INTRONIZACJA JEZUSA – ISKRA Z POLSKI – SZCZEPIONKA PRZECIW ROZPACZY
Króluj nam Chryste!
Drodzy Przyjaciele,
członkowie Margaretek,
wspierający mnie modlitwą i ofiarami,
wszyscy Czytelnicy tego mojego dorocznego listu!
Jak co roku, pragnę zaprosić Was do duchowej łączności ze mną, a bliżej mieszkających do osobistego udziału we Mszy św. w Waszych intencjach, tym razem 19 grudnia (w sobotę) o godzinie 19.00. Pragnę Bogu podziękować za Was i za wszystkich, od których wielokrotnie doświadczyłem dobroci i ofiarności. Chcę także, wspólnie z Wami, wypraszać Boże błogosławieństwo i łaski na całą Waszą pielgrzymkę do Nieba. Zresztą nie tylko Waszą, ale i Waszych Bliskich, którym chcecie pomóc na drodze zbawienia.
Czasy mamy wyjątkowo niespokojne. Nasłuchujemy wieści z Kraju i spoza naszych granic, słuchamy ekspertów, którzy są „za” lub „przeciw”, próbują przeniknąć przyszłość i straszyć nas przykrymi konsekwencjami decyzji dzisiaj podejmowanych na najwyższym szczeblu…
Jednak Najwyższym jest nie człowiek, lecz Bóg, który chce być stale obecny w życiu każdego człowieka i każdego narodu, jeśli tylko zostanie zaproszony. Wszechmocny w swej pokorze i delikatności nie naruszy niczyjej woli. Zajmie miejsce choćby w kąciku jakiejś duszy i na marginesie jej życia, odejdzie, gdy zostanie przez nią grzechem wypędzony. To samo dotyczy poszczególnych narodów. Chyba nie mamy wątpliwości, że także przyszłość Polski zależy od tego, jakie miejsce zajmie teraz Bóg w naszym życiu narodowym.
Był czas, że złudne nadzieje na intronizację Jezusa wiązaliśmy z rządami prezydentów, otwarcie przyznających się do katolicyzmu. Lech Kaczyński, pytany o Intronizację, odpowiadał, że pójdzie po tej linii, jeśli tylko Episkopat Polski wystąpi z inicjatywą. Ten jednak zabrał głos w sposób nam znany…
Dwa Najświętsze Serca Jezusa i Maryi są ze sobą zawsze złączone. Czy nie dostrzegamy tego także w historii naszego narodu? Gdy Maryja wybrała sobie Polskę na swoje królestwo – chodzi o Jej słynne objawienie włoskiemu jezuicie Juliuszowi Mancinellemu – następny krok należał do Narodu. Jednak Jej objawienie z czasem poszło w zapomnienie, więc musiała przyjść trwoga i gehenna potopu szwedzkiego, by obudził się Naród i by król we Lwowie ofiarował swoją koronę i berło Maryi. Odtąd, mimo naszej niewierności, Królowa aż do 15 sierpnia 1920 roku wiele razy potwierdzała cudami swoją obecność i opiekę nad nami. Wkrótce po „Cudzie nad Wisłą” z podobną jak Maryja propozycją (wręcz żądaniem!) zwrócił się do Polaków sam Pan Jezus: przez Rozalię Celakównę domagał się uroczystego powierzenia Mu królewskiej władzy nad Polską. Przyszłość naszego narodu, otoczonego nieprzyjaciółmi, uzależnił właśnie od Intronizacji. Odtąd ponosiliśmy – i ponosimy do dzisiaj – straszliwe konsekwencje nieposłuszeństwa Królowi, nic więc dziwnego, że i pytania wielu z nas o przyszłość pełne są niepokoju!
Jak królowi Janowi Kazimierzowi Bóg dał Lwów – pierwsze miasto wolne od Szwedów – aby wypełnił wolę Królowej Nieba i Ziemi, tak i nam teraz daje – po ostatnich wyborach – jakiś powiew wolności, a więc i wyjątkową szansę na intronizację Jezusa. Jest to jednak ostatnia chwila przed największą w historii świata „burzą”, której pomruki są już dla wielu słyszalne. Czy będziemy w stanie jako Naród – i to teraz, natychmiast! – oddać hołd, ale i władzę nad nami, Jedynemu który jest jej godzien: Bogu-Człowiekowi? A może dalej zechcemy Go widzieć tylko w cierniowej koronie hańby, wyśmiania i odrzucenia?
