ŚWIADECTWO
Od mojego nawrócenia minęły ok. 3 lata. Wcześniej nie znałam Pana Boga, ponieważ nikt mi go nie pokazał. Otrzymałam chrzest, byłam przy I Komunii, ale na tym koniec. W domu właściwie panował ateizm.
Dzieciństwo miało swoje trudy. Wychowywana przez dwa pokolenia, doświadczałam niełatwych relacji z męską częścią rodziny. Zarówno dziadek, jak i ojciec na swój sposób bardzo mnie kochali, jednak miłość tę realizowali w taki sposób, że czułam się bardzo niedowartościowana.
Wyszłam za mąż za człowieka, który także nie wyniósł z domu ugruntowanej wiary. Każde z nas miało swój bagaż zranień i trudnych doświadczeń. Choć bardzo staraliśmy się o udany związek, z czasem pojawiły się problemy także i w naszej rodzinie. Coraz więcej niesnasek, coraz mniej miłości. Z przykrością odkryłam, że ani męża, ani – co gorsza – dzieci, nie potrafię kochać taką pełnią miłości, jaką bym chciała i na jaką zasługują. Czułam się jak dziecko w cukierni przed witryną z lodami. Jakbym lizała loda przez szybę. Bardzo chciałam poczuć smak kochania całym sercem, ale nie umiałam. Zdałam sobie w końcu sprawę, że przekazuję moim dzieciom i mężowi podobne poczucie odrzucenia, jakie otrzymałam… Jakże to bardzo bolało…
Ten i inne trudy życiowe w końcu skierowały nas na drogę wiary. Staraliśmy się ją rozwijać i przybliżać do Pana Boga. Zaczęło dziać się lepiej. I choć wierzyłam w Słowo Boże, nie potrafiłam uwierzyć w jedno: że Bóg kocha także mnie. Znowu lizałam loda przez szybę. Jak powiedział pewien jezuita, „Nikt się jeszcze nie upił intelektualnym rozumieniem słowa wino”. Wiedziałam o Bożej miłości, ale nie umiałam się nią upić. Na kazaniu w kościele usłyszałam, że mamy taką relację z Bogiem, jaką mamy z ojcem. To wiele wyjaśniało. Pomyślałam, że w związku z moim pokoleniowym dziedzictwem łatwiej mi będzie uwierzyć w matczyną miłość Maryi. Zaczęłam nawiązywać z Nią swoją relację, powierzać Jej swoje sprawy oraz bliskie mi osoby.
Któregoś dnia dostałam przynaglenie, aby w pewnej intencji modlić się nowenną pompejańską. Podczas trwania tej nowenny – pierwszego różańca, jaki zaczęłam regularnie odmawiać, otrzymałam informację o istnieniu dzieła, jakim jest różaniec rodziców za dzieci w formie róż różańcowych. (www.rozaniecrodzicow.pl) Postanowiliśmy z mężem się zapisać. Każdego z nas przydzielono do jakiejś róży i każde otrzymało do odmawiania wskazaną tajemnicę. Ja otrzymałam 2 tajemnicę Światła: Cud w Kanie Galilejskiej. Oto zaproponowane do niej rozważanie: „Maryjo – Matko Pięknej Miłości, Proszę Cię w intencji moich dzieci i wszystkich dzieci objętych modlitwą w tej róży, przez tajemnicę Cudu w Kanie Galilejskiej uproś u Boga łaskę ochrony tych dzieci przed wszelkim złem, zwłaszcza tym, jakie może wypływać z moich słabości i grzechów. Tobie powierzam drogi ich rozwoju i ufam, że doprowadzisz je do Jezusa. W tej tajemnicy proszę szczególnie o Miłość w życiu dzieci i o umiejętność dzielenia się Miłością.”
Po dwóch dniach od zapisania się do róży miałam akurat bardzo trudny dzień. Późnym wieczorem poczułam ogromny stres. Przytuliłam rękę męża do swojego serca i próbowałam się wyciszyć. W duchu poprosiłam: „Jezu, niech jego ręka stanie się Twoją ręką i niech przez nią spłynie spokój na moje serce.” W tym momencie mąż zabrał rękę i… wykonał nią krzyż na moim czole dodając słowa błogosławieństwa. To było niesamowite. Powiedziałam mężowi, że przez niego Jezus odwiedził mnie i osobiście mi pobłogosławił. Byłam pod wielkim wrażeniem. Gdy rozważałam w milczeniu to, co się stało, nagle w głowie pojawiły mi się te słowa: „Idź, twoja wiara Cię uzdrowiła.” W tym momencie nie wiedziałam, czy to zdanie ma mieć dla mnie jakieś znaczenie. Rano powyższe słowa Pana Jezusa do trędowatego wpisałam w wyszukiwarkę internetową i znalazłam artykuł z omówieniem tego fragmentu Pisma. Autor tłumaczył, że trąd był najgorszym kalectwem, które wykluczało człowieka z życia oraz zapytywał czytelnika, jakie jest jego największe kalectwo. Po kilku godzinach odkryłam znaczenie nocnych zdarzeń: POTRAFIĘ KOCHAĆ !!! CAŁYM SERCEM !!!
19 września 2014 roku rozpoczęłam nowe życie. Nie mogę się nacieszyć obecnością moich dzieci i męża, wciąż chciałabym ich przytulać. Mam znacznie więcej cierpliwości, wyrozumiałości, spokoju. Bóg przyszedł do mnie osobiście, by uzdrowić mój trąd.
Bo ON MNIE KOCHA !!!
„Nikt się jeszcze nie upił intelektualnym rozumieniem słowa wino.”
Ja się teraz upijam do nieprzytomności.
Winem z Kany Galilejskiej.
Dziękuję Ci, Niebieska Mamo!
Idź, twoja wiara cię uzdrowiła – Łk 17, 11-19
P.S. To świadectwo ma już swój ciąg dalszy, ale… to już inna historia.
***
Dodajmy od siebie, że 19 września to wspomnienie MB z La Salette. Sylwio niech Matka Boża Saletyńska zawsze otacza Cię płaszczem Swojej opieki – każdy z nas ma bowiem swoją Maryję – mi „Niebo przypisało” MB Wniebowziętą, tobie- Saletyńską
Filed under: Świadectwa Tagged: kochać całym sercem, Matka Boża z La Salette, nawrócenie, różaniec za dzieci, świadectwo Sylwii
