję, gdy idę do szpitala z Giussi, żoną doktora Catapano. Dzwoni zaprzyjaźniony stolarz Michele z San Marco, czy może przynieść Matteo zdjęcie Ojca Pio. Bez zastanowienia mówię „tak”, skoro to coś dotyczy Ojca, absolutnie chcę to mieć. Po paru minutach drugi telefon. To Antonio. Zdyszanym głosem oznajmił, że Matteo otworzył oczy, że przebudził się. Został odłączony od urządzenia dostarczającego tlen i choć jest jeszcze pod wpływem leków, rozumie i rozpoznaje wszystko.
Nic więcej do mnie nie dociera, zbyt silne są emocje, lęk i radość. Razem pędzimy w stronę szpitala. Na oddziale reanimacji są już nasi mężowie. Nakładamy sterylną odzież i stajemy za przeszklonymi ścianami pokoju. Oczy ma otwarte, niepewne, ale otwarte. (…)
Szczęście, jakiego wówczas doznałam, było największym w moim życiu, nieporównywalnie większym od tego, co czułam podczas pierwszego krzyku Matteo i Alessandro po porodzie. Pojęłam, że zaczął się trudny, lecz wspaniały powrót do życia. Cały czas powtarzałam: „Panie Jezus, Matko Najświętsza, Ojcze Pio i wszyscy Święci w niebie, dziękuję, dziękuję!”. Około południa wróciłam do domu wziąć jakieś rzeczy potrzebne mi, kiedy będę czuwać przy dziecku w szpitalu.
Po paru minutach przychodzi stolarz Michele ze zdjęciem Ojca Pio. Dziękuję mu z całego serca za ten gest, wyjmuję zdjęcie z oprawki i oglądam je. To oryginalna, czarno-biała fotografia Ojca, trzymającego w ramionach figurkę Dzieciątka Jezus. Na odwrocie kilka słów napisanych własnoręcznie przez Ojca Pio wraz z jego podpisem. Słowa skierowane były do jednej z jego duchowych córek, która – co wzrusza mnie głęboko – nosiła, tak jak ja, imię Lucia.
W tej chwili czuję, że to sam Ojciec Pio chciał, żebym otrzymała to w szczególny dzień, dzień przebudzenia mego syna, bym zrozumiała, że on jest blisko nas, z Panem Jezusem, i że modli się za nas. A oto te słowa: „Droga Lucio, w dniu twych imienin składam ci życzenia słowami, które ostatnio wypowiedział do mnie Ojciec – niechaj Matka Najświętsza oddali od ciebie wszelki lęk, niech rozjaśni twego ducha i uczyni cię godną Bożego Miłosierdzia, ukazując ci Pana Jezusa w pełni chwały – Ojciec Pio”.
Kiedy kończę czytać tych kilka linijek, oczy zachodzą mi łzami. Przyciskam zdjęcie do serca i dziękuję Ojcu Pio, że kolejny raz dał mi odczuć swoją obecność i opiekę. Jestem pewna, że Matteo z każdym dniem będzie czuć się lepiej, że jego organizm obroni się, bo Pan Bóg wszystko może.
I tak rozpoczyna się bardzo bolesny powrót do zdrowia mego syna. Pierwsze godziny są niezwykle trudne (…).
Na drugi dzień Matteo kilkakrotnie spogląda na puste miejsce i poruszając wargami, szepcze: „Chcę Ojca Pio, chcę Ojca Pio”. Następnie zaciska i otwiera prawą dłoń. Nie rozumiem, o co chodzi, wreszcie wkładam mu do ręki obrazek ojca.
Dopiero później dowiem się z jego słów, że szukał Ojca Pio, gdyż ten trzymał go za prawą dłoń podczas śpiączki, a po przebudzeniu się już go nie zobaczył przy sobie. (w: jw., s. 59-60)
„6 lutego 2006
Jest niedziela, minęło siedem dni od przebudzenia, Matteo gra w playstation, ogląda telewizję, jeszcze jest bardzo, bardzo cierpiący i słaby, ale narządy podjęły swoje czynności, z każdym dniem wyniki badań krwi stają się lepsze.
Zegar wskazuje wpół do ósmej wieczór, jestem z nim sama, od tygodnia ja, Antonio (mąż) i moi bracia wymieniamy się przy jego łóżku. Nauczyłam się już doskonale czytać z ruchu jego warg to, czego nie może powiedzieć głośno.