To prawda, że straszna korona cierniowa była potrzebna Odkupicielowi, by zadośćuczynił Ojcu za grzechy pychy, nadużywania władzy, znęcania się silniejszych nad słabszymi i inne. W paroksyzmie bólu wbijał ją sobie coraz głębiej, uderzając głową w belkę krzyża. Nie jest jednak prawdą, że do końca pobytu na ziemi pozostał cierniem ukoronowany. Przecież zmartwychwstał w chwale, w pełni swojego piękna i mocy! Teraz nie może już cierpieć fizycznie w ciele uwielbionym, teraz odbiera od swoich stworzeń hołd jako Król. Czyż i my nie składamy Mu tego hołdu – także jako Polacy – przez uroczyste wkładanie na Jego głowę złotych koron, gdy znajduje się na rękach swojej Matki? Koronując Go jednak w ten sposób, widzimy Go jako postać drugoplanową, a On chce zająć właściwe sobie miejsce na pierwszym planie, tego też pragnie Jego Matka! Czy mamy prawo dalej Mu tego odmawiać, skoro – jak sam twierdzi – Polskę szczególnie umiłował? Czy wolno nam to wszystko, co w tej kwestii do nas skierował przez swoją służebnicę Rozalię, potraktować tak jak wówczas Żydzi? Oni to razem z Piłatem zawiesili Mu na szyi na pośmiewisko tablicę z tytułem Jego „winy”, domagając się dla Niego najokrutniejszej śmierci, a Cezara obłudnie ogłaszając swoim królem! Czy mamy nadal śmiać się – jak niektórzy – z napisów na transparentach czy z królewskich symboli na czerwonych płaszczach uczestników wielokrotnych „Marszów dla Chrystusa-Króla” w naszych miastach? Czy nadal mamy twierdzić, że skoro króluje w sercach bez polskiej korony, więc i w sferze życia publicznego Polski – naszej polityki, gospodarki, kultury, oświaty wraz z ideologią, na której się one opierają – także możemy Mu odmówić korony jako symbolu władzy? Lecz jeśli nie ofiarujemy jej Jemu, to w takim razie… komu? Nadal piekielnemu przeciwnikowi, jak to dotychczas bywało?! Pustki tu być nie może. Nie wybierając zdecydowanie Jednego Władcy – tego właściwego – tym samym oddajemy władzę drugiemu – Jego przeciwnikowi!
Cały świat tonie, jak nigdy dotąd, w bagnie grzechu i duchowej zgnilizny. „Mieć i użyć”, doświadczyć jak największej przyjemności bez względu na cenę – oto jego obłąkańcze hasło. Zgodnie z nim już w tej chwili więcej niż dwoje poczętych dzieci ginie na sekundę przez aborcję oraz pigułki wczesnoporonne. Różni dewianci parodiują małżeństwo i wchodzą w jego prawa, chlubiąc się publicznie tym, czego winni się bardzo wstydzić. Przepaść między bogatymi i biednymi – narodami i jednostkami – powiększa się, a wraz z nią przemoc i wyzysk słabszych. Światem rządzą, stwarzając pozory „demokracji”, ludzie, którzy oddali się w służbę mamonie czyli zyskowi, często nieuczciwemu, a szatanowi oddali swoją duszę.
Pośród tego wszystkiego nie mamy pojęcia z jaką, choć skrywaną, nadzieją patrzą na nas w tej chwili inne narody! Nasz biedny polski kopciuszek, oszukany i wyśmiany, okradziony i obrabowany, skazany na domieranie, nagle zaczyna się budzić! W jakim kierunku pójdzie to jego przebudzenie? Czy, stawiając na pierwszym miejscu naprawianie swojej gospodarki, dobrze wypełni wolę Króla? Czyż Król nie powiedział, że mamy głównie troszczyć się o Jego Królestwo i jego sprawiedliwość (w każdej dziedzinie życia), a wszystko inne będzie nam dodane? (Mt 6,33). Jeśli stanie się odwrotnie: skoncentrujemy się na tym „dodatku” – czy nie pójdziemy w kierunku kolejnej niewoli i klęski? Oto są pytania! Stawiając je, z pokorą i ufnością klękamy do modlitwy błagalnej o to, by wolę Króla dobrze odczytali w tym momencie ci, od których zależy Jego intronizacja.