W pewnej chwili Matteo pyta mnie ruchem warg: „Mamusiu, kiedy mnie uśpili i dlaczego? Jak długo spałem?” Żeby nie sprawiać mu przykrości, mówię, że spał tylko jedną noc, a uśpiono go po to, żeby móc go leczyć. I nagle coś każe mi zapytać: „Czy coś ci się śniło tej nocy? Nic nie pamiętasz z tego głębokiego snu?”.
Matteo wzrusza ramionami, a potem zamyka oczy, jakby chciał się zastanowić. Po chwili otwiera je i mówi ruchem warg: „Tak, widziałem siebie”– „Jak to – siebie?” – pytam zaciekawiona. „Widziałem siebie, jak spałem, leżąc zupełnie sam w tym łóżku” – odpowiada Teo. Na to ja: „Och, biedne moje kochanie! Zupełnie sam! A nie było lekarzy, pielęgniarek, mamy, taty?”. „Nie” – mówi Teo i znowu zamyka oczy.
Wyraźnie skupia się na swych wspomnieniach. Nagle podnosi powieki i dodaje: „Nie, mamusiu, nie byłem sam!” „A kto był z tobą?” – pytam. „Był taki bardzo stary pan z siwą brodą”.
Jeszcze nie rozumiem i pytam z niepokojem: „A jak ten pan był ubrany?” Na to Matteo: „Miał ubranie długie i brązowe”. „A co robił?”. „Podał mi prawą rękę i powiedział: nie martw się, Matteo, niedługo wyzdrowiejesz”.
Na te słowa moje serce zaczęło bić jak szalone. Pojęłam, że Matteo musiał widzieć kogoś niezwykłego, i domyślam się, kogo, ale nie śmiem w to wierzyć. Wzięłam wiec obrazek Ojca Pio, który Matteo ściskał w dłoni (nigdy go zresztą nie widząc) i podstawiam go przed nim, nie mówiąc ani słowa. Chłopiec przyglądał się uważnie, a następnie z błyszczącymi oczyma, nieoczekiwanie rozradowany, rzekł, poruszając wargami: „To on, mamusiu, to on, to Ojciec Pio był przy mnie”. (…)
Po chwili wszedł doktor Mione, który spostrzegł, że Matteo jest rozpromieniony, a ja zmieszana. Zapytał, co się stało, a ja, zapytawszy Mattea o zgodę, opowiedziałam mu o wszystkim. Doktor wysłuchał w milczeniu, i po chwili, spuściwszy oczy, powiedział: „Wiesz, Matteo, my też wierzymy, że to się zdarzyło”. (w: jw. s. 61-63)
„Poniedziałek, 7 lutego 2000 r.
Jest wieczór, godzina siódma, modlę się, dziękując Panu Bogu i szczęśliwa ściskam rączkę Tea, który jeszcze bardzo chory – żyje. Żyje!
Myślę, że powinnam komuś o tym o tym, co usłyszałam od dziecka. Nie wiem jednak, jak i komu, proszę więc o pomoc Ducha Świętego. I w tym właśnie momencie wchodzi ojciec Giacinto.
Już raz odwiedził Tea, kiedy ten spał, i przyłożył mu do ust relikwię Ojca Pio, którą właśnie w tych dniach od kogoś otrzymał. Pytam go, czy moja szwagierka Maria, zakrystianka w klasztorze, coś mu mówiła. On zaprzecza i uszczęśliwiony słucha tego, co mi powiedział Matteo.
Na koniec mówi z uśmiechem:
„Modlitwą wyrwaliśmy ten cud od Boga, ale by inni mogli się o tym dowiedzieć, musimy poczekać, aż Matteo wyjdzie stąd, z oddziału reanimacji. I choć my wiemy, choć pewni jesteśmy, że stał się cud, to żeby był całkowity żeby Bóg działał w dalszym ciągu, musicie być w stanie łaski, w stanie łaski”. (w: jw. s. 64)
OCENA TEOLOGICZNA CUDU
(Głosowanie nr 1 Teologów Konsultorów)
Rzadko kiedy, tak jak w niniejszym przypadku, występuje taka obfitość wyraźnych i przekonywujących dowodów co do istotnego elementu, jak jednogłośna modlitwa oraz chronologiczna jednoczesność modlitwy i uzdrowienia, a tym samym co do przyczyny i skutku, dwu faktów niepodważalnie potwierdzonych tak na płaszczyźnie historycznej, jak i prawnej. W intencji uzdrowienia Matteo Colelli trwała bowiem prawdziwa krucjata modłów skierowanych do bł. Ojca Pio z Pietrelciny, od chwili gdy zorientowano się w powadze sytuacji chorobowej, jaka dotknęła małego chorego, aż do jego całkowitego wyzdrowienia, które wprawiło w zdumienie lekarzy, którzy go leczyli i uznali za już „straconego”.