Małym świadectwem tego, jak sam od dawna odpowiadałem na postawione wyżej pytania, niech będą słowa dwóch moich pieśni, na wykonanie których przez jakiś chór wciąż czekam. Partytura do nich znajduje się na stronie: http://muzmichal2.w.interiowo.pl/
O INTRONIZACJĘ CHRYSTUSA W POLSCE
Żeśmy Twej woli byli tak niewierni, REF.: Duch Święty odnawiał oblicze ziemi. |
HYMN NA INTRONIZACJĘ JEZUSA
Niech radość przenika dziś serca Polaków, REF.: Niech raduje się kraj cały, |
W drugiej części listu chcę odnieść się do tego pięknego dzieła, które dane nam było wspólnie zapoczątkować w ramach poprzedniej Mszy świętej 20 grudnia 2014 roku. Nazwaliśmy je „Iskrą z Polski”. Z pierwszymi osobami, które je podjęły, na zakończenie Mszy odmówiliśmy wspólnie akt ofiarowania się Bogu za nawrócenie całej ludzkości, mającej wkrótce stanąć oko w oko z Jezusem jako Sędzią w Jego Paruzji czyli Powtórnym Przyjściu. W homilii mówiłem o wspaniałych obietnicach Matki Bożej pod adresem idących tą drogą, m.in. o uniknięciu przez nich czyśćca na wzór męczenników oraz o uwolnieniu z czyśćca wszystkich ich bliskich, a z pęt szatana ich bliskich na ziemi. Kto chce obejrzeć wideo z tej Mszy, może w wyszukiwarce internetowej wpisać słowa: „Iskra z Polski”.
Owoce naszej ofiary w duszach mieszkańców ziemi na razie nie mogą być nam znane, jednak owoce w naszych duszach są obfite. Spośród tysięcy ludzi, którzy się do nas przyłączyli, czy to dzięki internetowi, czy to dzięki kolportażowi 28-stronicowej broszury, nie słyszałem żeby ktoś się wycofał, za to wielu zauważyło u siebie wyraźną przemianę na lepsze. Niektóre osoby dziękowały mi z entuzjazmem za wskazanie im jakby nowego kierunku życia. Cenią sobie teraz bardziej każdą chwilę życia na ziemi, ale i najmniejsze cierpienie. Nabierają świadomości, że są apostołami Jezusa, coraz pełniej zjednoczonymi z Nim oraz z Jego Ofiarą za ludzkość, dzięki czemu intensywniej uczestniczą we Mszy świętej. Pełniej przeżywają każdy dzień, zaczynając go od krótkiego aktu podjęcia i ofiarowania krzyża, który będzie im dany.
Cieszmy się tym, że do tej pory nie znalazł się nikt – a krytycznych głosów duchownych szczególnie nasłuchiwałem – kto by nasze dzieło wyśmiał, podważył, zaatakował. Jest wprost przeciwnie: niektórzy znani w Polsce księża mówią o nim pozytywnie, a zdolne do ofiar siostry zakonne przyjmują je otwartym sercem i rozpowszechniają. Liczba rozdanych broszurek wrasta w przyśpieszonym tempie. Wręczając je, ostrzegam tylko nieraz: dajcie je tym, którzy nie boją się swojego krzyża, gdyż inni mogą je zmarnować.
Można się domyślić, że nasza „Iskra” mogłaby cieszyć się większym uznaniem, gdybyśmy poprzestali na samym akcie ofiarowania się Bogu za ludzkość – wprawdzie odważnym, jednak nie budzącym niczyich zastrzeżeń. My jednak umieściliśmy w nim słowa, odnoszące się do Paruzji Jezusa, i to nawet bliskiej. Było to konieczne, gdyż wiemy, że „Iskra” tylko rozbłyśnie i zaraz potem zgaśnie! Jako swego rodzaju ruch religijny, siłą rzeczy przestanie być Bogu potrzebna, gdy spełni swoje zadanie: przygotuje świat do Paruzji. Gdy dopełni się liczba tworzących „Iskrę”, wszyscy ludzie na świecie będą mieli kogoś, kto się za nich ofiaruje i modli, a przez to nie pozwala im zginąć na wieki. Właśnie o tym mówiła Pani Fatimska podczas swojego sierpniowego objawienia w 1917 roku, pokazawszy dzieciom piekło.
Musimy więc liczyć się z tym, że główna trudność, na którą będziemy napotykać aż do chwili, w której przemówi do wszystkich samo Niebo podczas Paruzji, może polegać na umieszczaniu nas w rzędzie „fałszywych proroków”. Przecież bardzo nieliczni wierzą w Powtórne Przyjście Jezusa jako fakt odrębny od Jego przyjścia na Sąd Ostateczny. Jeszcze mniej jest takich, którzy to Przyjście odnoszą do naszych dni, a zaledwie maleńka garstka uważa je za bardzo bliskie. Gdybyśmy więc szli przez świat i głosili słowami samego Jezusa: „Przybliżyło się do was Królestwo Boże!”, reakcje byłyby różne, niektóre może takie, jak na przyjście „świadków Jehowy” z ich „bliskim Armagedonem”… Nie bójmy się jednak ani krytyki, ani wyśmiania, ani nawet prześladowania. Miejmy świadomość, że zrobimy wielką rzecz, pozyskując choćby jednego człowieka, który przygotuje się do Paruzji, na przykład przez spowiedź z całego życia. Wówczas zbliżające się „prześwietlenie sumień”, coś jak sąd szczegółowy, nie będzie dla niego straszne.
Usiłujmy jednak pozyskać apostoła, duszę-ofiarę. Stanie się on w jednej chwili filarem, na którym oprze się cała ziemia! To prawda, że człowiek ten sam w sobie pozostanie kruchy i wiotki jak słomka, lecz w zjednoczeniu z Jezusem stanie się prawdziwą kolumną, o którą rozbiją się wysiłki piekła wobec dusz, które już uważało ono za swoje. Wysiłki szatana mogą jednak doprowadzić takiego apostoła do zniechęcenia, gdy np. doświadczy wyśmiania, albo nawet wrogiej postawy, ze strony bliskich czy znajomych. Gdybyśmy się o takim fakcie dowiedzieli, natychmiast spieszmy mu z pomocą. Próbujmy go przekonać, że po tych atakach może wyraźnie poznać, iż robi rzecz dobrą i miłą Bogu. Piekielny wróg nienawidzi walczących z nim o dusze, jednak nigdy nie może uczynić najmniejszej rzeczy, która nie byłaby wpisana w Boży plan i zgodna z Bożą wolą. Jeśli gdzieś on działa, to tylko dlatego, że Bóg dopuszcza zło dla jakiegoś dobra – jak ogrodnik czy rolnik, używający bardzo cuchnącego nawozu pod swoje uprawy i sadzonki. Niech więc każdy apostoł uczy się od św. Pawła, że „moc w słabości się doskonali”! Niech oprze się na mocy Ducha Świętego, który w Bierzmowaniu „umundurował”, „uzbroił” i posłał go do walki z duchami złymi jako mężnego żołnierza. Dzięki Jego łasce i darom przetrwa bez uszczerbku wszystkie „nawałnice i wichry”, uderzające w jego dom (Mt 6,24-27), gdyż na Skale mocno oparty jest fundament jego życia.
Trzecia część listu niech mi posłuży do jak najlepszego wypełnienia przeze mnie woli Bożej w innej jeszcze dziedzinie. Jak wszyscy już wiecie (gdyż mój pseudonim „Ivan Novotny” przestał być tajemnicą), dane mi było napisać coś w rodzaju powieści „Z Aniołem do Nowego Świata”. Druga jej część „Wejdź do Radości” też wydaje mi się ważna, jednak odnosi się do innego czasu: do ostatnich lat istnienia świata, poprzedzających Sąd Ostateczny. O ile część pierwsza budzi nadzieję, a nawet wielką tęsknotę, skłania do ufnego oczekiwania na świat oczyszczony i piękny, o tyle druga ma przygotowywać na ostatnie, najboleśniejsze w historii męczeństwo, zastępujące czyściec. Po końcu świata czyśćca już nie będzie.
Dobry Bóg rzeczywiście przenosił mnie, najczęściej nocami, w przyszłość, od dziecka pozwolił mi przeżywać migawki z tego nowego i przepięknego świata, który narodzi się po agonii starego. Te narodziny będą podobne do rozerwania starej powłoki poczwarki, by mógł wzlecieć z niej w niebo przepiękny motyl. Jeśli mi to pokazał, nie uczynił tego bez powodu. Przypuszczam, że w ten sposób zaplanował napisanie przeze mnie książki, która miała (i wciąż jeszcze ma!) za zadanie przygotować ludzi do Paruzji…
Wiem z opowiadań, że niektórzy gardzą tą lekturą, a mnie uważają za fałszywego proroka… No cóż, im nie dane było widzieć tego co mnie. Nie przeprowadził ich jeszcze Bóg, jak mnie, przez „mały sąd”, identyczny jak ten szczegółowy po śmierci, tyle że za ziemskiego życia. Będą musieli wkrótce doświadczyć sami tego, o czym czytać lub słyszeć nie chcieli. Na szczęście są i tacy, którzy książkę przyjmują otwartym sercem, dzięki niej przez chwilę są zanurzeni w atmosferze „Nowego Świata”, a potem… zaczynają za nim tęsknić, a nawet przygotowywać się do Paruzji. Niektórym zdarza się „połknąć” książkę przez jedną noc! Do nich dołączają ci, którzy obejrzeli „wywiad” ze mną dla telewizji w Barcelonie, zatytułowany (na You Tube) „Widziałem Nowy Świat” (ang.: „I have seen the new world”). Nieraz jestem pełen podziwu dla kogoś, kto znad morza albo z gór umawia się ze mną na spowiedź z całego życia, poważnie traktując moją radę, że jest to najlepsze przygotowanie do Paruzji – oczywiście nie ze strachu, lecz z miłości do Boga.