Poczynając od rodziców chłopca, będących gorącymi czcicielami Ojca Pio, przez krewnych, przyjaciół, zakonników, kapucynów z San Giovanni Rotondo – trwało nieustanne błaganie, by Ojciec Pio pomógł w uzdrowieniu dziecka.
Matteo, jeszcze przed chorobą, w każdą niedzielę chodził na grób Ojca Pio razem z rodzicami; w czasie choroby, ledwo odzyskał świadomość, modlił się również do Ojca, który ukazał mu się „we śnie”, to znaczy w stanie śpiączki, i zapewnił go, że wyzdrowieje.
Jego ojciec, doktor Antonio, oświadcza, że od tej nocy, kiedy syna został hospitalizowany, zwracał się wspólnie z żoną, przyjaciółmi i wielu innymi osobami z San Giovanni Rotondo do Ojca Pio, prosząc go o wstawiennictwo w uzdrowieniu dziecka, oraz że modlitwy były nieprzerwane. Wszystko to potwierdza matka Matteo. Taką samą intencję swoich modlitw podają też następujące osoby: doktor Alfredo Dei Gaudio, specjalista anestezjolog i reanimator; pan G. Palladino, pielęgniarz; pani A. R. Clemente, pielęgniarka; doktor Nicola Gorgoglone, pediatra; chirurg, doktor Nicola Ippolito, wujek uzdrowionego, który mówi: „Chodziliśmy w małych grupach na grób bł. Ojca Pio, zwłaszcza wieczorem, na modlitwę różańcową” i dodaje, że modlono się także w Stanach Zjednoczonych i nie ustawano w modlitwach przez cały czas trwania choroby Matteo; doktor Michele Pellegrino, pediatra; pani Concetta Centra, nauczycielka Matteo, która po śmierci męża odeszła całkowicie od praktyk religijnych, lecz teraz odzyskała wiarę i modliła się o zdrowie swojego małego ucznia; pan Raffaele Augello, pielęgniarz, który najpierw stwierdza ogólnie: „Modlitwy kierowano do Pana Boga Bożej i świętych”, lecz zaraz mówi jasno o modlitwach do Ojca Pio; również doktor Paolo De Vivo, ordynator II oddziału anestezjologii i reanimacji, potwierdza, ze mdlił się do Ojca Pio za małego chorego.
Interesujące szczegóły można znaleźć w oświadczeniach ojca Rinaldo Totano, kapucyna kierującego grupami młodzieżowymi. Towarzyszył on rodzicom Matteo, gdy modlili się w celi Ojca Pio; następnie wieczorem prowadził Różaniec odmawiany przy grobie Błogosławionego razem z zakonnikami i rodzicami dziecka; poza tym prosił o modlitwę wszystkich znajomych.
Nawet kiedy rozeszła się wieść, że dziecko zmarło, nie ustawali w modlitwach, a rodzice Matteo po jego uzdrowieniu zamówili Mszę Świętą dziękczynną do Ojca Pio.
KONKLUZJA
Sądzę, że dysponujemy dostateczną liczbą elementów, by z całą moralną pewnością stwierdzić, że uzdrowienie Matteo Colelli – uznane jednogłośnie przez Rade Lekarską za niewytłumaczalne naukowo i zaistniałe w całkowitej zbieżności chronologicznej z nieustannymi modlitwami, jakie wiele pobożnych osób zanosiło do Ojca Pio – można przypisać wstawiennictwu naszego Błogosławionego, ponieważ ma wszystkie cechy cudu III stopnia według przyjętych zasad”. (w: jw. s. 96-98).
Santo Padre Pio da Pietrelecina, wierny naśladowco Pana Jezusa Ukrzyżowanego, prosimy, abyś przez Niepokalane Serce Matki Bożej Fatimskiej, złożył w Jego Świętej Ranie Miłosierdzia, nas woje duchowe dzieci, abyśmy na ziemi w Niebie mogli wpatrywać się w Boskie Oblicze naszego Pana i Zbawiciela. Amen!
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kategoria: Wydarzenia