Otrzymywałem pytania, dlaczego do tego „Nowego Świata” wprowadzam czytelnika, przeskakując nad przepaścią strasznego oczyszczenia ziemi, podczas którego całe narody mają zginąć, a żywi mają zazdrościć umarłym. To prawda, że i coś z grozy tego oczyszczenia pokazał mi Bóg, jednak moja „powieść” nie miała budzić lęku, lecz tylko nadzieję i tęsknotę za „Nowym”. Wprawdzie zawiera ona odniesienia do „Starego”, ale są to tylko wzmianki, a nie drastyczne opisy. Ukazując piękno bujnej przyrody „Nowego”, panującą w nim miłość Boga i bliźniego, wolność od starych struktur gnębiących ludzi, jak też radość ich życia – miałem za zadanie przygotować już dzisiaj… „szczepionkę przeciwko rozpaczy”! Właśnie tej rozpaczy, która może kogoś ogarnąć na pogorzelisku świata albo na jakiejś małej wysepce, na której udało mu się przetrwać „szum morza i jego nawałnicę” (słowa Pana Jezusa z ewangelii). Gdy ucałuje jak relikwię odnalezione ślady nieznanego przechodnia, z nadzieją wzniesie w górę serce, zatapiając się w ufnej modlitwie i przypominając sobie te okruchy piękna i dobra, których rozkwitu, mimo wszystko, ma teraz prawo oczekiwać…
Jeśli taka miała być rola książki „Z Aniołem do Nowego Świata”, mogę tylko ubolewać, że nie dotarła ona do milionów moich rodaków…! Nie będę się dzielić z Wami przeszkodami, na jakie napotkałem w tym względzie, bo po co. Liczę jednak na to, że „na końcu czasów”, niemal w ostatnich momentach „Starego”, właśnie Wy, moi Przyjaciele, weźmiecie na siebie odpowiedzialność za rozpowszechnienie tej „szczepionki”, świadomi, że najgroźniejszą ze wszystkich chorób duszy, grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, jest rozpacz. Kto umiera w rozpaczy, może być na wieki potępiony, gdyż zamiast zaufać Bogu jako Ojcu i Przyjacielowi, odrzuca Go jako „bezlitosnego okrutnika”!
Moja książka jest do pobrania w formacie elektronicznym PDF na stronie wobroniewiaryitradycji, np. pod zakładką z moim nazwiskiem na 43 pozycji wśród moich tekstów. Kto woli czytać ją nie z ekranu, tylko w wydaniu książkowym, może ją zamówić u bardzo życzliwej i ofiarnej p. Heleny pod tel. 25-632-49-39 lub 604-819-756. Za niską cenę, jeśli ją porównać z innymi książkami, gdyż w ramach mojego powołania… Także broszurę „Iskrę z Polski” w dowolnej liczbie egzemplarzy. Książkę można też znaleźć na Allegro, wpisując jako hasło któreś z 4 słów: Skwarczyński, Novotny, Ostrzeżenie, Paruzja (cena 20 zł).
Wszystkim Czytelnikom, moim Przyjaciołom wraz z Bliskimi, za wszystko dziękuję i z serca błogosławię – z myślą o Bożym Narodzeniu, Nowym Roku i całej drodze, jaką macie do przebycia do Bramy Nieba. Jeszcze przez chwilę przebywajmy tę drogę wspólnie, z zapałem wypełniając powierzone nam przez Boga zadania – także nakreślone w tym liście.
R., 12 listopada 2015, ks. Adam Skwarczyński
Pobierz list (word, kliknij) Margar-15-okoln
Pobierz książki Ivana Novotnego: Z Aniołem do Nowego Świata oraz Wejdź do radości
Kategoria: Aktualności, Pomoc duchowa Tagged: Doroczny list do cżłonków Margaretek i WOWiT, ks. Adam Skwarczyński
